Podobno „za dużo piszemy o Żydach, a za mało o Polakach”. A czy da się pisać dzisiaj o Polakach, nie pisząc o Żydach? Tak się składa, że historie obu naszych narodów splatają się coraz silniej. „Na dobre i złe”; dla kogo na dobre, a dla kogo na złe? Ujmując rzecz krótko i węzłowato: Żydzi są dzisiaj silni i ustosunkowani, a Polacy nie...
Żydzi za sprawą syjonizmu wypracowali silne państwo i nowy charakter swojego narodu. Przez wieki strategią bezpaństwowego przetrwania Żydów było świadczenie usług możnym; kredytowych, podatkowych i innych. Użyteczność i bycie blisko władzy zapewniało ochronę. Ta strategia podwieszania się u klamki i zdawania na łaskę mniej lub bardziej „pracowała”, ale w obliczu rewolucji i tumultu XIX w. oraz wojen XX wieku okazała się nieskuteczna. Wygrał więc projekt syjonistyczny; szowinistyczny i nacjonalistyczny; projekt zakorzeniony, jak wiele innych nacjonalizmów, w myśli XIX wieku, w tym wypadku myśli Teodora Herzla. Powstał więc obraz nowego Żyda, który nie boi się antysemityzmu, „bo niczego się nie boi”. Silny, militarnie, organizacyjnie i finansowo, potrafi grać przy geopolitycznym stoliku i naciskać na czułe miejsca współczesnego świata, kształtując go według własnych potrzeb. Izrael – państwo wymyślone przez syjonistów, założone na ziemiach, gdzie Żydów nie było od setek lat – stał się w rezultacie tych starań kieszonkowym mocarstwem zahartowanym w wielu wojnach, z „nielegalnie” posiadaną bombą atomową i siatką wpływów na całym świecie. Podsumowując: Żydzi i Izrael potrafią dzisiaj grać i mają armię agentów, tych wpływu i tych służbowych, przez co są w stanie realnie wpływać na sytuację.
Polacy w następstwie II wojny światowej zostali przenicowani, warstwy wyższe wymordowane, wypędzone i zastąpione przez okupantów. Poddani planowej sowietyzacji, pozbawieni ciągłości kulturowej (upadek ziemiaństwa) – za wyjątkiem wiary – są narodem z resztek, pozbawionym nie tylko możliwości szerszego działania, ale na dodatek często bez elementarnej wiedzy o procesach, które go dotyczą. Jego nowe elity, pozbawione materialnej bazy, wychowane w duchu walki o przetrwanie, bez znajomości procesów politycznych i mechanizmów uprawiania polityki, o zredukowanych ambicjach i skali myślenia.
Polska w naturalny sposób stanowi obszar zainteresowania Żydów i Izraela, nie tylko ze względu na pochodzenie Aszkenazi. Tereny Polski i Ukrainy idealnie nadają się do budowania strategicznej głębi Państwa Żydowskiego w obliczu bliskowschodnich konfliktów, zwłaszcza zagrożenia ze strony Iranu, stanowiąc również świetną europejską bazę gospodarczą i handlową. Izrael łatwo można „zepchnąć do morza”, chyba że swoje „strategiczne aktywa” ma również ulokowane gdzie indziej.
Dzisiaj, czy tego chcemy, czy nie, w zetknięciu z dobrze zorganizowanym państwem izraelskim, bogatymi przedsiębiorcami żydowskimi z różnych krajów, Polska, jak tyle razy w swojej najnowszej historii, może jedynie wymachiwać szabelką. Słabość Polaków podkreśla dodatkowo demografia – wyludnianie się polskiej prowincji i powstanie wielomilionowej mniejszości ukraińskiej.
Dwa najważniejsze sposoby rządzenia to kontrola kredytu i kontrola konfliktu. Kierownicy naszego świata uznali, że konflikt jest immanentny, a zatem nie da się go wyeliminować; można jednak – podobnie jak kontestację młodzieży – kanalizować i wykorzystywać z dobrym skutkiem dla całego systemu; można „conflict management” używać do przemodelowania rzeczywistości.
Kontrola konfliktu posłużyła przekształceniu Bliskiego Wschodu i północy Afryki; kontrola konfliktu pozwala na ograniczanie wpływów chińskich czy rosyjskich i wreszcie, kontrola konfliktu może pozwalać na pacyfikację niezadowolenia lub próby upodmiotowienia społeczeństwa polskiego czy ukraińskiego. Czyż nie jest łatwo sprowokować taki konflikt, gdyby tylko było to użyteczne dla Izraela, Żydów czy kogokolwiek innego? Introdukcja olbrzymiej mniejszości zawsze daje taką sposobność.
Tak więc, pomimo polskiej symboliki patriotycznej, pomimo pamięci o żołnierzach wyklętych czy oporze antykomunistycznym, mamy do czynienia z przekształcaniem mniej więcej jednolitej etnicznie Polski w „rzeczpospolitą przyjaciół”, „Polin”, „państwo dwóch narodów”. I nie są to moje słowa, lecz słowa najważniejszych polskich polityków partii rządzącej.
Pół biedy, gdyby Polska i Polacy byli dla Żydów i Izraela równorzędnym partnerem, a wszystko odbywało się na zasadzie obopólnych interesów; tymczasem tak nie jest i chyba jest to widoczne gołym okiem.
Politycy, którzy prowadzą dzisiaj państwo polskie, nawet nie starają się lewarować żydowsko-amerykańskiego podwieszenia jakąkolwiek własną układanką. Po prostu, oddali Polskę i Polaków w pacht, prosząc o opiekę władzy, którą uznają za hegemona, zdając się na jego kaprys. Czyż nie jest to paradoksalna wymiana strategii: my, jak niegdyś Żydzi – Żydzi dzisiaj, jak niegdyś my?
Znaleźliśmy się jako naród i państwo na zakręcie historii. Być może my, Polacy, nie możemy już prowadzić podmiotowej polityki. Być może niedługo nowe pokolenia nie będą już nawet miały takich marzeń.
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!