farolwebad1

Porady

Porady

piątek, 11 styczeń 2013 16:38

Twoje pieniądze: Jak liczyć dług

Napisane przez

jacekWypowiadając się na temat ogólnego stanu gospodarki i finansów Kanady, mędrcy od czasu do czasu podkreślają, że nieco za prędko rośnie zadłużenie kanadyjskich gospodarstw domowych, i straszą, że będzie źle, albo i jeszcze gorzej, gdy bańka samozadowolenia pęknie i przyjdzie nam spłacać te długi. Trochę prawdy w tym jest, ale jest też w tych ostrzeżeniach trochę panikarstwa. Sytuacja nie jest aż tak groźna, jak można by sądzić.


W 1990 roku wysokość owego zadłużenia ocenianego według wzoru "dług do dochodów" sięgała 84 proc. Dzisiaj przekracza granicę 160 proc. Jest więc podobno dwa razy większe, a więc i dwa razy groźniejsze. Czy aby na pewno?
Spójrzmy na zasady kalkulacji, włączone do tego wzoru. Statystycy biorą ogólną sumę długów, dzielą to przez przeciętne dochody, przeliczają na procenty i gotowe. Proste i wymowne. Niestety, jest to zarazem kalkulacja błędna nie tyle w arytmetyce, co w zastosowaniu wzoru. Chociaż dzięki swej prostocie najbardziej przemawia do wyobraźni konsumenta, którego od czasu do czasu dobrze jest postraszyć.
Tymczasem, nawet tak dobrze znające się na sprawie instytucje jak banki wcale nie korzystają z tego wzoru do oceny naszej zdolności kredytowej i możliwości zaciągania nowych długów. Popularne wyliczenie ma tyleż sensu, co próba przymuszenia klienta, by spłacił całą swoją pożyczkę hipoteczną w ciągu jednego roku. Nie da się tego zrobić. Innymi słowy – próba jest skazana na niepowodzenie, a więc nie ma sensu. Bo jakoś przecież lata całe już się ten młynek kręci i nie tu szukać powodów kolejnych perypetii kredytowych.
Kwestionowany przeze mnie tu wzór pomija bowiem ważny w finansach czynnik czasu. Dług zaciągnięty na pożyczkę hipoteczną jest długiem długoterminowym i nikt nie oczekuje spłacenia go z dochodów wypracowanych w ciągu jednego roku. Ma sens kalkulowanie jego skutków w skali 25 lat, ale nie ma – w skali roku. Tak więc do wzoru należałoby wstawić nie całość pożyczki hipotecznej, lecz tylko koszt obsługi tego zadłużenia. Inaczej, wzór propaguje ocenę stanu finansów klienta jak w poniższym przykładzie:
Klient zaciągnął pożyczkę hipoteczną w wysokości 300 tysięcy dolarów. Jego roczne dochody sięgają zaledwie 100 tysięcy dolarów. Wzór stosowany przez statystyków wykazuje więc proporcjonalną wysokość zadłużenia jako 300 proc. dochodów!
Katastrofa!


A przecież w podobnej (albo i gorszej) sytuacji znajduje się znaczny procent Kanadyjczyków. Jedna z moich znajomych zdołała zaciągnąć pożyczkę hipoteczną w wysokości 200 tysięcy dolarów, dysponując dochodami w wysokości 25.000 dolarów rocznie. Było to ok. 20 lat temu i dzisiaj zbliża się do ostatecznego uregulowania długów. Zdrowy rozsądek pozbawionej wykształcenia finansowego klientki zwyciężył w pojedynku z paniką.
Jak więc ocenić, czy nasz stan zadłużenia jest jeszcze w granicach rozsądku? Wylicz sumę zadłużenia, jakie musisz spłacić w ciągu miesiąca, i podziel przez miesięczny dochód po uregulowaniu podatków. Jeśli wyjdzie ci 30 do 45 proc. – śpij spokojnie. Albo udaj się na zakupy.

piątek, 11 styczeń 2013 16:35

Opowieści z aresztu deportacyjnego: Znad Bałtyku

Napisane przez

Nie znali się wcześniej. Spotkali się po raz pierwszy w kanadyjskim areszcie imigracyjnym, choć obaj pochodzili z Europy, obaj z byłego Związku Sowieckiego (urodzili się w okresie, kiedy ten stwór miał się jeszcze dobrze, czyli straszył cały świat), obaj z tzw. republik przybałtyckich.

Gedaminus pochodził z Litwy, a konkretnie z Kowna. Imię nadano mu na pamiątkę historycznego wielkiego księcia litewskiego. Był to około 30-letni, przystojny, wysoki mężczyzna, dobrze zbudowany, o jasnej cerze, szatyn. Mówił płynnie w swoim rodzinnym języku, po rosyjsku i dość dobrze po polsku, ale zupełnie nie rozumiał angielskiego, mimo trzyletniego pobytu w Kanadzie. Był kawalerem, ale z dość bogatą przeszłością erotyczną: żył kilkakrotnie w kilkumiesięcznych związkach z różnymi paniami, nie licząc wielu krótszych znajomości.
Konstantin był przeciwieństwem swojego współtowarzysza niedoli. Był może o pięć lat starszy. Był raczej niski, krępy, jasnowłosy. Pochodził z Estonii, ale był Rosjaninem urodzonym w Kazaniu w Tatarstanie. Gdyby nie te jasne włosy, to nawet można by było uznać, że może mieć w sobie trochę krwi tatarskiej. A może i miał, ale te blond włosy to może efekt dalszego zmieszania krwi jego przodków? Mówił oczywiście płynnie po rosyjsku i rozumiał dobrze polski. Angielskiego "nie kumał" mimo siedmioletniego pobytu w Kanadzie. Do tej mieszanki rodowodowej można jeszcze dodać i to, że nosił nazwisko, które mógłby nosić i Polak.


Konstantin, z uwagi na wiek i dłuższy staż w Kanadzie, miał bogatszy życiorys niż jego współtowarzysz. Już w Estonii był ożeniony i rozwiedziony. Związek trwał krótko i nie miał konsekwencji w postaci potomstwa. On, jako Rosjanin, i jego rosyjska żona nie czuli się najlepiej w Estonii, gdzie wprawdzie około 50 proc. mieszkańców stanowią Rosjanie, ale nie oni są już tam gospodarzami. Kazali im się uczyć estońskiego, aby uzyskać obywatelstwo tego kraju. Była to jakby zemsta Estończyków za lata, kiedy we własnym kraju traktowani byli jak obywatele drugiej kategorii.
Konstantin przybył do tej byłej republiki sowieckiej jako poborowy. Z uwagi na niski wzrost został zakwalifikowany do marynarki wojennej, a konkretnie do załogi łodzi podwodnej. Po zakończeniu kilkuletniej służby wojskowej postanowił zostać w Estonii, gdzie mimo wszystko był wyższy poziom życia niż w rejonie, gdzie się urodził i dorastał. Wstąpił do służby nadterminowej i ukończył szkołę podoficerską. Poznał pracownicę z pobliskiej fabryki, pobrali się, mieszkali w komunalnej klitce. Konstantin "za kołnierz nie wylewał", koledzy z floty, a i nowi z pracy, zaczęli wkrótce być bardziej atrakcyjni niż żona, która ciągle zrzędziła, że przychodzi pijany. Po kilku poważniejszych awanturach rozeszli się i rozwiedli. Konstantin jeszcze rok pobył w coraz bardziej nieprzytulnej dla niego Estonii, aż w końcu postanowił odwiedzić kumpla w Kanadzie.


Był to kolega z wojska, który przy pierwszej sposobności, po rozluźnieniu kontroli granic "Sojuza", zwiał do Kanady. Tutaj potraktowany został jako zbieg polityczny i stosunkowo łatwo otrzymał stały pobyt. Obiecał pomóc kumplowi i słowa dotrzymał. Kiedy Konstantin przybył do Ottawy, to kumpel czekał na niego, zabrał do swojego mieszkania, gdzie pili przez trzy dni. Po tym zabrał Konstantina do miejsca swojej pracy, gdzie przedstawił go szefowi – Polakowi, któremu mówił już wcześniej o przylatującym kumplu, któremu chciałby załatwić pracę. Konstantin został przyjęty na próbę. Pracował początkowo tylko u boku swojego kolegi. Były to prace rozbiórkowe, remontowe i budowlane. Konstantin szybko wciągnął się do tej roboty. Z językiem nie miał problemów, bo wszyscy zatrudnieni w tej firmie byli Słowianami. Nie niepokojony przez nikogo Konstantin pracował i bawił się w gronie kolegów z pracy. Głównie były to weekendowe popijawy. Nie myślał za bardzo o przyszłości. Nie odwiedził też urzędu imigracyjnego.
Po trzech latach lepszego i gorszego szczęścia z panienkami i paniami poznał on Kanadyjkę półpolskiego pochodzenia. Przybyła do Kanady jako mała dziewczynka ze swoją matką. Jak mówił Konstantin, matka tej kobiety była prostytutką we Francji, gdzie poznała Francuza, właściciela motelu, i wyszła za niego za mąż. Później związek się rozleciał i kobieta przeniosła się z córką na stałe do Kanady. Mówiły obie płynnie po polsku, ale córka czuła się już bardziej Kanadyjką. Nie wiodło się jej z mężczyznami. Kilka, wydawałoby się, poważniejszych związków rozpadło się. Mając już ponad dwadzieścia pięć lat, czuła, że już najlepsze jej lata mijają. Dlatego też, kiedy poznała na którymś ze spotkań w środowisku słowiańskich imigrantów Konstantina, uznała, że może to być jej dobra szansa. Działała trochę z wyrachowania. Wiedziała, że zarabia dobrze (około czterech tysięcy dolarów miesięcznie, bez podatku) i że może uwić przy nim ciepłe gniazdko.


W konkubinacie żyli przez trzy lata. Konstantin kupił jej dobry samochód, pierścionek z brylantem, piękne obrączki, futro, wyposażył ich wspólne mieszkanie. Pobrali się, ale już w trzy miesiące po ślubie Konstantin wyprowadził się od żony. Uważał, że go wykorzystywała, nie pracowała, chodziła na różne kursy do college'ów. Twierdził, że była dziwką, ale nie rozwijał tego tematu. Żona zarzucała mu, że pije i spędza większość wolnego czasu z kolegami. On natomiast uważał, że jest ona oziębła, nie dba o dom, wyciąga tylko od niego pieniądze. Żałował później, że nie wytrwał dłużej i nie skłonił żony do złożenia wniosku w urzędzie imigracyjnym o sponsorowanie go. Powiedział później: "Byłem za mało cwany". Przeniósł się do Toronto, bo w Ottawie nie miał takich możliwości z pracą jak w Toronto, a nadto chciał zupełnie odseparować się od żony. Pozostawmy ich samym sobie, bo jest to okres, kiedy Gedaminus rozważa w swoim rodzinnym Kownie, co ze sobą zrobić.


Ukończył jakiś tam instytut, jeszcze według modelu sowieckiego. Pracował za grosze. Po zmianach ustrojowych i te marne gorsze nie były gwarantowane. Łapał różne prace, trochę jeździł do Polski na handel, ale nie czuł do tego powołania. W końcu postanowił spróbować szczęścia za oceanem. Środowisko litewskie w Toronto jest dość liczne i prężne. Od znajomych w Kownie dostał adres do ich znajomych w Toronto. Po wylądowaniu zadzwonił do nich, powołując się na ich wspólnych znajomych. Spotkał się z życzliwym przyjęciem. Dostał pokój i znajomi ci pomogli mu znaleźć pracę na budowie. Było ciężko, bo nigdy nie pracował tak ciężko fizycznie. Współpracownikami byli głównie Polacy, Rosjanie i Ukraińcy, a więc nie miał problemu z porozumieniem się z nimi. Pracował w tej firmie przez trzy lata, nie myśląc za bardzo o przyszłości.
W trzy lata po pobycie w Kanadzie przez Gedaminusa i przez taki sam okres pobytu Konstantina w Toronto, zostali obaj aresztowani w tym mieście w zbliżonych okolicznościach. Konstantin jechał z pracy z dwoma kolegami. Zostali zatrzymani przez policję. Po sprawdzeniu dokumentów kierowcy (Polaka) policjanci go aresztowali, bo był poszukiwany przez służby imigracyjne. Został jednak zwolniony tego samego dnia za kaucją. Drugi pasażer był stałym rezydentem Kanady i nie był niepokojony przez policjantów. Kiedy policjanci zwrócili się do Konstantina o okazanie dokumentów, to oświadczył (przy pomocy kolegów), że nie ma przy sobie żadnych dokumentów, co było prawdą. Podał im jednak swoje prawdziwe imię i nazwisko. Po chwili policjanci przyszli do niego i jeszcze raz zapytali, jak się nazywa. Kiedy ponownie podał swoje prawdziwe dane, został aresztowany, bo policjanci sprawdzili przy pomocy pokładowego komputera, że taki osobnik jest od lat poszukiwany przez służby imigracyjne.


Konstantin nie widział o tym, że na jego adres w Ottawie wysłane zostały listy wzywające go do skontaktowania się z tamtejszym urzędem imigracyjnym. Żona go o tym nie powiadamiała. Zresztą nawet jeśliby chciała, to nie znała jego adresu. Kontakt między nimi urwał się przed trzema laty. Nic nie wiedzieli o sobie. Konstantin nie wiedział, czy jest nadal żonaty, czy też żona może w jakiś sposób uzyskała z nim rozwód. Gedaminus też został aresztowany po wylegitymowaniu go przez policjantów, którzy zatrzymali samochód, którym jechał ze swoim kolegą, który miał stały pobyt w Kanadzie. Kolegę wypuścili, a jego zakuli w kajdanki.


Z aresztu obaj powiadomili swoich znajomych o nowym swoim adresie. Zaczęli oni ich odwiedzać. Przynieśli ich rzeczy osobiste, pocieszali i obiecywali pomóc. Obaj też skontaktowali się z adwokatem. Ale nie zamierzali na wstępie wydawać na ten cel ciężko zarobionych pieniędzy. Pierwsza próba wyjścia na wolność po dwóch daniach pobytu w areszcie nie powiodła się. Drugą rundę wygrał najpierw Litwin. Kolega Rosjanin złożył żądaną kaucję w kwocie trzech tysięcy dolarów (przybyło na rozprawę też dwóch kolegów Polaków gotowych do takiego poświęcenia) i już wieczorem świętowano uzyskanie wolności przez kompana.


Na następny dzień odbyła się sprawa Konstantina. Niestety, sędzia nie zgodziła się na wypuszczenie go z aresztu. Na rozprawę imigracyjną Konstantina, dokładnie za tydzień, stawił się jego adwokat i kolega, który musiał złożyć większe zabezpieczenie, bo w kwocie pięciu tysięcy dolarów, za wolność kolegi. W tym kręgu towarzyskim też hucznie świętowano uzyskanie wolności przez kolegę. Obaj bohaterowie wyszli na wolność pod warunkiem, że będą meldować się co dwa tygodnie w urzędzie imigracyjnym, nie mogą pracować (tego warunku oczywiście nie dotrzymali i pracowali aż do końca pobytu w Kanadzie) i po sześciu tygodniach na własny koszt odlecieli, każdy do swojego "przybałtyckiego" kraju.


Aleksander Łoś – Toronto

piątek, 11 styczeń 2013 15:36

Przepisy imigracyjne: Odmowna decyzja

Napisane przez

Izabela EmbaloDecyzja odmowna wizy czy pobytu stałego nie oznacza końca drogi imigracyjnej. Kanadyjskie prawo zezwala, by ponownie składać podanie, jeśli nie w tym samym, to w innym programie.

Jednak co zrobić, jeśli urząd imigracyjny nie uwierzy w prawdziwość zawartego uczciwie małżeństwa lub kiedy okaże się, że w sprawie łączenia rodzin, z innej przyczyny, wydano decyzję negatywną?
W przypadku sponsorowania rodzinnego, jeśli sponsor uzyska decyzję negatywną, ma prawo odwołać się, jednak najłatwiej jest to zrobić, jeśli osoba sponsorowana składała wniosek poza Kanadą.
Odwołania pierwszego stopnia przeprowadza się wówczas w trybunale imigracyjnym Immigration Appeal Division.
Ważne! Zawiadomienie o apelacji musi być złożone w ciągu 30 dni od daty otrzymania pisemnej negatywnej decyzji.
W jakich sprawach są najczęściej składane odwołania? Przypadki odmowy ze względu na posądzenie przez władze imigracyjne, że małżeństwo nie jest prawdziwe i wzięte jedynie z powodu otrzymania pobytu stałego w Kanadzie. Podobnie apeluje się sprawy braku odpowiednich dochodów czy złego stanu zdrowia członków rodziny. Ważne jest, że w trakcie odwołania można przywołać tak zwane względy humanitarne, które są brane pod uwagę przez decydującego w sprawie przedstawiciela trybunału (Board Member), na przykład dobro dziecka czy rozbicie rodziny.
A zatem, jeśli odmawia się kanadyjskiemu sponsorowi sprowadzenia na stałe starszej matki ze względu na brak odpowiednich dochodów, trybunał weźmie pod uwagę na przykład to, że osoba jest zupełnie samotna, lub fakt, że sponsor w momencie odwołania ma już wystarczający dochód.
Na odwołanie można czekać około roku - dwóch lat, więc sytuacja finansowa sponsora może zmienić się na lepszą, a zatem warto się zastanowić w niektórych przypadkach, czy korzystać z opcji odwołania, czy podanie złożyć na nowo, co oznacza, że można zaprezentować wszystkie, także wykorzystane już w sprawie dowody i dokumenty, łącznie z nowym materiałem dowodowym. Nie ma też ograniczenia co do prezentacji dowodowej, inaczej jak w przypadku odwołań w sądzie federalnym.
Trybunał imigracyjny przyjmie praktycznie wszystkie wiarygodne dokumenty, pod warunkiem że są one dostarczone w odpowiednim czasie, a zatem najpóźniej w 20 dni przed przesłuchaniem, choć w przypadku odwołań od negatywnych decyzji medycznych termin ostateczny złożenia dokumentacji apelacyjnej wynosi 60 dni.
Ważne, by przede wszystkim, w sprawach trudnych, informować klientów o możliwościach apelacji, gdyż istnieją sytuacje, kiedy łatwiej jest wygrać sprawę właśnie poprzez odwołanie się od decyzji negatywnej urzędnika imigracyjnego. Świadomość tej prawnej możliwości jest też dużym komfortem dla wielu sponsorów, którzy pragną połączyć się w Kanadzie z najbliższymi.
W dodatku, jeśli odwołanie pierwszego stopnia się nie powiedzie, sponsor może także odwoływać negatywną decyzję w sądzie federalnym. Należy sobie jednak uświadomić, że składanie podania sponsorskiego na terenie Kanady, nie zezwala na odwołania w trybunale imigracyjnym Immigration Appeal Division, gdzie brane są pod uwagę aspekty humanitarne, co daje odwołującemu się benefit skorzystania z o wiele łatwiejszej procedury i niekiedy większej, jeśli nie jedynej szansy wygrania. Nie ma takiej możliwości osoba sponsorująca z terenu Kanady.
Myślę, że powyższy, krótki opis procedur apelacyjnych i praw sponsorskich może pokazać, jak skomplikowane jest prawo imigracyjne, i ważne jest, by wybrać odpowiednie opcje i drogi prawne. Wiele osób uważa, że sprawa sponsorstwa małżeńskiego to jedynie łatwy do wypisania wniosek, jednak w sytuacji komplikacji sprawy, jest już niekiedy za późno, by wrócić czas i naprawić popełnione, jedynie z braku odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, błędy.


Izabela Embalo
Licencjonowany doradca imigracyjny
Notariusz-Commisioner of Oath
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ DO KANADY PROSIMY O KONTAKT Z NASZĄ KANCELARIĄ, TEL. 416-515-2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

piątek, 04 styczeń 2013 20:22

Sposób na strach: Polisy Cancer Guard

Napisane przez

jacekNie ma cudów – żaden doradca finansowy nie jest w stanie w istotny sposób zmienić toku naszego życia. Może je nieco ułatwić i doradzić, jak uniknąć pewnych niepotrzebnych kłopotów, ale nie ma żadnego wpływu na nasze losy, na to, co się z nami dzieje. Jeśli los czy inny decydent zamierza dokuczyć nam jakimś niefinansowym nieszczęściem – nie ma na to rady. A przynajmniej – nie w zakresie finansów.
W zakresie tym jednak są możliwości złagodzenia skutków krzywego uśmiechu fortuny.


Już wiele lat temu słynny kardiolog dr Bernard, który wpisał się do historii medycyny pierwszym przeszczepem serca, stwierdził, że wraz z rozwojem medycyny i opieki nad chorymi rośnie liczba sukcesów medycznych i szczęśliwie zakończonych (z medycznego punktu widzenia) kuracji, ale zarazem rośnie wskaźnik chorych, którzy po powrocie do zdrowia zmagają się z całym szeregiem innych problemów, natury finansowej. Długotrwała, ciężka choroba rujnuje zazwyczaj stan rodzinnych finansów. Może by więc znaleźć i na to jakieś lekarstwo?


Stąd wzięła się koncepcja ubezpieczeń od chorób krytycznych. Za stosunkowo niewysoką składkę, firmy ubezpieczeniowe oferują polisy warte kilkadziesiąt tysięcy dolarów wypłacanych w chwili, gdy specjaliści medycyny uznają, że klienta spotkało fatalne nieszczęście i zapadł na jedną z szeregu zagrażających życiu chorób. Lista chorób objętych takim ubezpieczeniem jest wyczerpująca. A na pierwszym miejscu znalazły się oczywiście wszelkie odmiany budzącej największe obawy dolegliwości, czyli raka.


Polisy ubezpieczenia od chorób krytycznych cieszą się taką popularnością, że firmy ubezpieczeniowe opracowały kolejny produkt – nieco tańsze polisy uwzględniające tylko jedną z chorób krytycznych, które powodują zgon około 90 procent mieszkańców Kanady, a mianowicie: raka.
Rak może dotknąć każdego bez wyjątku – młodych i starych, kobiety i dzieci. Chorowitych i w pełni zdrowia. Nie można się przed tą chorobą zabezpieczyć. Można natomiast ubezpieczyć się od tragicznych niekiedy finansowych konsekwencji takiego nieszczęścia.


Polisy Cancer Guard mogą opiewać nawet na sumę 100 tysięcy dolarów. W przypadku diagnozy raka, pacjent, który dysponuje taką polisą, otrzymuje przewidzianą w niej sumę, z którą może zrobić, co zechce. Może sfinansować rozmaite alternatywne lub eksperymentalne i stąd kosztowne kuracje. Może spłacić ciążące na rodzinie zobowiązania finansowe. Może pokryć koszty nieoczekiwanych wydatków, a może wreszcie złagodzić swe cierpienia w dowolny inny sposób – jak chociażby realizując odkładane dotychczas niespełnione marzenia.


Rak jest najpoważniejszą przyczyną zgonów w Kanadzie. Zabiera ofiary częściej niż choroby serca i krążenia. Statystycy twierdzą, że około 40 proc. mieszkańców kraju otrzyma kiedyś w życiu diagnozę raka. Każdego dnia te przerażające słowa słyszy ponad 500 osób w Kanadzie.
A jednocześnie – ponad 60 procent osób, które usłyszały od lekarza taką diagnozę, przeżywa pojedynek z tą chorobą. Polisy Cancer Guard pomagają w walce z tym trudnym i jakże często paraliżującym strachem. Przynajmniej o jedną sprawę, o finanse rodziny, nie trzeba się martwić.

Nie przytoczę ich faktycznych imion ani nie posłużę się zastępczymi. Nazywajmy ich: Ona i On. Przybyli obydwoje z dużym wyprzedzeniem czasowym, aby odbyć wspólnie lot do Stanów, a konkretnie do Dallas. Bo prosto z samolotu mieli udać się do domu kuzynów tam zamieszkujących, jako że zostali oboje zaproszeni na ślub ich córki. Po trzydniowych uroczystościach mieli udać się do stałego miejsca zamieszkania w Alabamie.

Oboje pochodzili z Pakistanu, a konkretnie z Karaczi. Mieli "miejskie" maniery, ubrani po europejsku. Pochodzili ze średnio zamożnych rodzin urzędniczych, a więc byli w tej samej "klasie" społecznej. Mieszkali w sąsiedztwie i kiedy ona miała 14 lat, a on 16, zaczęli ze sobą "chodzić". Obie rodziny, uważające się za nowoczesne, nie miały nic przeciwko tej sympatii nastolatków. Uważano nawet, że bez tradycyjnego pośrednictwa swatki można będzie zaakceptować ten przyszły związek. Oboje uczęszczali do szkoły średniej.


Trwało to dwa lata. Wtedy to jej rodzice zdecydowali się na emigrację. Do władzy dochodziły coraz bardziej radykalne elementy islamskie, co jakiś czas wybuchały bomby, zabijając przypadkowych ludzi. Pogranicze z Afganistanem w ogóle wymknęło się spod kontroli rządu. Kwitło łapówkarstwo i trudno było o obiektywną ocenę postaw i pracy. Jej ojciec odczuł to na własnej skórze, kiedy zmieniło się kierownictwo instytucji, w której pracował. Zawsze musiał dbać o przychylność szefów, ale po pewnych zmianach, nowi szefowie domagali się pełnej służalczości i łapówek. Niedwuznacznie dano mu do zrozumienia, że powinien pozyskiwać te środki od swoich klientów, czyli obywateli, którzy przychodzili do niego, jako architekta, po zezwolenia na budowę, rozbudowę, remonty itp.


Najpierw rodzina przeniosła się na Bliski Wschód. Jej ojciec dostał pracę na podrzędnym stanowisku, ale i tak byli w lepszej sytuacji niż większość przybyszy z Pakistanu, Indii czy Bangladeszu, którzy wpadli w ręce arabskich pracodawców i urzędników. Większość z nich traktowana była jak półniewolnicy. Wytrzymali tam trzy lata.


Młodzi utrzymywali kontakt listowny. On dostał się na studia. Pasją jego były komputery, a więc wybrał kierunek inżynieria komputerowa. Ona zdążyła ukończyć szkołę średnią, kiedy rodzice uzyskali prawo stałego pobytu w Stanach Zjednoczonych. Cała procedura trwała dalsze kilka miesięcy, aż w końcu wylądowali w Alabamie, gdzie już mieszkali ich krewni, którzy obiecali im pomóc w "miękkim lądowaniu" w nowym dla nich kraju. Jak każdy nowy imigrant przeżyli pewien szok kulturowy, ale nie tak głęboki jak wielu ich ziomków, którzy przenosili się do kraju o kulturze zachodniej. Otóż nie byli oni ortodoksyjnie religijni, nie przywiązywali wagi do zachowania obyczajów związanych z przestrzeganiem Koranu i chodzenia w tradycyjnych strojach. Tak jej matka, tak i Ona zachowały zwyczaj noszenia tradycyjnych sukienek hinduskich tylko na uroczystości rodzinne, np. wesela. Na co dzień ubierały się, nie odróżniając od innych amerykańskich sąsiadów.
Tak rodzice, jak i Ona znali nieźle język angielski. Ojciec dość szybko dostał pracę w biurze architekta pochodzenia pakistańskiego, który zdobył już wykształcenie w tym kierunku w Stanach. Jej ojciec wnosił do nowoczesnych projektów tego biura elementy tradycyjnie pakistańskie i arabskie. Wielu klientów sobie to ceniło.


Ona poszła do college'u. Wybrała marketing. Dwuletnia szkoła pozwoliła jej na poznanie dość dobrze obyczajów amerykańskich. Natychmiast po szkole dostała pracę w jednej ze stacji benzynowych, należących do dużej firmy posiadającej takie stacje w całej Alabamie. Po dwóch latach została awansowana na stanowisko kierownika tej stacji. Była samodzielna finansowo, ale ciągle mieszkała z rodzicami.
W środowisku etnicznym już zaczęła być uważana za starą pannę. Miała kilku starających się o jej rękę, ale nie zdecydowała się na małżeństwo. Rodzice nie naciskali, choć, jak sama czuła, byliby szczęśliwi, gdyby ich najmłodsza córka (miała jeszcze starszego brata i siostrę, którzy pozakładali rodziny), wyszła za mąż.


On, po skończeniu studiów, dostał zatrudnienie w firmie elektronicznej, świadczącej usługi dla dużego banku. Początki nie były łatwe, a i wynagrodzenie za pracę raczej było marne. Po dwóch latach nabierania doświadczenia zawodowego uznał, że jedyną szansą dla niego jest poszukanie nowego miejsca do życia poza rodzinnym krajem. Myślał o Stanach, ale wiedział o barierach nie do pokonania dla siebie, przy zamiarze osiedlenia się tam na stałe. Wybrał Kanadę.


Przyleciał tu po odnowieniu kontaktów ze starszym o kilka lat sąsiadem, który miał już prawo stałego pobytu w Kanadzie. Po przylocie do Toronto zamieszkał u niego i on też pomógł mu znaleźć pracę w firmie komputerowej. Konkretnie naprawiał komputery i inny sprzęt elektroniczny, głównie wykonywał usługi gwarancyjne. Szybko też, za pośrednictwem agenta imigracyjnego, zwrócił się do władz kanadyjskich o przyznanie mu statusu stałego rezydenta. Dostał prawo do pracy i ubezpieczenie. Ale już po kilku miesiącach dostał odmowę.
Tuż po przybyciu do Kanady zadzwonił do Niej, informując, gdzie jest i jakie są jego zamiary. Po miesiącu przyleciała do niego i tak zaczął się ich romans. Sympatia nastolatków zmieniła się w dojrzałą miłość. Oboje już mieli po dwadzieścia parę lat i uznali, że powinni zalegalizować swój związek. Odbyło się to w Toronto tylko w obecności kilku jego znajomych i jej rodziców. Tak więc kompletnie odstąpili od tradycji nakazującej urządzenie hucznego wesela, do której nie przywiązywali zbyt wielkiej wagi, a co zostało też przyjęte ze zrozumieniem przez dalszą część rodziny. Byli oni racjonalni, uważając, że najważniejszy jest skutek, w postaci utrwalenia związku kochających się młodych ludzi. Obiecywali sobie, że duże przyjęcie odbędzie się po przybyciu obojga młodych do Alabamy.


Ona miała prawo stałego pobytu w Stanach, a on już pierwszą odmowę z kanadyjskiego urzędu imigracyjnego. Zdecydowali, że jedynym wyjściem jest wspólne zamieszkanie w Stanach. Legitymując się świadectwem małżeństwa, Ona wystąpiła o sponsorowanie swojego męża do władz amerykańskich. Cała procedura trwała prawie rok. Ale w końcu nadszedł stosowny dokument, odpis którego wysłała do kanadyjskich władz imigracyjnych.
Przerwany został proces jego starań o pozostanie na stałe w Kanadzie. Skutkowało to m.in. tym, że nie wszczynano w stosunku do niego procedury deportacyjnej. Natomiast wszczęto procedurę uzyskania dla niego wizy pobytowej w Stanach. Stosowne dokumenty rozrosły się do sporej paczki. Ale w końcu wszystko było gotowe. Ona kupiła bilety dla obojga na ten sam samolot odlatujący z Toronto do Dallas. Przesłała je do kanadyjskiego biura imigracyjnego. Tam przygotowano wszystkie niezbędne dokumenty. Na tydzień przed odlotem przyleciała Ona do Niego do Toronto. Był to już jej trzeci tu pobyt. Zajęli się więc mniej zwiedzaniem, a bardziej sobą i likwidacją jego mieszkania. Większość rzeczy rozdali jego znajomym, a to co zabierał ze sobą, zmieściło się w jednej walizce. Oczywiście zabierał ze sobą laptop najnowszej generacji, licząc na to, że znajdzie zatrudnienie w swoim zawodzie. Ona wykazywała w tym zakresie więcej rozsądku, hamując jego zapędy i doradzając mu, aby zaczął od odpowiednich kursów, poszerzających jego wiedzę w zakresie niezbędnym na rynku amerykańskim. Wspierali ją w tym jej rodzice, oferując pomoc finansową, jeśli taka będzie potrzebna.


Miło było patrzeć na tych dwoje ludzi, którzy odnaleźli się po latach, dojrzeli w swoich uczuciach, przekuwali je na rozsądne decyzje. Dostrzec można było jednak, mimo nasiąknięcia już kulturą Zachodu, pozostałość pewnych tradycyjnych zachowań kulturowych. Mimo że to Ona miała ustabilizowaną sytuację pobytową w Stanach, to ona go sponsorowała i finansowała, to jednak poddawała się jego kierownictwu, nawet w czasie załatwiania formalności na lotnisku. Widać, że było jej z tym dobrze, że ktoś zajmował się Nią i ich wspólnymi sprawami w zakresie, w którym musiała dotychczas radzić sobie sama.
Była szczęśliwa i wiozła swoje szczęście do domu rodzinnego i środowiska krewnych i znajomych, którym po raz pierwszy miała przedstawić swojego męża.



Aleksander Łoś
Toronto

piątek, 04 styczeń 2013 20:00

Nowy program dla zagranicznych fachowców

Napisane przez

Izabela EmbaloPierwszą korzystną zmianą prawa imigracyjnego Kanady jest wprowadzenie nowego programu dla fachowców zagranicznych – Federal Skilled Trades Program. Program jest odpowiedzią na braki kadrowe Kanady, zwłaszcza w niektórych sektorach i prowincjach. Rząd kanadyjski już przyjmuje podania o pobyt stały w nowym programie, jednak muszą być spełnione kryteria, między innymi zdanie języka angielskiego na poziomie 5 w mowie i 4 w piśmie. Wymóg językowy nie jest zbyt wygórowany, gdyż poziom 4-5 to średnio zaawansowany angielski. W dodatku nie jest to egzamin z języka akademickiego, a zatem łatwiejszy aniżeli dla osób chcących w Kanadzie studiować lub wykonywać zawody profesjonalne, np. lekarza czy nauczyciela.


W pierwszym roku urząd imigracyjny zamierza przyjąć 3000 podań, jest także określona lista zawodów, z którą warto się zapoznać, gdyż w pewnym stopniu odzwierciedla ona zawody poszukiwane. Na liście są umieszczeni na przykład elektrycy, stolarze, mechanicy maszyn przemysłowych, instalatorzy rurociągów, hydraulicy, technicy naprawiający lodówki i systemy chłodzenia powietrza, rolnicy, ślusarze, operatorzy dźwigów itd. Kompletna lista znajduje się na stronie internetowej www.cic.gc.ca.
Myślę, że program jest ułatwieniem dla wielu naszych rodaków, którzy posiadają konkretny fach – umiejętności, potrafią ciężko pracować, nauczyli się w stopniu komunikatywnym języka angielskiego. W kontekście tego programu zachęcał kanadyjski minister imigracji Polaków zamieszkujących w Europie (Anglia, Irlandia, Szkocja) do imigracji do Kanady, podkreślił, że ci imigranci zazwyczaj znają już język angielski i potrafili odnaleźć się w nowym kraju, znajdując zatrudnienie czy nabywając nowe umiejętności, także językowe.
Osoby zainteresowane imigracją –wizą pracy, studiami, pobytem stałym, prosimy o kontakt, tel. 416-515-2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.. Przyjmujemy także w nowej lokalizacji bliżej Mississaugi i Brampton, bezpłatny parking i dogodne godziny przyjęć.


Izabela Embalo
Doradca Prawa Imigracyjnego
Notariusz - Commissioner of Oath

sobota, 22 grudzień 2012 08:00

Jeszcze o mediacji cz. III

Napisane przez

Curyk M 9264Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora.

Dzisiaj dalszy ciąg o najistotniejszych i różnorodnych korzyściach z mediacji.
Zalety mediacji:
• obniżenie kosztów rozwodu lub separacji (wysokość wynagrodzenia dla mediatora i ewentualnych ekspertów dzielona jest między obydwie strony, a więc połowa kosztów),
• uniknięcie składania w sądzie wielu dokumentów i związanych z tym opłat,
• uniknięcie konieczności wynajmowania prawników przez każdą ze stron i opłacania ich,
• komfort procesu mediacji,
• spotykanie się w wygodnych dla siebie terminach,
• kontrolowanie tempa załatwiania spraw,
• dochodzenie do własnych obustronnie satysfakcjonujących i niejednokrotnie twórczych rozwiązań,
• samodzielne wybieranie problemów,
• możliwość negocjowania spraw nieznajdujących posłuchu na salach sądowych (uważanych przez sąd za mało istotne), np. kto po rozwodzie zatrzyma ulubionego zwierzaka,
• negocjowanie wszystkich kwestii ważnych z punktu widzenia stron.

Ponadto mediacja:
• Jest mniej stresująca od procesu sądowego i od negocjacji między prawnikami.
• Unika koncentrowania się na winie, oskarżeniach, strachu i gniewie.
• Poszukuje rozwiązań i kompromisów możliwych do zaakceptowania przez obie strony,
• Umożliwia efektywne negocjacje pomiędzy wrogimi, często nie rozmawiającymi ze sobą stronami.

Warto pamiętać, że uczestnicy mediacji sami decydują o tym, co stanowi dla nich problem wart negocjacji. Mediacja dotyczyć może zarówno bardzo wąskiego zasięgu problemów, np. z którym z rodziców dzieci spędzą nadchodzące wakacje, jak i całej gamy punktów spornych. Typowa mediacja towarzysząca separacji koncentruje się na szerokim zakresie zobowiązań i uprawnień obu stron. Z reguły strony negocjują władzę rodzicielską i wizytacje (custody and access), podział majątku (property equalization) oraz alimentację dzieci (child support) i małżonka (spousal support).

A co z dziećmi?
Na ogół obie strony są zainteresowane ich szczęściem, a więc ograniczeniem skutków "trzęsienia ziemi", jakim dla nich jest rozstanie rodziców.
Mediacja redukuje konflikt, a tym samym jest lepsza dla dzieci. Rozwód rodziców to zawsze bardzo traumatyczne przeżycie dla dzieci. Nawet jeżeli w przyszłości może się okazać, że rozstanie było konieczne i dało im szansę na rośnięcie w domu wolnym od konfliktów, sam moment rozstawania się rodziców jest bardzo trudny.
Badania psychologiczne wskazują, że rozwód nie musi mieć dramatycznego i długoterminowego wpływu na dzieci. Dzieci najbardziej wytrąca z równowagi przedłużający się i intensywny konflikt między rodzicami (zarówno w czasie trwania związku, jak i po jego zakończeniu). Mediacja pomaga uniknąć tego konfliktu i pozwala dzieciom i ich rodzicom na budowania swojej przyszłości. Mediacja minimalizuje antagonistyczne aspekty rozstania i pomaga całej rodzinie. Gdy zakończy się porozumieniem, satysfakcjonuje obie strony bardziej niż decyzje sądowe, gdyż jest efektem ich wysiłku i zaangażowania w poszukiwanie wyjścia z trudnej sytuacji.

Czy strony podczas mediacji powinny mieć prawnika?
Biorąc pod uwagę fakt, że mediator, nawet jeżeli jest prawnikiem, nie reprezentuje żadnej ze stron i nie udziela porad prawnych, a jedynie ogólnych informacji, jest bardzo wskazane, aby każda ze stron otrzymała niezależną poradę prawną. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, w których w grę wchodzi podział znacznej masy majątkowej oraz znaczne i długoterminowe zobowiązania alimentacyjne.
Każda ze stron powinna mieć możliwość przedyskutowania swojego stanowiska oraz możliwych rozwiązań danej kwestii z prawnikiem reprezentującym jej interesy. Z reguły ułatwia to dogadanie się i przyspiesza osiągnięcie porozumienia. W trakcie reprezentowania osób uczestniczących w mediacji, prawnicy nie muszą korespondować ze sobą (strony same porozumiewają się w trakcie sesji mediacyjnych) ani wypełniać dokumentacji sądowej, co znakomicie obniża koszty reprezentacji.


Jeżeli mediacja kończy się porozumieniem stron, albo nawet jedynie częściowym porozumieniem stron, konieczne jest spisanie umowy separacyjnej. Jak pisałam w jednym ze swoich poprzednich artykułów, podpisanie umowy separacyjnej bez niezależnej porady prawnej, jest ryzykownym posunięciem. Aby mieć moc prawną, umowa separacyjna musi spełniać ściśle określone wymagania proceduralne. Ponadto, w większości przypadków sądy podchodzą bardzo podejrzliwie do umów zawartych bez niezależnej porady prawnej i mogą traktować je jako nie wiążące dla stron.
Z jednej strony mediacja jest dla stron unikalną okazją do samostanowienia. Uczestnicy sami szukają rozwiązań swoich problemów, sami decydują, co jest dla nich ważne i możliwe lub niemożliwe do zaakceptowania. Nikt nie mówi im, co jest dobre dla ich dzieci, i mają wolną rękę przy podejmowaniu decyzji finansowych. Z drugiej strony, mediacje odbywają się "w cieniu prawa" i obowiązkiem mediatora jest upewnienie się, że osiągnięte rozwiązania oparte są na znajomości faktów (dlatego strony muszą nawzajem poinformować się o swojej sytuacji finansowej), stanu prawnego (dlatego strony powinny uzyskać niezależną poradę prawną) i nie są drastycznie jednostronne.


Trudnym obowiązkiem mediatora jest konieczność znalezienia stanu równowagi pomiędzy prawem każdej ze stron do podejmowania decyzji, nawet niekorzystnych dla siebie, a potrzebą osiągnięcia porozumienia, opartego na nienagannej procedurze (bez której umowa ma duże szanse na uznanie za nie wiążącą) i nieodbiegającego drastycznie od obowiązującego stanu prawnego. Wymaga to od mediatora szerokiej wiedzy, lat doświadczenia i wielu umiejętności praktycznych.


Porozumienie osiągnięte w procesie mediacji to rezultat wysiłku dokonanego przez strony oraz wkładu pracy mediatora i jego (lub jej) umiejętności. Gra jest jednak warta świeczki. Bez wątpienia dobrze przeprowadzony proces mediacyjny jest doskonałym sposobem na rozwiązanie jednej z najbardziej stresujących sytuacji życiowych dotyczących rozstających się par.

Monika Curyk M.A., M.Ed., J.D.
Barrister & Solicitor, Notary Public

Tel. 289-232-6166


piątek, 21 grudzień 2012 23:33

Twój dom: Podsumowanie roku

Napisane przez

maciekczaplinskiObiecałeś tydzień temu podsumować mijający rok w nieruchomościach. Jaki był? I jaki będzie następny rok? Czy będziemy mieli załamanie rynku?

Nie będę przytaczał statystyk, bo i tak nikt tego nie zapamięta. Odpowiem na pytanie w sposób ogólny i opowiem tylko o trendach. Moim zdaniem, kończący rok można uznać za udany, z tym że miał on dwa odrębne oblicza.
Pierwsza połowa przypominała "sprint", druga wolny "bieg maratoński". Ceny w pierwszej połowie roku wzrastały błyskawicznie i aż trudno było zdążyć z zakupami, bo wszystkie co ciekawsze nieruchomości znikały szybko i często za wyższą cenę. Spowodowało to pewien absurd. Nieważne było, czy oferowana nieruchomość była czysta, zadbana i dobrze wyceniona; czy brudna, niezadbana i wyceniona zbyt wysoko! Wszystko szło za podobne pieniądze.


Ten gorący pieniądz spowodowany łatwością finansowania nieruchomości, zmusił rząd Kanady do interwencji poprzez zaostrzenie przepisów kwalifikacyjnych. Zaostrzono wymagania dotyczące potwierdzania faktycznych zarobków, skrócono maksymalny okres, na który można rozłożyć pożyczkę ubezpieczaną przez CMHC, do 25 lat, zaostrzono wymagania uzyskania ubezpieczenia CMHC itd. Miało to miejsce mniej więcej późną wiosną i trzeba przyznać, że efekty są dziś wyraźnie odczuwalne. Ponieważ trudniej jest obecnie uzyskać pożyczki i banki są ostrożniejsze z wyceną nieruchomości, więcej transakcji, często nawet po podpisaniu umowy – rozpada się z powodu braku finansowania.
Obecnie nieruchomości są na rynku, zanim zostaną sprzedane, znacznie dłużej. Łatwiej jest rozmawiać o cenie – szczególnie w przypadku domów trochę zaniedbanych czy od początku wycenionych zbyt wysoko. Wcale to nie oznacza, że mamy załamanie rynku! Moim zdaniem, wracamy do normalności. Według statystyk, liczba sprzedawanych domów w ostatnich miesiącach spadła w zakresie 15-20 proc., ale CENY WZROSŁY w stosunku do ubiegłego roku o 3-5 proc.! Podkreślam to specjalnie, gdyż często słyszę od klientów stwierdzenie, że domy spadły! Jestem ciekaw gdzie – bo ja tego wcale nie odczuwam. Owszem – powtórzę raz jeszcze – sprzedaje się ich mniej, ale ceny, szczególnie za atrakcyjne lokalizacje i domy, są stabilne, a nawet pomału rosną.


Często otrzymuję pytanie, jakie są moje przewidywania na najbliższe lata? Czasami w żartach (podkreślam, że w żartach) – odpowiadam, że ja NIE WIEM! Bo naprawdę nikt nie może przewidzieć, co się wydarzy. Żyjemy w wirtualnym świecie, w którym każdy jest ekspertem! Przepływ informacji, które mogą w ciągu sekund zmienić nastrój wszystkich, jest oszałamiający. My naturalnie na to reagujemy. Proszę sobie przypomnieć atak terrorystyczny 9/11, epidemię SARS, załamanie banków w 2009 roku a teraz zbliżający się za kilka dni "koniec świata" (według Majów). Jeśli rzeczywiście coś tak tragicznego miałoby miejsce w najbliższym roku czy latach, to oczywiście nikt nie będzie myślał o kupowaniu nieruchomości. I wówczas mogą się spełnić przewidywania pesymistów. Ale tak naprawdę, jeśli ktoś twierdzi, że wie, co będzie się działo z rynkiem nieruchomości na 100 proc., to radziłbym się spytać tej osoby, w którą szklaną kulę patrzyła. Szczególnie pytałbym tych wszystkich, którzy twierdzą, że rynek się załamie.
Ja jestem optymistą. Uważam, że być może będzie trochę wolniej na rynku, ale kryzysu w real estate w GTA nie będzie. Moje pozytywne nastawienie opieram na kilku poniższych przesłankach:

* Jak do wszystkiego ludzie się przyzwyczajają i zaostrzone przepisy kwalifikacyjne jak staną się rutyną przestaną przeszkadzać, bo ci co chcą kupić nieruchomość, będą wiedzieli, jak je obchodzić.

* Procenty za pożyczki pozostaną na obecnym niskim poziomie na jeszcze wiele lat, gdyż zarówno rząd Kanady, jak i USA nie mogą sobie pozwolić na ich podniesienie, jeśli nie chcą zabić bardzo chwiejnej gospodarki

* GTA – było, jest i będzie bardzo atrakcyjnym rynkiem pracy oraz znaczącym rejonem gospodarczym nie tylko w Kanadzie, ale również na świecie. Ogromna liczba imigrantów oraz przybyszy z innych prowincji powoduje, że mamy tu ogromne zapotrzebowanie na jednostki mieszkalne. Toronto i GTA jest też jednym z najlepszych uznanych na świecie miast do życia.

* Inwestycja w nieruchomości jest ciągle jedną z najpewniejszych i najbardziej stabilnych. Czy ktoś może temu zaprzeczyć? Jak się czują ci, co mieli akcje RIM (Reaserch in Motion), które jeszcze nie tak dawno były po 140 dol., a dziś są po około 13,5 dol.? Dziesięciokrotny spadek w ciągu kilku lat. Czy to kiedyś w takim stopniu dotknęło nieruchomości?

* Banki kanadyjskie oraz gospodarka Kanady są bardzo stabilne. Być może nie rośnie ona (gospodarka) tak szybko, jak byśmy chcieli, ale nie ma też kryzysów.

* Bezpieczeństwo – nie mamy zbyt wielu problemów. Wysoki "crime rate" wpływa na spadek wartości.

* Klimat – to jest trochę żartobliwe, ale w naszym klimacie nie da się mieszkać pod palmą, dlatego nieruchomości są koniecznością, a ich posiadanie jest najlepszą długofalową inwestycją i formą oszczędzania.

* Power of sale versus forclosure – o tym wielokrotnie opowiadałem. Nasz system bankowy, używając POS do sprzedaży przejętych za długi nieruchomości – chroni w ten sposób nasz rynek przed zbyt niskimi sprzedażami poniżej wartości rynkowej.
Mógłbym takich przesłanek przytaczać jeszcze wiele, ale czas na podsumowanie. Jeśli ktoś kupuje nieruchomość na spekulację, to może trafić na dołek (jeśli on nastąpi), ale ci, co kupują na długi okres, nie mają powodów do zmartwień.
Inwestycja w nieruchomości BYŁA, JEST i BĘDZIE jedną z najlepszych inwestycji!


Maciek Czapliński
Mississauga

905-278-0007

piątek, 21 grudzień 2012 23:00

Dziesięć błędów młodości

Napisane przez

jacekCoraz częściej dają się słyszeć ostrzeżenia, iż młodzi ludzie mają za mało wiedzy o sprawach finansowych, by radzić sobie bezpiecznie i bez niepotrzebnych strat na coraz bardziej skomplikowanym rynku pieniężnym. Mówi się już nawet o wprowadzeniu odpowiednich lekcji w szkołach, by młodzi ludzie, wkraczający w życie dorosłe i zawodowe, niepotrzebnie nie tracili ciężko zarobionych pieniędzy. Oto dziesięć podstawowych rad, jakie należałoby przekazać zaczynającym drogę do zamożności młodym ludziom.


Naucz się jak działają karty kredytowe. To wspaniały wynalazek, który może jednak – twoim kosztem – wzbogacić wielkie banki i instytucje finansowe o astronomiczny majątek, którego potem będziesz musiał domagać się w ramach ruchu "Occupy Toronto".


Korzystaj ze zniżek. Właśnie młodym klientom handlowcy i instytucje finansowe oferują różnego rodzaju ulgi. Nie bagatelizuj ich – grosz do grosza itp. O ileż łatwiej zaoszczędzić na bilet do torontońskiej opery, jeśli przyjdzie zań zapłacić ulgową cenę. A słychać tak samo.


Ostrożnie z czynszem. Każdy chciałby mieszkać luksusowo i w centrum. Ale czynsz czy spłaty pożyczki hipotecznej nie powinny przekraczać 40 proc. dochodów. Przepisy o wynajmie utrudniają oszczędność, gdy okaże się, że wstępne oceny stanu finansów były zbyt optymistyczne.


Naucz się prowadzić domowy budżet. To niby oczywiste, ale prosta matematyka (dochody minus obowiązkowe opłaty) wykaże w każdym niemal przypadku, że na wydatki okazjonalne masz mniej, niż ci się wydawało.


Odłóż coś "na czarną godzinę". Nie ma tak na świecie, by kogoś ominęły nieoczekiwane wypadki. A szukanie w takiej sytuacji nagłego dopływu gotówki kończy się z reguły koniecznością uiszczenia dodatkowych opłat i poniesienia zbędnych kosztów. Po co, na twoich kłopotach, mają zarobić inni?


Drobne wydatki sumują się w poważne koszty. Nawet kilka dolarów wyrzuconych "z fantazją", ale niemal codziennie, będzie cię łącznie kosztowało poważne sumy. Tak jak drobne oszczędności sumują się po pewnym czasie w poważne zasoby, tak i drobne wydatki mają tendencję do przekształcania się w finansowy nokaut.


Nie płać za zbędną wygodę. Podręcznikowym przykładem jest tu opłata za korzystanie z bankomatu innego banku niż ten, w którym prowadzisz rachunek, lub z tzw. "białych" bankomatów. Raz jeszcze drobne, aczkolwiek zbędne wydatki sumują się w poważne koszty, gdy to zliczyć miesięcznie. A czy naprawdę warto zaoszczędzić 10 minut spaceru i wyjmować pieniądze ze swojego konta w nie swoim banku?
Ostrożnie z automatycznym ściąganiem opłat z konta bankowego. Wiele instytucji (jak na przykład kluby "fitness") lubi wpisać swoich klientów na listę automatycznego regulowania opłat członkowskich. Takie pieniądze wydaje się bardzo łatwo. Sprawdź jednak, ile to w sumie wychodzi, jeśli dodać wszystkie takie opłaty w miesiącu.


Nie łącz kont pary. Młodość i uczucie to poważne zagrożenie, także finansowe. A wyplątać się z takich tarapatów – gdy okaże się jednak, że to nie było to, o co nam w życiu chodzi – jest wyjątkowo trudno. A ewentualne rozstanie będzie o wiele łagodniejsze, jeśli nie będzie do rozpatrzenia spraw finansowych.


Zaplanuj dalszą przyszłość, aż do emerytury. Wszyscy żyjemy z optymizmem w sercu, ale bywa w życiu różnie. Im wcześniej zaczniesz o tym myśleć, tym lepsze będą wyniki.

Zacznijcie, młodzi czytelnicy, myśleć o tym od pierwszego dnia Nowego Roku.
Wszystkiego Najlepszego!

piątek, 21 grudzień 2012 16:24

Nowości w prawie imigracyjnym

Napisane przez

Izabela EmbaloZapowiada się wiele nowości w prawie imigracyjnym w nowym roku, dlatego warto śledzić naszą rubrykę, jeśli ktoś jest zainteresowany tematem imigracji.
Ogólnie, rząd preferuje kandydatów w grupie ekonomicznej, którzy imigrują poprzez program pracy lub studiów. Rząd uważa, że ci kandydaci najlepiej zaadaptują się w Kanadzie i przyniosą korzyść kanadyjskiej gospodarce.
Ze względu na mały przyrost naturalny, do Kanady sprowadzani będą młodsi imigranci, co nie oznacza, że osoby w starszym wieku nie mogą skorzystać z odpowiednich programów imigracji na prowincje czy w kategorii łączenia rodzin, tu nie ma limitu.
Zawieszony nowy program dla pracowników wykwalifikowanych będzie otwarty wiosną, także wielu rodziców czeka na przyjęcie nowych podań o pobyt stały – sponsorstwo rodzinne.
Pod koniec 2011 roku sponsorstwo rodziców i dziadków zostało zawieszone na dwa lata, by rząd mógł się uporać ze zbyt dużą liczbą już przyjętych podań.
Czy rząd kanadyjski ustali nowe kryteria dla sponsorowanych, tego jeszcze nie wiemy.
Zmian doczekał się także program sponsorstwa małżeńskiego, ze względu na nadużycia spraw łączenia rodzin w kategorii małżeńsko-partnerskiej i zbyt wiele fikcyjnych związków, obecnie osoba taka otrzyma jedynie dwuletni warunkowy pobyt stały, jeśli małżeństwo rozpadnie się czy urząd otrzyma informacje o nieprawdziwości związku, pobyt stały zostanie odebrany. Wyjątkami będą osoby, które są w związkach przemocy lub osoby posiadające dzieci ze sponsorem.
Od nowego roku znów wiele zmian, jedną bardzo korzystną, o której warto napisać, jest możliwość starania się o pobyt stały pracowników zagranicznych w programie Canadian Experienced Class już po roku przepracowanym w Kanadzie. Do tej pory prawo wymagało dwóch lat. Studenci zagraniczni otrzymają też dłuższy okres zezwolenia na odbycie wymaganego stażu, który pozwoli im ubiegać się o stałą rezydencję.
Można dojść do konkluzji, że o ile nadal potrzebni są imigranci w Kanadzie, rząd kanadyjski bardzo selektywnie wybiera kandydatów. Wiele programów imigracyjnych nakazuje także, by znać język angielski i by zdać odpowiedni egzamin językowy. Podobny wymóg wprowadzono także dla osób, które starają się o kanadyjskie obywatelstwo.
Egzaminy językowe nie są wymagane w programie łączenia rodzin (sponsorowanie rodzinne) lub w programach nominacji prowincyjnej. Jednak nie oznacza to, że wymóg ten się nie zmieni, dlatego warto zainwestować w znajomość języka angielskiego.
Minister imigracji, spotykając się z Polonią w Anglii, podkreślił, że Polacy, żyjący już w kraju anglojęzycznym i znający dobrze język, także posiadający zatrudnienie w Europie Zachodniej, są atrakcyjnymi kandydatami dla Kanady.
Na szczęście, już wielu polskich imigrantów zna dość dobrze język angielski, a nawet francuski, i bariera językowa staje się dla polskich imigrantów coraz mniejsza.

 

 

 

mgr Izabela Embalo
Licencjonowany doradca prawa 
imigracyjnego, licencja 506496
Notariusz-Commissioner of Oath
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ LUB WIZAMI PROSIMY O KONTAKT: 
tel. 416 515 2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Świadczymy niedrogie usługi notarialne.
Przyjmujemy wieczorami 
i w niektóre weekendy
www.emigracjakanada.net

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.