W połowie września w warszawskich Złotych Tarasach bawiła Britney Spears, sterana życiem gwiazda muzyki pop. Wywołała euforię, zwłaszcza wśród polskich naśladowczyń zakochanych w zachodnich wzorcach oraz w grupie tzw. szafiarek, blogerek komentujących i promujących modne, kobiece ubiory. Wątpliwe, by fanki te faktycznie marzyły kiedykolwiek, by poznać "prawdziwą" Britney.
Raczej o tym, żeby się o Britney otrzeć, przykleić do niej, powielić lub powtórzyć jej sukces. Nikogo "prawdziwa" Britney nie interesuje, nikt jej nie zna. Pewno nikt też jej za bardzo nie lubi. Britney Spears to od zera stworzony medialny produkt, niezatapialny i siłą rozpędu przynoszący profity.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!