Reagowanie w sytuacji rażącej nierównowagi sił nie zawsze oznacza klęskę ostateczną, wszelako fiasko prognozuje zawsze. W każdym razie z ogromnym prawdopodobieństwem zapowiada spory niefart.
Wniosek: reaktywność wydaje się niewskazana, to raczej przeciwnika należy przymuszać do reakcji, przemyślanymi starannie działaniami, a następnie skutecznie chwasty pielić, wybrawszy grządkę konfrontacji. Nasi wrogowie to wiedzą, wielu Polkom i Polakom niestety wyrwano z serc wspomniane oczywistości, podobnie jak równie wielu rozum wykarczowano z rozsądku – a to wszystko dekadami tresury medialnej (dziś zwanej przeze mnie tresurą podtrzymującą).
O deficytach tożsamości narodowej nie wspomnę. O tym Ryszard Legutko („Esej o duszy polskiej”, Tadeusz Korzeniewski („Do Wyoming”), Andrzej Zybertowicz („Kulisy systemu”) oraz Andrzej Nowak („Pierwsza zdrada Zachodu”) na ten temat napisali wszystko, co napisać na ten temat należało.
NIE DO WYTRZYMANIA
W powyższym kontekście wielce frapujące – choć wyłącznie w sensie intelektualnym – wydaje się oczekiwanie, kiedy oba szalejące tu i ówdzie pożary, ten antysemityzmu, i ten polonofobii, splotą się w uścisku śmiertelnym, spopielając doszczętnie osiem wieków otwarcia obywateli Rzeczypospolitej na obcych i prześladowanych. No tak. Bo Żydzi amerykańscy uważają, że bycie Żydem w Polsce piętnuje, Polacy zaś, że piętnuje bycie Polakiem wśród Żydów amerykańskich (chasydzi to w Polsce cepeliada, folklor zanikający, dopowiem: niestety), ja natomiast uważam, że trzeba koniecznie rozumieć, skąd bierze się przytłaczająca większość uwag o „polskim antysemityzmie”, Otóż wynikają one wprost ze wzbierającej, ostatnio bardziej niż zazwyczaj, fali wspomnianej wyżej polonofobii. Rośniemy albowiem, co tych i owych nie może nie boleć. Ba! Tamtych i owamtych boli to już w stopniu nie do wytrzymania. Zatem gdy uwagi tego rodzaju rejestruję, przyglądam się im uważnie i, muszę powtórzyć, jedynie niewielką część odrzucam. Z powodu całej reszty puchnę z dumy, a serce moje rośnie.
POZYCJE WŁAŚCIWE
Bezsprzecznie Żydzi to mądry naród i bezsprzecznie naśladowanie jego mądrości dobrze zrobi na każde durne myszygene kopf. Czy na jakoś podobnie. W takim razie jeszcze lepiej, gdy państwo aspirujące od dwóch lat do zmądrzenia, naśladować zechce te już zmądrzałe. Żeby nie było to, tamto: nie postuluję, by naśladować państwa przemądrzałe. Naśladowanie przez naród polski narodów przemądrzałych możliwe będzie jutro. Czy tam pojutrze. Dziś naśladujmy narody zmądrzałe, ergo, naśladujmy państwo Izrael. Więc.
Więc skoro Norman Filkenstein dostał 10 lat zakazu wjazdu do Izraela za pisanie prawdy o Żydach, niech Polska na lat dziesięć zakaże wjazdu do Polski panu Grossowi za rozpowszechnienie łgarstw o Polakach. Zresztą Filkenstein Filkensteinem, Gross Grossem, ale generalnie chodzi o to, że zasada wzajemności stosowana w praktyce wręcz rewelacyjnie ustawia relacje między narodami na właściwych pozycjach.
Z INNYCH KOŃCÓW
Teraz z dwóch innych końców, że je oba jakże zręcznie ujmę w dłonie. Koniec pierwszy: Żydzi Żydami, Izrael Izraelem, Jerozolima i te rzeczy, tymczasem Sąd Najwyższy czule pieści czuprynę prokuratora z Kielc, przyłapanego na jeździe po „jednym głębszym”, uznawszy, że nieszczęśnik nie wiedział, że spożywał alkohol. A skoro tak, to nie wiedział, biedaczek, a precyzyjniej: „mógł nie wiedzieć”, że ma alkohol we krwi. I to jest bardzo dobre wytłumaczenie. Gdyby wiedział, wtedy musiałby być mocno roztargnięty. Czy tam roztargniony. Zaś roztargnięcie to od czasu sędziego, którego kieszeń wzięła i wsiorbała cudze „pisiąt” złotych, to już karta zabita na śmierć.
I koniec drugi: dziennik „Rzeczpospolita” donosi, że, uwaga, uwaga: „Borelioza niebezpieczniejsza niż sądzono”. Niżej podpisany pyta: nowa partia szczepionek mija Słubice? Czy tam Kołbaskowo? Czy może tym razem szczepionki wjeżdżają do nas od strony Zgorzelca? Bo tylko ten kontekst wydaje się godzien uwagi, a nie to, że „borelioza zabija”.
PO HEBRAJSKU
Alkohol zabija, papierosy zabijają, cukier zabija – i tak dalej, i tak dalej – tymczasem nic tak cudownie nie uzdrawia stanów fiskalnych koncernów farmaceutycznych, co sprzedaż dziesięciu tirów tej czy innej nikomu niepotrzebnej szczepionki. Czy tam tirów piętnastu. Tym bardziej w sytuacji, gdy odległe wieloletnie skutki uboczne podawania tejże szczepionki nie są znane i kiedykolwiek by się nie ujawniły, nie ujawnią się prędko.
Natomiast co do „od zaraz potrzebnej” haggady, klamrującej nasze dzisiejsze spotkanie, powiem tak: niniejsza haggada – uwrażliwionych na wulgaryzmy o wybaczenie proszę – wygląda tak: „Był rok 1968, gdy Adam wyzywał mnie od nie-Polaków, oczerniając publicznie. Miałem dwadzieścia trzy lata. Krzyczałem: »Łżesz, chuju!« i obijałem bydlakowi ryj. Wtedy przestawał. Dziękuję wam, Muzeum Polin. Dziś znowu czuję się młody. A mówię przez to, że podżeganie do antysemityzmu winno być karane łbem na pniu, zaś Muzeum Historii Żydów Polskich świętą krową nie jest, więc własną głowę chronić powinno. Proszę to sobie gdzieś zapisać, możliwie wielkimi literami. Może być po hebrajsku”.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!