Siedzę przy okrągłym naszym stole. To był nasz ostatni zakup przed zubożeniem i koniecznością moich wyjazdów do Niemiec. Za chlebem, dla rodziny. Obok stołu choinka, prawdziwa. Zawsze mamy prawdziwą choinkę, chociaż jest wybierana z tych tańszych. Pan, który sprzedawał choinki, oznajmił, że byłam jego nauczycielką . Aha, to dlatego zapłaciliśmy mniej, niż to wynikało z jej wysokości. Cena była 30 złotych za metr wysokości. Choinka ma na sobie wszystkie bombki od czasu naszego małżeństwa. Przez pierwsze kilka lat jeździliśmy do teściów, do Kalisza, bo teściowa jeszcze żyła.
Nogi mnie bolą, odpoczywam po robieniu dwóch blach pizzy, następnie murzynka i piernika. Jedno wyjmowałam, drugie wkładałam do piekarnika, Taśmowo. Już wszystko zrobione, ostatnie ciasto się piecze. A ja mogę sobie popisać. Moje nastolatki poszły każdy ze swoją blachą pizzy do swoich grup rówieśników. Jeszcze im zapalałam światło na klatce schodowej i czekałam, aż zejdą z naszego trzeciego piętra.
Dzisiaj dałam ostatnie pismo do sądu, z zawiadomieniem o błędach w protokole, i mam nadzieję sobie wreszcie odpocząć, przestać myśleć na ten temat.
Mój tata był bogaty, ale dusigrosz. Ufał bankom. Umarł w roku 2008. Banki mówiły, że tata ma na kontach zero. Brat dał do sądu sprawę spadkową w roku 2009 i do dzisiaj się ciągnie. Nie przyniosła żadnych pieniędzy, jakby wyparowały.
Rok temu bank przesłał do sądu historię rachunku mojego taty.
W lecie znalazłam zaświadczenie, że tata zdał nieważną już kartę bankomatową do banku. Potem były nią jednak wypłacane przez trzy lata pieniądze z taty rachunku. I to po 13 razy na miesiąc. Zgłosiłam do prokuratury.
Już jesteśmy straszeni, że coś zrobią dzieciom. Musimy się wyprowadzić z tego miasteczka.
Za to ubyło kłopotów trochę domowych, bo syn dorosły, z zaburzeniami ps., jest już zupełnie inny. Bierze leki, jest spokojny. Nawet raz dziennie wychodzi z domu, z psem na spacer.
Piernik się jeszcze piecze. Córeczka poszła wystrojona, a ja jeszcze niewystrojona.
Kupiła sobie złotą krótką mini z długimi rękawami, do tego jakiś czarny żakiecik, czarne rajstopki i stare czarne szpilki. Na pewno będą do wyrzucenia po sylwestrze, ale za to zaoszczędziła pieniądze na nowe buty. Dzisiaj otrzymała telefon, że sala, którą wynajęli, będzie zimna i że sukienki odpadają. Trzeba się cieplej ubrać. Jednak sukienkę już kupiła, założyła tylko dwie pary rajstop – beżowe, a na nie czarne.
Syn 17-letni poszedł do kolegów, ze swoją blachą pizzy. Miało być ich dziewięciu, ale jednemu dzisiaj rano umarła babcia. Podzieliłam więc pizzę na osiem części.
Syn w Anglii urządza sylwestra u siebie, pokazywał mi przez Skype whisky, które kupił. Nie może pić wina, bo robi się czerwony po winie. Nie wie, dlaczego.
A ja mam wino z Biedronki, jest półsłodkie.
Średni syn poleciał z żoną i córką do Anglii, do znajomych. Tam będą spędzać Sylwestra. Po powrocie czekają na mój przyjazd, bo jako jedyna nie widziałam ich nowego mieszkania, kupionego na kredyt. No i wnuczka najważniejsza.
Mama dzwoniła od siostry, wypytuje się o każdego ze swoich wnuków. Teraz jest u drugiej mojej siostry. Straszy, żeby nie dopominać się o pieniądze po ojcu, bo jeszcze dostaniemy po głowie.
Następny market otworzyli przed świętami. I dobrze, bo my z wielkiego osiedla musieliśmy samochodem jechać na drugi koniec miasta, bo kupcy z naszego miasta mieli kilka sklepików na osiedlu i nie chcieli tu widzieć żadnych marketów.
Przejechać przez nasze miasto trudno czasem, bo dwa jeziora dochodzą prawie do centrum, nie stykając się ze sobą. Uwielbiam jeziora. Jeszcze kilka lat temu jeździliśmy po nich na łyżwach. Zaopatrzenie rodziny w łyżwy było bardzo ważną sprawą. Trudno je było kupić. Na ryneczek w latach 90. przyjeżdżali Rosjanie i od nich kupiłam w lecie dwie pary. Nic znakomitego, ale mój najstarszy syn miał łyżwy i już nie musiał patrzeć, jak koledzy jeżdżą całymi popołudniami po szkole. Teraz już nie widać dzieci na łyżwach, dzieci na sankach. Dzieci siedzą przed komputerem, pod okiem mamusi. Wydają się bezpieczniejsze. Nie biegają po domu, nie hałasują.
Oj, mój piernik...! Jeszcze się nie upiekł.
Muszę coś powyszukiwać z moich ubrań, na razie nie wiem, co. Spędzamy Sylwestra w domu, od lat tak już jest. Najpierw ze względu na dzieci, teraz, bo się już przyzwyczailiśmy i tak jest ekonomiczniej.
W drugi dzień świąt dzwoniła rodzina pani starszej z Niemiec. Chcieliby, żebym przyjechała. Ucieszyłam się. Pani starsza też mi życzenia złożyła i każdy członek rodziny kolejno.
Przyjechała też sąsiadka, która mieszka w Niemczech, wyszła za Polaka, który tam mieszka od 25 lat.
Przedtem rozwiodła się z mężem, który kogoś już miał na boku. Jej mama by chciała, żebym się opiekowała nią i jej mężem. Oboje są starszymi już ludźmi. Jednak ja musze jeździć do Niemiec. Tutaj nie zarobię na rodzinę.
Sąsiadka planuje z mężem zapracować na emeryturę w Niemczech, a potem przyjechać i żyć w Polsce. W Polsce z niemiecką emeryturą będzie im całkiem dobrze i syto. Miło było się z nią zobaczyć, pokazywali zdjęcia ze ślubu, który był w Niemczech.
Jeszcze nie tak dawno biegałyśmy do siebie w skarpetach na kawkę.
Mąż nakłada już wszystko na stół. On jest mięsożerny, czego ja nie mogę zrozumieć. Bo jak można jeszcze patrzeć na mięso po świętach, podczas których zjadł całą swoją karkówkę, bo nikt jej więcej nie jadł.
Ja kupuję ser biały, owoce, buraki, cebule, piekę ciasta, on codziennie musi jeść mięso. Gdybyśmy wylądowali na bezludnej wyspie, toby mnie zjadł... Tak sobie czasem żartuję , a on zgadza się ze mną.
Dobrze, że nas stać na święta, na jedzenie świąteczne . Najtańsze oczywiście, liczymy się z każdym groszem. Córka studiuje informatykę, dobrze sobie radzi. Pierwszy rok to zawsze odsiew.
Czy jest lepiej, czy gorzej, niż w latach 80.? Wtedy długo nie było nic w sklepach. Pamiętam, jak kilka godzin staliśmy, aby kupić trzy zielone pomarańcze kubańskie. A ja opowiadałam synom, że prawdziwe pomarańcze są pomarańczowe i w środku bardziej miękkie.
Na naszym balkonie świecą się lampki. Na sześć klatek schodowych po 4 piętra i dwa mieszkania na każdym piętrze, czyli na 60 rodzin, tylko dwa balkony są oświetlone. A były lata, że było ich sześć, potem osiem. Ludzie mają coraz mniej pieniędzy, szkoda im prądu na lampki. I coraz gorsze mają humory.
I święta dla nich, to czasem duży problem. Jak ktoś kupuje w markecie cały wózek towarów, to wszyscy się patrzą,
Co przyniesie Nowy Rok 2013? Pamiętam, że w roku 1979 ogarniałam wyobraźnią rok najwyżej 2000, a tu już tak daleko. Rok 2013 może przynieść zmiany i na pewno je przyniesie. Ale zmiany w Polsce są non stop. Jacy się staliśmy tacy europejscy! W telewizji ludzie w dużych miastach spędzają imprezy sylwestrowe w centrum miasta, na stojąco, przy występach zespołów i ludziach prowadzących. Jest Agata Młynarska, Krzysztof Ibisz. Jego bardzo lubię, to człowiek z klasą. Cudowny.
Ooo, słychać – Józek, nie daruję ci tej nocy. Rodowicz wciąż z tą samą grzywką blond włosów. Nie, przerzedziła je już trochę. Niech żyje bal – śpiewa.
Lady Pank śpiewa dla wrocławian, a mój pies chce ciasta. Wino takie sobie, trochę cierpkie.
Córka napisała smsa, że pizza została zjedzona w ciągu 10 minut, że była bardzo dobra.
Idzie nowy, całkiem nowy ROOOOOOOK!
Wanda Rat
Polska
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!