We fragmencie przestrzeni publicznej zawłaszczonej przez marksistów kulturowych, treść przekazu dawno przestała się liczyć. Owszem, tę treść nadal dobiera się bardzo starannie, ale już nie ze względu na wartość przekazu, tylko pod kątem oczekiwanej reakcji odbiorcy.
Raz jeszcze: treść przekazu dobiera się w kontekście pożądanej reakcji odbiorcy. Przy czym interesujące wydaje się spostrzeżenie, że z perspektywy współczesnego, jakże postępowego i jakże nowoczesnego rozumienia funkcji mediów, jest to metoda odpowiednia, a działanie w rzeczy samej racjonalne. Albowiem i metoda, i działanie służą bez reszty propagandzie, czyli temu, co najsłynniejszy w dziejach PRL-u prezes Radiokomitetu nazywał "codziennym wbijaniem miliona gwoździ w milion desek". Może z tą drobną różnicą, że w latach 70. ubiegłego wieku Maciej Szczepański realizował uchwałę Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, wedle której telewizja miała stać się podstawowym medium "umacniającym zaufanie społeczeństwa do partii i władzy ludowej", natomiast dzisiaj chodzi o kształtowanie, umacnianie oraz podtrzymywanie zaufania do konfraterni tuskoidalnej.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!