Mija 140. rocznica wybuchu Powstania Styczniowego. Nie jest ona szczególnie obchodzona przez władze III RP, choć nawet za Gomułki obchodzono ją całkiem uroczyście.
Przede wszystkim chciałbym zacytować pisarza Tomasza Jeża, który pod koniec XIX w. stwierdził, że wszystkie powstania polskie skierowane przeciw Moskalom, bo oni zaharapczyli ponad 80 proc. przedrozbiorowej Polski, wybuchały, kiedy nasz najeźdźca nie miał innych kłopotów, a właśnie trzeba było robić je, kiedy miał – jak np. podczas wojny krymskiej w 1856 r.
Dalej trzeba stwierdzić, co się zapomina, że różnym państwom w różnych okresach były one na rękę. Powstanie listopadowe wybuchło na skutek plotki, że gdy polskie wojska będą poza krajem uśmierzać powstanie w Belgii, to car wtedy zniesie autonomię Królestwa Polskiego. To uratowało Belgię, ale ile kosztowało Polskę. Na powstanie styczniowe żydowski bankier Kronenberg przywiózł z Londynu 5 milionów rubli, bo Anglicy chcieli, by Moskale nie pchali się przez Afganistan do Indii. Ba, jeszcze raz Anglicy chcieli je wywołać w 1876 r. Dali jednemu z polskich arystokratów spore pieniądze,ale już Polacy nie dali się na to nabrać.
Powstanie listopadowe nie było sensu stricto powstaniem, a wojną Królestwa Polskiego z Cesarstwem Rosyjskim, bo walczyły regularne wojska polskie wyposażone w artylerię, jakiej walczący 30 lat potem nie mieli. Jeśli ten zryw przeciw Moskwie się nie powiódł, to jak mógł się powieść kolejny zryw, gdzie Polacy nie mieli regularnej armii, byli słabo uzbrojeni i nie bardzo mieli sprawnych dowódców?
Kolejne powstania były też kolejną klęską społeczną i gospodarczą Polski. Niesamowitą stratą było przerzedzenie polskiej elity. W powstaniu listopadowym moc Polaków zginęło i kilkadziesiąt tysięcy poszło na Sybir. Moc zdolnych Polaków emigrowało. Po skończeniu studiów we Francji zrobili bardzo dużo dla Ameryki Łacińskiej zamiast dla Polski. Ba, kilku oficerów z tego powstania znalazło się w Szwajcarii i założyło manufaktury produkujące zegarki. Między innymi tak powstała słynna dziś firma Patek Philippe. Po powstaniu styczniowym było podobnie.
Dalej, szlachta zaciągała długi, które trzeba było latami spłacać. Podczas powstania styczniowego szlachta opodatkowała się dokładnie tyle, ile płacono podatków Moskalom. Ci dowiedzieli się o tym i potem podatki w Królestwie Polskim katolicy płacili przez 20 lat dwa razy takie, jak płacili prawosławni.
Opowiadała mi nieżyjąca Matka, że kilka lat przed wojną pewien profesor Politechniki Warszawskiej obliczył, ile Żydzi zarobili na kolejnych powstaniach. Np. kupowali przez podstawionych Rosjan skonfiskowane majątki. Niestety, nie potrafiłem odnaleźć jego książki.
Ostatnio czytałem kilka artykułów na temat powstania, ale nigdzie nie natrafiłem na nazwisko margrabiego Wielopolskiego, a właśnie on przez kilka lat przed powstaniem sprawował funkcję premiera kraju i sytuacja Polaków radykalnie się poprawiła. Przywrócił rozwiązany po 1832 r. Uniwersytet w Warszawie pod nazwą Szkoły Głównej, a jego studenci nie poszli do powstania. W momencie powstania był tylko jeden urzędnik carski – generał gubernator, Królestwo Polskie zaczęło się bardzo rozwijać, co oczywiście przerwał wybuch powstania.
Po powstaniu było moc represji, zlikwidowano szkolnictwo polskie, nie wolno było mówić na ulicach po polsku, a społeczeństwo popadło w marazm, który trwał 30 lat.
Sprawa "Starucha"
Od lipca w areszcie na Rakowieckiej w Warszawie siedzi wódz kibiców, młody Piotr Staruchowicz, przezywany "Staruchem", który zasłynął okrzykiem przeciwko premierowi, nazywając go "matołem".
Ten przywódca kibiców został aresztowany przed Euro i władze dawały do zrozumienia, że robią to "profilaktycznie", by nie było na stadionach rozruchów. Euro minęło, a "Staruch" nadal siedzi, a co kilka miesięcy przedłużają mu areszt tymczasowy i, co gorsza, siedzi w izolatce, bo ponoć jest "niebezpiecznym" więźniem, a za takich są uważani ci, co w więzieniach organizują demonstracje czy burdy.
Podstawowym zarzutem wobec "Starucha" jest oskarżenie o handel narkotykami, ale prokurator ma dziwnego świadka. Jest to skruszony bandzior, tzw. świadek koronny, który jest wykorzystany w wielu procesach i jest pod ochroną.
Areszt tymczasowy stosuje się między innymi wtedy, gdy jest obawa, że oskarżony na wolności będzie nakłaniał świadków do zmiany swych zeznań, a przecież do "świadka koronnego" nikt bez zgody prokuratora dostępu nie ma.
Niewątpliwie "Staruch" stał się nieformalnym wodzem młodych i prokuratura, a właściwie "czynniki" stojące za nią, nie bardzo wiedzą, co z tym fantem zrobić, i teraz próbują oskarżyć go o nielegalne posiadanie czyichś dokumentów. No cóż, jak się chce psa uderzyć, to kij się zawsze znajdzie.
Jedno jest pozytywne, że nagłośnienie sprawy "Starucha" ponownie zwróci uwagę opinii na "profilaktyczne" przetrzymywanie ludzi w więzieniach.
Pora wprowadzić odpowiedzialność sędziów i prokuratorów za nagminne wieloletnie przetrzymywanie podejrzanych w aresztach śledczych. Bez tego ci "słudzy obywateli" będą nagminnie, jak to było już w PRL-u i jest nadal, przetrzymywać ludzi BEZ WYROKU latami w więzieniach.
Zapomniał wół
W Polsce rozgorzała może nie walka, ale dyskusja o na temat fotoradarów. Najgrzeczniej mówiąc, nie są one popularne, ale władza je chce przepchnąć, bo mają dać spory wpływ do budżetu. PO na swe nieszczęście zapomina, że w poprzednich wyborach wygrała dzięki temu, że je wprowadzał PiS. Podobnie zresztą było w Kanadzie, a PiS albo nie wiedział albo zlekceważył doświadczenie kanadyjskich wyborów.
Czy fotoradary będą gwoździem do trumny Matoła i jego spółki?
Zasłyszane
Ostatnio dowiedziałem się czegoś z życia premiera Cyrankiewicza. Ponoć bawił w Hotelu Grand w Krakowie z panią X, przyjaciółka jego żony, Niny Andrycz, widziała ich tam znajoma i doniosła jej. Ta wezwała służbowy samochód i w cztery godziny była na miejscu. Wtargnęła do apartamentu, gdzie para biwakowała. Konkurentkę wyrzuciła z łóżka i nagą ganiała po hotelu ku przerażeniu, a zarazem uciesze personelu.
Tego nie ma w ostatniej książce pani Niny i pytanie, ilu innych, podobnych, pikantnych spraw tam brakuje.
Aleksander graf Pruszyński
Mińsk/Warszawa
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!