Tyle dzieje się i tak szybko się dzieje, że momentami nawet ludzie przytomni na rozumach zdają się z kretesem bałwanieć. W istocie rozstrzygnąć trudno: kobyłę wyprowadzać, do wozu zaprzęgać, porcelanę i kaszę w kufry upychać, obejście porzucać – czy może doczekać, aż krokwie żar spopieli, by na zgliszczach chałupy zdrowe państwo wznosić?
Tak czy owak, powyższych wątpliwości nie pomogą nam rozstrzygnąć stada kulturowych analfabetów z aspiracjami do ilorazu, którymi między ujściem Świny a szczytem Rozsypańca obrodziło ostatnio niby maślakami w sośninie po obfitych, letnich deszczach.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!