Sukces ma wielu ojców, klęska jest sierotą. Tak w każdym razie gadają ludzie, ale czegóż to ludzie nie gadają? Gdybyśmy tak słuchali wszystkiego, co ludzie gadają, tobyśmy wyszli na tym jak Zabłocki na mydle. Ale niekiedy się to sprawdza, na przykład – w przypadku Platformy Obywatelskiej.
Jak wiadomo, powstała ona dzięki wielu rozmowom i bliskim spotkaniom III stopnia, jakie odbył pan generał Gromosław Czempiński – a jestem pewien, że inni generałowie nie stali z boku i się nie przyglądali, tylko też rozmawiali i się spotykali. Ale chociaż powstała, to nie robiła konkiety, jak, dajmy na to, teraz "Nowoczesna" pana Ryszarda Petru. A dlaczego nie robiła? Na pewno składało się na to szereg zagadkowych przyczyn, wśród których chciałbym zwrócić szczególną uwagę na brak zapotrzebowania ze strony naszych sojuszników. Wprawdzie Polska została przyjęta do NATO w roku 1999, kiedy to premierem rządu przy Leszku Balcerowiczu był charyzmatyczny Jerzy Buzek, ale nasi sojusznicy najwyraźniej nie zapomnieli, kto spędził cały dzień w centrali CIA w Langley, kto najbardziej się zasłużył przy rehabilitacji pułkownika Ryszarda Kuklińskiego i komu pochwalną recenzję wystawił sam prof. Zbigniew Brzeziński. Toteż w wyborach w roku 2001 SLD zdobył ponad 40 proc. głosów, w następstwie czego Leszek Miller został premierem.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!