A+ A A-
piątek, 05 kwiecień 2013 23:18

Listy z nr. 14/2013

•••

Mam pytanie, jedna pani 22 lata temu w papierach imigranta nie wpisała, że jest kaleką na obie nogi oraz że w Polsce leczyła się na zapalenie żył, po przyjeździe do Kanady udało się jej zdobyć rentę, obecnie ma obawy, czy takie zatajenie ulega przedawnieniu – proszę o odpowiedź.

Od redakcji: Może ktoś będzie wiedział.

 

•••

Jestem dyrektorem Krajowego Studium Polski Podziemnej w Katowicach. Ostatnio przestudiowałem szereg numerów waszego pisma, ale o powstaniu styczniowym nic specjalnego nie znalazłem.

Jest to wielki błąd, bo historia jest przesłaniem do dnia dzisiejszego i jutrzejszego, a pamięć o naszych dziadach, którzy rwali kajdany niewoli, zasługuje na ciągłe odtwarzanie. Jest to swoisty pacierz każdego patrioty.

W Kanadzie i w innych państwach amerykańskich i w Australii wylądowali nasi byli powstańcy. Zasilili uczelnie naszymi naukowcami, a wojsko oficerami, Kościół kapłanami. Pozostały po nich groby, nazwy ulic, mostów, pomniki i tablice pamiątkowe. Jest wreszcie czas dokonać inwentaryzacji tych śladów po naszych dziadach i pradziadach, bo to przypomni Amerykanom, Australijczykom i Europejczykom wkład Polaków w ich nową ojczyznę, a nam pozwoli dokonać korekty ocen tych trudnych dla nas wydarzeń. Jako wprowadzenie do tematu można wykorzystać nasze załączniki sukcesywnie drukowane.

Apelujemy do Waszych Czytelników o zainteresowaniach historycznych o nawiązanie z nami kontaktu w celu wspólnego penetrowania środowisk polonijnych w szukaniu śladów po naszych bohaterskich przodkach.

Aktualnie pracuję nad słownikiem uczestników powstania listopadowego i styczniowego.

Będzie to pilotażowe wydanie, ciągle uzupełniane o nowe nazwiska i fakty.

Od redakcji: Miło nam, dobry pomysł; w Internecie nie ma pełnych numerów naszego pisma, o PS piszemy dużo.

Opublikowano w Poczta Gońca

ostojaDzisiaj, w niedzielę, kiedy piszę, trudno nie zauważyć, że w dacie aż roi się od trójek: 23.03.2013. Przypominają się świadectwa szkolne. Nie moje oczywiście, nie moje. O swoich wspomnę w maju. Może piątego? 

Piszę natychmiast po nabyciu Gońca nr 12 w eleganckim Polonezie Deli, czyli "polskich delikatesach ze smakiem", przy Lakeshore Blvd. w Etobicoke. Tu zaopatruję siebie i moją rodzinę we właśnie smaczne produkty spożywcze made in Poland lub przygotowywane we własnej kuchni. Do wyboru, do koloru. Jak zwykle nie mogąc się oprzeć doskonałej garmażerce (są dwa słoiki do konsumpcji), przewertowałem pobieżnie Gońca – bo dokładne czytanie będzie w domu.

Zgadzam się bez zastrzeżeń z maksymą, że trzeba nam myśleć i że nasza polska solidarność ściera się z brzydkimi małymi zawiściami wśród tych i wobec tych, którym tu się powiodło. Niestety, taka jest natura ludzka, że sukcesy łatwo prowadzą do megalomanii, do patrzenia z góry na ziomków, a stąd już tylko krok do poczucia bycia człowiekiem "nowoczesnym", którego sprawy polskie, m.in. nasza kultura, historia, nie obchodzą. On już jest ponadto. Szerzej o tym na ostatniej stronie. Zawsze twierdzę, że warto zaczynać Gońca od końca, nie tylko dla zgrabnego rymu. A potem już oczywiście po kolei strona po stronie.

Mój ostatni felieton adresowany był do szanownych (na ogół) czytelników. A wyszło, że do szanowanych. To subtelna, ale różnica. Wspomniałem też o symbolu dumnej niegdyś Francji, Kogucie Galijskim. Bo Galią nazywali kiedyś swoją prowincję Rzymianie. Walczył z nimi bohatersko wódz Asterix, celtycki Gaul. Celtowie zajmowali kiedyś całą Europę. Nie potrafili jednak wytworzyć jednolitego silnego organizmu państwowego i zostali podbici przez Rzym aż po Ren, od północy przez Germanów, a od południa i wschodu przez Słowian. Mamy więc wszyscy Europejczycy celtyckie geny. Najwięcej Irlandczycy.

We Francji, a u nas w Quebecu, popularne są komiksy i filmy, gdzie dzielny Asterix – Depardieu ściera w proch legiony rzymskie. W życiu prywatnym ten popularny francuski aktor przestraszył się socjalisty Hollande'a, nowego prezydenta. Mając tłuste konto bankowe i wiedząc, że socjalizm to równanie w dół, spsił się, odwinął ogon i prysnął do Putinolandu – bo tam wolno dyszy czełowiek! Ot siurpryza!

A jeśli chodzi o naszą (byłą) krakowsko-lwowską Galicję, to galicyjskie koguty na pewno tam jeszcze pieją, jeśli kury mają trochę swobody, a nie tylko klatki. Panował tam długo Franciszek Józef. Polacy służyli wtedy w austriackiej armii – i jak ktoś kiedyś wspominał – w restauracji po paru/nastu kieliszkach, jeden z oficerów wstał i cały czas salutując, wygłosił długą mowę do popstrzonego przez muchy portretu cesarza. Po polsku. Obecni przy tym inni oficerowie, którzy naszego dźwięcznego języka nie znali, zaniepokoili się powtarzaną frazą – ty stary pierdoło – podejrzewając, że może to być coś obraźliwego. Na szczęście któryś z obecnych polsko-austriackich oficerów wyjaśnił im, że oznacza to – czcigodny, wielce zasłużony dla narodu staruszku. A może był przy tym dzielny wojak Szwejk? A Hasek o tym pisał?

Jeśli chodzi o fotkę, to prześlę nie zwlekając. Problem tylko w tym, że kanadyjscy fotografowie nie dorównują polskim. Kiedyś w tak ganionym PRL-u robiłem sobie zdjęcia do legitymacji, dowodu osobistego, a nawet paszportu. Nie dość, że było tanio, to jeszcze kończyło się komentarzem – aleś pan przystojniak, uroda filmowa! A tu? Fotografista mnie ustawia, oświetla, podświetla, pstryk – i co? No comment. To ja tak wyglądam? Dobrze, że chociaż parę włosów wciąż się na głowie stroszy. Ach, gdzież te złote pukle?

Ale co robić? To se ne vrati, jak mówią nasi południowi pobratymcy. Czas nie pyta – nie stoi. Niektórzy znajomi po latach tak się zmienili, że nie mogą mnie poznać. S. Tymiński wczoraj i dziś!

Z uszanowaniem
Jan Ostoja

PS Jeśliby była pilna potrzeba, to uprzejmie proponuję użycie mojego zdjęcia PRL-owskiego. Nigdzie nie mówi się, że ma być wczorajsze, to może przedwczorajsze się załapie? Wtedy jeśli popełnię coś dla Gońca i spojrzę na fotkę – to poczuję się jak za Gierka. Wtedy mówiło się, że w Polsce to są: ruskie, śląskie i leniwe. Zupełnie jak w Polonezie Deli, który oprócz tego z tego sortu ma jeszcze kopytka.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 29 marzec 2013 15:05

Listy z nr. 13/2013

Uratujmy "Orła Białego"

"Orzeł Biały" jest jedyną reprezentacyjną polską orkiestrą dętą nie tylko w Kanadzie, ale całej północnej Ameryce. Kontynuuje tradycję polonijnych orkiestr założonych w 1917 roku na potrzeby "Błękitnej Armii". Do tego, że "jest w orkiestrach dętych jakaś siła", nie trzeba nikogo przekonywać. Jak również do tego, że prawie żadna oficjalna uroczystość bez nich się obejść nie może. Niestety, obecnie nasza Orkiestra znalazła się w ciężkiej sytuacji. Sami jej członkowie nie są w stanie ponosić dość wysokich kosztów utrzymania zespołu. Jednocześnie polonijna młodzież nie bardzo okazuje zainteresowanie grą w tej zasłużonej, z prawie stuletnią historią, Orkiestrze. Organizacje polonijne, jak to zwykle bywa, mają ważniejsze wydatki, a emerytury muzyków nie wystarczają nawet na mundury i instrumenty. Jeśli więc chcemy, aby zauważano i słyszano, że my tu też żyjemy, musimy wspólnie zadbać, by miał kto zagrać nasze polskie marsze. W przypadku tej Orkiestry udzielenie jej wsparcia i pomocy jest równoznaczne z wolą utrzymania polskości w Kanadzie.

Każda suma, każdy wyraz poparcia, niech będzie gestem jedności i braterstwa naszej Polonii.


Osoby, które chciałyby udzielić wsparcia Orkiestrze "Orzeł Biały", proszone są o kontakt z Leszkiem Marczewskim, tel. 416-248-0075, e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub sekretarzem Andrzejem Załęskim, tel. 905-850-9870.
W Credit Union św. Kazimierza i św. Stanisława założone jest konto CU 0114794.
Prosimy również o kontakt z wyżej wymienionymi osobami wszystkie osoby grające na instrumentach, które zainteresowane są wstąpieniem do Orkiestry "Orzeł Biały".
Nie pozwólmy, by podczas Polskiego Festiwalu na Roncesvalles zamiast orkiestry polskiej maszerowała irlandzka, jak to miało miejsce w ubiegłym roku.


•••
Od redakcji: "Biały Orzeł" to nasza ulubiona orkiestra dęta.

 

Szanowni Państwo!
W tym roku przypada 70. rocznica ucieczki Witolda Pileckiego z KL Auschwitz i mija 65 lat od mordu sądowego na tym Wielkim Polaku. Z tej okazji Stowarzyszenie Auschwitz Memento postanowiło zorganizować zbiórkę publiczną na fabularyzowany film dokumentalny. Zwracamy się do Was z prośbą o pomoc w rozpropagowaniu tej idei za pośrednictwem Waszych stron internetowych i innych mediów.


Witold Pilecki (1901–1948) jest postacią wyjątkową. Urodzony na wygnaniu na dalekiej północy Rosji, przyswoił sobie od rodziców miłość do nieistniejącej wtedy Polski. Jako młodzieniec przystąpił do zakazanego wtedy harcerstwa. Gdy ojczyzna po 123 latach była w potrzebie, zgłosił się na ochotnika do wojska i wziął udział w wojnie z bolszewikami zakończonej w 1920 roku.


W okresie międzywojennym był przykładnym obywatelem, zaangażowanym modernizatorem i społecznikiem. W 1939 roku wziął udział w wojnie obronnej przeciwko III Rzeszy. Nigdy nie przestał myśleć o wolnej Polsce. Pozostał na terenie okupowanego kraju i już wkrótce założył Tajną Armię Polski.


Najbardziej jest znany z tego, że na ochotnika dał się pojmać i osadzić w KL Auschwitz, gdzie wkrótce założył ruch oporu. W 1943 roku uciekł z obozu i przekazał jedne z pierwszych świadectw niemieckich zbrodni. Wziął udział w Powstaniu Warszawskim. Po jego upadku był w niemieckiej niewoli, a po wyzwoleniu został żołnierzem II Korpusu generała Andersa, z rozkazu którego wrócił do Polski i prowadził działalność wywiadowczą. Aresztowany, został po brutalnym śledztwie skazany na śmierć przez komunistów i rozstrzelany w maju 1948. Więcej na ten temat: http://www.pilecki.ipn.gov.pl/ i http://en.wikipedia.org/wiki/Witold_Pilecki.


W 2008 roku założyliśmy Stowarzyszenie Auschwitz Memento w celu upamiętniania ofiar dwóch totalitaryzmów. Wśród członków naszego stowarzyszenia są zarówno osoby młode, jak i uznani naukowcy. Zrealizowaliśmy wiele projektów. Były one związane z historią obozu KL Auschwitz (filmy "Siostrzyczka" i "Listonosz"), trudnymi wydarzeniami na Podhalu ("Duma i zdrada" i "Życie jest spiywkom") czy jedną z pierwszych masowych zbrodni niemieckich na Pomorzu ("Pamięć. Tajemnica lasów Piaśnicy"). Nie mieliśmy problemów, by pozyskać fundusze na te i inne pomniejsze projekty. Wymienione dzieła były bardzo dobrze przyjęte przez fachowców i emitowane w wielu polskich stacjach telewizyjnych.


Od lat naszym największym, niespełnionym marzeniem jest realizacja filmu dokumentalnego o życiu Witolda Pileckiego. Tu, niestety, pojawił się problem nie do przejścia – III RP nie jest najwidoczniej zainteresowana popularyzacją tego bohatera narodowego. Wsparcia odmówiły nam instytucje do tego powołane, jak Muzeum Historii Polski czy Ministerstwo Obrony Narodowej. Co więcej, instytucje takie jak Instytut Pamięci Narodowej ogłosiły publicznie, że w najbliższym czasie nie będą się zajmować tym tematem. Nasze odczucia potwierdził Andrzej Pilecki, syn Rotmistrza, który od lat spotyka się obojętnością państwa w kwestii upamiętniania jego ojca.


Nie poddajemy się jednak. Postanowiliśmy zwrócić się do całego społeczeństwa w celu zebrania funduszy na ten film. Uzyskaliśmy zgodę na zbiórkę publiczną. Zrobimy ten film RAZEM na przekór elitom. Do tej pory zebraliśmy blisko 40 tysięcy złotych (około 13 000 USD). Budżet filmu przewidzieliśmy na około 215 tysięcy PLN ( około 70 000 USD). Od samego początku dostajemy sygnały z zagranicy, że pomysł realizacji filmu o Rotmistrzu jest potrzebny, a premiera oczekiwana.


Chcemy zrobić film jak najlepszy i najbliższy prawdzie o tych trudnych czasach. Pozyskaliśmy do współpracy najlepszych z możliwych ekspertów: dr Adam Cyra z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, autor książki " Ochotnik do Auschwitz" , dr Jacek Pawłowicz z warszawskiego IPN, autor albumu " Rotmistrz Witold Pilecki", i Tadeusz M. Płużański, syn najbliższego współpracownika Rotmistrza w czasach powojennych, autor książek "Bestie" i " Oprawcy" .


Jak można pomóc? Po pierwsze, za pomocą wpłat na nasze konto (bezpośrednio lub systemem paypal, dane w stopce emaila lub na stronie akcji) w miarę możliwości wpłacającego. Drugą równie ważną rzeczą jest przekazanie informacji o tej zbiórce innym, zarówno osobiście, jak i poprzez publikowanie jej na stronach internetowych, w lokalnej prasie polonijnej i wszędzie tam, gdzie można znaleźć chętnych do wsparcia. Jako efekt końcowy planujemy 70-minutowy film. Jako że jest to działanie misyjne, nasz film finalnie będzie dostępny dla każdego w Internecie bez ograniczeń. Planujemy wydanie wersji w języku angielskim, a jeśli uda się zebrać więcej pieniędzy, to także w innych językach. Wszyscy darczyńcy zostaną wymienieni na stronie akcji www.projektpilecki.pl. Za wszelką pomoc serdecznie dziękujemy! Chętnie odpowiemy na wszelkie pytania, jakie mogą się pojawić, zarówno e-mailem, jak i telefonicznie.


Paulina Wądrzyk
Prezes Stowarzyszenia Auschwitz Memento
Bogdan Wasztyl
koordynator akcji "Projekt: Pilecki"
ul. Partyzantów 1, 32-600 Oświęcim,
Polska, tel.: +48 503-078-357, +48 508-099-030.
Strona internetowa akcji: www.projektpilecki.pl
Strona internetowa stowarzyszenia: www.auschwitzmemento.pl
Facebook: www.facebook.com/projektpilecki
Twitter: https://twitter.com/projektpilecki
PayPal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&;hosted_button_id=574Y7XEYAM3B8
Wpłat proszę dokonywać na konto: STOWARZYSZENIE Auschwitz Memento, ul. Partyzantów 1, 32-600 Oświęcim, Bank Spółdzielczy o/Oświęcim. IBAN: PL 31 8110 1023 2003 0300 3381 0002. KOD SWIFT: POLUPLPR.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 22 marzec 2013 21:41

Forum z nr 12/2013: Komuch zaprzaniec

Postanowiłem ostatnio dokonać podsumowania pewnych nagminnych tendencji w polonijnym światku i ignorancji dla pewnych spraw na przykładzie insynuacji kierowanych beztrosko pod moim adresem i zapewne innych ludzi, dokonywanych chyba z zawiści, że jeszcze żyją, mają się dobrze, żyją skromnie z wyboru, choć powinni mieć majątek (pewno ukryty), nie udzielają się publicznie, (bo pewno są agentami polskich lub kanadyjskich służb), mają swoje zdanie niepasujące do powszechnych, lecz często wypaczonych pojęć, a więc są z gruntu podejrzani i trzeba się po nich przejechać. 
A więc pomówienia, obraźliwe opinie, kłamstwa, plotkowanie, prowokacje, insynuacje itp., itd., to sposób na życie dla niektórych osób, najczęściej takich, które w tym życiu do niczego nie doszły i chcą sobie te pustkę wypełnić. W moim przypadku dociekliwych i zawistnych też znajdzie się trochę, bo sprzedając biżuterię bursztynową, powinienem się dorobić fortuny, z napisanych przez siebie książek (wydanych na próbę aż w 100 egzemplarzach) też powinienem osiągnąć majątek, z tłumaczeń (po 25 dol. za stronę czy godzinę kilka razy w miesiącu) również winien być dochód niemały, a z "oszustw" dokonywanych przy egzaminach z drogowych przepisów na niekorzyść zdających, przypisywanych mi kiedyś przez jakiegoś "dobroczyńcę" (aż jedna osoba nie zdała przez 15 lat tych "oszustw"), powinienem co najmniej jeździć mercedesem!
A tu, mieszkanie w apartamencie, bez podziemnego parkingu, średniej klasy samochód i 72 lata na karku. A do tego paru pamiętliwych "aniołków" patrzących na mnie bykiem i uznających mnie za drania, bo kiedyś, wg ich opinii, im się naraziłem. Prawda, że to dorobek imponujący, czyż nie tak plotkarze? Na szczęście jest was jednak zbyt mało, by mnie i wielu innym ludziom zrobić krzywdę. Najważniejsze, że jestem zadowolony z tego, co mam, i nikomu niczego nie wypominam i nie zazdroszczę. A więc bawcie się dalej moi mili, jak pseudokatolikom przystało. Macie teraz okazję rozpowiadać, że pod długą nieobecność żony spędzałem wesoło czas w Calgary i na Kubie w towarzystwie atrakcyjnych blondynek.
Ostatnio jeden, bardzo elokwentny bywalec sali parafialnej, ocenił mnie, że jestem "komuch", bo ja wyjechałem do Libii w PRL-u, a on nie.
Nie czytał biedak mojej książki pt. "Zerwany most", gdzie jasno piszę, dlaczego wyjechałem. Pewno miał w poprzek z "układami", które przypadkowo miały moja ciotka i matka, lub się nie nadawał na wyjazd jako ekspert. Żeby go dobić, (bo takim prowokatorom to się z gruntu należy), nadmieniam, że dodatkowo w 1961 roku byłem na zaproszenie w Anglii, gdy on bez układów siedział na d… w Polsce, lub się do wyjazdów nie kwalifikował, bo się gdzieś pewno naraził swoją niewyparzona elokwencją. Pan rozmówca dodatkowo oświadczył mi, że: "My już o Tobie wszystko wiemy" uważając, że mi ostatecznie przyłożył, przyszywając mi łatę osoby, której należy się wystrzegać lub traktować w środowisku jak "persona non grata". Zapewne w ten sposób poczuł się raźniej, dając mi do zrozumienia, jaki on jest ważny, utajniając swoją osobę w podobnym do siebie ("MY…WIEMY") towarzystwie. Czy nie wstyd panu, panie…?


Z opinii innego dyskutanta o mnie wynikło, że ja jestem "zaprzaniec wiary" i "bluźnierca", bo modliłem się w więzieniu w Libii do Matki Boskiej o pomoc, a dziś według niego psioczę na Kościół, bo zgodziłem się z artykułem zasłużonego dziewięćdziesięcioparoletniego katolickiego lektora związanego z kościelnymi instytucjami, który wręcz oświadczył, że Kościół miesza się do polityki, zamiast zajmować się katechizacją i pogłębianiem wiary również u polityków, którzy zapomnieli, co to jest katolicyzm, do którego przyznaje się przecież około 95 proc. polskiego społeczeństwa. Ostatnio pewien biskup wypowiedział się publicznie na forum TVN24, że Kościół musi w dzisiejszych czasach brać udział w życiu politycznym. Może raczej ten Kościół powinien zająć się samymi politykami i przypomnieć im, do czego ten katolicyzm ich zobowiązuje? Mojemu rozmówcy pomyliły się pojęcia religii, wiary, modlitwy i instytucji Kościoła.


Owszem, stojąc przed betonową ścianą więzienia, modliłem się do Matki Boskiej, jako że religia służy do tego, by w potrzebie łączyć się z Bogiem poprzez Boskich pośredników w każdych warunkach, niekoniecznie przed kościelnym obrazem.
Tylko co ma moja modlitwa do krytycznej opinii o mieszaniu się podzielonego Kościoła do politycznych świeckich problemów, i tworzeniu w ten sposób fermentu i dodatkowych podziałów w i tak już podzielonym polskim społeczeństwie? Mój dyskutant, oburzony na artykuł, równo "zjechał" jego treść i autora, przy okazji drwiąc sobie z mojego rzekomego braku konsekwencji, choć przedtem uznał, że każdy ma prawo do własnej opinii. Pozostało go tylko przeprosić, że ogólnie znana opinia o formie udziału Kościoła w życiu publicznym poruszyła jego uczucia i jego odmienną ocenę tematu.


A niestety, ten obecny katolicki Kościół aż się prosi, by go dopasować do współczesnego świata, o czym mówią nawet księża, tyle że nie przez udział w polityce, a przez wkład w reformację samej instytucji kościelnej. Więc zamiast delektować się Radiem "Maryja" czy Telewizją "Trwam", należałoby aktywnie się włączyć w działalność propagującą i domagającą się zmian, aby np. skończył się celibat, a z nim pedofilskie lub seksualne afery księży, aby skończyły się afery finansowe w Watykanie, aby głoszone dogmaty wiary były zrozumiałe dla prostych ludzi, aby hierarchie kościelne nie zaciemniały religii, a wszystko po to, aby dać odpór mahometańskiej histerii, i aby Kościół katolicki odzyskał w świecie należny mu korzystny wizerunek.


Ponieważ oba ostatnio zaistniałe incydenty "urodziły" się w wyniku poruszenia tematu religii i polityki Kościoła, okazuje się, że tematy religia, Kościół czy polityka kościelna powinny być tematami tabu, bo należą do tematów, jak się okazuje, "niezdrowych" do poruszenia w rozmowie, szczególnie gdy ma się inne zdanie. Tak się składa, że ja swojego rozumowania nie odpuszczam w dyskusjach, choć kosztuje mnie to trochę nerwów, bo są pewne definicje w moim rozumieniu, których nagiąć do innej interpretacji się nie da. Dzięki niemu byłem rozumiany i respektowany u mahometan.
Szkoda, że niektórzy katolicy nie potrafią, jak oni, zrozumieć prostych życiowych zasad. Wiara jest naszym indywidualnym wyborem drogi do Boga, religia jest ustaloną drogą do naszego z Nim kontaktu, modlitwa to forma tego kontaktu, a Kościół, poza Zgromadzeniem należących do niego wiernych, to klerykalna organizacja administrująca i pośrednicząca w tym kontakcie. Bycie katolikiem, protestantem, członkiem jakiejś sekty religijnej, wyznawcą islamu czy żydem, jest jedynie religijnym wyborem, a nie podziałem na lepszych i gorszych. Ludzie, według mojej opinii, dzielą się tylko na dobrych, podłych i dwulicowych i to, kto jakiej jest wiary, nie ma żadnego znaczenia w tym podziale.
Wszyscy kiedyś, idąc swoimi drogami, spotkają się u tego samego jedynego Boga, choć zwanego inaczej w różnych językach, jeśli sobie na tej drodze na to zasłużą. Do osiągnięcia sukcesu potrzebne jest im tylko przewodnictwo w podtrzymaniu wiary, pomoc w wyjaśnianiu zawiłych jej dogmatów i w prostowaniu zakrętów na tej drodze, a nie udział w polityce, do którego Kościół, jako organizacja religijna, nie został powołany.
I jeśli się tego nie pojmie, to łatwo przychodzi, z racji braku argumentów w dyskusjach nad zasadami katolickiego uczestnictwa w katolickim Zgromadzeniu, do pomówień, oskarżeń i obrażania rozmówcy. Chyba nie uczy tego TV "Trwam" czy Radio "Maryja"?


Jest nadzieja, że nowy Papież odmieni obecny wizerunek Kościoła katolickiego na taki, który przyciągnie do niego nowych wiernych, zwiększy liczbę powołań i zakończy dyskusję na temat funkcji Kościoła katolickiego w dzisiejszym świecie. Tak nam dopomóż Bóg.


Calgary, Marzec 2013 Wiktor Księżopolski

Od redakcji: Szanowny Panie, radzimy jednak pogłębić wiedzę religijną i myśleć logicznie, bowiem trudno uzasadnić pedofilię (zwłaszcza homoseksualną) celibatem, którym być może tłumaczyć można inne grzechy przeciwko 6. przykazaniu, zaś co do Kościoła i polityki, to wielu krytyków zarzuca mu, że się wystarczająco do polityki nie wtrącał, np. w czasach hitleryzmu czy dyktatur w Chile i Argentynie...

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 22 marzec 2013 21:38

Listy z nr.12/2013

Szanowna Redakcjo
Za Waszym życzliwym pośrednictwem chciałabym złożyć podziękowania obsłudze sklepu "Karpaty" w Mississaudze przy Hurontario i King St. za bardzo miłą niespodziankę.


Otóż dnia 8 marca br. pojechałam tam kupić ich wyborny chleb razowy. Kiedy podeszłam do kasy, jakaś młoda, czarna kobieta kończyła zakupy. Kasjerka, wręczając rachunek, podała jej również goździk z życzeniami z okazji Dnia Kobiet.


Szkoda, że nie widzieli Państwo rozpromienionej twarzy tej kobiety i jej olśniewającego uśmiechu!
Ja również dostałam kwiatek, jak wszystkie ich klientki tego szczególnego dnia. Bardzo ciepły i miły gest z dawnych lat, kiedy w Marcowe Święto byłyśmy obdarowywane kwiatami w pracy i przez partnerów w życiu prywatnym, jako Kobiety – równorzędne współpracownice i towarzyszki życia. Bez tych "male-female" tonów komercyjnego święta walentynkowego, które już w 1. klasie podstawówki wprowadza klimat romansu w życie moich wnuczek – po co?


Jeszcze raz serdecznie dziękuję zarządowi "Karpat" za ten wzruszający gest, w imieniu własnym i wszystkich troskliwych, zapracowanych Kobiet w naszym życiu.


Z poważaniem


Kalina Zięba


PS Chciałabym ofiarować "Karpatom" jakiś kwiat z moich, które fotografowałam w ogrodzie latem. Nie wiem, czy Państwo to robią, jeśli tak, to posyłam trzy do wyboru.

Od redakcji: Szanowna Pani, jest nam niezmiernie miło podziękowanie przekazać, proszę też przyjąć od nas najserdeczniejsze życzenia owocnej pracy oraz powodzenia w życiu zawodowym i osobistym!


•••

 

LIST OTWARTY prezesa Związku Pracodawców Polskich do Piotra Dudy i Platformy Oburzonych

Wielce Szanowny Panie Duda!
wysłuchałem Pana wystąpienia przez Internet na spotkaniu Platformy Oburzonych i jestem – co tu dużo mówić – oburzony.
Ograniczę się do wątków związanych z umowami cywilno-prawnymi oraz tzw. płacą minimalną.
Nie sądzę, że Pan o tym nie wie – ale mimo to informuję Pana, że przedsiębiorcy mają głęboko w dupie, jaką Pan zechce ustanowić płacę minimalną oraz czy zlikwiduje Pan umowy cywilno-prawne.
Informuję Pana, że damy radę, cokolwiek Pan jeszcze wymyśli. Ograniczymy nasze przedsięwzięcia, wyjedziemy z nimi za granicę, będziemy zatrudniać wyłącznie na działalność gospodarczą, ograniczymy zarobki "do ręki" dla pracowników, w ostateczności będziemy zatrudniać na szaro. Damy radę.
Wątpię natomiast, czy dadzą radę – ci najsłabsi na rynku pracy: młodzi bez doświadczenia, osoby o niskich kwalifikacjach, osoby z małych miejscowości etc. Dzięki umowom cywilno-prawnym wiele z nich ma bowiem jakąkolwiek pracę. Po realizacji Pana postulatów nie będą mieli żadnej, a w najlepszym razie zamiast umowy cywilno-prawnej dostaną "umowę na gębę".
I co Pan nam zrobi? Będzie Pan mógł nam "na warstat skoczyć" – jak mawiał poprzednik na Pana stanowisku. Jak zamierza Pan nas zmusić, żebyśmy zatrudniali ludzi, jak nas przy horrendalnych pozapłacowych kosztach pracy na to nie stać?
To, że protestujemy przeciw "ozusowaniu" wszystkiego czy płacy minimalnej, wynika bardziej z lęku przed prowadzeniem firm w warunkach 30-procentowego bezrobocia (do czego prowadzą Pańskie żądania) niż z lęku przed Pana postulatami. Szkoda nam też tych biednych ludzi, Polski i nie chcemy stąd wyjeżdżać.
Protestując przeciw tym rozwiązaniem, robimy robotę, którą Pan powinien wykonywać – bronimy najsłabszych i najbiedniejszych, którzy dzięki nim mają jakąkolwiek pracę. Gdyby Pan był rzeczywiście zainteresowany ich losem – protestowałby Pan przeciw opodatkowaniu pracy, która w Polsce jest opodatkowana jak wódka i jest główną przyczyną bezrobocia. Wskazują na to wszystkie raporty, jakie znamy. Może Pan zna jakiś inny, który pokazywałby inną przyczynę, że 15 proc. Polaków (w tym 30 proc. wśród młodych) nie ma pracy?
Ponadto w tym dążeniu do zdobycia silnej pozycji brnie Pan trochę w ślepy zaułek – bezrobotni nie mogą chyba należeć do Pana Związku.
Z Pana dzisiejszego wystąpienia wnoszę, że jest Pan bezwzględnym cynikiem i sprawnym demagogiem, bo na idiotę Pan nie wygląda, i rozumie Pan, co powyżej napisałem. Zatem może Pan wygrać, czego Panu nie życzę. Mam nadzieję, że do tych życzeń przyłączą się bezrobotni i zagrożeni bezrobociem oraz 30 proc. młodzieży, która z powodu "płacy minimalnej" oraz wysokich pozapłacowych kosztów pracy nie ma żadnej pracy, i nie dopuszczą Pana do władzy ani do większego wpływu na władzę. Skończy się to bowiem 30 proc. bezrobociem i 50 proc. wśród młodych.
Życzę Panu, żeby Pan przegrał i żeby nie doszło do tego czarnego scenariusza, choćby dlatego, że nie po to wracałem z emigracji, żeby znowu wyjeżdżać.
List ten postanowiłem napisać, bo jestem przedsiębiorcą, a ponadto 8 lat poświęciłem na działalność pod flagą "S" – jeden rok w więzieniu, 7 lat w podziemiu, co, jak sądzę, daje mi pewien tytuł, żeby się do Pana zwrócić.
Łączę należne wyrazy,


Cezary Kaźmierczak
Prezes ZPP Warszawa
16 marca 2013

Opublikowano w Poczta Gońca
sobota, 16 marzec 2013 10:30

Listy z nr. 11/2013

Panie Redaktorze!
A więc to prawda, że nowe zdjęcie przy felietonach lepiej oddaje stan faktyczny. Szkoda jednak dawnego charakterystycznego języka. Czyż tak mało z niego zostało? W związku z tym poglądy będą łagodniejsze, a opinie mniej najeżone? Skoro głowa ugładzona…


Tak czy inaczej dziękuję w imieniu czytelników za Gońca. Takie pismo jest nam tutaj bardzo potrzebne. Bo chociaż z dala od Ojczyzny, czujemy się przecież Polakami i polskie sprawy nas ciągle obchodzą. Szczególnie, że zdarzenia w Kraju nie są tylko relacjonowane, ale także omawiane i komentowane zgodnie z poglądami wypowiadających się, a różnymi.


Nie jestem ani historykiem, ani politykiem, ale te dwie dziedziny od zawsze mnie interesowały. A ponieważ to zainteresowanie rozciągnęło się w czasie, bo zdążyłem przyjść na ten najlepszy ze światów jeszcze za życia Marszałka Piłsudskiego i ciągle na zanik pamięci nie narzekam, mam chyba obiektywny pogląd na to, co było i jest. Niestety, proroczych uzdolnień u siebie nie dostrzegam, więc co do przyszłości staram się być optymistą jedynie.


Wspomniałem Marszałka, a kiedy umarł Dmowski, zaliczyłem już cztery latka życia w stolicy w domu, który zmiotła wojna. Teraz stoi tam Ambasada Kanady. Ulica Piękna nadal jest piękna, chociaż we wspomnieniach była jakaś szersza, a murek po drugiej stronie wyższy. Cóż, pisał poeta: "mniej wielkie i mniej piękne niż się dawniej zdały…". Na ogromnej arterii – Alejach Ujazdowskich, wypuściłem na jezdnię balonik i gdyby nie szybka interwencja bony – mogło być różnie. A tak i wojnę przeżyłem, i Polskę zwaną Ludową, a nieoczekiwany stan wojenny zastał mnie już w Kanadzie, gdzie zarabiałem "zielone" o zawrotnej (hej, łza się w oku kręci) wartości w Warszawie. Tak utkwiłem tu na 32 lata, odwiedzam Polskę, która się bardzo zmieniła (na plus), zmienili się też ludzie, a paradoksalnie rodzina twierdzi, że to ja się zmieniłem, "zamerykanizowałem". Coś w tym chyba jest. Jak jest, tak jest, ale na powrót za późno. Dobrze czy źle – wszak jest w modzie, żeby mieszkać na zachodzie. Los tak chciał. Mój dziadek urodził się w Złoczowie pod Lwowem, ojciec w Tarnowie, ja uszczęśliwiłem rodziców, przychodząc na świat w Krakowie, moich dwóch synów w Kielcach i w Zabrzu, a dwie dziewczynki we Wrocławiu. Dwie ostatnie (jak dotąd!) córki to już prawdziwe Kanadyjki rodem z Toronto. Jeśli spojrzeć na mapę, to familia przeskoczyła pokoleniami z wschodnich kresów Polski do wschodnich kresów Kanady. Jeśliby zachować ten trend, to córki – jeszcze panienki – jedna 20 lat, druga 10 – powinny wyjść za np. Japończyków i urodzić wnuki w Tokio. Potem Moskwa? Cóż, ziemia jest okrągła. Może Polska do tej pory będzie miała granicę z Chinami? Na Uralu.


A wracając do polityki – Piłsudski czy Dmowski? W polskim klubie na Beverley łatwo znaleźć można zwolenników obu przywódców. Kresowiacy, a są tam w przewadze, skłaniają się ku wielonarodowej Rzeczpospolitej Marszałka. Orientacja jagiellońska, młodsi (w tym też ja, cha, cha, cha!) skłaniają się ku Polsce jednonarodowej. Wydaje mi się, że mam coś do powiedzenia w tych sprawach. Wszak żyłem (choć króciutko) równolegle z oboma mężami stanu. Spróbuję o tym napisać następnym razem, i to dość ostro (żeby nie powiedzieć nieco cynicznie), a na razie jeszcze raz pozwolę sobie podkreślić, jak lubię Gońca i jak potrzebną rolę tutaj spełnia – za co dziękuję. Good work!
Powiedzonko mówi, że odkąd Fenicjanie wynaleźli pieniądze (nie ręczę, czy to fakt autentyczny), wszelkie inne formy podziękowań okazały się zbędne. Łączę więc 100 dol. na fundusz prasowy.


Jan Ostoja
Toronto, marzec 2013


PS Dziadek szczęściarz, a my z nim. UPA polskich "panów" traktowała tak jak można było oczekiwać. Moją ciotkę zakonnicę (tak jakby była czemukolwiek winna) przerżnęli na pół piłą. Ją jedyną z rodziny dopadli, bo opiekowała się sierotami – także ukraińskimi. Kiedy złapali dziedzica, mówili: rżnij go pomalutku, bo dobry pan był. I z takimi… mielibyśmy dzielić państwo? Józio Dżugaszwili dał im trochę na przeczyszczenie. Figlarz. Przecież nie chcieli Petlury.

Odpowiedź redakcji: Dziękujemy za kolejną dotację, ale też i za słowa pocieszenia. Co do moich poglądów, to rzeczywiście podlegają ewolucji, bom przecież nie krowa – (ak).


•••


Dotyczy tekstu z poprzedniego numeru zatytułowanego "za perkal i paciorki"
Panie Andrzeju Kumor,
Przecież pan wie, że w Kanadzie działają bardzo podobne siły jak w Polsce. Kanada jest spychana w nędzę, jak również USA. Ufoludkowie – właściciele banków – nie dbają o to, kogo, kiedy i gdzie wepchną w nędzę. Ich interesuje wyłącznie pasożytniczy ZYSK nawet za cenę śmierci całych społeczności i kultur.
Cytat
(…)
… proszę sobie popatrzeć, jakiej jakości miejsca pracy uciekły, a jakiej powstają…
(…)
Oczywiście te ufoludki zmieniają Kanadyjczyków w niewolników umiejących wykonywać proste czynności. Gdzie Kanadyjczycy zdobędą umiejętności użyteczne przy produkcji dóbr i złożonej technologii, jak będą wyłącznie naprawiać dachy swoich domów?!
Chińczycy i Hindusi zalewają Kanadę, a Kanadyjczycy ogłupieni propagandą, że "nie ma kultur ani lepszych, ani gorszych", patrzą, jak kultura i zachowania przyjezdnych zamieniają ich kraj w śmietnik, w jakim żyją ci przyjezdni u siebie.

Od redakcji: Szanowny Panie, ich jest o wiele więcej niż nas. Co Pan proponuje? Okopy Świętej Trójcy?

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 08 marzec 2013 21:47

Listy z nr. 10/2013

Szanowny Panie Redaktorze,
Artykuł Pana Stanisława Tymińskiego zamieszczony w "Gońcu" 8-14 lutego pod tytułem "Wiara w przyszłość jak wiara w Boga" zasługuje na oprawienie w ramki.
Artykuł ten powinien przeczytać każdy Polak, tym bardziej w kraju. Pan Tymiński w tym artykule trafił w dziesiątkę. Szkoda, że społeczeństwo polskie nie doceniło tego mądrego człowieka i wielkiego polskiego patrioty.
Dzięki, Panie Stanisławie.
Zygmunt

Odpowiedź redakcji: Zgadza się.


•••


Pozdrawiam serdecznie,
Piszę ten list na wiadomość o obrażeniu naszych wspaniałych zawodniczek p. Radwańskich.
Jestem w Kanadzie na zaproszenie Żydów, a w szczególności p. Haima Katza, ponieważ urodziłam się na Wołyniu przed wojną, blisko lasów i bagien, gdzie można było pomagać uciekającym Żydom z miast, bo mieszkali w lasach.
Była wydana po wojnie książka, w której było podane nazwisko moich rodziców i innych Polaków, którzy ukrywali Żydów, w tej książce było napisane, że mój ojciec pomógł przeżyć 18 rodzinom. W lesie wybudowali drewniany dom i tam się trzymali, ale przez bagna to mój ojciec znał ścieżki. Oni, uciekając z miast, zabrali ze sobą różne drogie rzeczy i mój tato jeździł do ukraińskich wiosek i wymieniał na żywność. Mój ojciec żył w zgodzie ze wszystkimi. A przecież nas nie stać było wykarmić i oprać tylu ludzi. Nasz dom był na uboczu, z dala od wioski, tak że w nocy przychodzili umyć się czy wyprać coś i zjeść. Jeden ze starszych Żydów w nocy wyszedł przez okno w pokoju, bo mieliśmy duży dom, i poszedł do wioski do jednego Polaka upomnieć się o pieniądze, bo był mu winien. Ten go skrzyczał i pieniędzy nie oddał, ale poszedł za nim i zobaczył, że wchodzi do naszego domu. Rano przyszedł i powiedział, że zamelduje Niemcom o Żydach, ale tego nie zrobił, bo się bał.
Którejś nocy mama usłyszała, że ktoś drapie drzwi, otworzyła, a tam ktoś stał cały we krwi, upadł i stracił przytomność. To był Haim Katz. Rano tata i mama położyli go na wóz, przywiązali sznurami, przykryli słomą. Tato zaprzągł bardzo starego konia, wziął mnie na wóz, że niby ja jestem chora, i pojechał do felczera 10 kilometrów od domu. Miałam może 6 lat, pamiętam tę podróż. Mama cały dzień się modliła, żeby banda z lasu nie zabrała konia i wozu. Tam było dużo ludzi rannych i pamiętam kobietę, która miała przestrzelone piersi, a ja jako dziecko dziwiłam się, jak ktoś równo strzelał. Ten Żyd był przestrzelony na wylot, kula przeszła koło serca i dlatego przeżył. On mieszkał w ukraińskiej wiosce i ktoś zameldował, był z żoną. Przyszli Niemcy i banderowcy, kazali im się położyć na ziemi, strzelili im w plecy. Ją zabili, a on przeżył. Jak wszyscy odjechali, to on wstał i 17 kilometrów na piechotę przeszedł do nas. Znał dużo ludzi, bo miał sklep, i przyszedł do nas, bo znał moich rodziców i wiedział, że mu pomogą. Ten lekarz powiedział, że jeżeli się obudzi, to mamy zabić świnię i tłusto go karmić, a jak nie, to trudno. Tato wykopał w stodole dziurę w sianie i tam go położyli. Po trzech dniach się obudził, a po miesiącu był zdrów.
Zaraz poszedł do lasu i jak tylko Armia Czerwona przyszła do nas, wszyscy mężczyźni poszli z Ruskimi do Berlina. Pisał do nas, żebyśmy zaraz wyjeżdżali, bo to już nie będą nasze ziemie, ale moi rodzice nie wierzyli. Uciekając przed banderowcami, wyjechaliśmy na zachód. Nigdy nie dostaliśmy żadnych pieniędzy, bo nigdy o nic nie prosiliśmy. Haima bracia i On pojechali do Kanady, a większość do Izraela. Z Kanady wysyłali nam paczki, a w nich balowe sukienki itp., napisałam, że dziękujemy, a z Izraela przysyłali cytryny i pomarańcze, ale potem to się skończyło, bo paczki były zabierane już ze statków w Polsce. Zapraszali rodziców do Izraela, ale moich rodziców nie było stać. Mama marzyła pojechać zobaczyć Ziemię Świętą, ale nie wyszło. Dużo kobiet z Polski pojechało w odwiedziny do tych, których ukrywały, ale większość była bardzo źle traktowana.
Teraz młodzież żydowska, co przyjeżdża do Polski, jak się zachowuje – gorzej niż bydło, niby chcą zobaczyć Oświęcim, a faktycznie urządzają orgie i nikt im nie może zwrócić uwagi. Jeżeliby była inna sytuacja, że Żydzi mieli pomagać Polakom, nigdy, może jednostki. Kiedy przyjechałam do Kanady na urlop, zaraz załatwili mi pracę, opiekowałam się Żydówką Polką chorą na raka, siedem dni 24 godziny na dobę. Głodowałam, ale wstydziłam się powiedzieć moim Żydom, a ona mi mówiła: wiesz, jakie jedzenie w Kanadzie jest drogie. Ona mi się odgrażała, że jak ją zostawię, to mnie deportuje. I tak pewnego razu powiedziałam, że Hitler was mordował, ale jeszcze za dużo was zostawił. Ona zadzwoniła do Haima, a ja do jego wujka Rajbera i przyjechali. Powiedziałam, że byłam ciągle głodna. Haim na to: wracaj do Polski, a jego wujek, który ich wszystkich zabrał, powiedział, że mi pomoże zostać i znaleźć inną pracę. Haim powiedział, że jestem na urlopie i narobię im kłopotów. Jego wujek powiedział: jej ojciec nie bał się ci życia uratować? Ja jej pomogę.
Ta zniewaga, która spotkała nasze tenisistki, powinna być poruszona przez nasze władze, no oczywiście Sikorski i jego żona Żydówka ani słowa nie powiedzą, a mieszka w Polsce w pałacu, którego nie wybudowali jej rodzice ani jego.
Na tym kończę i pozdrawiam p. Radwańskie, życzę zwycięstw i omijania takich kibiców.


Anna Kubica
Hamilton


Odpowiedź redakcji: No, smutne to wszystko.


•••


Obywatel Kanady (30) lat oraz Polski, prosiłbym państwa o pomoc: gdzie mogę zwrócić się o pomoc internetową w sprawie emerytur CPP i Old Pension. Napisałem parę miesięcy wstecz do Ottawy na adress znaleziony w Internecie, ale odpowiedzi z Ottawy nie otrzymałem do tej pory. Dziękuję za chęć pomocy.
Ziutek Pałka, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


Od redakcji: Proszę się zwrócić do Service Canada.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 01 marzec 2013 21:41

Listy z nr. 9/2013

Na wstępie kilka odpowiedzi: 1. Pani, której bardziej podobało się moje poprzednie zdjęcie przy felietonach – odpowiadam, że wtedy byłem kilka lat młodszy, obecne oddaje stan faktyczny. 2. Panu, który miał pretensje za odpowiedź zwrotem "ora et labora" – wyjaśniam, że to nie są brzydkie wyrazy, lecz benedyktyńskie zawołanie "módl się i pracuj". Jeśli Pan wie, co to znaczy pater noster, powinien Pan z którejś katechezy znać ora et labora.
Dziękuję za wszystkie uwagi i komentarze.
Andrzej Kumor

 

Mississauga, 27.02.2013

List otwarty
Sz.P. Władysław Lizoń MP
Zwracałem się do Pana dwukrotnie, 15.08 i 20.12.2011 r., w sprawie podwójnego opodatkowania emerytur z Polski.
Poruszyłem także problem przeliczania emerytur z Polski zgodnie z wymogami Revenue Canada wg kursu Bank of Canada.
Ja otrzymuję emeryturę przeliczoną wg kursu NBP, co powoduje, że zmusza się mnie do deklaracji wyższych dochodów (około 200 dol.).
Brak oficjalnej odpowiedzi, a także utrzymanie dotychczasowych zasad podatkowych mimo podpisania w maju 2012 r. stosownych dokumentów podczas wizyty Donalda Tuska w Kanadzie, zmusza mnie do opublikowania tego listu w celu uzyskania informacji w tej sprawie. Parlament, a więc i Pan, jako jego członek, pełni nie tylko funkcje ustawodawcze, ale także kontrolne wobec rządu.
Oczekuję, i zapewne nie tylko ja, informacji od Pana w tej sprawie.
Jerzy Ruciński

Odpowiedź redakcji: No właśnie, czy ta sama emerytura jest opodatkowana w Polsce przed wysłaniem do Kanady, a następnie w Kanadzie?


•••


Szanowna redakcjo,
Niedawno widziałam afisz na słupie przy pewnej głównej ulicy w Mississaudze o nadchodzącym koncercie pt. "Sokół i Marysia Starosta, Czysta Brudna Prawda" (i coś tam jeszcze), na którym Goniec widnieje jako sponsor. Koncert ma się odbyć w piątek, 1 marca. Zastanawia mnie to, jak można połączyć slogan "Silni Wiarą", który jest na okładce tygodnika, ze sponsorowaniem hucznej balangi, która odbywa się w piątek, i to w piątek podczas Wielkiego Postu.
Monika K.

Odpowiedź redakcji: Wie Pani, rzeczywiście, może ma Pani rację, wydało nam się, że polska muzyka hiphopowa to muzyka buntu, protestu i refleksji nad złem tego świata.


•••


Panie Sierzputowski!
Zaraz na wstępie wyjaśnię, że nasze poglądy lokują się po tej samej prawej stronie myśli politycznej. Uwagi, którymi chętnie dzieli się Pan z czytelnikami "Gońca" (prawie w każdym numerze list-epistoła), są chyba słuszne.
Czemu chyba? Bo niestety styl jest tak pokręcony, wielowątkowy, udekorowany licznymi znakami zapytania i kropkami (po trzy w kupce) oraz niedomówieniami, że trudno się połapać, o co w tej gmatwaninie rozbieganych myśli właściwie chodzi. A nawet wygląda, że jest Pan wzorem naszego myśliciela, męża stanu – wyrazicielem opinii – jestem jak najbardziej za, a nawet przeciw. Krócej, jaśniej i zwięźlej budować zdania (jak nas uczono w szkole).
Poza tym skacze Pan z tematu na temat jak pchła po prześcieradle i – tak jak tego insekta – trudno ideę przewodnią złapać. Myśli "krzyczące", niedokończone, niedopowiedziane – nie wiadomo, o co Pan zapytuje? Może i słusznie. Może. Ale jak dociec? Kalejdoskop tematów. Przez grzeczność nie nadmienię, że listy raczej długie, a papier drogi.
Pański lew w tytule, ni przypiął, ni wypiął, ryczy, jakby dostał czkawki. Głodny on czy przejedzony???...
Pan zaczynasz lekturę naszego tygodnika od felietonów K. Ligęzy i tu – bo nie chwytam – zgadza się Pan z nim, czy nie? Inni zaczynają od motoryzacji, sportu, albo zwyczajnie od początku. Ja na ten przykład czytam "Gońca" od końca.
Krócej, jaśniej, oszczędzając nadmiar pytajników i kropek – proszę!
Tak dla wspólnej korzyści i dla dobra wspólnego, staraj się Pan wyrażać mój szanowny Kolego!
Jan Ostoja
Toronto

Odpowiedź redakcji: Wypada nam podziękować Panu za wyczerpującą recenzję.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 22 luty 2013 21:00

Listy z nr. 8/2013

Witam Szanownych redaktorów "Gońca",
Zapewne wielu czytelników pamięta nazwisko Mariusza Rokickiego, którego fragmenty książki były drukowane na łamach "Gońca". Chciałbym się podzielić z Wami ostatnim e-mailem, który otrzymałem od Mariusza. Zachęcam do odwiedzenia poniżej podanej strony z zamieszczonym wywiadem z autorem "Życie po skoku".
Mariusz jest bardzo skromnym, ciężko doświadczonym młodym mężczyzną. Nigdy nie prosił o żadną pomoc finansową. Wiem jednak, że ostatnio na walkę z bakterią wydaje ostatnie pieniądze. Wielu wspaniałych Polaków mieszkających tutaj, w Kanadzie, śle mu pomoc w miarę swoich możliwości. Nie jestem upoważniony do składania żadnych próśb w Jego imieniu, ale myślę, że znajdą się wśród nas tacy, którzy otworzą nie tylko swoje serca, zwłaszcza ci, którzy zamieszczają w "Gońcu" tak piękne listy o solidarności, miłości do bliźniego itp.
Wszystkich Czytelników w imieniu Mariusza serdecznie pozdrawiam,


Zbigniew Szczęsnowicz


On Feb 7, 2013 5:25 AM, "Mariusz" <Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.>'; document.getElementById('cloak60439').innerHTML += ''+addy_text60439+'<\/a>'; //--> ; wrote:
Posłuchaj wywiadu ze mną :)
http://www.radiorekord.pl/naszeaudycje/gosc_dnia/rozmowa_z_mariusze_rokickim_autorem_ksiazki_zycie_po_skoku,1837,1,0.html
Pozdrawiam serdecznie
Mariusz Rokicki
www.mariuszrokicki.pl
tel. kom. +48604202231


Mogą mi Państwo pomóc, przekazując 1% z rozliczenia podatkowego. Wystarczy wpisać do deklaracji podatkowej Nr KRS 0000164927 z dopiskiem "pomoc dla Mariusza Rokickiego". Z góry dziękuje za okazaną pomoc.

Odpowiedź redakcji: No, niestety, mogą tylko Ci z nas (np. niektórzy emeryci), którzy płacą podatki w Polsce.


•••


Potrafię przewidzieć...
To nie jest żart. Mówię całkiem serio! Gdybym wygrał w 6/49, sporą część wygranej oddałbym księdzu Rydzykowi.
Powód jest bardzo prosty, sięgający aż do czasów, w których jako nastoletni chłopiec żyjący w PRL-u zacząłem interesować się światem, polityką, gospodarką i koleżankami. W owym czasie, kiedy rządziła "jedynie słuszna partia" o nazwie PZPR, okienkiem na świat, z którego czerpałem informacje, był półgodzinny tzw. "Dziennik Telewizyjny". Możecie mi wierzyć lub nie, ale po kilku wydaniach owego "Dziennika" potrafiłem przewidzieć, jakie będą nadawane wiadomości w dniu następnym, pojutrze, za tydzień czy za miesiąc.
Schemat tego programu informacyjnego był śmiesznie prosty i składał się z 5 członów. Pierwszy dotyczył PRL-u i brzmiał mniej lub więcej tak: "u nas w PRL-u żyje się dobrze, choć są pewne wypaczenia, które nieustraszony czekista gen. Jaruzelski skutecznie eliminuje". Drugi dotyczył ZSRR: "w ZSRR żyzń haroszaja, wsjo w pariadkie", trzeci zahaczał o państwa zachodnie, a zwłaszcza USA: "w zgniłym Zachodzie krwiopijca kapitalistyczny pastwi się nad robotnikiem, który żeby nie zwariować, sięga po narkotyki", czwarty to sport, z którym nie było większych kłopotów wychwalać zawodników ZSRR, gdyż byli w tej dziedzinie naprawdę dobrzy, piąty to pogoda, gdzie trzeba było uważać, żeby nie palnąć czegoś w rodzaju "od wschodu nadciąga burza" lub "wschodni wiatr nie przynosi niczego dobrego".
I co!!??? Łatwe do przewidzenia?? Łatwe! Dlatego mieliśmy "Głos Ameryki" lub "Wolną Europę" – rozgłośnie informujące Polaków o prawdziwej sytuacji w tzw.demoludach!


Dzisiaj jest bardzo podobnie. Mogę to stwierdzić na własnej skórze, jeżdżąc do Polski prawie co dwa lata. Schemat dzisiejszych wiadomości w TVN i innych rządówkach jest ten sam: "u nas w Polsce jest dobrze, ale PiS, który nie rządzi już od sześciu lat, popełnia tyle błędów, że niestrudzony premier Tusk, chcąc ratować gospodarkę, musi przerwać wypoczynek w Dolomitach", "w wielikiej Rassiji car RASputin będąc raz premierem, raz prezydentem, prowadzi naród rosyjski do świetności, karząc srodze tych, co cierpią na wypaczenia", "coraz większe kłopoty na Zachodzie, a zwłaszcza w USA", sport i pogoda. Dlatego mamy TV TRWAM czy RM, w których polskie społeczeństwo informowane jest o prawdziwych "sukcesach rządu fahofcuf" Donalda Tuska.


Dlatego w o. Rydzyka warto zainwestować! Ktoś powie, że jestem gołosłowny!? Proszę bardzo, oto dowód: RADIO MARYJA oraz "Gazeta Polska" Tomka Sakiewicza jako pierwsze informowały Polaków o cenie "wynegocjowanej" za gaz od Rosjan już po miesiącu od podpisania umowy. Mediom rządowym zajęło to grubo ponad rok, dodając, że minister Sikorski obniży, bo trochę za dużo Polska płaci... Z rurą Nord Streamu blokującą wjazd do portu w Świnoujściu było podobnie. Media szechterowe oskarżały RM i "Gazetę Polską" o "psucie wspaniałych stosunków pomiędzy Polską a jej sąsiadami. Trzy miesiące temu GW przyznała, że rura rzeczywiście może zagrodzić drogę większym statkom do Świnoujścia.
NIECH WIĘC Rydzyk "śpi na pieniądzach", "kradnie", "oszukuje", "jeździ maybachem", "lata swoim helikopterem", "pije gorzałkę ze swoich gorzelni [w których rozpija Polaków]", byleby informował społeczeństwo o sytuacji w kraju!!! Za o. Rydzykiem przemawia fakt, że jego oponent medialny, niejaki Adam M., zmienił nazwisko, bo pewnie to rodowe miał śmiesznobrzmiące lub... ma coś do ukrycia przed społeczeństwem... Jak do tej pory ksiądz Rydzyk tego nie zrobił...


Pan Jerzy Sędziak w swoim liście do "Gońca" przypomniał nam panią Julię Piterę. Świetny przykład! W 2007 roku pani Pitera przyrzekła w TVN, krzycząc na Jacka Kurskiego, że: "napisze raport o szkodliwości rządów PiS-u". Minęło sześć lat od tego przyrzeczenia i o raporcie ani widu, ani słychu. Iskierką nadziei dla Julii Pitery była znaleziona przez nią "afera" rządu Kaczyńskiego, w której to bliźniak "naciągnął" państwo polskie na 8 ZŁOTYCH 30 GROSZY!! Premier Tusk płacił na urząd pani Pitery 1,3 mln PLN rocznie, by znaleźć "aferę" za 8,30 PLN. Była to tzw. afera dorszowa!
Gospodarka Platformy Obywatelskiej... wydawano rocznie 1,3 mln zł, by znaleźć 8,30 zł... List pana Sędziaka dotyczył jednak pana Jerzego Owsiaka. Nie jest to tajemnicą, że pan Owsiak jest kukiełką rządu Donalda Tuska. Zasilanie szpitali to ROBOTA RZĄDU! Owsiak otaczający się młodzieżą wpływa na jej tzw. światopogląd. Sam byłem świadkiem, jak do chłopaka zadającego niewygodne pytania prezydentowi Komorowskiemu krzyknął, używając do tego mikrofonu: "jak ci się nie podoba, to jedź do domu". Owsiak nie powinien się angażować politycznie. Jeśli się angażuje, to musi mieć z tego korzyści. Czas oddać pałeczkę komuś innemu... apolitycznemu.


Rafał Kujawiński

Odpowiedź redakcji: No pewnie, że tak!

•••


Wmówić można wszystko
Podobno nawet szacunek do Owsiaka, o którym w "Nowym Państwie" będzie dużo. Nie potrafię zrozumieć, choć powody znam, gdy bardzo gramotna osoba wmawia sobie niedorzeczności, nie jest nawet w stanie zauważyć, że robi z siebie bardzo rogatego frajera. W imię czego inteligencję i wykształcenie rozmieniamy na ilość etatów, czy te kilka groszy na dodatkowym etacie jest w stanie cokolwiek zmienić? Dobrać się do kredytu, który trzeba spłacać, a rozwiązaniem problemu ma być dodatkowy etat... (???). Tak nas wytresowano, wielu uwierzyło i nie widzą innego wyjścia.
Jaki ten XX w. był wspaniały, wynaleziono samoloty, komputery, telefony, TV, faktycznie świat idzie z postępem, kiedyś Kleopatra latała bez majtek, jeszcze niedawno nasze babcie też, a dzisiaj wiele kobitek lata w stringach, czyli właściwie bez majtek, ale zgodnie z modą... Cofamy się, czy postęp całą gębą?
Pogniewać się na mówiącego choćby niewygodną prawdę przyjaciela jest bardzo proste, ale zmusić się do myślenia to tortura i w tym tkwi problem, wiemy, że on ma rację, ale wmówiliśmy sobie teoryjkę i brniemy, co świadczy tylko o naiwności, bo oszukiwanie siebie samego jest nonsensem. Identycznie to wygląda, gdy wierzymy we wciskany kit na temat błogosławieństwa kredytu, ale przestróg mówiących powszechnie znane prawdy staramy się uniknąć, nie dopuszczamy, choć wiemy, że ulegamy propagandzie, pamięć jest zawodna i takie przypomnienia staramy się ignorować. Ale co by się nie działo, zawsze będę pamiętał "matkę Polkę", która pomogła wyprowadzić się z domu mojej córce, pisała anonimy do mojej Mamy, na koniec wyła na pogrzebie Beaty... pies jej mordę lizał. Kulturalnie.
Podobno był powód rozpętania wybryków w Libii, Tunezji, Egipcie, Syrii, propagandowych ataków na Iran, ale ciekawe jest, czy to, co się dzieje w tym momencie, było skoordynowane, czy wymknęło się spod kontroli. Ktoś te akcje skoordynował, sfinansował, no i się gotuje, przybiera jakiś głupi obrót, jak zwykle coś nie wyszło, ale wmawiać będą sukces. Jak to mówił Kisiel – Socjalizm wymyśli problem, z którym poradzić sobie nie potrafi – w jednym zdaniu ujął całą prawdę. Zastanawia mnie, bo fachowcem nie jestem, czy groźniejsze są "prawdy" wmówione przez propagandę, czy te które wbrew rozsądkowi sami sobie potrafimy wmówić, a wmówić można sobie wszystko... Moja siostra, mimo ostrzeżeń ojca, była bardzo zakochana, po dwójce dzieci rozpoczęła się gehenna, następna dwójka nie pomogła, kilka lat okładania wymusiło wreszcie rozwód... wmówiła sobie wielką miłość. Wiele osób swoich przyjaciół traktuje w sposób, w jaki same są traktowane...
Jeśli nie ma się szacunku dla siebie, nie wymaga od partnera, to dzieci i znajomi szanować nie będą, ale te osoby najczęściej same ustawiły swoją sytuację, podjęły taką decyzję, zdecydowały się, teraz ponoszą konsekwencje, ale się nie mają zamiaru przyznać do błędu, cały czas są szczęśliwe. Wiele osób codziennie się zastanawia, kombinują. – Wmówiłaś nam, że się kochamy, nie możesz teraz wmówić sobie, że kochasz innego i dać mi wolną rękę? Ale znalezienie następnego frajera w tym momencie łatwe nie jest, trzeba będzie cieszyć się do końca... Pozostaje rejterada, wielu tak kombinuje, ale wielu boi się utraty regularnych środków utrzymania, w takich układach żyli do tej pory i żal rzucić. Takie były wmówione reguły, była na nie zgoda, pretensji mieć nie wypada. Takie frajerskie obłąkanie o nikim dobrze świadczyć nie może, kiedyś rozmawiałem z Jamajczykiem, który twierdził – Będę musiał do niej wrócić, choć wstrętna, ale ma mieszkanie i zarabia – dla wielu jest to powodem podstawowym, a wiele kobiet potrafi sobie wmówić, że tak jest świetnie, taki był cel.
Biję się w piersi, bo też wyjechałem, teraz wielu młodych Polaków nosi się z podobnym zamiarem, ale czy nie lepiej walczyć o dobrobyt w kraju rodzinnym, dla niego żyć i od niego wymagać? Wmówiono, czy sami sobie wmówiliśmy, wymagać od innych zatrudnienia i opieki... ale to jest bez sensu, w naszym kraju musi się udać stworzyć warunki na dostatnie życie, z tym że musimy o to wszyscy walczyć. Czy praca na zmywaku lub przy sprzątaniu potrafi dać satysfakcję... a może jednak lepiej by było doprowadzić do sytuacji, gdy w Polsce podatki byłyby malutkie, założenie firmy trwało kilka godzin, urzędasów byłoby dosłownie kilku, a Sejm i rząd pracował dla Polski i Polaków... to wcale trudne nie jest, ale musimy chcieć, przykładów, jak do tego dojść, jest multum, zresztą i nasza historia udowadnia, że można.
Trzeba dać sobie szanse, próbować, zmieniać rządzących szybciutko, zły to na bruk, złodziej to do mamra, korupcję można wyeliminować, ale nie obejdzie się bez lustracji i rozliczeń, wielu dzisiejszych "polityków" i dworaków musi wiedzieć, że ich przyszłość zależy od ich postawy, mogą, ale nie muszą mieć szansy na dalszą karierę... Wyborca zdecyduje, ale wyborca musi sobą reprezentować patriotę, człowieka mającego pojęcie, co się dzieje, wiedzącego, czego chce, musimy uczyć się i swoje dzieci wychowywać na obywateli polskich...
TV nie oglądam, "Śmierci Prezydenta" nie widziałem, ale znam opinie, wiem, kto występował, a kto nie, jakie fakty ujawniono, jakich nie, a to prowadzi do wniosku, że film jest bezstronny, oczywiście, bo tylko jedna strona miała szansę się wypowiedzieć, a więc bezstronny bez dwóch zdań. Ciekawie to wygląda w momencie, gdy prokuratura zaczyna ujawniać dopiero teraz znaną od dawna prawdę, okazało się, że – Błasik nie naciskał – ...a cała reszta jest wierutnym kłamstwem. Kilka dni temu w Sejmie padło określenie – Nowicka ikoną – nie ma co, razem z Grodzką to dwie ikony, a może i jakaś następna Gronkiewicz by się znalazła, ale gdzie te walczące z krzyżem ikony wieszać?
Janusz Sierzputowski
Cambridge, 8 lutego 2013
PS Całkowicie solidaryzuję się ze zdaniem prof. Krystyny Pawłowicz, ta Pani ma swoje zdanie, może zasługiwać, by zostać Prezydentem RP... Wygląda, że dałaby radę rozpędzić srulon i swoją kancelarię postawiła na nogi, zbudowała po swojemu... Warto się wczytać, co kobieta myśli, bo mówić potrafi mądrze. Człowiek uczy się całe życie, ale nie potrafię zrozumieć, dlaczego przesadzili o. Rydzyka z maybacha do leksusa, widocznie w mercedesie zdjęć nie dali rady zrobić... Ciekawe, co z leksusem, to tylko samochód, a wygadywać można co ślina na język przyniesie, jesteśmy tylko ludźmi.
Tusk znowu leje wodę, opowiada, jak jemu wygodnie, ale nie można się łudzić, dać zwieść, lepiej nie będzie, zupełnie jak w Hiszpanii. Stratedzy doszli do wniosku, że bardziej się opłaca dać parę groszy i wpędzić Polskę w szambo euro.

Odpowiedź redakcji: Lepiej może być, jeśli ludzie zechcą. – Ktoś to ładnie ujął, że Polacy to naród, który mógłby rządzić światem, ale mu się nie chce.

•••


Obecnie w Polsce żyje się ludziom nieźle. Szczególnie rządzącym i ich poplecznikom. Naród nie zdaje sobie chyba sprawy, że żyje już pod zaborem, ale niektórym to nie przeszkadza. Tłumaczą to tym, że było gorzej. Szczególnie dla tych, co dalej mają pełne michy i koryta.
W większości naród nie zdaje sobie sprawy, jak polski rząd PO z Tuskiem zadłużyli Polaków w obcych i żydowskich bankach. Długi te nigdy nie będą spłacone i może o to chodzi, aby Polska stała się zakładnikiem tych długów. Pieniądze te, pożyczone, z kolei zostały przeważnie rozkradzione przez układy mafijne współpracujące z rządem. Nikt nie został złapany i ukarany. Dług ciągle rośnie. To jest zabójstwo dla Polski. Długi nie mogą być spłacone, bo nie ma polskich zakładów, przedsiębiorstw, a w tym i pracy. To zostało wszystko zniszczone, sprzedane obcym. Rząd nie ma ani dochodów, ani podatków. To dokonało się na oczach Polaków patriotów i chrześcijan katolików. Prywatyzacja, czyli sprzedaż Polski, dobiega końca. Najpierw doprowadzono celowo do bankructw, a następnie sprzedaje się za półdarmo. Teraz idzie pod młotek LOT. Niemcy czekają na kupno. Oni nie zbankrutują. Zniszczono i wyprzedano cały majątek narodowy budowany przez pokolenia. To woła o pomstę do nieba. Szatani zawładnęli światem. Trzeba się modlić o uratowanie Polski, ale trzeba pracować i walczyć o swój byt i swoją ojczyznę.
Stanisław Wojtowicz
Mississauga

Odpowiedź redakcji: Ora et labora.

•••


Witam Pana,
Mam na imię Michał Stoch, urodziłem się w Kanadzie, mieszkam w Mississaudze. Moi rodzice regularnie czytają Pana gazetę "Goniec", jakieś dwa lata temu na moją i mojej mamy prośbę (Małgorzata Stoch) wydrukował Pan w "Gońcu" ogłoszenie o kursach języka angielskiego w Centrum, był Pan tak uprzejmy i wydrukował je bezinteresownie kilka razy. Bardzo jesteśmy Panu wdzięczni za to.
Chciałbym coś o sobie powiedzieć, bo myślę, że mam ciekawą historię. Jest mi łatwiej pisać po angielsku, więc przejdę na język angielski.
Almost 3 years ago I had a crisis in life. I broke down, and started looking for help because I had a stuttering problem. It had a very negative impact on my life: mentally, physically and spiritually; it came to a point when it was too much to bare. (and I wasn’t one of those stutterers who hid or shy'd away, I was very active in social life and tried to be very talkative, I fought with my problem to try to appear more normal).
So I told my mother about my crisis and asked for help, and of course, with the grace of god, about a month later, while watching TV Trwam, my mother saw this program about a special speech therapy in Warszawa, Klinika Leczenia Jakania Pani Ewy Galewskiej.
In the program there was a couple patients (one of them being a nun), and also therapist/psychologist who explained the therapy in great detail and with great logic.
I was amazed at the effects to say the least. We did not find any satisfactory help earlier in the GTA or anywhere near (actually, nothing in North America for that matter). There is no serious treatments for stuttering available, so me and my mother decided to try this therapy in Poland. It looked like my best hope, and what did i have to loose?
We contacted the clinic and registered with them, and began my therapy; which involved regular trips to Poland every 4 months in the next
3 years. Patients living in Poland have consultations and workshops almost every month. Now, I am pleased to say I am almost finished with the therapy! I have been stutter free since i began the therapy, and have been working extremely hard with all the elements involved, mainly training and learning new speech. My Polish, communication skills and articulation have greatly improved! Currently, I live in Warszawa, because I began studying Psychology in English as the subject has always been a passion of mine, and I started to working at the clinic itself as a helping instructor.


Pani Ewa Galewska, która prowadzi Klinikę Jąkania w Warszawie, chciałaby przyjechać do Kanady i zaoferować swoją terapię zainteresowanym osobom w polskim środowisku, ja jestem nadal pacjentem, lecz uczestniczyłbym w tych spotkaniach, jeśli do tego kiedyś dojdzie. I też oczywiście poinformować świat o jąkaniu, bo naprawdę mało jest dobrej informacji na ten temat (szukałem wszędzie i czytałem dużo), temat jest jeszcze tabu dla wielu ludzi, szczególnie jąkających się i ich najbliższych.
Celem mojego listu jest powiadomić Pana o tym, bo myślę, że to jest bardzo ważny temat.
Dziękuję za Pana czas.
Z poważaniem,
Michał Stoch

Odpowiedź redakcji: Świetnie, zapraszamy na łamy!

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 15 luty 2013 20:35

Listy z nr. 7

Czy Europejskiemu Trybunałowi Sprawiedliwości w Strasburgu uda się przerwać zabawę w sprawiedliwość polskich sądów i prokuratury?
Nie od dziś wiadomo powszechnie o przewlekłych procesach sądowych w Polsce oraz przegranych sprawach z tego powodu przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości.
Nie chodzi tu tylko o przewlekłe dochodzenie prokuratorskie w sprawie więźniów CIA w Polsce. Ileż to razy powracano do sądzenia żołnierzy polskich w sprawie pomyłkowego ataku na wioskę w Afganistanie. Podobnie jest ze sprawą porwania i bestialskiego zabójstwa K. Olewnika.
Dlaczego rodzice 23-letniej córki zmarłej po zabiegu chirurgicznym prowadzonym przez słynnego doktora G (w wyniku wyraźnych zaniedbań) nie mogą doczekać się zakończenia procesu sądowego?
Można powiedzieć, że prawnicy w Polsce do perfekcji opanowali szanowanie pracy, nie licząc się z kosztami i stratą czasu przez wielu ludzi.
Kilka lat temu pisałem (a tygodnik polonijny "Goniec" opublikował ten list), że Polska ma dużo więcej sędziów niż Francja, ale nie ma kto wydawać na czas wyroków.
Jest to jeden z wielu polskich paradoksów, np. oficjalnie mówi się że katastrofa smoleńska jest wyjaśniona, ale prokuratura polska i rosyjska dalej prowadzą jakieś śledztwo, nie ujawniając najważniejszych dowodów. W tej sytuacji zastanawiające jest, dlaczego Komitet MAK tak pośpiesznie ogłosił zakończenie prac związanych z katastrofą smoleńską z 10.04.2010.


Z poważaniem pozdrowieniami
W. Łęcki
Gdańsk, 9.02.2013

Odpowiedź redakcji: Trzeba zrobić porządek!


•••

 

Nie drażnij lwa, gdy...
Załamałem się po przeczytaniu ostrzeżenia zawartego w wyrafinowanym tekście p. Jerzego Sędziaka z Montrealu, Lenin miał bardzo mądre określenie dotyczące w ten sposób przekonanych, w tym wypadku się z nim zgadzam.


"Gońca" zaczynam czytać od p. Krzysztofa Ligęzy, mam bardzo dobre na jego temat zdanie, zgadzamy się, ale teraz się zastanawiam... Mam się zacząć bać, czy jeszcze nie? Ale zaryzykuję, a Panu Sędziakowi proponuję, aby spróbował zacząć myśleć samodzielnie... może się uda... (???).
Naczytałem się wolnych od propagandy książek, szanuję Polaków, naszych przodków, m.in. za to, że potrafili stworzyć system elekcyjny, potrafili między sobą sami wybierać króla, a w potrzebie sami sobie podnosić podatki, dbać o kraj. Będą protesty, ale gdzie się podziały wielkie kraje rządzone silną ręką, z podatkami wyśrubowanymi ile się dało, gdzie one są, czy nie skończyły podobnie jak Polska, a jeśli tak, to jakie siły spowodowały ich upadek... (???). Dokonania Polaków, czyli cywilizacji łacińskiej, bardzo nie odpowiadały innym cywilizacjom, turańskiej, bizantyńskiej, żydowskiej... na ten temat bardzo rozsądnie wypowiada się prof. Feliks Koneczny, którego wszyscy powinniśmy czytać, zastanawiać się nad tymi problemami. Króla wybierano, i musiał on stosować się do wcześniej uzgodnionych przepisów, ustalonego przez Sejm prawa, w tym momencie wyborcy też wybierają, a to znaczy, że z woli wyborców powołany rząd powinien służyć narodowi, A NIE ODWROTNIE.


To jest wielki problem, bo rząd chciałby narzucić swoją wolę wszystkim, czyli pełnić rolę Lenina, Stalina, Hitlera, co z demokracją niewiele ma wspólnego, a totalitaryzm Polakom nigdy nie pasował, cywilizacja łacińska to indywidualiści i personaliści, z tym że stawianie sobie i innym wysokich wymagań moralnych proste nie jest, nikt nie czuje się winny, nikt nie robi błędów, a przyznanie się do winy jest bardzo niewygodne, problematyczne. Dla wielu wszystko idzie zgodnie z planem, wiedzą, że plan jest bardzo głupi, z tym że poprawność polityczna pozwala pogodzić te sprzeczności... ale jeśli się nie myśli, nie czyta, tylko ogląda pornusy... (???).


W polityce identycznie jak w życiu prywatnym dokonuje się wyborów, często błędnych, ale czy musimy się z tym zgadzać, by troszeczkę ambitniejszy, pazerny frajer pozwalał sobie nas obrażać, upokarzać, mieszać z błotem.
To, że jesteśmy zależni, to jest nasza błędna decyzja, a wydawało się, że taka przemyślana, z tym że zawsze istnieje szansa wybrnięcia, trzeba chcieć i walczyć, sposobów jest mnóstwo, decyzja należy do nas, a decyzje błędne jest szansa skorygować, to nasz obowiązek. Trzeba walczyć z prowadzonymi przez oficera służb, ale i z użytecznymi idiotami, których łatwo zmanipulować, zainspirować czymkolwiek, a oni dalej już działają na własną rękę i dlatego są bardziej niebezpieczni, bo przekonani.


Jedną z dewiz Bismarcka było – Tak działać, by nigdy nie płynąć pod prąd – dlatego po jakimś czasie Prusy zostały wymazane z map, teorie tego "wielkiego" polityka się nie sprawdziły, a przecież Prusakom pomagała "międzynarodowa" finansjera, teraz pomaga innym politykom, takim co podobno się nie mylą i skutek będzie identyczny, oznaki już czuć.
Tak to jest z tą nierobiącą błędów wielką polityką, ale gdzie są te mocarstwa jednego sezonu, nawet wieku... (???). Można liczyć na to, że inni będą robić błędy, ale to może trochę potrwać, więc lepiej dla nas, gdy zaczniemy działać, dbać o swoje interesy, interesy cywilizacji, nas wszystkich, wspólne.


Rolnicy z okolic Szczecina wzięli się za myślenie i przypominają rządowi, jaka powinna być jego rola, widzą, że źle się dzieje, wzięli sprawy w swoje ręce i tak powinno być w całym kraju, trzeba, aby rząd zrozumiał, po co został powołany, a nie zrozumie, to go podrażnić bardzo grubiańsko. Polacy muszą mieć zagwarantowane zatrudnienie w kraju, a nie rozbijać się w poszukiwaniu pracy po świecie, nie ma tłumaczenia, że mamy kryzys, ostatecznie od lat kilku wmawiają nam, że jesteśmy zieloną wyspą na tle bankrutującej Europy, nie mamy problemów z niczym oprócz rządu, a to jesteśmy w stanie załatwić.


Pan Leszek Wyrzykowski w "Nad kołchozem czarne chmury wiszą" kończy optymistycznie – Nie da się nas sprowadzić do poziomu zahukanych półniewolników w kufajkach –...Oj, nie byłbym taki pewny, od wielu miesięcy wytykam nie tylko kobietom po studiach pracę przy sprzątaniu itp., ale one same się zdecydowały, tłumaczenia na pewno będą różne, ale wielu 20 lat nie pozwoliło wziąć się w garść.
Uciekaliśmy od komuny, ale tu od lat widać rozpieranie się socjalizmu, o tym nawet się nie zająkniemy, reakcji obronnej brak, przyjmujemy to z wdziękiem. Potrafili nas wytresować, a my zgodziliśmy się, aby eksperyment się udał, pozwalamy robić z siebie durniów i niewolników, odchodzimy od swojej łacińskiej cywilizacji, co najbardziej odczują kobiety, w tym momencie przodujące w chęci założenia chomąta, ale hasełko – Muszę pracować, bo brakuje – jest najzwyczajniej głupie i niedające szans wnuczkom... Tak Babciu. Te same babcie potrafią czasami westchnąć – Jeszcze kilkadziesiąt lat temu wystarczyło, by pracowała jedna osoba w rodzinie (mąż, ojciec) – tak sobie pogadają, zawijają rękawy i do roboty, zupełnie nie rozumieją, że zmiana tego systemu jest osiągalna, tylu bezrobotnych jest na świecie, ale im proponuje się eutanazję i skrobanki, tylko dlatego, że nasze Panie godzą się na pomiatanie, pozwoliły się wytresować... szkoda słów.


Janusz Sierzputowski
Cambridge, 27 stycznia 2013


PS Panie Andrzeju, swoim grafomaństwem na pewno nie kokietuję, mam po prostu na ten temat swoje zdanie, ale w liście "Gdyby głupota bolała" pominięto kilka słów, nawet kokietowanie nie jest w stanie tego naprawić, nie lubię napojów rozwodnionych. W dzisiejszej rzeczywistości mamy coraz więcej "informacji niejawnych", utajnionych sądowych rozpraw, spraw, o których zwykły zjadacz chlebka wiedzieć nie powinien... (???) i te wybryki cały czas noszą miano demokracji w państwie prawa... Straszą nas, że drażnienie lwa grozi konsekwencjami... (???), ale ten lew jest wart tylko kopnięcia w podogonie.

Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie Januszu, jedna prośba, proszę wymienić taśmę w maszynie do pisania – stąd mogły się wziąć pominięcia w Pana tekstach.


•••

 

Ostateczna odpowiedź na atak w sprawie p. Owsiaka
Droga Redakcjo!
Pan Sędziak w kolejnym swoim liście zademonstrował fale impertynencji sądząc, że nimi może znokautować osoby niepodzielające jego poglądów.
Po pierwsze, nigdy nie powiedziałam, że pan Owsiak kradnie/przywłaszcza... to pan Sędziak użył takich czasowników. To, że WOŚP ma duże wydatki (administracja, propaganda i pensje), nieproporcjonalnie wysokie do przychodu, nie jest równoznaczne z kradzieżą. Przed laty w USA była identyczna sprawa ichniego Red Cross – przy okazji kontrolujący porównali działalność charytatywną wielu organizacji... znajdując, że tylko te kościelne nie wydają więcej niż 10 proc. na koszty administracyjne itp.
Druga sprawa to rzekomo moja furia, która tak naprawdę: nie moją jest tu domeną. Wystarczy się przyjrzeć, w jaki sposób określa pan Sędziak osoby, o których pisze... nic ująć, nic dodać: głodnemu chleb na myśli – jak mówi stare porzekadło.
"Goniec" może nie jest znany w Polsce, ale dzięki Bogu nie jest pismem osławionym, jak te przykuwające uwagę pana Sędziaka, a promujące różne wszeteczeństwa, w tym nagonki z tzw. mową nienawiści na tradycję i kulturę.
Wartości, którym przyświeca działalność pana Owsiaka, pozostają w cieniu wobec jego promocji m.in.... eutanazji. Jako katoliczka i córka lekarza, nigdy, przenigdy nie poprę morderstwa. Eutanazja, tak jak i aborcja, to nic innego jak morderstwo i choćby pan Sędziak rzucał stek różnorakich "przymiotników" pod moim adresem... nie zmieni to mego przekonania. Nie budzi mojej sympatii ani zaufania osoba, która działając na rzecz służby zdrowia (!!!), opowiada się za... eutanazją (!).
Swoboda pod hasłem "róbta co chceta", obrażająca moralność, nie tylko katolicką, nie może znaleźć poklasku w katolickich środkach przekazu. Krytyka i reprymenda są więc uzasadnione. Dlaczego pan Owsiak, jeśli nawet bardziej "nowoczesny", nie odciął się od zajść/"skrajności", podzielając krytykę RM? Prawdziwa cnota krytyk się nie boi, a do błędu czy potknięcia zacniej jest się przyznać niż buńczucznie podnosić głowę i hardo atakować właśnie "poniżej pasa"...


To, co związane z Kościołem, działa na pana Sędziaka jak płachta na byka (bo nie chcę użyć: jak święcona woda na biesa), gdy opiera się na zniesławiających potwarzach propagandowych GW i paru jeszcze innych dyrygentów "operetki", których nie będę wyliczać, gdyż litanię, w imię miłości bliźniego, w ich intencji raczej odmówię.
Bajek na temat ojca Rydzyka, a nie Rydzyka, panie Sędziak, jest "mnogo i wsjo rawno", kto je rozprzestrzenia – nie miejsce tu dochodzić. Jego zaradność połączona z uczciwością, a do tego udowodnienie, że Polak potrafi i powinien być gospodarzem, a nie najemcą/niewolnikiem we własnym kraju, powinna raczej znaleźć naśladowców niż judzących prześladowców i oszczerców. Przyświecające RM hasła "Bóg, Honor, Ojczyzna" są nie tylko mi (!) drogie i to pan Sędziak powinien uszanować.


Ojciec Rydzyk nie jeździ do domu, bo takiego nie posiada, żyje skromnie w klasztornej celi, a dobra, z których korzysta, należą do Zgromadzenia. Trudno, aby ksiądz w XXI w. podróżował na furmance lub "pieszkom" jak za króla Ćwieczka... a na temat aut i ich własności czy cen jest więcej historyjek niż palców u nóg i rąk razem wziętych.
Spotkałam wiele osób zachłystujących się "wielką Europą", które nie widzą samounicestwienia narodów w owczym pędzie pod egidą paru mocarstw. Metoda kija i marchewki, sprawdzona i niezawodna, jest lansowana przez wielkie media, które czynią wszystko, aby zniszczyć im nieposłusznych. Nie istnieje "klosz radiomaryjny", pod którym niby miałabym się znajdować, lecz tylko obcy mi monopol na "prawdę": pod dyktandem, poniekąd, władców Polski.


Nie wiem, czy pan Sędziak jest w jakiś sposób skoligacony z panem Owsiakiem, ale uważam, że szkoda jego energii na atak na ludzi mających odmienne zdanie. Żenujące jest powoływanie się na "opinię" p. Julii Pitery – nie będę tu pogrążać pana Sędziaka. Wobec tak ogromnego zacietrzewienia się pana Sędziaka nie może być mowy o dyskusji, gdyż nie zważa on na formę/zasady, fakty i szacunek dla odmiennego zdania. Dlatego cokolwiek by jeszcze on napisał czy nie napisał... będę milczeć.


Małgorzata Kossowska
Toronto

Odpowiedź redakcji: Bardzo Pani dziękujemy!

Opublikowano w Poczta Gońca
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.