Często w Polsce i poza nią oskarża się Polaków o ksenofobię, zaściankowość, rasizm, tymczasem prawda jest taka, że dziesiątki tysięcy Polaków, pracując w krajach Trzeciego Świata, pomagało ludom wszystkich wyznań i ras, niosło oświatę, opiekę zdrowotną, miłość i życzliwość. Nieopisana do tej pory epopeja polskich misjonarzy, synów i córek polskiej ziemi, powinna służyć za inspirację oddania i poświęcenia życia dla wyższych wartości. Oni byli i wciąż są niepisanymi ambasadorami polskości, to ich kontakty stanowią olbrzymi niewykorzystany potencjał dla stosunków politycznych i gospodarczych.
Polacy, w Afryce, w Ameryce Południowej, w Azji, ludzie, którzy z poświęceniem i oddaniem nieśli nadzieję wielkiej rodzinie ludzkiej, pozostają do dzisiaj w Polsce nieznani. A to właśnie ich losy i postawa są wielką spuścizną naszego narodu, o nich powinien wiedzieć każdy młody Polak. Tymczasem paradoksalnie, ci wielcy Polacy bardziej znani są poza Polską niż w kraju. No bo kto słyszał o franciszkaninie Zenonie Żebrowskim, którego Japończycy traktowali z wielkim szacunkiem, który przeżywszy w Nagasaki eksplozję bomby atomowej, niósł pomoc tamtejszym sierotom? A brat Zenon odegrał rolę pomostu w kontaktach między Japonią i Polską. Jego ofiarna służba została doceniona przez władze państwowe Japonii. Blisko pięćdziesięcioletnia działalność charytatywna, a szczególnie uwrażliwienie na ludzką krzywdę, zyskała mu wielkie uznanie, które przełożyło się na życzliwość społeczeństwa Kraju Kwitnącej Wiśni wobec wszystkich Polaków. Brat Zenon jest patronem kilku szkół, o jego barwnym życiu napisano książki, wystawiono musical, powstały filmy. Ogromne wysiłki brata Zenona nie pozostały bezowocne również dla sprawy wiary. Własnym przykładem przekonał wielu Japończyków do przyjęcia chrztu – czytamy na stronach zakonu franciszkańskiego.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/7955-wiecz%c3%b3r-tamilsko-polski-w-centrum-kultury-im-jana-paw%c5%82a-ii-w-mississaudze#sigProIda724e67bc9
Kto słyszał o zmarłym w tym samym roku 1982 o. Andrzeju Cierpce – oblacie uwielbianym przez tamilskich wieśniaków i rybaków, za którego sprawą budowano drogi, mosty, elektryfikowano wsie; którego pamięć do dzisiaj żywa jest na Sri Lance wśród Tamilów?
Przywracajmy pamięć o tych wielkich ludziach, mamy skarb, więc warto z niego korzystać.
Dlatego dobrze się stało, że za sprawą ks. o. Filipa Krauzego w deszczowy piątkowy wieczór mieliśmy okazję obejrzeć trzy filmy o Tamilach na Sri Lance – „Jaffna yesterday, today and tomorrow”, mieszkającego w Norwegii Sivaharana Rajkumara, oraz dwa obrazy sfinansowane przez Fundację Globalna Wioska „Cierpkapuram – friendship story” oraz „People of the sea, work and prayer” zrealizowane przez panią Renatę Kołacz; że mogliśmy poznać przedstawicieli tamilskiej tutejszej diaspory – największej na świecie. Wbrew pozorom z Tamilami, jak z każdym innym uciskanym narodem, łączy nas, Polaków, bardzo wiele.
Z wielkim wzruszeniem słuchaliśmy kierowanych do nas słów wdzięczności – że nasz naród dał im, Tamilom, „takiego pasterza”, księdza, o którym pamięć trwa w społeczności tamilskiej po dziś dzień; po którym do dzisiaj bije ufundowany i wykonany dzwon dla miejscowego kościoła. Globalizacja jest faktem, nie da się jej zatrzymać, nasi polscy misjonarze pokazali, że jedyna droga do globalnego świata wiedzie poprzez okazywanie szacunku i miłości poszczególnym, oddzielnym narodom w duchu wartości, które legły u podstaw naszej cywilizacji, w duchu chrześcijaństwa.
Historia o. Andrzeja Cierpki OMI stanowi pomost między obu naszymi narodami; pomost, zaczyn przyjaźni, która, miejmy nadzieję, wyda jeszcze owoce w przyszłości, w świecie, w którym coraz większego znaczenia nabiera obszar Azji.
„Ojciec Andrzej Cierpka pracował kolejno w sześciu placówkach misyjnych. Najpierw w Mullaitivu, potem w Arippu i Point Pedro. Dwanaście lat spędził w Dżafnie. Na ostatnie dwadzieścia lat związał się z placówkami w Pallimunai i Thalvupadu. Przez cały czas pracował wśród Tamilów, którzy uważani byli za obywateli drugiej klasy. Największą inwestycją było wybudowanie przez niego w Thalvupadu całego osiedla, które przez wdzięcznych mu ludzi zostało nazwane Cierpkapuram (osiedle Cierpki). Załatwiał wiele spraw gospodarczych i administracyjnych. W związku z tym częściej widziało się go na motocyklu, a rzadziej przy stole. W wolnych chwilach zajmował się pszczelarstwem. Miał też fuzję i dla rozrywki chodził na polowania…”. – czytamy w http://wlkp24.info.
Podczas piątkowego spotkania można było spróbować – tamilskich potraw, a wieczór zakończył pokaz tańca.
Co było smutne? Brak jakichkolwiek przedstawicieli naszych tutejszych organizacji polonijnych, przybyłych Polaków można było policzyć na palcach jednej ręki. Szczęśliwie sytuację ratowała nieco obecność konsula generalnego w Toronto Grzegorza Morawskiego.