Polityk, który aktualnie stoi na czele polskiego rządu, doczekał się najmniej tuzina porównań. Porównywano już Tuska do biblijnego Jonasza, piłkarza Ronaldinho, Świętego Mikołaja i "dżdżownicy". Potem już mniej sympatycznie: do Jaruzelskiego, Gomułki, Hitlera i "afrykańskiego tyrana". Swój typ rzucił w eter redaktor Michnik, który porównał Tuska do… Saakaszwilego. Wybór to raczej neutralny, gdyż Michnik wydaje się obecnego prezydenta Gruzji, zwyczajnie, po ludzku, lubić. Przed paroma tygodniami europoseł Migalski odgrzał porównanie szefa PO do Edwarda Gierka.
Wszystkie powyższe zestawiania zakażone są bakcylem bieżącej polityki. Nie wydają się być przez to trafne. Jednakże w mediach pojawiło się kapitalne porównanie, ze względu i na kontekst czasowy, i osobowościowy, bardzo trafne. I to wyszło z ust polityków. Autorami porównania Donalda Tuska do Edwarda Babiucha, ostatniego premiera "dekady Gierka", są: były członek PZPR Gadzinowski oraz poseł PiS Giżyński, historyk z tytułem doktora. Obaj przez swe wybory wystarczająco kompetentni, by wynajdywać takie porównania.
Aby nasze, czysto spekulatywne rozważania nie zaszły za daleko, wyznaczmy im granicę. Tusk nie będzie drugim wcieleniem Babiucha. Sytuacja, aby w dziejach występowały dwie jednakowe sylwetki polityczne, jeszcze nie miała miejsca. W tym wypadku wyklucza ją dodatkowy szczegół – Edward Babiuch żyje.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!