farolwebad1

A+ A A-

Dyskretny "urok" starości (21)

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Braniecki1918 01        -Pójdą tak samo jak ty kiedy za młodych lat przebalowałeś nockę! I to niejedną! Tak jak ty - pamiętasz?

        Coś tam pamiętałem...

        W każdym razie około północy wycofaliśmy się rakiem na “z góry upatrzone pozycje” czyli do naszego hotelu.

        Ze wszystkich hiszpańskich miast Madryt podobał się nam najbardziej. Nawet osławiona Barcelona nie miała tyle wdzięku. Może dlatego, że jest prawie zadeptana przez turystów - zresztą może nie mam racji - po prostu takie mieliśmy odczucie.

        Po paru dniach wylądowaliśmy na samym południu - w małym miasteczku o pięknej nazwie - San Pedro de Alcantara!

        Brat mojego pradziadka, którego nie znałem, bo umarł przed moim urodzeniem miał na imię Piotr Alkantara. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym. Tak miał na imię i koniec. W rodzinie było parę przypadków, że ktoś używał dwóch imion. Na stałe. Brzmiały jak jedno. Na przykład ojciec mojej mamy miał na imię Józef Kalasanty, zawsze tak się przedstawiał i nikt się temu nie dziwił. Jakaś ciocia czy kuzynka nosiła też dwa imiona: Maria Antonina. Akurat to było chyba potrzebne, bo Marii było kilka i trzeba je było jakoś odróżnić.

        San Pedro de Alcantara! Czy może istnieć bardziej hiszpańska nazwa?! Słychać w niej kastaniety i muzykę, ale słychać też brzęk kajdanów nieszczęsnych skazańców, których “święta” Inkwizycja paliła na miejskich placach! Ta nazwa jest jak tętent byka, który szarżuje na torreadora a tłum krzyczy Ole! Ale jednocześnie pachnie pomarańczami, morskimi wodorostami i orzeźwiającymi podmuchami idącymi z Sierra Nevada!

        Poza tym San Pedro de Alcantara to Andaluzja ze wszystkim co ta piękna kraina niesie.

        A przede wszystkim niesie wspomnienie o czasach panowania Maurów.

        Siedemset lat panowania Rzymian, kolejne siedemset lat panowania Maurów i dopiero po tym monstrualnie długim okresie czasu kraj zaczął się jednoczyć i powiedzmy - europeizować. Tysiąc czterysta lat obcego panowania! I to panowanie to nie był żart!

        Prawie zaraz nasunęła mi się myśl o naszej, polskiej niewoli. O rozbiorach. Trwały około 120 lat. Szmat czasu - pięć pokoleń, ale mimo wszystko jak to się ma do 1400 lat?

        No dobrze - myślałem - zostawmy Rzymian i ich siedemset lat! Zostawmy te siedemset lat, chociaż - Boże mój - przecież to też jest kosmiczny okres czasu! Siedemset lat to tak jakbyśmy zapomnieli o wszystkim co było od Chrztu Polski aż do czasów Króla Jana Sobieskiego!

        Ale zostawmy je! A jak już zostawimy to cały czas zostaniemy jeszcze z drugą siedemsetką! Siedmioma wiekami muzułmańskich rządów Maurów! A to już po prostu przestaje się mieścić w głowie!

        Czternaście wieków to dłużej niż cała nasza polska historia!

        W San Pedro zatrzymaliśmy się w hotelu prowadzonym przez holenderską parę, która uciekła z deszczowej Holandii i postanowiła na stałe cieszyć się południowym słońcem. Zresztą nie tylko ona! Całe Costa del Sol pełne jest Anglików, Holendrów, Niemców, którzy przyjechali żeby pławić się w Śródziemnym Morzu i spacerować pod palmami. To taka europejska Floryda.

        Costa del Sol pełne jest emerytów. Ale nie tylko, bo całe wybrzeże łącznie z San Pedro żyje przecież swoim zwykłym nie turystycznym życiem!

        Tuż przed kościołem był skwer z ławkami, fontanną, kwiatami i palmami. Do kościoła prowadziły szerokie schody, na których stali dwaj mężczyźni proszący o jałmużnę. Z chwilą zakończenia nabożeństwa i zamykania kościelnej bramy ci dwaj żebracy kończyli swoją “pracę”, pomagali kościelnemu zamknąć wielkie odrzwia, a potem schodzili na skwer gdzie przyłączali się do jednej z grupek. Grupki były różne - przy jednej ławeczce paru starszych mężczyzn. Palili papierosy, cygara, rysowali laskami coś na ziemi. Paru z nich trzymało w dłoniach puszki z piwem. Rozmawiali spokojnie, rozważnie, ale czasami rozmowa bez żadnego wstępu wpadała w niezwykle ożywioną dyskusję żeby po paru chwilach znowu ucichnąć.

        Drugą grupkę stanowiły kobiety. Parę młodych z biustami kipiącymi z ciasnych bluzek.Śmiały się całymi buziami i rozmawiały szybko, gestykulując tak wyraziście, że nawet nie znając języka można się było domyślić o czym mówią. Mowa ich ciał była niesłychanie przejrzysta. Mężczyźni z pierwszej grupki rzucali co jakiś czas krótkie spojrzenia na kobiety, ale trwali na swoich miejscach. A kobietom nie brakowało tematów. Co chwila wybuchały śmiechem, kołysząc biodrami, przeciągając się i potrząsając włosami. Było już pod wieczór, ale to był tropikalny wieczór, pełen odgłosów cykad, świerszczy czy czegoś tam jeszcze.

        Były i inne grupki. Starszych kobiet, par z dziećmi, chłopaków, nastolatek. Widać było, że wszyscy się znają.

        To nieśpieszne, wesołe, sąsiedzkie życie emanowało spokojem. Wszyscy byli jakby w jednej rodzinie.

        Dwaj kościelni żebracy śmiali się razem z innymi, ktoś z grupki chłopców podchodził czasami do grupki starszych mężczyzn, albo jedna z kobiet zagadywała do jednego z młodych małżeństw.

To było Południe!

        Jeden z moich znajomych - Grek z krwi, kości i przekonania mówił mi kiedyś, że jak pójdzie na emeryturę to tak właśnie będzie spędzał czas! Będzie chodził po swoim miasteczku od jednej grupki do drugiej. Tu zagra w szachy, tam wypije kieliszek wina, porozmawia ze znajomą kobietą...

        Ludzie Południa mają fenomenalną ilość czasu. Nie śpieszą się. Siedzą, gadają, popijają wino albo kawkę. Siedzą na ulicach, placach, skwerach. Znają się i zawsze mają o czym rozmawiać. Wszyscy są troszeczkę takim Grekami Zorba.

        Siedzieliśmy na ławce odurzeni gorącym dniem, winem i zapachami kwiatów i obserwowaliśmy życie małego, andaluzyjskiego miasteczka, które toczyło się jakby niezależnie od tego turystycznego.

        Na drugi dzień po przyjeździe postanowiliśmy pojechać do Gibraltaru. A Gibraltar był na mojej “bucket list” od zawsze. To właśnie wtedy - w czasie mojej młodzieńczej podróży - chciałem tam dojechać za wszelką cenę. To był mój cel i marzenie, którego nie udało mi się wówczas zrealizować. Teraz po 44 latach przyszedł na to czas.

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.