Otworzyłam oczy i poczułam się ogromnie szczęśliwa. Mieszkanie zalewało światło słoneczne, bo przecież już było koło jedenastej, późne rano tuż przed południem. Mama pozwoliła mi tak długo spać. Wokół cisza. Psy nie szczekały, bo nikt nas nie odwiedzał tego poranka.
Mój Bajbuś też spał na puchowej poduszce przy łóżku. Zaraz się obudzi i pobiegnie do swojej miski z jedzeniem. Zachwycona i radosna cieszyłam się pięknie ubraną choinką, której orzeźwiający zapach czuć było w całym mieszkaniu. Wczoraj przynieśli świeżą z lasu. Ogromna, pod sam sufit, po prostu piękna, jak zielony anioł. Ciocia Kasia przyniosła całe pudło pięknych ozdób choinkowych. Różne postacie ze znanych baśni i bajek. Najładniejsi to Jaś i Małgosia. Wszystkie zabawki były zrobione z kolorowej, specjalnej waty i krepiny. Poza tym różnokolorowe bombki, długie cukierki choinkowe, czerwone jabłuszka od dziadka Teofila, orzechy w kolorowych papierkach. Cała choinka lekko obsypana sztucznym śniegiem, a na końcach gałązek Mamusia umocowała małe lichtarzyki z kolorowymi świeczkami. Na samym czubku zachwycał nas duży, skrzydlaty anioł. Mamusia powiedziała, że pewnie taki anioł prowadził pasterzy do stajenki. Pod choinką leżały prezenty zapakowane w biały papier. Te piękne zabawki i prezenty dostaliśmy od księżnej Anny Radziwiłłowej. Były kupione w Paryżu. Przez wiele lat cieszyły oczy, w każde Boże Narodzenie, aż się zużyły i trzeba było wyrzucić. Było mi wtedy bardzo smutno, ale Mamusia powiedziała, że nic nie trwa na wieki i musisz o tym wiedzieć. Święta prawda.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!