Przed laty głośno było o premierze z Krakowa, czyli o Janie Marii Rokicie, swego czasu wpływowym polityku, który – jak powszechnie uważano – miał tekę premiera niemal w zasięgu ręki. Od tego czasu upłynęło już sporo lat, na scenie politycznej chyba większe znaczenie ma jego żona, a niedoszły premier zajmuje się już innymi sprawami. "Premier z Krakowa", to było hasło umieszczone na jego plakatach wyborczych; później było dużo śmiechu, powiadano np., że zamiast premiera w kapeluszu mamy premiera z kapelusza... aluzja do Kazimierza Marcinkiewicza, który został szefem rządu tworzonego przez PiS.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!