Spokojne sumienie i dobra pamięć nigdy ze sobą nie zatańczą. Tak sądzę, bośmy ludzie grzeszni i nie ma wśród nas takiego, który w uszach nie nosiłby mniej czy więcej kurzu. Czy tam za uszami.
W takim razie czym jest sprawiedliwość? Z perspektywy wartości konstytuujących wspólnotę, sprawiedliwość to czynienie tego, co konieczne, w celu ochrony wartości uznanych przez wspólnotę za ważne. Dlatego człowieka przyzwoitego nie może boleć, gdy Rozenek Andrzej, to jest niegdysiejszy misio-pysio Urbana Jerzego, pajacuje na sejmowej mównicy, z poważną twarzą wnosząc o „minutę ciszy za ofiary ustawy dezubekizacyjnej”. Przeciwnie, takie rzeczy Polaka cieszą, i to bardzo.
Mnie cieszą nawet w sześcianie, można powiedzieć. Dowodzą albowiem, owe zawodzenia postkomuszo-lewackie, że postkomusza lewica nie tyle, że chwyta się brzytwy, co brzytwy chwyta się już ustami. Aż chce się przyklasnąć: chwytajta, panie i panowie lewico postkomusza, chwytajta mocno. Wy chwytacie, my ciągniemy, forsując wam uśmiech od ucha do ucha. Ostatecznie, sprawiedliwość to z perspektywy wspólnoty czynienie tego, co konieczne. No tak czy nie tak?
Oczywiście w opisie powyższym występuje sporo „niestetów”. Weźmy pierwsze niestety z brzegu: w przyzwoitym świecie, czy inaczej, między ludźmi troszczącymi się o przyzwoitość, powodzenie person lewicowo-postkomuszych wspomnianego rodzaju może trwać długo, ale w końcu ludzie pukają się w czoła i decydują, by po takich pozamiatać – ale w świecie zdeprawowanym, czy inaczej: wśród ludzi popsutych, a następnie zredukowanych do poziomu intelektualnego szympansów po tresurze, czy też takich, którzy porzucili rozum, lecz gadane im zostało – to samo nie jest już takie proste.
Swoją drogą, ktoś zastanawia się, dlaczego Urbana „Ohydę” Jerzego diabli zabierają do piekła po cichu? Trzeciego sierpnia skończyło toto 85 lat, a mimo to każdego dnia gloryfikuje urbanią podłość, chwacko zdążając ku otchłani. Chociaż powiedzieć trzeba, że pląs zadem wychodzi mu coraz karkołomniej (mówię przez to, że środkowe miano pana Urbana („Ohyda”) to nie nazwisko, lecz opis). Więc czemu Urbana „Ohydę” Jerzego diabli zabierają do piekła po cichu? Już wyjaśniam: żeby narodowi radości nie sprawiać.
Rzecz jasna to wtręt na marginesie, kontynuując zaś temat brzytwy w ustach lewicy: czy tak zwaną dezubekizację, a w tym zakresie degradację, można nazywać zemstą, odwetem czy represjami? Dajcie spokój, naprawdę. Przypominałem już te oczywistości. Zemsta, odwet i represje to byłyby: aresztowania, zrywanie paznokci, łamanie kości, strzały w potylice, ciśnięcie zwłok do dołu z wapnem, przekopanie i rozjechanie terenu spychaczem – to w wersji hard. Ewentualnie w wersji łagodniejszej: pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Czy tam coś tam zbliżonego. Natomiast obcięcie kilku czy kilkunastu (okazało się, że w porywach do siedemnastu) tysięcy złotych emerytury, czy też zerwanie gwiazdek z pagonów wraz z pagonami, nazwać można co najwyżej zaskakującą łaskawością i de facto rezygnacją z odwetu. Czyli miłosierdziem. Chrześcijaństwo zobowiązuje, można powiedzieć, co tacy niepiękni chrześcijanie-katolicy jak ja, okraszają natychmiast dopowiedzeniem „zobowiązuje niestety”. Tak, że ten, tego...
I tu kolejna dygresja: realizacja zobowiązania, o którym wspomniałem wyżej, w praktyce wyciągnęła nam z portfeli, licząc od „odzyskania niepodległości” w 1989 roku, grubo ponad siedem miliardów złotych. Ho-ho, tak-tak. Słownie: siedem miliardów złotych. Ponieważ takie liczby to z perspektywy poznawczej abstrakcja, wyłożę rzecz jaśniej: siedem miliardów złotych to kwota wystarczająca do wybudowania – od podstaw, to jest w szczerym polu, wraz z infrastrukturą techniczną w postaci sieci wodno-kanalizacyjnych, elektroenergetycznych i dostępem do szerokopasmowego Internetu – siedem miliardów, powtórzę, to kwota wystarczająca do wybudowania trzystu pięćdziesięciu supernowoczesnych, energooszczędnych i w pełni klimatyzowanych szkół, każda z salami dla czterech „zerówek”, świetlicą i placem zabaw dla najmłodszych, z trzema dziesiątkami pracowni do nauki techniki, przyrody, matematyki, języka polskiego i historii, plastyki i muzyki, języków obcych, a także z salami gimnastycznymi (każdą o powierzchni ponad dwustu metrów kwadratowych) oraz dwoma boiskami, o nawierzchni sztucznej i trawiastej.
350 szkół, powtórzę. W każdym polskim powiecie jedna. I co? I pstro, i nic z tego. Przefrymarczyliśmy trzy dekady. Chrześcijaństwo zobowiązuje i takie tam inne, z prawdą o chrześcijaństwie niemające wiele wspólnego. Więc misio-pysio Urbana, czy też ludzie rozenkopodobni, choć z brzytwami w ustach, to przecież mogą kpić z nas w żywe oczy, i kpią bezkarnie (weźmy to zdanie: „Ludzie, którzy wiernie służyli Polsce, zostali potraktowani jak oprawcy”) – a na dodatek wielu z nich za to płacimy. Przepraszam, „Dobra zmiano”, że tak buńczucznie o to zapytam, ale zapytam bez pardonu: jak długo jeszcze? Jak długo jeszcze pozwalać będziesz, by ludzie uwikłani w komunę i postkomunizm brali udział w kształtowaniu przestrzeni publicznej podobno niepodległej wspólnoty?
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!