Kiedyś to byli sędziowie co się zowie. Weźmy niejakiego Salomona z X wieku przed Chrystusem. Czy tam Iwona z Bretanii (wiek XIII), prezbitera i świętego Kościoła katolickiego, patrona prawników.
A dzisiaj? Dzisiaj mamy Żurka sędziego Waldemara, potem zaś nic już nie mamy – prócz śmiechu przez łzy. Nic, powiadam, może prócz kpiny. Proszę sobie tylko przypomnieć: Giertych Roman zabawiał się, przedprocesowo, w gangstera, proponującego ukręcenie łba sprawie poprzez zablokowanie przygotowywanej do druku publikacji (obnażającej to i tamto z życia tych i owych), tymczasem sędzia Żurek harcuje sobie między członkami własnej rodziny z tego samego powodu (to jest z powodu taktyki zwanej przedprocesową). „Sędzia pozwał córkę, żeby oddała mu alimenty” – krzyczał niedawno „Super Express”, dodając, że była żona sędziego złożyła nań skargę do Krajowej Rady Sądownictwa, której pan Żurek sędzia Waldemar jest aktualnym rzecznikiem prasowym.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!