Minęło niewiele czasu od chwili, gdy wiernym na placu św. Piotra ukazał się papież Franciszek, i mimo że skromnie powitał tłum słowami "dobry wieczór", to jednak zdążył już wielu ludziom, a nawet tzw. środowiskom podpaść.
Na przykład biskupowi Pieronkowi, bo mu się nie przedstawił, co było powodem narzekań Pieronka, że nie zna człowieka. Nie wiem, od kiedy kardynałowie mają obowiązek przedstawiać się biskupom, ale może czegoś nie wiem. Biskup zdradził też, że miał innego faworyta, którego zna i któremu, jak się wydaje, życzył zwycięstwa. Może trzeba zacząć się przyzwyczajać, że dobry fart mija, bo podczas tego samego wywiadu bez entuzjazmu odniósł się do pomysłów, że płeć jest czymś względnym i można ową płeć zmieniać, co na obecnym etapie walki klas jest postawą reakcyjną, za co pewnie biskup będzie musiał odpokutować albo to i owo odszczekać.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!