Nie ma to, tamto: światłym pod przewodem premiera Morawieckiego Mateusza, nasz rząd tak rozpędził się w spełnianiu obietnic, że dziś spełnia również te obietnice, których obiecywał nie spełniać.
Ho-ho, tak-tak. Wieczni malkontenci utyskują nawet, że w grudniu 2017 roku partia Prawo i Sprawiedliwość po prostu oddała władzę. Aż chciałoby się zakrzyknąć: takie cuda tylko w Polsce pod rządami Dobrej Zamiany, ciągle jeszcze nie wiedzieć czemu zwanej Zjednoczoną Prawicą. Ale dziś nie chcę pisać o “taśmach z Morawieckim”. Wszyscy o tym piszą, a słowa premiera nigdzie nie ucieknie, nawet jeśli taśmy, nieprawdaż, spłoną. Czy kiedy zaleją je fekalia. Czy tam jeśli stenogramy zaginą. Więc.
Otóż więc, w minioną środę Sejm zajmował się obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. W projekcie przewidziano – uwaga, uwaga – likwidację obowiązku szczepień ochronnych. Abstrahując od rozstrzygnięcia, któremu, swoją drogą, warto byłoby poświęcić odrębny tekst, portal zwany Złonetem opublikował łkania redaktora Patryka Motyki, zatytułowane “Nie bijcie w szczepionkę”. Zaczął autor od łgarstwa, zwąc ludzi zatroskanych o zdrowie swoich dzieci i zakochanych w idei osobistych wolności “antyszczepionkowcami”, a zaraz potem dodał, jakoby “w gronie naukowym” nazywano takich “proepidemikami”. Z kolei mieliśmy do czynienia z równie rytualnymi rzężeniami – czy to o “nienaukowości badań świadczących o szkodliwości szczepień”, czy to na temat szczepionek w kontekście “wielokrotne obalanych teorii o powodowaniu przez nie autyzmu”, i tak dalej, i tak dalej.
Następnie nasz milusiński wziął do rąk rurę z gatunku tych najgrubszych: “Jak to właściwie jest z tymi NOP?” – zapytał i zaraz odpowiedział, tym razem akurat nie kłamiąc: “Zgodnie ze statystykami, niepożądane reakcje poszczepienne, które wymagają podjęcia interwencji medycznej (najczęściej łagodne reakcje immunologiczne) występują z częstotliwością 1 na 10 tys. zaszczepień”. Ani słowa o tym, że NOP zgłaszają lekarze, zezwalający na szczepienie danego dziecka, którzy jacy są, tacy są, ale do samobójców nie należą i w sytuacji konfliktu interesów (zgłosić NOP, narażając się na uciążliwe kontrole czy bagatelizować bądź milczeć?) wybiorą swój interes, a nie interes dziecka. Judymom pomarło się zaraz po dinozaurach. A nawet jeśli nieco później, i tak żaden Judym nie żyje od dawien dawna. Motyka nie zauważył też słonia w sklepie z klockami Lego, czy tam z porcelaną, w postaci konsekwencji odautorskich relacji: skoro nie zgłasza się NOP, czy dane statystyczne dotyczące NOP mogą być wiarygodne?
Postąpmy krok dalej. “Nie ma znaczenia, czy mówimy o szczepionkach skojarzonych czy pojedynczych, rtęciowych (w istocie zawierają znacznie mniej rtęci niż puszka tuńczyka - red.), czy konserwowanych w inny sposób” – rzecze redaktor Patryk, i tu rewelacyjne wydaje się porównanie. Boć chociaż nie można zaprzeczyć, że w szczepionce jest znacznie mniej rtęci niż w puszce tuńczyka, to kto pakuje sobie puszkę tuńczyka do krwi, przegryzając szczepionką? Raczej mało kto, jak podejrzewam. Nikt – z tego co wiem. Po co zatem te paralele? Po to, że wizualizacja przemawia, nawet jeśli merytorycznie jest fałszywa w sposób oczywisty.
Albo weźmy zdanie Motyki, mówiące, że: “wolność jednostki w perspektywie długofalowej oznaczać może dramat całego społeczeństwa”. Niby czemu ”może oznaczać”? Oznacza, do tego w każdej perspektywie. Kto płaci za brak odpowiedzialności głupawej chłopaterii, skaczącej głową naprzód do płytkiej wody i w konsekwencji sparaliżowanych do końca życia? Całe społeczeństwo płaci. Kto płaci za leczenie ofiar wypadków drogowych spowodowanych przez pijanych kierowców? Także całe społeczeństwo. A za nierozsądne zadłużanie państwa przez rządzących, w perspektywie długofalowej na pewno oznaczające dramat całego społeczeństwa? I tu też płaci całe społeczeństwo. I tak dalej, i tak dalej.
“Na swojej drodze spotkałem wiele autorytetów z dziedziny biochemii, immunologii i pokrewnych im dziedzin” – rzecze dalej Motyka Patryk. “Profesorów akademickich, naukowców cytowanych w wielu przełomowych pracach. Idę o zakład, że na pytanie o największe odkrycie ludzkości w dziedzinie epidemiologii, immunologii, a może i nawet całej medycyny, najczęściej słyszaną odpowiedzią będzie: szczepionka. Opinii negatywnych na jej temat w tym środowisku nie usłyszymy w ogóle”. Jasne, że odwołania do autorytetu zabraknąć nie mogło. Tania sztuczka, tym bardziej, że żaden autorytet z wymienionych dziedzin, w odpowiedzi na pytanie o “największe odkrycie ludzkości w dziedzinie epidemiologii, immunologii, a może i nawet całej medycyny”, nie powie “szczepionka”, wskazując raczej tę konkretną – dajmy na to przeciwko wściekliźnie. Podawaną by uchronić przed chorobą, a nie przed statystycznie wyliczalnym “prawdopodobieństwem zachorowania”.
Konkluzja autorskiego komentarza “redaktora Onet Wiadomości”, brzmi: “Za jakiś czas mamy przestać przestawiać zegarki. Niewykluczone, że ustawa o zniesieniu obowiązku szczepień każe nam w przyszłości cofnąć zegary o ponad 220 lat”.
Oto współczesne dziennikarstwo komentujące, dające się zripostować jednym słowem: koszmar. Od tego rodzaju zatroskańców strzeż nas, Panie. Nic tylko uciekać, głośno krzycząc, bliźnich przed wykwitami Złonetu uprzedzając. Co też z przyjemnością uczyniłem.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!