Skoro nie możemy zmienić kanadyjskiej konstytucji, by ta zabraniała aborcji, czyli początku tych wszystkich nieszczęść, skoro nie mamy wpływu na kanadyjskie sądy, to chociaż pokażmy kanadyjskim politykom że ktoś jeszcze troszczy się o Kanadę i o nienarodzonych Kanadyjczyków.
Jeśli możesz wesprzyj nasze pismo
Mój dobry kolega z czasów emigracji i oczekiwania na pobyt w Kanadzie opowiedział mi historię swojego wujka księdza egzorcysty. Otóż, w czasie wojny wujek, który był zaangażowany w pomoc ruchowi oporu i Żydom został aresztowany przez Gestapo. To było w mieście w środkowej Polsce. Według relacji mojego kolegi jego wujek w chwili kiedy strażnik prowadził go z aresztu w piwnicy na przesłuchanie żarliwie się modlił. Dokładnie mój kolega powiedział mi, że jego wujek odmawiał w myślach egzorcyzmy.
Po wejściu do pokoju, w którym odbywały się przesłuchania oficerowie Gestapo, którzy mieli przeprowadzać przesłuchanie nagle zachowywali się dziwnie. Jeden mówił, że boli go głowa, drugi mówił że boli go brzuch i wychodzili z pokoju. Jego wujek zostawał sam na sam z żołnierzem niemieckim który miał spisywać przesłuchania. Ten żołnierz, nie związany ze sprawą odsyłał jego wujka z powrotem do celi. Te wzywania jego wujka na przesłuchania powtórzyły się jeszcze kilkakrotnie i miały podobny przebieg.
Niemcy mieli donos, czy też podejrzenia, ale nie mieli potwierdzenia ze strony wujka-księdza, nie mieli potwierdzenia dowodów. Niemcy wysłali go do Oświęcimia. W obozie koncentracyjnym również w chwilach zagrożenia jego wujek żarliwie się modlił i również obserwował dziwne zachowanie strażników. Wujek-ksiądz, został z Oświęcimia wysłany do jednego z jego podobozów, do obozu pracy, w którym łatwiej było przeżyć i gdzie przeżył wojnę. Mój kolega powiedział mi, że według jego wujka-księdza Niemcy z Gestapo, z SS byli opętani.
Później, kiedy przyjechałem do Kanady powtórzyłem o tym co opowiedział mi mój kolega dwu osobom, które przeżyły obozy śmierci.
Jedną z tych osób był Henryk Słaby, który z kolei był jednym z fundatorów Collegium Jana Pawła II na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Henryk Słaby był bardzo wierzący. Za swa działalność charytatywną otrzymał od papieża Order Świętego Grzegorza Wielkiego. Kilkakrotnie w rozmowach ze mną opowiedział mi o swoim aresztowaniu i o swoich przeżyciach w Oświęcimiu. Opowiedziałem więc panu Henrykowi Słabemu to co opowiedział mi mój kolega o swoim wujku, księdzu.
Zapytałem go co o tej ocenie sądzi, o tym że Gestapowcy i SSmani byli opętani?
Pan Henryk Słaby odpowiedział mi w ten sposób: przywieźli mnie z grupą innych więźniów do Oświęcimia. Zabrali ubrania i przebrali w pasiaki. Już wówczas byliśmy głodni i wyczerpani. Zaczęły się wielogodzinne apele i ciężka praca. Po tygodniu, a każdego tygodnia była przymusowa łaźnia, poszliśmy nago do łaźni. Przy wejściu do łaźni stał podpity Niemiec z pałką i od razu tych słabszych zabierał na bok i szli oni do gazu, albo na rozstrzelanie. Ja miałem 16 lat, bylem mały i chudy. Zdałem sobie sprawę że następnej łaźni i selekcji przy drzwiach mogę nie przeżyć. Pobiegłem po pomoc do Polaków z komanda pracy. Tam w biurze pracowali Polacy, też więźniowie. Wpisali mi w dokumenty obozowe, że jestem stolarzem i tak przez cały okres Oświęcimia miałem już większe szanse przeżycia. Budowaliśmy baraki i inne rzeczy w obozie. Szliśmy do łaźni osobno, nie z innymi więźniami. Nie było selekcji przy wejściu do łaźni.
Co do przeżycia w Oświęcimiu to wyglądało to tak, że dowódcami strażników byli Niemcy, natomiast samymi strażnikami w większości byli Ukraińcy. Wszyscy oni od rana do wieczora chodzili pijani. Zginąć przypadkowo można było bardzo łatwo. Więc należało tak się zachowywać, żeby nikogo nie sprowokować.
Później nagorszym przejściem był tak zwany marsz śmierci. Niemcy spodziewali się nadejścia Rosjan i z dnia na dzień opróżnili z więźniów obóz w Oświęcimiu. Ten marsz miał miejsce w grudniu, w środku zimy i szliśmy na piechotę kilkaset kilometrów. Tam w czasie tego marszu z głodu, z wyczerpania, zmarło wielu. Innych słabych którzy nie mogli iść dalej zastrzelono. Ja nie wiem jak ten marsz do Niemiec przeżyłem, ale przeżyłem. Później w Niemczech jeszcze w czasie wojny i po wojnie patrzyłem się, jak zachowują się Niemcy, Niemcy cywile.
Oni starali się niczego nie widzieć, nic nie wiedzieć. Tam w obozie to, co się tam działo to było coś nierzeczywistego, nienormalnego. Ale przeciętni Niemcy nie byli opętani.
Moja druga rozmowa z więźniem obozu koncentracyjnego na temat opętania miała miejsce zupełnie przypadkowo. To było mniej więcej w tym samym czasie jak ta rozmowa z panem Henrykiem Słabym. To było ponad 25 lat temu. Pracowałem w synagodze jako kelner na przyjęciu z okazji Bar micwy.
Obsługiwałem stół, przy którym siedział dziadek chłopca który według żydowskiego prawa staje się pełnoletni. Ni stąd ni z owąd, w czasie sprzątania talerzy ze stołu, dziadek chłopca zapytał się mnie skąd jestem. Powiedziałem mu, gdzie mieszkałem w Polsce. Okazało się, że po wojnie on mieszkał w niedalekiej miejscowości od tej, gdzie ja mieszkałem. W latach pięćdziesiątych wyjechali z Polski do Kanady.
I nagle on mówi. Wie pan prawie cała moja rodzina zginęła w czasie wojny. Ja zostałem wysłany do obozu koncentracyjnego. Przeżyłem i później po tym, jak nas wyswobodzili wracałem do Polski. Szliśmy przez piękne niemieckie miasta. Duże domy, okna, domy pokryte dachówką. A co było w Polsce? My mieszkaliśmy w domu pokrytym strzechą. Bieda. Do dziś nie mogę zrozumieć, co ci Niemcy od tej biednej Polski chcieli? Stałem zakłopotany przed nim, koło stołu, i nie wiedziałem jak tu najszybciej skończyć rozmowę, bo przecież musiałem kontynuować moją pracę. Przyszło mi do głowy żeby powiedzieć to co mój kolega powiedział mi o swoim wujku egzorcyście i o jego obserwacji z czasu wojny. Powiedziałem więc, wie pan przecież Niemcy byli opętani. Ten starszy pan, do którego mówiłem nie odpowiedział nic i tylko patrzył na mnie. Z kolei siedzący obok niego młodszy mężczyzna powiedział: jak, jak, nie rozumiem, co pan powiedział? Powiedziałem więc po angielsku: Germans were possessed. Nie rozumiem, powiedział z kolei ten starszy pan. Powiedziałem, miałem kolegę którego wujek był księdzem egzorcystą i był aresztowany przez Gestapo i później wysłany do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, itd. “Germans were possessed” powtórzyłem. Ten starszy pan patrzył na mnie i nic nie mówił. Pozostałe osoby siedzące przy stole patrzyły na mnie w milczeniu i też nic nie mówiły. Zebrałem szybko talerze i odszedłem od stołu.
W 2012 roku miały miejsce w rocznicowe obchody ustanowienia konstytucji Kanady. To było 30-lecie ustanowienia konstytucji Kanady. W dawnej siedzibie giełdy (Toronto Stock Exchange) w budynku przy ulicy King St. i Bay St. w Toronto Partia Liberalna urządziła spotkanie. Szefem partii Liberalnej w tym czasie był Bob Rae. Głównym zaproszonym mówcą był Jean Chretien. Jean Chretien był jednym ze współtwórców konstytucji Kanady, był on również premierem Kanady, był byłym szefem partii Liberalnej. Jean Chretien przemawiał może 15, może 20 minut. Opowiedział o tym jak trwały przygotowania do konstytucji, jakie były negocjacje między partiami, między prowincjami. I pod koniec swojego przemówienia mówi że w konstytucji kanadyjskiej nadano prawa gejom i lesbijkom, że przyznano im równouprawnienie. Kiedy to powiedział grupa 20, 30 w większości młodych osób która akurat przede mną stała zaczęła głośno krzyczeć i klaskać. Jean Chretien powiedział jeszcze kilka zdań na temat tworzenia kanadyjskiej konstytucji i w ostatnim już zdaniu powiedział o ile dobrze pamiętam tak: “Na wskutek konstytucji geje i lesbijki uzyskali prawo do zawierania małżeństw tej samej płci. Nie wiedziałem że to pójdzie tak daleko. (I did not know that it is going to go that far). I tym zdaniem zakończył swoje przemówienie. Na sali nastąpiła chwila milczenia. Myślę, że było tam między 350 a 500 zebranych osób. Po chwili rozległy się oklaski. Jeszcze parę słów powiedział Bob Rae i spotkanie się skończyło.
Następnego dnia celowo poszedłem do biblioteki żeby przejrzeć prasę i żeby zobaczyć czy coś zostało napisane na temat przemówienia Jeana Chretiena i na temat jego słów dotyczących małżeństw tej samej płci. Nie znalazłem żadnego artykułu na temat tych słów.
Jan Paweł II wiele razy wypowiadał się przeciwko legalizacji aborcji. Powiedział między innymi takie mocne słowa, takie ostrzeżenie, że państwo które legalizuje aborcję nie ma prawa bytu! Co oznaczają słowa Jana Pawła II?
Czy to oznacza że Pan Bóg przestanie opiekować się tym państwem i że odbierze mu swoje błogosławieństwo, że ludzie sami wprowadzając swoje prawa bez boskiego azymutu dokonają powolnego samounicestwienia swojego domu, swojego państwa? Czy też te słowa oznaczają coś więcej? Czy oznaczają, że Pan Bóg przyzwoli złym duchom na to, by te mieszały w ludzkich głowach?
W 1989 roku na wskutek pozwu wniesionego przez właściciela kliniki aborcyjnej dr. Henry’ego Morgentallera, Sąd Najwyższy Kanady stosunkiem głosów 5 – 2 zalegalizował aborcję na żądanie. Kilka lat później również na skutek wygranej w sądzie prowincji Ontario zostały zalegalizowane małżeństwa tej samej płci. Następnie rządy pozostałych prowincji wprowadziły do programu nauczania w szkołach podstawowych wychowanie seksualne.
Za kilka tygodni w Kanadzie zostanie zalegalizowane palenie marihuany. Rozpoczęły się dyskusje nad zalegalizowaniem eutanazji dla dzieci i umysłowo chorych.
Czym kierował się Henryk Morgentaller walcząc o zalegalizowanie prawa do zabijania nienarodzonych? Może zazdrością, może tym że w czasie wojny jego naród został tak szczególnie dotknięty przez śmierć, a inne narody mniej? Czy chodziło mu o wyrównanie rachunków? Cóż za ironia losu. Jedna osoba, Henryk Słaby, który przeżył obozy śmierci, oddał cały swój majątek i energię służbie Bogu i Kościołowi, a drugi Henryk Morgentaller oddał swoją energię ku temu, żeby pierwsze przykazanie straciło na znaczeniu.
W międzyczasie, i pomimo tego że Kanada próbuje usilnie być przyjacielem USA, ze strony naszego południowego sąsiada następują gospodarcze posunięcia szkodzące gospodarce Kanady. Najpierw były to kroki gospodarcze pod hasłem „buy American”. Następowało w Kanadzie wycofywanie miejsc pracy przez firmy amerykańskie. Te rozwiązania zaczęły się od prezydentury Baraka Obamy. Teraz doszło jednostronne wycofanie się przez rząd USA z wielu klauzul umowy o wolnym handlu między Kanadą a USA. To znaczy dokładnie chodzi o te części umowy, które prezydent Donald Trump uważa za niekorzystne dla USA. Ale trzeba zauważyć, że USA utrzymują szereg zapisów umowy o wolnym handlu, które z kolei Donald Trump uważa ze swej strony dla siebie korzystne. W tym również zapisy osobnych umów dotyczących korzystania ze słodkiej wody ze zlewisk Kanady. Z tych zapisów Amerykanie się nie wycofują. Mamy więc taką sytuację że za postępem liberalizacji, czy też wręcz anarchizacji życia społecznego w Kanadzie, idzie pogorszenie warunków ekonomicznych i politycznych, w jakich Kanadyjczykom przychodzi teraz żyć.
Dlaczego Kanadyjczycy nie widzą tutaj zbieżności? Może dlatego że ta liberalizacja zaczęła się w roku 1989, trzydzieści lat temu? Zmiany są więc powolne, stopniowe, wręcz niezauważalne. Nie ma przeciw tym zmianom społecznych protestów. Nikt się nad tym nie zastanawia i nie łączy następujących po sobie wypadków. Ale gdyby tak jednego dnia nagle jednocześnie sąd kanadyjski postanowił zalegalizować aborcję, razem z nią zalegalizować małżeństwa tej samej płci, zalegalizować marihuanę, nakazał naukę o seksie w szkołach podstawowych, zalegalizował eutanazję, a następnego dnia rząd amerykański zakazał tworzenia stanowisk pracy firmom amerykańskim w Kanadzie, nałożył cła na wyroby kanadyjskie przywożone do USA, na wskutek których milion Kanadyjczyków straciłoby pracę i przeciętny zarobki obniżyłyby się w jednym dniu o połowę, rząd USA wypompowałby połowę wody z jeziora Ontario, to prawdopodobnie wtedy jedni Kanadyjczycy, by wylegli na ulice, by protestować, a inni obsypaliby sobie głowy popiołem i pobiegli do kościołów i domów modlitwy by prosić Pana Boga o przebaczenie i ratunek. Ale ponieważ te zmiany zachodzą w sposób powolny i dostrzegalny głównie dla tych, którzy podróżują po świecie, to Kanadyjczycy się nie buntują, nie łączą wydarzeń, nie mają porównania. No i nie zwracają się do Pana Boga o ratunek, o opiekę.
Wiele razy w rozmowach o Kanadzie od osób które przyjechały do Kanady 35, 30, 25 lat temu usłyszałem takie słowa: „no wiesz ja przyjechałem do innego kraju niż ten w którym teraz mieszkam.”
Wobec takiego rozwoju zdarzeń które mają miejsce w Kanadzie pada pytanie o to czego my jesteśmy świadkiem? Czy to co widzimy jest skutkiem ludzkiej głupoty, głupoty sędziów kanadyjskich i głupoty polityków kanadyjskich? Czy też jest to rezultat tego o czym przestrzegał Jan Paweł II, tego że państwo które wprowadzi aborcję nie ma prawa bytu?
Czyli że Pan Bóg ześle szatanów, żeby mieszali w ludzkich głowach i sprowadzali ludzi na manowce i przynosili im dodatkowe nieszczęścia w postaci na przykład Donalda Trumpa?
Skoro nie możemy zmienić kanadyjskiej konstytucji by ta zabraniała aborcji, czyli początku tych wszystkich nieszczęść, skoro nie mamy wpływu na kanadyjskie sądy, to chociaż pokażmy kanadyjskim politykom że ktoś jeszcze troszczy się o Kanadę i o nienarodzonych Kanadyjczyków.
30 września od godziny 14ste do 15stej w wielu miejscach GTA odbędą się pokojowe manifestacje przeciwko zabijaniu dzieci nienarodzonych. Kościół zachęca do wzięcia udziału w „Łańcuchu Życia”. Może jest to ta ostatnia okazja?
Janusz Niemczyk
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!