"Czy to pies, czy to bies" – zastanawiał się poeta – i słusznie, bo patrząc na to, co się narobiło przy okazji, zdawać by się mogło, rutynowych wyborów dolnośląskiego gauleitera Platformy Obywatelskiej, można nabrać poważnych wątpliwości, jacy szatani są tu czynni. Ale incipiam. Oto w Platformie Obywatelskiej nadszedł czas wyznaczenia gauleiterów, którzy poprowadziliby partię do Parlamentu Europejskiego, a potem również – do tubylczego.
Wydawało się, że sytuacja jest pod kontrolą, bo w większości województw do godności gauleitera pretendował tylko jeden kandydat – a więc musiał być uprzednio nie tylko uzgodniony z aktywem, ale przede wszystkim – zatwierdzony przez razwiedkę, która trzyma Platformę Obywatelską w charakterze demokratycznego parawanu, mającego przysłonić okupację kraju.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!