Mówią, że żyje się raz, dlatego warto żyć przyzwoicie. Mimo to pójdziemy dziś na całość i spróbujemy przytulić czule do pieszczocha medialnego III RP, to jest do niejakiego Lisa Tomasza. To ten pan, nie wiedzieć czemu nadal dość powszechnie nazywany dziennikarzem.
No dobrze, dobrze, żartowałem. Nie po to w kierunku pana Lisa zmierzam, by się doń przytulać. Na taką przyjemność ten pan nigdy sobie nie zasłuży. Czochrać się nawzajem po czuprynkach też nie będziemy, co to, to nie. Tym bardziej nie wymienimy poglądów – aż tyle tracić nie zamierzam. Po wymianie poglądów z człowiekiem, który swój cień, rzucony o zachodzie słońca na elewację wieżowca, uważa za miarę swej wielkości, zazwyczaj łapią mnie torsje. Womituję wtedy obficie, długo nie mogąc wrócić do siebie. Moja Szanowna Właścicielka utrzymuje wówczas, że to z powodu powymiennej pustki między uszami, a ja zgadzam się z jej, jakże błyskotliwą, diagnozą, czuję bowiem, że to jest to. Mało komfortowe uczucie, naprawdę. Dlatego z byle kim poglądów i myśli staram się nie wymieniać.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!