Jeśli nie mamy racji, rację ma ktoś inny. Natomiast gdy racja leży po naszej stronie, konflikt z oponentem wydaje się nieunikniony. Wówczas ewentualna dyskusja o porozumieniu przybiera kształt słowotoku bez znaczenia praktycznego. Czego tu można nie rozumieć, o ile oczywiście człowiek nie grzeszy naiwnością?
Otóż rzecz w tym, że częściej naiwnością grzeszymy niż nie grzeszymy. Weźmy coś takiego jak niepodległość. Czy możemy w ogóle z sensem rozprawiać na temat niepodległości wspólnoty, której przywódcy nie działają w interesie wspólnotowej niepodległości? Moim zdaniem możemy, tylko po co mielibyśmy czas marnotrawić?
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!