Istnieją ludzie z umysłami ostrymi jak przegniłe banany i nic na to poradzić nie można. Jeśli do tego są to ludzie złej woli – zaradzać temu nie warto nawet próbować.
Przeciwnie, wówczas trzeba nauczyć się takich ludzi w miarę szybko rozpoznawać, a następnie omijać jak najszerszym łukiem, głośno przy tym krzycząc, by przed czynami człowieka złej woli ostrzec bliźnich. I tak, może nie tyle krzycząc, co symbolicznie podnosząc głos, poświęćmy dziś chwil parę postaci Salvadora Dali.
Żartuję oczywiście, a to, przeczytawszy u Gabriela Maciejewskiego, że Salvador Dali przez całe życie usiłował namalować taką sugestywną kupę, by widz dał się nabrać, i że Wojciech Smarzowski musi mieć podobną obsesję. Więc.
Skoro więc Smarzowski, zaraz wiadomo o co chodzi: o “Kler”, film wyreżyserowany nam przez pana obsesjonata-ateistę Wojciecha według scenariusza samego pana reżysera plus drugiego pana Wojciecha, Rzehaka, jeszcze większego obsesjonisty, z powołania ewangelika. Czy tam protestanta. Czy tam jednego i drugiego, bo ja prosty katolik rzymski jestem, więc nie odróżniam za bardzo tego, co przez sito pana Lutra na świat wypadło.
Czy przekonania obu panów to są właśnie te powody, dla których wspomniany wykwit sztuki filmowej jak mało który podsumować się daje terminem “wymiociny”? Po potwierdzenie należałoby udać się do lekarzy psychiatrów, wszelako czasu na to szkoda. Lepiej przypomnijmy sobie, jak to wyglądało całkiem niedawno: “Wo-łyń! Sma-rzow-ski! Wo-łyń! Sma-rzow-ski!”. I tak dalej, i tak dalej. Tak było, ale się zmieniło. Irena Szafrańska: Proszę mi przypomnieć, kto się zachwycał reżyserem Smarzowskim jak kręcił Wołyń?”. Marzena Paczuska: “To nie ma nic do rzeczy w tej chwili”. Szafrańska: “Ależ ma. Do takich filmów wybiera się tylko sprawdzonych towarzyszy (...). Smarzowskiego wystarczy odciąć od publicznej kasy”. Krzysztof Ligęza: “Właśnie w dostępie do publicznej kasy tych i owych, mamy problem. Cała reszta to konsekwencje”.
Tak, dobrze znam te argumenty: “Najpierw przeczytaj, najpierw zobacz, najpierw wysłuchaj. Potem krytykuj”. A to dlaczego, że tak nachalnie zapytam? Człowiek przyzwoity, acz nawet niespecjalnie rozgarnięty, dostrzeże walące mu się na głowę poszlaki, umożliwiające dokonanie oceny a priori. Człowiek przyzwoity i oczytany natychmiast przypomni, sobie i innym, staropolskie powiedzenie mówiące o tym, że do zła należy odwracać się plecami, zaś najbanalniejsze z banalnych wyjaśnienie powyższego brzmi: ze złem nie rozmawiamy, ponieważ taka rozmowa, nie zmieniając zła, z wielkim prawdopodobieństwem zmieni nas. Zło albowiem i silniejsze jest od nas wszystkich razem wziętych, i mądrzejsze. Przekonanie, że wygramy z inteligencją większą od siebie, a co najmniej, że z nią nie przegramy, przekonanie takie, powtarzam, to wyraz pychy, która zawsze przywiedzie spryciarza w otchłań. Zawsze.
Franciszek Kucharczak: “to nie jest obojętne, komu pozwalam do siebie mówić i jakie treści wpuszczam do swojego umysłu. I nie jest obojętne, z kim wchodzę w dialog, choćby tylko myślowy. Po co mi trucizna od samego rana?”. Słusznie. Albo inaczej: kiedyś człowiek stawał się tym, co jadł. Dziś stajemy się tym, co myślimy – i dlatego tak ważne jest czego słuchamy, co czytamy i co oglądamy, i z kim wymieniamy słowa i myśli. Bo właśnie to czyni nas tymi, którymi byliśmy, jesteśmy i którymi będziemy. Dlatego tak samo jak musimy uczyć się odróżniać dobro od zła, tak samo musimy rozpoznawać czego słuchać, co czytać i co oglądać warto, a czego nie i dlaczego. A nie słuchać, czytać i oglądać jak leci, żeby potem “móc oceniać”. Powtarzam: musimy odróżniać dobro od zła i musimy rozpoznawać czego słuchać, co czytać i co oglądać, a czego nie i dlaczego. A nie słuchać, czytać i oglądać jak leci, żeby potem “móc oceniać”.
Tomasz Raczek: “Pamiętajmy: nowy film Wojtka Smarzowskiego pt. KLER trzeba obejrzeć koniecznie, niezależnie od tego kto i co będzie pisał, jak protestował, rozsierdzał się i pomstował. Trzeba zobaczyć i już. A potem rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać. I nie zapominać”. A juści. Żeby formułować podobny przekaz, naprawdę trzeba mieć odbiorców przekazu za idiotów. Lecieć, pędzić, łepetynę do szamba pchać, bo Tomasz Raczek wepchnął i zachwycił go smród? Nonsens.
Kiedyś, kiedyś, powiedzmy: dawno, dawno temu, powiedzmy: gdy za naszymi oknami pasły się jeszcze dinozaury, wówczas człowiekowatego nie ogarniającego, że nie wolno prowokować większości plemienia szarganiem wartości konstytuujących to plemię, taki egzemplarz człowiekowatego wspomniane plemię wyganiało hen, a tam gościa rozszarpywały jakieś troglodyty – i mowy nie było o przekazywaniu następcom wątpliwej jakości genów, zabójczych dla trwałości i jakości wspólnoty. Niestety, człowieki troglodytowate wymarły, Smarzowski został. Jak go podsumował Mariusz Chojnicki: “Smarzol to czysty sataniuch. Szechter kina”. Zgoda. Nic po stroju, człek wór gnoju – dodam od siebie za Zygmuntem Glogerem i dość będzie o tym.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!