Tak być nie powinno! Tak być nie może. Nie możemy pozwolić, aby tak lekko i bez niczyjej pomocy w obecnej chwili ten ostatni ślad polskości w owej wiosce został zatarty.
Długo tam jeździliśmy. Prowadziliśmy szereg rozmów z wójtem, pisaliśmy oficjalne podania do rady wioski. I wreszcie udało się. Pozwolono nam zaopiekować się cmentarzem. Kosztowało to sporo czasu i trochę nerwów. Ale jest. Poprzez m.in. dość przyjaźnie nastawionego wójta. Naprawdę, byliśmy zdziwieni. Gdyby innym obywatelom narodowości ukraińskiej udzielić choć 1 proc. z tego, co ma ten człowiek, to Polakom na Ukrainie żyłoby się o wiele łatwiej. Ino brać przykład.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/5017-czy-jest-szansa-zatrze%c4%87-%c5%9blady-polsko%c5%9bci#sigProIdaede4d3321
Otóż dostaliśmy wszelkie zezwolenia na odnowę cmentarza, bo nazwać to renowacją trudno. Nie ma już czego restaurować. Za wyjątkiem paru krzyży i kilku dziesiątków nagrobków. Teren samego cmentarza ogromny. Za "Chiny Ludowe" nie uda nam się ogarnąć całości. A tym bardziej co roku przyjeżdżać i kosić trawę czy wycinać drzewa. A może i dwa razy do roku, aby było widać naszą pracę.
Na cmentarzu jest pomnik. Większość nazwisk, które udało się odnaleźć, jest na nim wypisana. Postawiony kilka lat temu przez rodziny ku pamięci swoich przodków, szczątków których już nie sposób odnaleźć na tym terenie. Jesienią czy wiosną pomnika nie widać. Jest schowany za drzewami, które co roku stają się mocniejsze i wyższe, a kto nie wie, że usytuowany jest właśnie w tym miejscu, to go nie odnajdzie. Z ulicy po prostu nie widać.
W związku z tym powstał projekt. Taki zwyczajny plan zagospodarowania terenu i doprowadzenia do odpowiedniego stanu. Część pieniędzy w tym celu została zebrana dzięki Stowarzyszeniu Patriae Fidelis z Londynu. Ale sporej sumy brakuje. Zachęcamy każdego, komu nie jest obca polskość i kto czuje, że ten ślad naszej tożsamości nie powinien zostać zatarty, do pomocy. W tej sprawie można się kontaktować ze mną jako rzecznikiem prasowym Stowarzyszenia "Razem dla Kresów". Bo tę inicjatywę już od zeszłego roku staramy się doprowadzić do skutku. Mamy nadzieję, że się uda.
Jeśli nie my, to następne pokolenie już tego śladu nie odnajdzie. Dla nas zostanie zapomniany, a dla naszych dzieci nieznany.
Także musimy zaopiekować się przydrożną kapliczką, co zbudowana dawno, obok cmentarza, do której chodzili ludzie i modlili się, bo kościół w wiosce wzniesiono w XX w. Matka Boża czuwa. Nad wioską i cmentarzem. Nawet napis, co widnieje na niej po ukraińsku, daje wiele do myślenia: "Nie podnoś ręki na świątynie i zmarłych" (tłum. z języka ukraińskiego). Ale i ta wnet się posypie, jeśli nie zdołamy jej odnowić.
Ktoś powie – po co? Niepotrzebne! A my powiemy – ależ skąd. Nieważne, że tam nie został pochowany nikt ze znanych ludzi. I nieważne, że nie pozostali w wiosce Polacy. Kto był żywy, zbiegł w '44, gdy przyszła UPA do wioski. Ważne jest tylko to, że to byli Polacy, którym jesteśmy winni pamięć. Bez nich nie byłoby kultury, tradycji i życia. Liczą się nie tylko wielkie miasta i znane twarze. Liczy się człowiek. Przede wszystkim Polak. O takich winniśmy pamiętać! Dbać o pozostawione przez nich ślady i kształtować tym samym tożsamość narodową młodszego pokolenia.
Zwracam się z jedną prośbą. Pomóżcie. Pomóżcie, aby ten ślad został utrwalony. Oni na to zasłużyli. A my, jako ten sam naród, mamy przed nimi wieczny dług. Pamięci...
Maria Pyż
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.