Więc było to tak: w piątek, po pracy – kończę o 19.00 – korzystając z bliskości geograficznej, pojechałem do Thompson Park w Scarborough. Już na rogu Brimley i Lawrence utknąłem w korku, wszystkie auta skręcały do parku. Ruchem na drodze kierowała policja. Skręcam w park, wolontariusze kierują mnie na trawę, bo cały parking zajęty. Cały róg parku od Brimley i Lawrence zastawiony samochodami. Duży ruch, wielu ludzi opuszcza park na piechotę albo samochodem, dużo nowych przybywa. Biegnę do centrum parku na miejsce spotkania, piknik zaczął się o 5 po południu.
Dużo ludzi, wszyscy weseli, atmosfera pikniku; najpierw mijam kolejkę do darmowych hot dogów, kolejka szeroka na trzy – cztery osoby i kilometr długa. Dochodzę do namiotów, kapela gra w jednym, w drugim młody mężczyzna o sylwetce kulturysty rozdaje wizytówki Roba Forda i znaczki "Ford Nation". Za namiotami kolejny tłum ludzi, przebijam się, od pani z transparentem dowiaduję się, że to kolejka do toalet, a Roba Forda nie ma. Pytam się ludzi mera Toronto, nie ma, ale będzie. Skręcam na wschód, wychodzę na główny centralny parking, jest tutaj dużo policji i co najmniej cztery wozy transmisyjne stacji telewizyjnych: CYV, City tv, Global i jakaś mniej mi znana nazwa, nie pamiętam.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/3951-ford-nation-na-pikniku#sigProIdee97aa463d
Kręcę się wśród tłumu, robi się szaro, decyduję się wracać, z drogi zawraca mnie niesamowity krzyk tłumu, ludzie witają Forda. Wracam – taki ścisk, że z daleka zobaczyłem tylko czubek głowy mera. Drugi tłum otacza Douga Forda. Wszyscy ruszają w tym kierunku, ale kolejka do hot dogów się nie ruszyła. Mer wygłosił bardzo krótkie przemówienie pośród głośnych okrzyków aplauzu. Powiedział, że wita wszystkich na największym pikniku " Ford Nation" w historii, oraz obiecał kolejny piknik jeszcze tego lata.
Po wysłuchaniu przemówienia wróciłem do samochodu. Na pikniku był przekrój całej populacji Scarborough, ludzie w różnym wieku różnych kultur i całe rodziny.
Jerzy Rostkowski