Na początek ciemno najciekawsze: Ukraina zadeklarowała porzucenie Wspólnoty Niepodległych Państw. Czy tam jak to się tam teraz nazywa.
To informacja z kategorii takich, po których człowiek uznaje za zasadny atak na monitor kawą wyplutą z ust. Czy tam herbatą. Ewentualnie czym tam raczyliśmy się w danej chwili. Tak mi mówili i właśnie przekonałem się, że krętactwa w tym, co mówili, nie było. Kawy akurat nie spożywałem, ale gdybym kawę pił, monitor niechybnie wymagałby przetarcia, o niezbędności reanimowania klawiatury nie wspominając. Tym bardziej, że kolejna wieść brzmiała: Ukraina wypowie również traktat o przyjaźni z Federacją Rosyjską.
Jeśli oba te doniesienia są pewne (a raczej są, boć znam je z przekazu deputowanej do ukraińskiego parlamentu), a właściwie jeśli choć jeden z tych przekazów jest prawdziwy, wówczas znaczyć to będzie, iż nasz świat kresowy, ukraiński, czarnosecinno-banderowski, stojący na głowie od czasów Majdanu i od czasów Majdanu nieskutecznie łapiący równowagę wewnętrzną, właśnie postanowił przyspieszyć pląs w autodestrukcyjnym tańcu. Proszę nie pytać mnie o wnioski dalekosiężne, ale utrzymywanie traktatu o przyjaźni z agresorem, który od czterech lat kaleczy śmiertelnie obszar ćwierci państwa (tu zauważmy: co najmniej ćwierci), to nie jest objaw narodowej rekonwalescencji i powrotu do rozsądku.
A propos rozsądku. W jednym z polskojęzycznych kanałów telewizyjnych młoda pani (dosłownie i w przenośni) wybiera suknię ślubną. W pewnym momencie dzieli się z widzami informacją, że będąc w czwartym miesiącu ciąży, ciążę „zakończyła”, albowiem dziecko „było śmiertelnie chore”. Jedna suknia, druga, trzecia, a w tle między półkami opowieść o żalu do lekarzy, zwlekających z podaniem „leków”.
Tak właśnie współczesnym kobietom pierze się (oraz suszy) mózgi. Potem zło rozrasta się samo z siebie – gdy kobiety, umiejętnie zepsute, wykonują przepierki i odkładają na suszarki mózgi swoich mężczyzn i dzieci, tym samym okrąg degeneracji etycznej zamykając trwale. Jak by to ująć, pozostając w obszarze świata fizyki: równia pochyła niezmiernie rzadko oddaje przyzwoitości swoje ofiary, stąd tak wielkie niebezpieczeństwo dla przestrzeni kulturotwórczej i tożsamościowej człowiekowatych. Rzec można: ciemno nam z nami samymi, coraz ciemniej.
Wszelako nie wszystkim ciemno w tym samym stopniu, nie wszystkim. Dajmy na to: nie amerykańskim żołnierzom w Polsce. A co takiego mianowicie będą robili w Polsce amerykańscy żołnierze, zapyta ktoś. Ano, amerykańscy żołnierze w Polsce będą zabezpieczali interesy amerykańskie w Europie, to oczywiste. Gdyby mieli zabezpieczać polskie interesy, dowodziliby nimi polscy generałowie. Ale polscy generałowie nie dowodzą rotacyjnym kontyngentem wojsk USA w Polsce i tym bardziej dowodzić nie będą kontyngentem stałym. Żadne takie nigdy w życiu. Więc.
Skoro więc nie dowodzą i dowodzić nie będą, w takim razie amerykańscy żołnierze w Polsce w pierwszym rzędzie zabezpieczać będą interesy amerykańskie. Proste jak sekwoja. Jeśli natomiast kogokolwiek mogłoby to ucieszyć na tyle, by zakrzyknąć w tym miejscu: „Wspaniale! Ochrona amerykańskich interesów na pierwszym miejscu w świecie, zaś ochrona interesów polskich na drugim, to całkiem niezłe osiągnięcie”, temu powiem: proszę bez złudzeń. A to, gdyż jako priorytet numer dwa – uwaga, przepowiadam przyszłość – amerykańscy żołnierze w Polsce będą znakomitym, bo najwłaściwszym zabezpieczeniem interesów żydowskich przesiedleńców do Polski.
Ho-ho, tak-tak. W Berlinie Żyd może dostać łomot, a w najlepszym przypadku straci kipę, i to w przysłowiowe samo południe na przysłowiowej Main Street. We Francji każda żydowska synagoga, instytucja czy placówka kulturalna, o dyplomatycznych nie wspominając, nie byłaby bezpieczna bez solidnej ochrony wojskowej czy bodaj policyjnej. W państwach Beneluksu czy w Szwecji istnieją dzielnice, których mieszkańcy każdą żydowską ofiarę terrorystów Hamasu mają w zwyczaju fetować entuzjastycznie do przesady. I tak dalej, i tak dalej. Dlatego, między innymi, nie należy ufać wyjaśnieniom, że Żydzi występują masowo o polskie paszporty, bo to daje im możliwość bezproblemowego wjazdu do Unii Europejskiej. Nie wierzcie w to. Żaden rozumny Żyd nie usiłuje dostać się do Europy Zachodniej na stałe. Oni raczej uciekają stamtąd, całymi rodzinami.
Co prawda, to prawda: powodów do tego mają dość. Rzecz w tym, że czynią, co mogą, by mieć ich jeszcze więcej. Stąd Polin przyciąga wciąż mocniej, a i przestać, zdaje się, wcale nie zamierza.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!