Przyjechałam tydzień temu. Odpoczywam po kolejnym opiekowaniu się trzema małżeństwami niemieckimi. Schudłam tam, więc w Polsce wreszcie mogę pojeść i najeść się. Codziennie mięso, a nawet ryby, których starsi ludzie niemieccy nie jedzą, bo są za drogie.
My, Polacy, przeżyliśmy nasze lata 80., lata kartkowe, gdy żywności nie było za żadną cenę. Wiemy, że żywność ważniejsza jest od pieniędzy.
Dla dużej części starszych ludzi w Niemczech pieniądze są najważniejsze. Ważniejsze od żywności. Starają się zaoszczędzić każdego centa. Także na jedzeniu dla opiekunki, chociaż wg umowy, jedzenie opiekunka powinna mieć zapewnione, tylko nie jest określone, jakie to jedzenie powinno być. Jeśli ludzie, do których opiekunka jedzie, żywią się niezdrowo i skąpo, opiekunka też musi się tak żywić. A jest ona osobą, która chorować nie powinna.
Dzisiaj spotkaliśmy koleżankę moją, którą poznałam z Niemcem i którą trochę uczyłam niemieckiego. Więc już zrezygnowała z pracy w szpitalu, a pracowała tam w kuchni, i 15 września wyjeżdża na dobre, do niego. Będzie starała się tam pracować, ale jeśli nie będzie mogła znaleźć tam pracy, to ona się tam z nim udusi. Takie miała wrażenie, jak była tam ostatnio, przez pól roku. A jednak życie w Polsce już jej dokopało, praca w szpitalnej kuchni ciężka, a on codziennie dzwonił. Jako opiekunka ludzi starszych moja znajoma się nie sprawdziła, będzie szukać pracy innej, np. sprzątania po domach.
Spojrzałam na nią, jakoś dziwnie się poczułam. Bo przecież tak bardzo zmieniłam jej życie. Mam nadzieję, że na dobre. Ale to jej decyzja. Jeśli jest tam miłość, to ona przekracza granice i może ci ludzie potrzebowali czasu i że wszystko między nimi będzie dobrze.
Widziałam moją dawną przyjaciółkę. Już wychodzi z domu, ale mknie szybko przez ulice. Chyba nie chce z nikim pogadać. Rok temu umarł jej mąż. Wyglądał na najzdrowszego człowieka pod słońcem.
A mój mąż? Jesteśmy wciąż razem. Teraz boli go kciuk, bo dziubnął się nożem, wkładając coś do zmywarki. Więc – uwaga! – przy takich czynnościach. Ja wszystko robię teraz w kuchni.
Razem chodzimy wszędzie. Rano do miasta drogą nad jeziorem, po południu do marketu i jeszcze siedzimy na ławkach. Krąg ławeczek jest na miejscu planowanego dawno parkingu dla samochodów naszego dużego osiedla. Wtedy by było dużo miejsca między blokami na boiska i zieleń i bezpieczny teren dla dzieci. Ale zmieniono plan zagospodarowania osiedla, pobudowano drogi między domami, żeby każdy samochodziarz mógł dojechać pod sam dom i żeby z okien domu mógł widzieć swój samochód. Trzeba przecież pilnować, żeby nie ukradli.
O ile wiem, to może 10 lat temu była ostatnia kradzież samochodu. Młodzi ludzie z bloku obok sprowadzili sobie samochód z Niemiec. Przyjechał duży samochód, otworzył swoje wrota i odjechał z tym nowo kupionym samochodem. Właściciele samochodu nawet się za bardzo nie chwalili swoją stratą. Samochód może pojechał na Wschód.
Przed 10 laty głośne były kradzieże samochodów w Niemczech. Kradli Polacy, ale okazało się, że we współpracy ze złodziejami niemieckimi. I ja to Niemcom zawsze podkreślam.
Brakuje mi tutaj dawnego środowiska pracy. Ludzi dużo powyjeżdżało, a ci, którzy poprzyjeżdżali na urlop, jak ja, wcale się swoją pracą nie chwalą. Robota, którą wykonujemy za granicą, jest poniżająca dla nas, ludzi wykształconych. Nie ma czym się chwalić.
Chociaż mój syn, który mieszka za granicą, mówił o polskim małżeństwie lekarzy, którzy tam jeżdżą sobie bmw i należą do bogaczy. Ci ludzie pracują w swoich zawodach, musieli iść na całość. Udało im się.
Ja też miałam uczyć w szkole w Bremie, ale przeszkodził tutaj mój wiek. Trzeba być odpowiednio młodym, odpowiednio wykształconym i odpowiednio znać język danego kraju, żeby za granicą nie wykonywać pracy fizycznej.
Córka będzie studiować informatykę, syn zostaje jeszcze dwa lata z nami.
Nie wiem, co z bankami, czy tam coś się dzieje. A powinno się dziać. Tam są mojego ojca pieniądze. Sąd ma trudności z ustaleniem masy spadkowej w bankach. Myślałam, że sąd jest ważniejszy.
Pracy tutaj nawet nie próbuję już znaleźć. Był czas szukania. Ostatnio w bezrobociu zaproponowano mi pracę stażystki w jakimś urzędzie za 900 złotych brutto. Na rękę bym otrzymała może 700 złotych. Czy bym za te pieniądze utrzymała rodzinę?
Niestety, muszę jeździć do Niemiec, a nie chcę już . Ale taki mój los. Samotność i rozdzielenie z rodziną, z dziećmi. I cofanie się myślami wstecz – dlaczego kiedyś nie wykształciłam się w innym kierunku. Takim, który by obecnie zapewnił w Polsce pracę. Mój mąż wybrał ekonomię, ja wydział elektryczny politechniki. Oboje, za namową rodziców, skończyliśmy chemię spożywczą w Łodzi. W Łodzi było dużo akademików i rodziców przerażały wysokie opłaty za mieszkanie w Poznaniu.
Dzisiaj pani z firmy polskiej, która pośredniczy w zatrudnianiu opiekunek w Niemczech, zaproponowała mi wyjazd do pana. Dobrze, że nie do małżeństwa. Na końcu dopiero, na moje zapytanie powiedziała, że pan ma 98 lat i jest po operacji biodra i nie trzyma moczu i wybudza się w nocy. I że jada w sposób podstawowy. Wg umowy, powinnam mieć w Niemczech jedzenie, ale czasami ludzie starsi jedzą o wiele mniej niż powinny jadać młodsze opiekunki.
Jem czekoladę z Goplany, ma tylko 90 gram, jest gorzka, ale i trochę słodka. Nie lubię tych zupełnie gorzkich. Czekolady teraz modne, bo mają dużo magnezu, a magnez też modny.
Magnez to wesoły metal, bo tak wesoło się spala. Uczniowie się zawsze cieszyli, gdy spalałam wstążkę magnezu. Jego światło można przyrównać do światła objawianych ludziom postaci boskich. Ciekawe, że na to dopiero wpadłam.
Dzisiaj nakupowałam szprotek i po jednej flądrze dla każdego członka rodziny. Miałam z nimi dużo roboty, bo dzieciom musiałam wybierać ości. Ale były tańsze niż filety i miałam ochotę na normalne ryby.
W przyszłości jednak będę kupować tylko filety. Tylko pies nasz się najadł, bo lubi mniejsze ości razem ze skórami. Nasza suczka nawet agrest wyjada z krzaków na działce i czarne jagody w lesie.
Godzinami, zmarznięta, potrafi stać w wodzie przy brzegu jeziora, czatując na rybę. Niektórzy ludzie dopiero po czasie orientują się, dlaczego ten pies stoi tak nieruchomo i czasami rzuca się do wody.
Nie wiem, czy pojadę na początku października do tego starego dziadka. Boję się, to znów to samo biuro, które dało mi ostatnie niemieckie małżeństwa. Praca przy nich nie była łatwa.
Na pewno zapłacili mi lepiej niż opiekunkom bez doświadczenia, ale chciałabym w końcu trafić do niemieckiego domu, w którym tak przesadnie się nie oszczędza na jedzeniu.
Na pewno będę na ten temat rozmawiać z firmą. Powinny być zrobione jakieś ustalenia, ale to już inny temat.
Wanda Rat
Polska
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!