Najwyraźniej ludzie złej woli dłużej czekać nie chcą. Gdzie im tam do wyborów zwlekać. Wtedy mogłoby być za późno, skutkiem czego nic nigdy już nie byłoby takie jak dawniej. Więc: niedoczekanie. Czy tam nieczekanie.
Się wzięli, się zmówili. Na szóstego maja. Wcześniej siedli do kiełbas, do karkówek, do schabów. Drew w ogień wrzucili. Przy grillach strategię dawaj potwierdzać, taktykę wódką popijając obficie. Już nie jak ze szklanek bimber, o wódce mówię, nie z tak zwanego gwinta, co to ojcowie ich potrafili zażywać gdziekolwiek pod czerwoną gwiazdą dotarli, a choćby na pancerzach sowieckich T-34 siedząc, które nad Wisłę ich przywiozły. I dawaj za Balcerowiczem Leszkiem rozprawiać o „czystości moralnej Jarosława Kaczyńskiego” (tak było).
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!