Nowy Jork. 40 lat potem
Znów znalazłem się w Nowym Jorku, a właśnie późną wiosną czy wczesną jesienią to miasto, a zwłaszcza sam Manhattan, przedstawia się najprzyjemniej.
Bywałem tu częściej, gdy w 1973 roku moja Matka znalazła pracę w Nowym Jorku. Była bardzo zadowolona, bo mówiła, że robi to, co robiła dla nas za darmo, a teraz robi za pieniądze, i na dodatek mieszka w centrum wspaniałego miasta.
Zacząłem przyjeżdżać do niej z Montrealu i przy okazji poznałem pana Ignacego Morawskiego, seniora polskich dziennikarzy USA, którego siostra wyszła za stryja mego Ojca, i opowiadał nam wiele o rodzinie, kiedy mieszkali przed 1914 rokiem na Ukrainie.
Od niego też dowiedziałem się o Polskiej Paradzie Pułaskiego, jaka odbywa się w centrum Nowego Jorku w pierwszą niedzielę października, i dostałem zaproszenie nie tylko dla siebie, ale dla Polonii Montrealu, by przybyć na nią.
Jeszcze w Polsce, ale starsze małżeństwo niemieckie już na mnie czeka
Jestem w Polsce, nadal w Polsce, już ponad dwa miesiące. Jednak już wiem, że muszę do Niemiec jechać, aby zarabiać. Tam kobiety w moim wieku zarabiają tylko w opiece, bo zawsze znajdą się staruszkowie starsi ode mnie. Tam są nawet ludzie 100-letni, i to całkiem zdrowi.
Przyszłam do pokoju syna, który wyjechał i na pewno tęskni za swoim pokojem. Na studiach jest, w akademiku będzie mieszkał. Obejrzeliśmy film – groźny ocean czy coś takiego. Żaglówka, trzy pary i chyba tylko jedna z nich się uratowała i małe dziecko.
Rosyjski po koreańsku
Często żartuję, że jeśli chcę mieszkać w Korei, to nie powinnam się uczyć koreańskiego, lecz rosyjskiego. Oczywiście, że to nieprawda, jednak większość osób w Korei to Koreańczycy i dużo łatwiej jest tu mieszkać, jeśli się zna nawet kilka słów po koreańsku. Ale jest w tym trochę prawdy.
Na studiach uczyłam się troszkę rosyjskiego, ale lenistwo mnie przekonało, aby rzucić, jako że nie miałam zamiaru się przeprowadzać do Rosji, to oprócz interesującego języka nie sądziłam, bym wiele straciła.
Siedzimy sobie razem
18 września 2014
Ja nie wiem, co mam robić. Co ja mam robić?
Z jednej strony firma, która mi z opóźnieniem wypłaciła pieniądze, proponuje wyjazd do Niemiec, na dobrych dla mnie warunkach. Widać, że im zależy i starają się, ale słowa – przepraszam, nie usłyszałam ani odsetek nie otrzymałam i jest ryzyko, że może się ta sytuacja powtórzyć, bo to wygląda tak, jakbym ją zaakceptowała, przyjmując znów ofertę od tej firmy. Ale już powiedziałam, że dobrze, że pasuje mi ta oferta.
Nad polskim morzem
Wczoraj upiekłam pierwszy nasz chleb. Mieszankę mąki z drożdżami i zakwasem miałam już kupioną, więc gotową. Do mąki dodałam letniej wody, wymieszałam, i to była cała robota. Potem poczekać, potem na blachę, potem znów poczekać i do pieca. Do pieca dałam też foremkę metalową z wodą, bo tak polecano na przepisie.
I jaki wspaniały mamy chleb!
Tylko że ja tę mieszankę mąki na chleb kupiłam w Niemczech. Myślę, że jest też w niemieckim markecie tutaj, ale droższa. Ale warto samemu chleb piec. Łatwiejsze to niż pieczenie ciasta. Jakby mieć zakwas, to tylko drożdże i można mieszać mąki – np. razową z pszenną.
Połowa września i nadal piękna pogoda w Polsce. Przepiękna. W niektórych rejonach są grzyby i jest ich dużo, ludzie mówią.
Nad polskim morzem
Wczoraj upiekłam pierwszy nasz chleb. Mieszankę mąki z drożdżami i zakwasem miałam już kupioną, więc gotową. Do mąki dodałam letniej wody, wymieszałam, i to była cała robota. Potem poczekać, potem na blachę, potem znów poczekać i do pieca. Do pieca dałam też foremkę metalową z wodą, bo tak polecano na przepisie.
I jaki wspaniały mamy chleb!
Tylko że ja tę mieszankę mąki na chleb kupiłam w Niemczech. Myślę, że jest też w niemieckim markecie tutaj, ale droższa. Ale warto samemu chleb piec. Łatwiejsze to niż pieczenie ciasta. Jakby mieć zakwas, to tylko drożdże i można mieszać mąki – np. razową z pszenną.
Połowa września i nadal piękna pogoda w Polsce. Przepiękna. W niektórych rejonach są grzyby i jest ich dużo, ludzie mówią.
Powrót z Wiesbaden
Jestem już w domu, wróciłam z Wiesbaden.
Nie było mnie osiem dni, a dwie noce okalające te dni poszły na podróż. W jedną stronę 13 godzin, w drugą 15 godzin, bo było opóźnienie.
Wydaje mi się, że nie było mnie tu dwa miesiące. Tyle się wydarzyło i tak trudno tam było. Był dzień, gdy chciałam już wracać do domu.
Zorientowałam się, że firma mnie wysłała do piekła prawdziwego dla opiekunek polskich. Nie podano mi, chociaż prosiłam mailowo, wzrostu i wagi pani, którą miałam się opiekować . Pani z firmy była poirytowana każdym moim pytaniem, że jestem taka nieufna, że tak wszystko chcę wiedzieć.
150. rocznica śmierci gen. Romualda Traugutta
Polacy na Białorusi również pamiętali o tym smutnym wydarzeniu. W upalnym dniu 5 sierpnia br. zebrali się w Szostakowie, rejon kamieniecki (graniczący przez Bug z powiatem bialskim) w obwodzie brzeskim.
W miejscu urodzenia, gdzie kiedyś stał dworek gen. Romualda Traugutta, przywódcy Powstania Styczniowego 1863 r. straconego przez władze carskiej Rosji na stokach Cytadeli Warszawskiej. Przypomina potomnym o tym przed laty położony polny głaz z tablicą. Obecnie postawiono tam duży krzyż i nową tablicę informacyjną z podobizną wraz z notką biograficzną R. Traugutta w języku polskim i białoruskim.
Znowu jadę do Niemiec
Piszę ten tekst na zapas, bo tam, gdzie dzisiaj jadę, nie będę miała Internetu.
Jutro jadę i nie wiem, jak tam będzie, nie wiem, co zastanę i czy będzie nie za trudno. Czy będę spać w dzień i jak to zniosę? Różnie może być, nie znam nawet psychiki pani starszej. Może jest agresywna, nie wiem, jaki będzie mój pokój, co w nim będzie. Czy będę miała dostęp do telefonu, też nie wiem. W umowie, którą mi wczoraj przysłali, jest, że ja płacę za rozmowy telefoniczne. Czy jak dzwonię do nich czy do firmy niemieckiej, to też ja płacę? Tego nie wiem, do cholery. Było tam już dużo opiekunek, więc powinnam więcej wiedzieć. Żadna nie zagrzała miejsca, ostatnia była dwa razy, bo pewnie tak zrobiono jak ze mną teraz, że kolejny wyjazd jest za dwa tygodnie, a miał być jeden na miesiąc.
Byliśmy w Kaliszu
Tam mieszka jeszcze mojego męża rodzina, chociaż planują przeprowadzić się do Wrocławia. We Wrocławiu mieszkają ich synowie, którzy wyjechali tam, za pracą.
Tak samo jak Niemcy młodzi z północnych Niemiec jadą pracować w Monachium lub w jego pobliżu. Polacy jadą do Warszawy, Wrocławia, Poznania.
Jechałam z mężem dwoma autobusami z przesiadką w Poznaniu. W Poznaniu zaskoczył nas dworzec autobusowy. Razem z dworcem PKP tworzy on już teraz jedną całość, wypełnioną sklepami galerii.