Nie wiem, z jakiego rozdzielnika, ale kilka dni temu zadzwoniło do mnie radio z Polski z pytaniem, co sądzę o cofnięciu podwyżki wieku emerytalnego w Kanadzie - skoro przecież cały świat podwyższa…
Cóż, “ja sądzę”, że mi się to bardzo podoba. Dlaczego? Nie tylko dlatego, że nie podoba mi się urawniłowka, w ramach której podczas jakiegoś Bilderbergu czy Davos równiejsi stwierdzili, że żyjemy za długo i trzeba nas przeczołgać pod jakimś durnym przepisem.
Po prostu nie lubię, jak banda niedokształconych, pyszałkowatych globalistów, besserwisserów z Bożej Łaski usiłuje zarządzać naszym padołem w myśl jakichś szatańskich podszeptów.
Zaskoczyło mnie, że wiek emerytalny w taki sam sposób podniesiono w Polsce (i kilku innych krajach Europy) oraz w Kanadzie.
Kraje te mają różną sytuację demograficzną (w Kanadzie - na przykład - liczba ludności cały czas wzrasta) i inny poziom dobrobytu (PKB na głowę). Co prawda w Kanadzie nie zrobiono tej podwyżki tak bardzo na chama jak w Polsce, gdzie podniesiono wiek emerytalny płacącym składki, czyli bezkarnie zerwano umowę, jaką mieli z ubezpieczalnią. Tu, u nas, wzrósł jedynie wiek emerytalny w przypadku renty starczej (OAS), co za tym idzie także dodatku dochodowego (GIS) - a więc świadczeń socjalnych wypłacanych z budżetu i niebędących przedmiotem umowy, jak to ma miejsce w przypadku “składkowego” ubezpieczenia emerytalnego Canada Pension Plan.
W Kanadzie mniej więcej jedna trzecia państwowej emerytury pochodzi z funduszu ubezpieczenia emerytalnego CPP i jest zależna od wysokości składek, przepracowanych lat etc., a reszta jest świadczeniem socjalnym.
Nie jest to głupi pomysł - chodzi o to, by ludzie starzy, niezależnie od tego, jak układało im się życie i kariery, nie musieli grzebać po śmietnikach i ślinić się na zepsute resztki wyrzucane z supermarketów. Chodzi o to, żeby emeryt miał zagwarantowaną przyzwoitą starość - choćby biedną - ale nie żebraczą.
Skoro zatem emerytury są w dużej części składnikiem budżetu, to w państwach bogatych jak najbardziej stać nas na to, by były wypłacane od - powiedzmy - 55, 60 albo 65 roku życia. I nie jest to kwestia tego, czy społeczeństwo się starzeje, czy odmładza, tylko od tego jak zasobna jest państwowa kasa i na co może sobie pozwolić!
Mantra, która ma nas przekonać, że emerytury nie mogą być wysokie i musimy na nie dłużej pracować, mówi, że jest coraz więcej ludzi starych i nie starcza tych w wieku produkcyjnym, aby ich utrzymać.
Jest to teza lansowana tak powszechnie, że jej podważanie traktowane jest jako objaw ekonomicznego oszołomstwa.
Tymczasem jeśli założymy, że system emerytalny - jak to ma miejsce w przypadku polskiego ZUS-u - jest wyłącznie samofinansującym się ubezpieczeniem składkowym, wówczas, kiedy podpisujemy kontrakt i zaczynamy płacić składki, nasza ubezpieczalnia pyta aktuariusza, jakie jest ryzyko naszego przypadku, i ustala wysokość składki tak, abyśmy mogli dostać dane świadczenie. Zatem otrzymywane przez nas świadczenia są rezultatem wpłacanych składek i dochodów uzyskiwanych przez ubezpieczalnie z tytułu obracania nimi, a nie ze składek od nowych ubezpieczycieli!!! Gdyby było inaczej, byłaby to czystej wody piramida finansowa - zakazana prawem! Inaczej mówiąc, jeśli się ubezpieczam - np. na życie, to moje ubezpieczenie finansuję wpłacanymi składkami i mam dostać świadczenia niezależnie od tego, ile innych osób się ubezpieczyło.
Nawiasem mówiąc, ktoś kiedyś policzył, ile w ciągu całego życia tych składek by nam się zakumulowało, ile byśmy mieli, inwestując je średnio na 5 proc. rocznie, i wyszło, że znacznie więcej niż płaci CPP.
To w sytuacji składkowej emerytury, bo w przypadku “budżetowej” jest jeszcze ciekawiej. Przecież świadczenia socjalne zależą w głównej mierze od tego, jak się danemu państwu wiedzie; zależą od dobrobytu; ile PKB wypracowuje się na głowę. Dlatego siatka socjalna może być rozbudowana w Norwegii czy RFN, a nie może w takim - dajmy na to - Bangladeszu. I to pomimo tego, że społeczeństwo Bangladeszu jest demograficznie bardzo “dynamiczne”.
O co chodzi? O to, że gospodarka niemiecka, wykorzystując wysoko zaawansowane technologie, ma świetną wydajność pracy i wypracowuje olbrzymie zyski netto (również wyprowadzając je z krajów takich jak Polska), a część tych zysków, w postaci podatków, zasila wspólną kasę i stamtąd jest dzielona - także na emerytów. Podobnie dzieje się w Kanadzie. Dochody budżetu to przecież nie tylko opodatkowanie zatrudnienia poszczególnych ludzi, ale na przykład różnego rodzaju pozycje, jak opłaty za eksploatację surowców i tym podobne. Jeśli więc państwo wydaje - powiedzmy - 2 proc. PKB na siły zbrojne, to co z tego, że wyda 3 proc. PKB na zapewnienie godziwej starości emerytom, pozwalając na emerytury od 60 roku życia? Jest to WYŁąCZNIE kwestia wpływów do budżetu! A te zależą od tego, czy gospodarka jest wysoko wydajna, wykorzystuje zaawansowane technologie, organizację pracy i posiada rozwiniętą infrastrukturę, czy też ekstensywna! Może się też zdarzyć - jak w emiratach czy kiedyś w Libii - że ma dochody, bo kraj leży na złocie czy ropie, i jego mieszkańcy odcinają od tego kupony - stać ich, jak obywateli Dubaju, by manna lała się z nieba.
Nie dajmy sobie wmówić, że “nie stać nas na emerytury”. Owszem, jak mamy idiotów u władzy, to nas nie stać, ale gdybyśmy mieli furkocącą gospodarkę, no to jak najbardziej - powtarzam, jest to funkcja dochodów budżetowych, a nie starzenia się społeczeństwa.
Kiedy zatem podwyższanie wieku emerytalnego ma sens? No, gdybym na przykład miał w gospodarstwie niewolników. A ci żyliby mi coraz dłużej, zwiększając koszty, to podniósłbym im wiek, do którego obowiązani są pracować, by nie nie zmniejszać własnych dochodów.
Panie, panowie, na świecie mamy olbrzymi wzrost PKB i liczby młodych. Proszę sobie nie dać wmawiać, że musimy tyrać do śmierci. No, chyba że całkiem się pogodzimy z własnym niewolnictwem. Jeśli jednak te państwa są wciąż nasze, a nie ich, no to nie dajmy się robić w ciula.
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!