Zwykle wracając do Warszawy, wpadam do Nowego Jorku, gdzie mam możność zatrzymać się w samym centrum Manhattanu u kresowiaczki Pani Ewy i przy okazji upycham moją książkę o stosunkach polsko-żydowskich.
Dotarłem tu po 11 godzinach jazdy pociągiem z Montrealu, gdzie odwiedziłem swe dzieci i wnuki. Pogoda w pierwsze dni była podła, śnieg i zimno. Ale już w sobotę się wypogodziło, a na 5. Alei czołowe sklepy zaczęły pokazywać wiosenne stroje i miło było pospacerować.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!