"W tropieniu przestępstw gospodarczych tak poniósł go szlachetny zapał, że się dopiero opamiętał, gdy się za własną rękę złapał" – pisał w "Towarzyszu Szmaciaku" Janusz Szpotański, wspominając operację generała "Bagno", czyli Mieczysława Moczara, który zresztą naprawdę nazywał się Mikołaj Diomko, bo jego prawdziwą ojczyzną – jak zresztą wszystkich "partyjniaków" – był "Związek Radziecki".
Niektórzy Czytelnicy zarzucają mi, że się powtarzam i w ogóle – że się starzeję – jakby starzenie się było rodzajem przestępstwa, a przynajmniej wykroczenia przeciwko nakazanej młodziankowatości. No ale co mam zrobić, kiedy to nie ja się powtarzam, tylko powtarzają się sytuacje, które zostały nawet opisane w satyrycznej literaturze? Nawiasem mówiąc, jest to kolejny dowód, że kontynuacja między PRL a III Rzecząpospolitą, która – nabierając coraz więcej cech organizacji przestępczej o charakterze zbrojnym – coraz bardziej upodabnia się do PRL. Za pierwszej komuny bezpieczniacy kupowali sobie na Zachodzie różne szpiegowskie wynalazki – o czym mogłem przekonać się naocznie, zwiedzając w Waszyngtonie słynne Muzeum Szpiegów – przy pomocy których zwalczali wrogów socjalizmu. No a teraz okazało się, że Centralne Biuro Antykorupcyjne kupiło sobie we Włoszech za bodajże ćwierć miliarda złotych program inwigilacyjny, przy pomocy którego italski producent podglądał CBA i jego czynności.
Zawsze byłem przeciwny tworzeniu CBA, a zwłaszcza byłem przeciwny dawaniu takich dużych pieniędzy idiotom – a w CBA muszą pracować sami idioci, ponieważ tylko idiota może uważać, że korupcję można pokonać poprzez podglądanie, podsłuchiwanie i prowokowanie obywateli, a nie poprzez likwidowanie okazji do korupcji.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!