Są sprawy duże i są sprawy małe. Tak się składa, że te ostatnie coraz częściej wynikają z pierwszych.
Czy nie dziwi na przykład, że jedne po drugich, jakby prowadzone pod rękę, parlamenty różnych państw zatwierdzają rozwalające tradycyjną rodzinę "prawa", w tym homoseksualistów do adopcji dzieci?
Czy nie dziwi, że różnego rodzaju fanaberie kulturowe pojawiają się ni stąd, ni zowąd niemal jednocześnie, a ludzie oddzieleni od siebie tysiącami kilometrów i latami świetlnymi tradycji czytają w gazetach o identycznych idiotyzmach? Sami z siebie na to wpadli, a może ktoś ich telepatycznie zainspirował?
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!