farolwebad1

A+ A A-
czwartek, 18 kwiecień 2019 15:31

Dyskretny "urok" starości (22)

Braniecki1918 01Gibraltar!

        Maurowie przybyli tu na początku ósmego wieku - za czasów naszego kruszwickiego króla Popiela - tego, którego potem zjadły myszy. Może zresztą Popiela nie było jeszcze na świecie - kto tam wie? Mogło go zresztą nie być - nie to jest ważne - ważne jest to, że już w tych zamierzchłych czasach Skała Gibraltarska trwała na straży Cieśniny. Z biegiem czasu różne wojny, oblężenia, wyczerpania żywności i pożary zmusiły mieszkańców do przeorania jej tunelami i sekretnymi przejściami, ale ona sama trwała!

        Idąc wokół niej widzi się co jakiś czas okna-strzelnice, kamienne schody prowadzące w głąb, resztki dawnych fortyfikacji i nieznanych przejść a wszystko to oplecione ścieżkami, po których mogą się wspinać ci, którzy na szczyt Skały chcą wejść o własnych siłach. Jest też i linowa kolejka, ale my postanowiliśmy wziąć byka za rogi i ruszyć piechotą.

Opublikowano w Lektura Gońca
czwartek, 11 kwiecień 2019 11:47

Dyskretny "urok" starości (21)

Braniecki1918 01        -Pójdą tak samo jak ty kiedy za młodych lat przebalowałeś nockę! I to niejedną! Tak jak ty - pamiętasz?

        Coś tam pamiętałem...

        W każdym razie około północy wycofaliśmy się rakiem na “z góry upatrzone pozycje” czyli do naszego hotelu.

        Ze wszystkich hiszpańskich miast Madryt podobał się nam najbardziej. Nawet osławiona Barcelona nie miała tyle wdzięku. Może dlatego, że jest prawie zadeptana przez turystów - zresztą może nie mam racji - po prostu takie mieliśmy odczucie.

Opublikowano w Lektura Gońca
czwartek, 04 kwiecień 2019 14:52

Dyskretny "urok" starości (20)

Braniecki1918 01Podobał mi się natomiast stojący z boku malarz - sam Velazquez we własnej osobie - ze szkarłatnym krzyżem na piersiach - oznaką szlachectwa, które po długich staraniach wydębił od króla. W sumie słynne “Panny dworskie” nigdy mi “nie leżały” /że się tak mało elegancko wyrażę/ i szybko poszedłem na poszukiwanie jedynego Rembrandta jaki był w kolekcji. Z “zagranicznych” malarzy Rembrandt był i jest mój - jak to się mówi - najulubieńszy!

        W Prado jest jego “Artemizja”, która w moim przekonaniu bije na głowę wszystkie “Panny dworskie”, ale szczerze przyznaję, że w tym przypadku daleko mi do obiektywizmu. Po prostu jestem “zarażony” Rembrandtem tak jak wśród polskich malarzy przepadam za Chełmońskim i żeby nie wiadomo kto co mówił zawsze go będę bronił!

        Obraz nie jest dobrze wyeksponowany i gubi się w morzu hiszpańszczyzny, ale kto chce to znajdzie. Znaleźliśmy i my.

Opublikowano w Lektura Gońca
czwartek, 28 marzec 2019 14:49

Dyskretny "urok" starości (19)

Braniecki1918 01Pewnie przychodził tu - do tej samej kawiarni - od lat. Może od zawsze. Siadał przy tym samym stoliku, znajomy kelner przynosił taką samą kawę, zapalał cygaro. Zawsze tej samej marki.

        Może przychodził jeszcze za czasów Franco? Może wcześniej? Może tu - na Rua Cerrera de San Jeronimo pił kawę z Hemingway’em?

Dochodziliśmy do wielkiego muzeum Prado!

        A Prado to coś więcej niż muzeum!

        Właściwie nigdy nie lubiłem tak zwanego zwiedzania.

        Nie lubiłem zwiedzania - a szczególnie nie lubiłem muzeów. Kojarzyły mi się ze zmęczeniem, obrzydliwymi filcowym łapciami, które trzeba było zakładać na buty, arcynudnymi objaśnieniami przewodnika i milionem informacji, których i tak nie byłem w stanie zapamiętać. Inna rzecz, że w historii moich muzealnych wizyt były wyjątki. 

Opublikowano w Lektura Gońca
czwartek, 21 marzec 2019 11:34

Dyskretny "urok" starości (18)

Braniecki1918 01        Moja babcia, którą bolszewicy wypędzili bez pardonu z jej pięknego majątku na Podolu schroniła się u swoich rodziców i po 1945, na prawach repatriacji, została na resztówce. Trochę to wszystko pokomplikowane, ale takie były czasy i prawa.

        Dość na tym, że babcia, która nigdy przenigdy nie zaakceptowała powojennych zmian i cały czas żyła myślą, że wróci do siebie na Podole, prowadziła dom tak jak kiedyś. Nie zmieniła ani zwyczajów, ani języka, ani swojej - trochę naiwnej, ale szczerej dobroduszności.

Opublikowano w Lektura Gońca
czwartek, 14 marzec 2019 14:41

Dyskretny "urok" starości (17)

Braniecki1918 01        Na lotnisku byłem już chyba cztery godziny wcześniej i z tego stresu poszedłem do baru na śniadanie. Był ranek, ale na lotnisku tak jak na truck-stopie - ludzie przyjeżdżają i wyjeżdżają o różnych porach. Śniadanie podawane jest więc całą dobę.

        Jak się jest samemu to zawsze jakieś głupoty chodzą człowiekowi po głowie. Wziąłem sobie sporą golonkę i podwójną wódkę. Dziewczyna za kontuarem przyjmując pieniądze uśmiechnęła się wesoło:

        -Całkiem dobre śniadanko! To chyba z tych „nerw” przed samolotem - prawda?

        Byłem tak wystraszony, że nie wiedziałem co mówię:

        -Czy mogę prosić trochę ketchupu? - zapytałem. Popatrzyła na mnie jak na jakieś widmo. 

        - Ketchupu?! To nie chrzanu? 

        -No tak, tak - pewnie, że chrzanu! - otrząsnąłem się. Nie mogłem się doczekać chwili gdy będę już w samolocie.

Opublikowano w Lektura Gońca
czwartek, 07 marzec 2019 10:45

Dyskretny „urok” starości (16)

 Braniecki1918 01       Mówiąc to przypomina mi się pewna historia z mojego zawodowego podwórka, która jest dobrą ilustracją tego co powiedziałem.

        Oto ona:

        Ze wszystkich kierowców jakich kiedykolwiek znałem najbogatszą karierę i chyba największe doświadczenie miał Billy Kimberley. Wtedy gdy go poznałem miał już sześćdziesiąt parę lat i brzemię milionów kilometrów spoczywało na jego barkach, głowie, a przede wszystkim kolanach, bo Billy kolana miał kiepskie. A czy to się można dziwić? Który z zawodowych kierowców ma dobre kolana?

        Wychodzi się z trucka - zwłaszcza po długiej jeździe - i nogi załamują się, jak nie przymierzając podcięte kosą. Widywałem kierowców, którzy po wielogodzinnej trasie nie mogli wyjść z wozu. Po zaparkowaniu na truck stopie otwierali drzwi, wyciągali lewą nogę i trzymając kurczowo kierownicy wolno, wolno próbowali zsunąć się najpierw na pierwszy stopień, potem z sykiem, przeklinaniem i sapaniem na drugi, aż wreszcie nie puszczając uchwytów dotykali delikatnie ziemi.

Opublikowano w Lektura Gońca
czwartek, 28 luty 2019 10:56

Dyskretny „urok” starości (15)

Braniecki1918 01

 Moja żona przekopywała się przez tę „stajnię Augiasza”, ale już była zmęczona. Zresztą wszędzie kurz, jakieś stare naftaliny, coś zjedzonego przez myszy, zaschnięte zioła, przedwiekowe weki postawione w piwnicy „na zimę”... Ileż od tamtego czasu tych zim upłynęło?

        Myszkowanie po takim domu ma jednak pewien urok. Może a nuż znajdziemy jakieś zamurowane w ścianie „złoto albo dolary”? Kto wie?

        Akurat tego nie było, ale szukaliśmy dalej. Tak jak z ruletką: nic i nic i dalej nic, ale próbuje się z nadzieją wygranej.

        Najciekawsze - jak zwykle w takich okolicznościach - były stare papiery. Rachunki, akty notarialne, pieczęcie na starych umowach. Listy, wykazy, płatności... Czego tam nie było?

Przeglądałem je z zainteresowaniem.

Opublikowano w Lektura Gońca
czwartek, 21 luty 2019 12:31

Dyskretny „urok” starości (14)

Braniecki1918 01Akurat w tym momencie moja babcia trochę nerwowo szepnęła:

        -Panie Janie, panie Janie - na miły Bóg - żeby ktoś czasem nie usłyszał!

Ale pan Kucharski uśmiechnął się tylko.

        -Niechżesz się pani nie lęka, pani dobrodziko - przecież jesteśmy w naszym gronie a co prawda to prawda!

Tu wtrąciła się ciocia Ela mówiąc:

        -Wandziu, pozwól panu doktorowi opowiadać. Proszę!

        Zapadła cisza i po krótkiej chwili pan Kucharski podjął opowiadanie. Siedziałem cicho i starałem się być niewidoczny, żeby mnie czasem nie wyproszono do spania. Rodzice lubili mi robić takie „psikusy”, że akurat w najciekawszym momencie wieczoru kazali iść spać!              

        Tym razem jakby zapomniano o mnie - i całe szczęście!

Opublikowano w Lektura Gońca
czwartek, 14 luty 2019 16:24

Dyskretny „urok” starości (13)

Braniecki1918 01Państwo Kucharscy zostali bez ceregieli wyrzuceni w tym w czym akurat byli - to znaczy w szlafrokach i butach nałożonych na gołe stopy. Ktoś ich przygarnął, ale nie na długo, bo w parę tygodni później zostali aresztowani.

Pan Kucharski wylądował w obozie koncentracyjnym w Gross-Rosen. Co się stało z panią Kucharską - to tylko jeden, jedyny Bóg raczył wiedzieć, bo od momentu tego cudownego spotkania na autobahnie biedna pani ani razu nie wspomniała o tym gdzie była, co się działo i w ogóle jak spędziła trzy wojenne lata. Najpierw było dużo łez, radości potem jeszcze więcej łez i jeszcze więcej przerywanych łkaniem śmiechów, ale pani Kucharska nie mówiła o sobie. Ale też i nie pytała. Pan Kucharski opowiadał jej o obozie, a raczej obozach, bo oprócz Gross-Rosen był także w Buchenwald, a potem pytał jej co się z nią działo i gdzie była, ale żona nie odpowiadała. Mówiła tylko:

-Boże, jaka to radość, jaka radość, że jesteśmy razem! Razem!

Opublikowano w Lektura Gońca
Strona 1 z 41
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.