Liberałowie, czyli ludzie postępowi, po angielsku „progressive”, wynaleźli młyn do przeinaczania popularnych słów. Ponieważ oni kontrolują media, więc ich maszyna medialna uważa się za upoważnioną do przeinaczania starych słów albo tworzenia nowych. Jednym z takich słów jest ostatnio spotykane w języku angielskim słowo „illiberal”, czyli człowiek wrogi „liberalnym” zasadom. Rzecz w tym, że liberalne zasady życia i poglądy są wytyczone przez samych liberałów. Czyli koło się zamyka, jeśli nie zgadzasz się z tym, co dyktują liberałowie, to jesteś wrogiem wolności, jako że wolność też jest zdefiniowana przez liberałów.
Dla przeciwników, nazywanych ostatnio „populistami”, liberałowie mają cały arsenał ciężkiej artylerii, od określeń takich jak Mussolini począwszy, a na Hitlerze i Putinie kończąc. Zagrożeniem dla liberałów jest Internet, który wymknął się spod liberalnej kontroli. W panice, liberałowie już przypuścili kontrofensywę, wymagając, aby rządy kontrolowały (cenzurowały), co ludzie piszą na Facebooku. Podobno w Internecie jest wiele „kłamliwych” informacji, które ludziom mącą w głowach, i przez to wybierają złych przywódców, których nie było na liberalnej liście kandydatów. George Orwell się kłania. On to już przewidział, dawno temu, w książce „ Rok 1984”, że będziemy mieli „Ministerstwo Prawdy”, jak i nowy język liberałów zwany „nowomową”. Za PRL-u mówiliśmy o takiej mowie, że jest to „mowa trawa”.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!