Na początek muszę wyjaśnić, kto to są ludzie oświeceni. Zapożyczyłem to określenie od nazwy Iluminaci, pod którą to łacińską nazwą kryją się różne grupy określające siebie jako upoważnionych przez swoją wybitną inteligencję do kierowania światem. W dobie dzisiejszej za takich wybitnie oświeconych ludzi uważają się tzw. liberalni demokraci, w przeciwieństwie do ciemniaków, czyli ludzi zacofanych, którzy wymagają światłego kierownictwa, właśnie przez ludzi oświeconych. Dla takich ciemniaków wynaleziono ostatnio różne inne określenia, jak np. populiści, faszyści czy obskuranci. Niedawno komuniści, a właściwie partia komunistyczna z jej Komitetem Centralnym na czele, uważali, że są Siłą Przewodnią Mas, wcale się z tym nie kryjąc. Stare wraca, tylko pod inną nazwą, tym razem „liberalną”.
A więc będziemy mieli Trumpa jako prezydenta. Tego nie spodziewali się nawet jego zwolennicy, którzy patrząc na TV, widzieli masową akcję propagandową, mającą na celu zdyskredytowanie Trumpa jako kandydata. Teraz, po wyborach, zwolennicy opozycji zmienili front, zarzucając amerykańskim mediom, a przede wszystkim telewizji, że poświęcały Trumpowi zbyt dużo uwagi, co spowodowało jego wybór przez ciemniaków, takich jak ja, którzy dali się nabrać na kłamliwą propagandę. Czytając tego rodzaju wypowiedzi w „wiodącej prasie”, jest dla mnie jasne, że „ludzie oświeceni”, którzy kontrolują media, liczą na przeciętnych ludzi krótką pamięć. Ciekawi mnie ta wolta tych, którzy kontrolują amerykańską propagandę, zarzucając własnym podwładnym, że zrobili błąd. Przez ten manewr próbują nas, maluczkich, przekonać, że cały mechanizm propagandowy w USA jest wolny i niezależny i on jest winny wygranej Trumpa. Inaczej mówiąc, rzucili swych pachołków na pożarcie gawiedzi.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!