„Na świecie zaczyna robić się chaotycznie” - powiedział prezydent Putin i chyba coś wie na ten temat. Choć pewnie chaos był zawsze bo - jak to mówią - zależy, gdzie ucho przyłożyć, czyli do której strefy geopolitycznych tarć.
Nasz gasnący podpsuty hegemon jest coraz bardziej na musiku, usiłuje więc wynajdywać różne sposoby podłożenia nogi nieubłaganie wschodzącej Azji. Na dodatek ów rozrost azjatyckiego kolosa wiąże się z przetasowaniami układów sił w okolicach tektonicznych uskoków, w tym na Bliskim Wschodzie, co wywołuje niepokój tamtejszego mocarstwa kieszonkowego. Ono zaś - jak zwykle - zmusza swego większego kolegę do uczynnych podrygów. Stąd mamy obrażające logikę przeciętnego sierżanta kolejne oskarżenia syryjskiego dyktatora Asada i jego rosyjskich plenipotentów o użycie jakiegoś prymitywnego sarinu. Aby była to prawda musielibyśmy założyć że Asad to Sinobrody młodszy, a Putin Sinobrody starszy, którzy jak nie zagazują kilkoro niewiniątek na śniadanie to mają ból głowy. Widać nawet tak grubymi nićmi szyta bajka nadaje się dzisiaj na pretekst do usprawiedliwienia własnych ruchów na szachownicy, a te ruchy wyglądają na coraz bardziej ryzykowne i nerwowe. No bo nie o sarin tu chodzi, lecz o ślady irańskich stóp na syryjskich piaskach...
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!