Planowałem wyrzeźbić dziś parę akapitów dotyczących "Jana Tomasza co idzie w zaparte", ale Gross musi grzecznie poczekać. Tak, właśnie tutaj. W kącie przy piecu, gdzie suchy groch podłogę obficie zaściela.
Opowiedzieć o tych i owych draństwach zdążę. Okazje przyjdą, bo przyjść muszą. Trzy dekady oczerniania Polski owocują plonem obfitym – do czego ten i ów przykłada dłonie obie, umysł, a i serca nie szczędzi – aczkolwiek plon ów gorzki niby piołun.
Weźmy Frasyniuka Władysława, wytykającego "łaskę późnego urodzenia" krytykom postawy niejakiego Lecha W. Niby, że nie mogą mieć pretensji o donosicielstwo uprawiane przez ikonę Solidarności w latach 1970–76 zwłaszcza ludzie, którzy nie wiedzą, jak sami zachowaliby się bodaj w zbliżonych okolicznościach. Tak jakby człowiek rozumny utrzymywał, że sedno leży w ewentualnym złamaniu Wałęsy, a nie w fakcie, że uparł się brnąć w kłamstwa do śmierci. Tak na marginesie: czym w powyższym kontekście różni się Wałęsa Lech od Grossa Tomasza Jana?
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!