Proszę, proszę, jak to się nawyrabiało. Kierownicy Hollywoodu muszą się spowiadać kogo niestosownie dotknęli - i nie chroni ich nawet etniczna czy zawodowa krysza! Coraz więcej pań zgłasza się do ruchu "ja też" i opowiada, jak to bez szacunku traktowano ich wdzięki. Przy okazji rozdania złotych globów Oprah Winfrey niczym "La Pasionaria" zajawiła nową erę rewolucyjnego matriarchatu.
Prawda jednak leży pośrodku, bo nie tylko panowie skorzy do wykorzystywania pozycji są tu winni. Nie na darmo ktoś ukuł powiedzenie, że największym afrodyzjakiem są sława i pieniądze.
Z opowiadań znam kilka przykładów pań, które pięły się po szczeblach kariery za pomocą pozaprofesjonalnych środków; w większości wypadków walorów osobistych. Przecież piękno nie trwa wiecznie, a estetyczne ciało wkrótce może stracić - jak to mawiali starzy czekiści - zdolność operacyjną.
Tymczasem za sprawą ruchu "Me too" nasze piękne panie aktorki pozbawiają się jednej z dróg kariery. Kto je teraz dotknie, bez spisania notarialnej umowy?
Summa summarum z pewnością wzrośnie poziom gry aktorskiej
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!