Można gderać do upadłego, że świat to nie jest pokój dziecinny czy piaskownica. Ale ani świata, ani tym bardziej ludzi nie zmienia samo gderanie, to po pierwsze.
Po drugie zaś, na tle europejskiego kryzysu Polska i tak wypada znakomicie. Oto dowód: kto głodny, nad Wisłą może sobie wyszperać ten czy inny rarytas ze śmietnika, zlokalizowanego przy tym czy innym supermarkecie. W paru innych krajach Starego Kontynentu, nie mówiąc o tym, że śmietniki przy supermarketach zamyka się na kłódki, by nikt postronny nie miał do nich dostępu, to jeszcze przeterminowany towar po wyrzuceniu posypuje się wapnem. Z czego płynie przecież dość oczywisty wniosek, że dobrze jest w Polsce, a kto powie, że nie, tego w mordę.
Postać świata
Ostatnio niczym bumerang wraca do mnie pytanie sprzed lat, mianowicie czemu należy zaprzątać sobie głowę (i innym czas zabierać) sprawami, które możemy zmienić w symbolicznym zakresie, bądź takimi, na które nie mamy żadnego wpływu. Wszelako mimo upływu czasu, nie znajduję innej odpowiedzi niż ta: należy, ponieważ nasze człowieczeństwo warte jest co najwyżej tyle, ile warte są problemy, które decydujemy się roztrząsać, nie godząc się z zastanym. Albo inaczej: człowiek tak długo pozostaje człowiekiem, dopóki potrafi odróżnić to, co ludzkie, od tego, co tylko z pozoru ludzkim się wydaje, albo co inni za ludzkie każą mu uważać. Jeśli przestaniemy to weryfikować, wówczas przestaniemy także przejmować się "sprawami, na które nie mamy żadnego wpływu", nieodwołalnie zmieniając się w marionetki, sterowane z drugiej strony szklanego ekranu. Spoza kulis teatru świata.
Owszem, w chwili narodzin otrzymujemy rzeczywistość w darze, ale to nie oznacza, że powinna ona stwarzać nas bez reszty. Albowiem postać świata i jego obraz, podobnie jak porządkujące świat idee, wszystko to kształtują ludzie. Tak więc rzeczywistość może nas co najwyżej dopełniać. Zaś w pierwszym rzędzie – inspirować.
O, właśnie. Ludzie. W ubiegłym tygodniu zmarła "wielka polska dziennikarka". Mówią, że umiała rozmawiać z każdym, zwłaszcza ze zbrodniarzami. Z tymi ostatnimi rozmawiała podobno jak mało kto, a jej rozmowy, opublikowane w wielotysięcznych nakładach i tłumaczone na kilkanaście języków, pomagają nam "lepiej rozumieć świat". Cóż można do powyższego dodać? Media non stop napychają ludzi oszustwem, wpychając im do głów kłamstwa jak w gęsie przełyki wpycha się mieloną kukurydzę, ale takich łgarstw dawno nie słyszałem. Łgarstw głoszonych w dobrej wierze, z jaśniejącymi oczyma, różowymi policzkami oraz dobrotliwym uśmiechem na wargach.
W charakterze deseru
Powiadają owi mędrcy, że prawdziwy dziennikarz rozmawia ze wszystkimi, albowiem opisuje rzeczywistość taką, jaką ona jest, w tym również prezentując ciemne strony świata i ludzi. Otóż tego rodzaju wyjaśnieniom nie należy dawać wiary. Tego rodzaju wyjaśnienia należy odrzucać ze wstrętem. Albowiem to nie są wyjaśnienia, to są brednie zakłamujące rzeczywistość i kaleczące prawdę śmiertelnie.
Po pierwsze, żaden opis "ciemnych stron świata" nie jest możliwy bez apriorycznego dokonania oceny rozmówcy, do którego przychodzimy, oraz jego czynów, które wszak znamy. A po drugie, natychmiast po dokonaniu takiej oceny, rozmowa ze zbrodniarzem z perspektywy poznawczej staje się bezwartościowa. Innymi słowy, nie zrozumiemy ani świata, ani ludzi, dowiadując się, jak rzeczywistość postrzegają zbrodniarze. Zbrodniarzy należy tępić, zaś zwyrodniałe perspektywy piętnować i eliminować, a nie rozpowszechniać.
O, właśnie. Perspektywy. Wtłaczana do głów gawiedzi narracja pichcona w okolicach Czerskiej i Wiertniczej, skutkuje między innymi przekonaniem mocno zakorzenionym w głowach Polaków zbudowanych z telewizji, że fani Jarosława Kaczyńskiego skupieni pod sztandarami Prawa i Sprawiedliwości mają w zwyczaju pożerać swoich przeciwników żywcem.
Ponieważ jest to zarzut szczególnie paskudny i wyjątkowo nienawistny, dla zachowania elementarnej równowagi warto byłoby przypominać, że swoich przeciwników fani Platformy Obywatelskiej przed pożarciem pieką na wolnym ogniu. Można powiedzieć: oko za oko, ząb za ząb i kuksaniec w charakterze deseru, czyli każdemu, co mu się faktycznie należy. Plus premia za niedorozwój.
***
Przed nami złowróżbny czas, w którym aż do dnia eksplozji prawdziwe problemy Polski i Polaków maskowane będą czczą gadaniną politykierów oraz wojującą palikocizną, próbującą skierować naszą uwagę na manowce. Jeszcze przez jakiś czas nie znajdziemy na to rady. To nader gorzkie przypomnienie, jak na pierwszy miesiąc nowego roku, wiem. Dlatego przypominam.
Krzysztof Ligęza
www.myslozbrodnik.pl
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!