Żydowski projekt, przemodelowania Bliskiego Wschodu, poprzez arabską wiosnę i instalację "demokratycznych" reżimów w państwach tradycyjnie wrogich Izraelowi spalił na panewce ze względu na interwencję Władimira Putina w Syrii. Kreml odczytał to przedsięwzięcie, jako próbę wyparcia z dotychczasowej strefy wpływów.
Wytworzyło to problem, bo rosyjskie operacje w Syrii umocniły oś Moskwa-Iran-Syria-Hezbollah, której _Żydzi nie mogą strawić, i której wprost się boją.
Stąd próba otwarcia nowego frontu, tym razem w Kurdystanie, a raczej na północy Iraku. Było raczej oczywiste, że Kurdowie, największy na świecie naród bez państwa w referendum opowiedzą się za niepodległością;, było oczywiste, że obecne sekciarskie władze w Bagdadzie na takie coś się nie zgodzą; nie zgodzi się również Turcja, która obawia się oderwania przez Kurdów sporego kawałka własnego terenu.
Pojawiło się więc nowe rozdanie i nikt nie wstaje od stolika. Trzecia wojna światowa czeka nadal na swą decydującą fazę.
Tymczasem problem Pacyfiku nie przestaje spędzać snu z powiek prezydenta Trumpa, USA jak na razie okazują się jedynie silne w gębie, huczne zapowiedzi fajerwerków nad Północną Koreą, zaowocowały "zakazem podróży". Jest oczywiste, że to doprowadzi północnokoreańską turystykę do upadku, a Kim Jong-un przeprosi i poda rękę...
Wszystkie felietony Andrzeja Kumora
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!