Do kogo to ja trafiłam?
Pan starszy pojechał na jakiś odczyt na temat rozwoju jego miasta po drugiej wojnie światowej. Ja mu to wyczytałam w gazecie, zaraz sobie przepisał najważniejsze dane, podzwonił, przyjechano po niego, a ja sama w domu i dziko mi jakoś.
Jutro mamy po południu znów jakichś gości – jakieś małżeństwo. Wyjęłam więc zamrożone wiśnie, rozmrażam je na jutro i jutro upiekę ciasto. Śmietanę dzisiaj kupiłam, taką do ubicia, bo to koniecznie musi być jako dodatek. Mogliby się Niemcy odzwyczaić od tej dobroci, bo po co to? Moje ciasto i bez tego jest dobre.
Mój niemiecki świat
Przyjechała siostra zmarłej pani starszej, jej mąż i ich zięć. Bardzo miło było. Każda rozmowa ze mną zaczyna się od tego, w jakich rejonach Polski już byli na wycieczce ostatnio oraz gdzie się urodzili albo gdzie urodził się ich ojciec czy matka. Urodzili się zazwyczaj na zachodzie Polski. A to Szczecinek, a to Koszalin...
Na Mazurach byli na wycieczce, dodatkowo wiedzą, że Kraków jest piękny.
Młodzi nie chcą zjednoczenia
Ponad rok temu Korea Północna wystrzeliła satelitę w kosmos. Wystrzelenie tego satelity zostało uznane przez wszystkie rządy Zachodu za naruszenie zakazu testów rakiet balistycznych. To wystrzelenie zaczęło prawie całoroczne problemy w relacjach pomiędzy Koreą Południową a Koreą Północną.
Dzień po dniu Korea Północna groziła Korei Południowej bombami atomowymi. Zamknęli Kaesong – fabrykę w Korei Północnej, gdzie obywatele Korei Południowej też pracują – oraz zerwali kontakt poprzez "hotline", która była zainstalowana pomiędzy krajami.
Świat nie jest taki zły
Dzisiaj 5 marca i gotuję pomidorową zupę z ryżem. Niechcący nasypało mi się do niej cynamonu, trochę udało mi się go usunąć za pomocą papierowego ręcznika kuchennego. Trochę jednak zostało, więc dodałam pieprzu, dwa listki laurowe, dużo koncentratu. Może nie będzie jechało z tej zupy cynamonem, kompletnie nie pasuje ta przyprawa.
Byliśmy na spacerze i pani starsza niemiecka, sąsiadka trzy domy dalej, której podoba się mój pan starszy niemiecki, w trakcie rozmowy zapytała, co ja gotuję na obiad. Odpowiedziałam jej, że na razie spaceruję i słucham śpiewu ptaków, a o obiedzie będę myśleć, gdy wrócimy do domu, ze spaceru.
Nasze piękne bajki polskie
Dzisiaj słońce. Byliśmy z dziadkiem na spacerze. Teraz on rozmawia przez telefon ze swoją siostrą, a ja czekam, żeby zakroplić mu jedno oko. To oko jest gorsze i zakrapla się je dodatkowo co trzy dni. Dwoje oczu zakrapla się trzy razy dziennie o ściśle określonych godzinach.
Dziadek jest po zapaleniu oczu, które wdało się miesiąc po operacji.
Dziadek jest byłym niemieckim dyrektorem gimnazjum, stopień ma doktora i był także nauczycielem matematyki. Cała rodzina dziadka jest bardzo mądra, wszystkie dzieci są matematykami plus informatyka, elektrotechnika, psychologia.
Biłem rekordy, bo gwizdali - Z legendą polskiego sportu Władysławem Kozakiewiczem rozmawia Andrzej Kumor
Andrzej Kumor: Jak to jest z pasją do sportu, jak to się budzi w człowieku; czy to powoli narasta, czy zawsze Pan wiedział, że będzie tyczkarzem?
Władysław Kozakiewicz: To nie jest tak, jak się wydaje. Oczywiście jest jakaś chęć trenowania. To było tak: w 66 roku mój starszy brat, który już skakał o tyczce, mówi, co będziesz się wygłupiał na podwórku przed blokiem – bo człowiek grał w palanta inne rzeczy, które były modne.
– Pamiętam gonienie za kółkiem.
– No właśnie, takie zupełnie śmieszne rzeczy, gra w kapsle. Brat brał mnie trochę dla towarzystwa, a trochę żebym się nie bawił na podwórku i poszedł do sportu. Poszedłem pierwszy raz. On skakał już o tyczce, był najlepszym juniorem w Polsce – to nie było mało. Pokazał mi, jak się skacze. Wziąłem tę tyczkę, postawił mi stojaki do piaskownicy, poprzeczkę na wysokości 90 cm i mówi: tutaj trzeba włożyć tę tyczkę, nogi do góry przez tę poprzeczkę. No to ja rozpędziłem się, tyczkę wyrzuciłem z pięć metrów przed poprzeczką i skoczyłem sobie bez, bo po co mi na taką wysokość tyczka. Byłem w miarę sprawny. I tak to się rozpoczęło.
Ci sąsiedzi mają klucze od naszego domu
Jestem nadal w Niemczech. Zupełnie nie mam tu czasu. Teraz myślę, że mąż się odezwie za jakieś 20 minut na Skype, gdy skończą się jego wiadomości sportowe, więc tyle czasu mam na pisanie.
Dzisiaj, jak wracałam z dziadkiem niemieckim ze spaceru... dziadek prawie nie widzi, więc idziemy brzegiem ulicy, dziadek mija przejeżdżające samochody grzecznościowym gestem. Ponownie dziadek zapragnął przedstawić mnie jeszcze jednym sąsiadom. Tym, których wcześniej nie zastaliśmy. Zadzwoniliśmy i zostaliśmy zaproszeni przez miłą panią dalej, do pokoju. Butów nie musieliśmy zdejmować. Sąsiedzi to bezdzietne małżeństwo w wieku około 70-tki. Wcześniej pracowali w Lubece, na emeryturze przeprowadzili się do tego małego miasteczka.
Oglądam olimpiadę... przez Facebook - Korespondencja własna z Korei Południowej
Normalnie, kiedy wychodzę rano z domu o 8.30, to na ulicy jest dość cicho. Sklepy dopiero się otwierają, studenci – dla których normalny rok szkolny się jeszcze nie zaczął – dopiero się budzą. Bary i restauracje są zamknięte, otworzą się po południu lub wieczorem. Nigdy nie jestem sama na ulicy, ale nie ma tłumów, krzyków i muzyki – charakterystycznych odgłosów mojej dzielnicy. Korea rzeczywiście jest krajem porannego spokoju (the land of the morning calm).
Można sobie wyobrazić więc, jak zaskoczona byłam w zeszłym tygodniu, kiedy po drodze do szkoły słyszałam krzyki i oklaski dochodzące z Yaletown Burgers and Bar. Ja to przynajmniej się szybko domyśliłam: w Ameryce Północnej była to jeszcze niedziela i Super Bowl, najważniejszy mecz roku dla Amerykanów, dopiero się zaczynał. Niestety myślę, że Koreańczycy, którzy musieli tego słuchać, nie wiedzieli, o co chodzi ani dlaczego tyle było hałasu w poniedziałek rano.
Na żyznej ziemi urosną nowe, polskie kwiaty
Tym razem po raz kolejny jadę w nowe miejsce. Nowych miejsc było ostatnio kilka, ale nie mogłam się jakoś zdecydować, albo umknęły mi, bo komuś innemu się dostały, jakiejś innej opiekunce.
Żałowałam zwłaszcza jednego miejsca, na które czekałam. Straciłam przez to 10 dni, a czas leci, a moja rodzona potrzebuje pieniędzy. Każdy dzień to strata.
Wreszcie mogę odetchnąć
Mam pracę i wydaje mi się, że będzie dobra. Co zadecydowało, że ją dostałam? Nie tylko to, że umiem mówić po niemiecku, ale to, że umiem czytać. Dziadek, do którego pojadę, ma słaby wzrok, a jest ciekawy świata. Będę mu codziennie czytać gazety. To dopiero będę miała wiadomości!
Po prawie miesiącu szukania w różnych firmach wróciłam do tej, w której już byłam. Nowe firmy mają ten plus, że informują, czy na miejscu, w danym domu niemieckim, jest Internet.