Podobno wszyscy rasiści deklarują, że nie są rasistami, więc nie będę składał takiej deklaracji na początek, skoro i tak nie ma ona znaczenia. W związku z przypadającym bodajże w miniony wtorek międzynarodowym dniem zapobiegania dyskryminacji rasowej, nasz premier Trudeau, jak na dobrze wychowanego Kanadyjczyka przystało, w ostrych słowach potępił rasizm, bigoterię i ksenofobię i co tam jeszcze znalazł w słowniku synonimów.
Problem z tymi pojęciami jest właśnie taki – słownikowy – tak na dobrą sprawę, nie mają one ostrych granic i raczej należą do sfery publicystyki niż prawa. Tymczasem coraz częściej prawo ich dotyczy i muszą te rzeczy rozstrzygać sądy.
A zatem jak to prosto wyłożyć takiemu prostemu ziutkowi jak ja, który co prawda ma wielokolorowych znajomych i posyła dziecko do szkoły, w którym stanowi ono widoczną mniejszość rasową, co to jest bigoteria? Posługując się popularną dziś britannicą, czyli Wikipedią, przeczytamy, że bigoteria to uprzedzenie: affective feeling toward a person or group member based solely on their group membership. The word is often used to refer to preconceived, usually unfavorable, feelings toward people or a person because of their gender, beliefs, values, social class, age, disability, religion, sexuality, race/ethnicity, language, nationality, beauty, occupation, education, criminality, sport team affiliation or other personal characteristics. In this case, it refers to a positive or negative evaluation of another person based on their perceived group membership.
Kurcze blade, „criminality”??? To znaczy, jeśli jestem uprzedzony do naszych fajnych chłopaków z Hells Angels i uważam, że mają za duże motocykle, to już jestem bigotem???
Hm, trudna sprawa.
Jeszcze trudniejsza, kiedy w imię „inkluzywności” nasz piękny premier każe mi szanować każdą odmienność – potępiając jakąkolwiek formę dyskryminacji innych. Według dotychczasowej logiki, jeśli wyznajemy jakiekolwiek zasady, musimy jedne przedkładać nad inne, zatem jeśli mi się nie podoba terroryzm państwa islamskiego, to excusez moi, ale nie mogę nie „dyskryminować” poglądów jego terrorystów.
Mimo tego, że czytania nauczyłem się na wierszyku o Bambo, jestem przekonany co do konieczności równego traktowania wszystkich ludzi przez państwo, prawo, administrację, policję etc. Wszyscy powinniśmy być wobec prawa i instytucji państwowych równi. Niestety, wielu uważa, że to za mało i powinni być jeszcze równiejsi. W kanadyjskim społeczeństwie, które szczyci się „równością”, co chwila natrafiamy na publiczne posługiwanie się kategoriami rasowymi. Czasem nawet jest to wprost sformułowane: white males not need apply. Ostatnio szkoły w regionie Peel postanowiły zbierać informacje na temat rasy uczniów. Po co? Czy czarny uczeń jest lepszy albo gorszy niż biały albo żółty? Przecież to paranoja!
Nasi inżynierowie społeczni uznali najwyraźniej, że z bardziej czy mniej wyimaginowanym rasizmem walczyć trzeba przy pomocy... rasizmu i odwróconej dyskryminacji. No tak się walczy na przykład z pożarami lasów, podpalając z drugiej strony, ale zdaje się, że tak w jednym, jak i drugim przypadku jest to taktyka spalonej ziemi. W naszych kanadyjskich miastach, gdzie coraz częściej ludzie biali należą do „widocznych mniejszości”, mamy problem z rasizmem a rebours, cenzurowanym przez media, ale bardzo dobrze wyczuwalnym. Większość naszych politpoprawnych niedokształconych elit politycznych wydaje się uważać, że rasizm dotyczy jedynie ludzi białych, a cała kolorowa reszta świata jest pokój miłująca.
Tymczasem kiedy torontońska alt-muzyk Sima Xyn usiłowała kupić sobie koszulkę organizacji torontońskich Murzynów Black Lives Matters, to okazało się, że nie może, bo nie jest Murzynką! Inna wojująca torontońska Murzynka z frontu ludowego Black Lives Matters, Yusra Khogali, prosiła w tweecie Allaha, aby dał jej siłę powstrzymać się od pozabijania tych wszystkich białych ludzi: Plz Allah give me strength to not cuss/kill these white men and white folks out here today. Plz plz plz. Inna pani z tej grupy stwierdziła zaś z rozbrajającą szczerością, że biali są pomyłką natury i wkrótce zostaną wyeliminowani. I co? i nic! Gdyby takie same oświadczenia padły z ust ludzi białych – interweniowałaby policja, a sprawcy trafili do kryminału. No ale czy są organizacje zrzeszające jedynie ludzi białych?
Nasi piękni łowcy rasizmu nie widzą słonia w składzie. Dlaczego? Bo nie są żadnymi antyrasistami, tylko inżynierami społecznymi – funkami aparatu nowej rewolucji, która „nigdy się nie kończy”. Jak głosi kanadyjski premier w oświadczeniu na dzień walki z rasizmem: musimy zachować rewolucyjną czujność, ponieważ postęp nigdy nie jest dany raz na zawsze: Silence is not an option because progress is never permanent.
No super. Tylko jeśli w imię walki z rasizmem futrujemy rasistów, to chyba nie oczekujemy spokoju społecznego, wolności, równości i demokracji, jakie mamy wciąż wypisane na sztandarach? Jeśli instytucje państwa będą ścigać biedne niedobitki białych rasistów, a czasem samemu je tworzyć w policyjnych prowokacjach (jak w latach 90.), a jednocześnie całkowicie zamykać oczy na rasistowskiego słonia w naszym składzie, to niedługo będziemy mieli prawdziwy problem. Bo jeśli jednak Allah nie ma konta na Twitterze i nie wysłucha wspomnianej rasistowskiej dziewczynki z naszego czarnego Ku-Klux-Klanu, jeśli puszczą jej hamulce i zacznie jednak tych białych wyrzynać?! To co wtedy?
Ograniczenie walki z rasizmem do białej populacji jest po prostu komiczne. Dlatego na koniec anegdota z Rafała Ziemkiewicza, który twittował, jak to do zaprzyjaźnionej szkoły zaproszono na zajęcia z tolerancji i inkluzywności mieszkającego w Polsce Hindusa. Wszystko było bardzo pięknie do momentu, aż zapytano go, czy Polska powinna przyjmować tzw. syryjskich uchodźców. Tu Hindus się zapalił i stwierdził gromko, że broń Boże, bo to są muzułmanie, a muzułmanie to straszni ludzie i on to wie z Indii, gdzie musiał z nimi walczyć...
Zapanowała konsternacja. Pani nauczycielce zrobiło się głupio w trąbie.
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!