Justyna Świerczyńska, zawodniczka w chodzie sportowym z Polski, 31 maja, w niedzielę, weźmie udział w Toronto w zawodach The Art Keay Memorial Racewalks, w chodzie na 10 km Junior/Senior Men's & Women's Walk Champs. Początek zawodów o godz. 11.00. Miejsce: Wyspy Torontońskie, Hanlans Point.
Warto nie tylko kibicować, ale poznać inspirującą historię Justyny Świerczyńskiej, wczoraj jeszcze zakompleksionej dziewczyny z patologicznej rodziny, niemającej w życiu żadnych optymistycznych perspektyw, a dzisiaj rozsądnej, elokwentnej kobiety stawiającej i realizującej swe cele.
Wywodzi się z patologicznej rodziny. Odkąd pamięta, ojciec pił i wszczynał awantury. Gdy miała 16 lat, wyrzucił ją z domu. Justyna Świerczyńska nie wstydzi się o tym mówić. To pełna charyzmy kobieta. W ośrodku dla bezdomnych mieszkała przez trzy lata. Skończyła liceum, zdała maturę i zdobyła swój pierwszy tytuł mistrza Polski... Wczoraj jeszcze zakompleksiona dziewczyna, niemająca w życiu żadnych optymistycznych perspektyw. Dzisiaj rozsądna, elokwentna kobieta stawiająca i realizująca swe cele. Do PLKS Gwda przyprowadziła ją koleżanka.
– Pamiętam jak dziś. Trener Ignacy Krzewiński tylko machnął ręką. – Do biegania ty się nie nadajesz, ale chodzić możesz – brzmiały jego słowa – podkreśla z przymrużeniem oka dzisiaj Justyna.
– I wcale mu się nie dziwię. Przy wzroście 160 cm miałam wtedy chyba 89 kilogramów wagi – dodaje. – Tak naprawdę to nawet w klubie początkowo mieli problem, czy jestem dziewczyną, czy chłopakiem – śmieje się pilska lekkoatletka.
Urodziła się w Podróżnej, małej wsi w gminie Krajenka. Tu skończyła podstawówkę. Pełne 6 lat. Znacznie sympatyczniej wspomina jednak dziś Publiczne Gimnazjum w Krajence. Wówczas zaczęła przejawiać pierwsze inklinacje do sportu. Nie ukrywa, że początkowo były to wymuszone działania.
– Od zawsze byłam pulchna, a w okresie dojrzewania ważyłam prawie 90 kilo. Musiałam coś z sobą zrobić. Zaczęłam biegać. Dla siebie. Niedaleko domu mieliśmy las. Dziennie biegałam około 4 kilometrów. Czasami biegałam z siostrą, która była dużo sprawniejsza, szybsza i zawsze mnie wymijała po drodze. Nawet jak przestawała trenować na 3-4 tygodnie. Zawsze była szybsza. Nie załamywałam się. A niby dlaczego? W podstawówce na lekcjach w-f zawsze biegałam ostatnia – wspomina Justyna.
Dom rodzinny dla Justyny Świerczyńskiej to raczej koszmar. Bardzo niechętnie wraca do tego tematu.
– Nie ukrywam. Wywodzę się z rodziny patologicznej. Ojciec jest alkoholikiem. Pije, dużo, często. Z tego powodu w domu zawsze było sporo nieporozumień. Gdy miałam 16 lat, przy okazji jakiejś tam sprzeczki wyrzucił mnie z domu. Interweniowała policja. Miałam dość. Tak, byłam u kresu wytrzymałości. Do domu już nie wróciłam. Starsza siostra uciekła z domu zaraz po maturze. Teraz jest w Siedlcach. Pracuje, utrzymuje się, studiuje. Druga siostra też uciekła. Do Wrocławia, na studia. W domu została dwójka braci. Ojciec niedawno wyszedł z więzienia – nie ukrywa swojego rozżalenia pilska lekkoatletka.
Pogimnazjalną edukację rozpoczęła w Starej Łubiance, ale po pół roku zrezygnowała. Nie miała z czego płacić za internat. Trafiła do Piły, do III Liceum Ogólnokształcące na Teatralnej. Tę szkołę, jak podkreśla, zawsze będzie darzyła sympatią. Nauczyciele stworzyli specjalny fundusz, na który składali się ze swoich pieniędzy. Z funduszy wykupywano jej obiady, bilety na MZK, czasami wystarczało nawet na wyjazdy, m.in. obozy wojewódzkie itp.
Równolegle załatwiono jej lokum w pilskim Monarze. Trafiła do ośrodka dla bezdomnych, bo coś trzeba było z nią na jakiś czas zrobić. W ośrodku dla bezdomnych mieszkała przez trzy lata. Skończyła liceum, zdała maturę i zdobyła swój pierwszy tytuł mistrza Polski.
***
Olbrzymim sukcesem zakończył się ostatni start lekkoatletki "Gwdy" Justyny Świerczyńskiej. Nasza "chodziarka" w nagrodę za dobre osiągnięcia w tegorocznym sezonie otrzymała szansę rywalizacji w Międzynarodowych Otwartych Mistrzostwach Austrii w Chodzie Sportowym na 20 km. Ta nietuzinkowa kobieta zaskoczyła wielu, odnosząc zdecydowane zwycięstwo. Austriacki Hollenberg, położony niedaleko Krems, był miejscem zmagań uczestników Międzynarodowych Otwartych Mistrzostwach Austrii w Chodzie Sportowym na 20 km.
Justyna Świerczyńska, na co dzień studentka PWSZ w Pile oraz czołowa lekkoatletka PLKS Gwda, udowodniła, że tegoroczne sukcesy na arenie krajowej nie były dziełem przypadku. W międzynarodowej stawce zawodniczek startujących w chodzie na 20 km odniosła zdecydowane zwycięstwo, osiągając bardzo dobry rezultat 1:46,57.
– To był bardzo spokojny i rozegrany dobrze taktycznie chód – twierdzi Justyna. – Świetnie na trasie współpracowałam z trenerem kadry Krzysztofem Kisielem. To mój pierwszy start zagraniczny. Takiego debiutu się nie spodziewałam – przyznaje Świerczyńska.
Powody do zadowolenia ma nie tylko zawodniczka, ale również jej klub oraz ... wspierająca Justynę Wielkopolska Kasa Oszczędnościowa SKOK w Poznaniu z jej prezesem Jarosławem Kazimierskim.
Warte podkreślenia jest to, iż Justyna świetnie godzi sport z pracą zawodową jako fizjoterapeutka i studiami na III roku Fizjoterapii Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Pile.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!