Nie zapominać o prawdzie, ale wybaczać – powiedział ksiądz Dworek. Musimy też pamiętać o tym, że w Polsce mieszka na stałe już ponad półtora miliona Ukraińców.
W niedzielę, 15 lipca, w siedemdziesiątą piątą rocznicę Rzezi Wołyńskiej, w kościele św. Kazimierza w Toronto została odprawiona Msza Święta za ofiary. Msza była zamówiona przez Konsulat RP w Toronto. W kościele znakomitą większość obecnych stanowiły kobiety. Niektóre osoby przyszły ubrane na czarno. Te przyszły modlić się za ludzi im bezpośrednio bliskich, za członków rodzin, i była to dla nich msza żałobna.
Może dobrze się stało, że większość obecnych na mszy to były kobiety, jako że kobiety są na ogół bardziej uczuciowe niż mężczyźni i ich modlitwy są bardziej szczere. Nikt tak nie rozumie swojego dziecka i nikt tak mu przecież nie wybacza jak matka. Mszę rozpoczął ksiądz proboszcz Wojciech Kurzydło, który zapowiedział, że msza jest w intencji ofiar, ale również prosi o modlitwę za sprawców rzezi.
Kazanie wygłosił ksiądz Sławomir Dworek. Ksiądz Dworek przyjechał do nas, do Toronto, na parę miesięcy z Poznania. Nawiązał on w swoim kazaniu do księży, którzy ginęli tam, na tych ziemiach, często w męczarniach. Nie pozostawiali oni swoich wiernych, mimo że mieli taka możliwość. Często spodziewali się nadchodzących napadów. Umierali razem ze swoimi wiernymi. A jednak musimy wybaczać. Nie zapominać o prawdzie, ale wybaczać – powiedział ksiądz Dworek. Musimy też pamiętać o tym, że w Polsce mieszka na stałe już ponad półtora miliona Ukraińców. Często żyją oni w małżeństwach mieszanych polsko-ukraińskich. Refleksja z tego pięknego kazania? Jakże wymowne są słowa księdza Sławomira Dworka dzisiaj, kiedy wiele osób przestaje uczęszczać do kościoła, argumentując to tym, że księża ich zawiedli.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/10964-za-sprawc%c3%b3w-bo-nie-wiedz%c4%85-co-czyni%c4%85-za-ofiary-msza#sigProIdc0f4027fcd
Powstały w Instytucie Pamięci Narodowej zespół badaczy aktualnie stara się sporządzić listę osób duchownych różnych wyznań, które zginęły w latach 1939–1947 z rąk tak zwanych pobratymców. Na obecnym etapie badań szacuje się, że z rąk ukraińskich nacjonalistów zginęło przynajmniej 180 osób duchownych i zakonnych obrządku łacińskiego i bizantyjsko-słowiańskiego.
Biorąc pod uwagę postawę księży i osób duchownych w czasie Rzezi Wołyńskiej i w Galicji Wschodniej, to nie księża zawiedli, to my nie spłacamy wobec nich pewnego rodzaju długu wdzięczności za to, że nas nie zostawili w potrzebie. To było jedno z lepszych kazań, jakie ostatnio słyszałem.
I znowu, inna refleksja, wiele razy słyszałem wykłady profesorów, ludzi utytułowanych, wykłady w dziedzinie nauk humanistycznych, a więc dotyczące moralności, prawdy, prawa. Jeszcze do ubiegłego roku studia w Ontario były płatne. Tutaj mamy co niedziela możliwość usłyszenia dobrego wykładu, rozważań o życiu, w kościele, który często położony jest bardzo blisko naszego miejsca zamieszkania. I jakże często nie chce nam się w nim uczestniczyć. To tak już nawet dla tych niewierzących, a jednocześnie szukających uzasadnienia na prowadzenie moralnego życia, wykład księdza Sławomira Dworka to darmowy intelektualny prezent.
***
Na zakończenie mszy ksiądz proboszcz Wojciech Kurzydło poinformował przybyłych, że w przyległej sali parafialnej jest wystawa. Została przygotowana przez Instytut Pamięci Narodowej w Szczecinie i przez nasz lokalny Klub Gazety Polskiej. Większość osób, które były na mszy, przyszła obejrzeć wystawę, na której było wiele drastycznych zdjęć. Ale wstrząsające wrażenie robiły plansze z nazwami wsi, które w większości przypadków zniknęły z powierzchni ziemi. Nazwy tych wsi są wypisane białymi literami na czarnym tle. To kilkaset nazw wsi, osad i miasteczek. Wydaje mi się, że nie ma tam wszystkich miejsc, w których ginęli Polacy. Nie widziałem tam nazw wsi z dzisiejszego powiatu jarosławskiego i leżajskiego. Ale i tak te plansze z nazwami miejscowości, gdzie ginęli Polacy, robią przygnębiające wrażenie. Plansze zajęły jedną czwartą powierzchni wystawy.
Czytając nazwy tych miejscowości, można sobie wyobrazić te 250.000 osób, które w większości zmarły w cierpieniach. Można się przestraszyć na samą myśl. Nie o śmierci, ale o cierpieniach, które ci ludzie przeżyli. Nie na darmo w modlitwie różańcowej w części tajemnicy chwalebnej jest prośba o łaskę szczęśliwej śmierci. Człowiek nie boi się śmierci. Boi się cierpienia. Kiedy przestaniemy się bać, będziemy wybaczać. Ale strach jest częścią naszego życia.
Dodatkowe wyjaśnienie dotyczące liczby pomordowanych. Media i politycy, chcący z jakichś powodów (nie wiem jakich?) zaniżyć rozmiar polskiej tragedii, podają liczbę 100.000 osób, które zostały zabite. Te 100.000 to osoby zabite na terenie samego dawnego województwa wołyńskiego. Na terenie dawnych województw, które dziś w większości należą do Ukrainy, zginęło ponad 250.000. Zaprawdę, komuniści bliżej byli prawdy. Do czasu upadku komuny byli stali w tym, co podawali do wiadomości. Podawali liczbę 250.000 osób zabitych na terenach dawnej Rzeczpospolitej, terenach przyznanych po wojnie Ukrainie. Jak ponuro wyglądają liczby osób, które zostały niepotrzebnie zabite, możemy sobie przedstawić, jeśli popatrzymy na dzisiejszą mapę Polski. Średnio licząc, po drugiej wojnie światowej dawne granice Polski zostały przesunięte o 150 km na zachód. Litwa i Białoruś otrzymały swoje granice w wyniku porozumienia między Churchillem, Rooseveltem i Stalinem. Na terenach, które otrzymała Litwa i Białoruś, zginął z rąk Białorusinów i Litwinów tylko procent Polaków w porównaniu do tych, którzy zostali zabici przez Ukraińców. Ukraina i tak otrzymałaby te ziemie. Otrzymałaby bez tych strasznych mordów, bez tego strachu, który wzbudzili u Polaków. Polacy musieliby opuścić te ziemie.
Jakże głośno brzmią słowa umierającego na krzyżu Chrystusa, które dziś brzmiałyby: Boże, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią! Kiedy modlimy się za dusze zmarłych i za sprawców ich śmierci, powinniśmy jednocześnie pomodlić się za Białorusinów i Litwinów, podziękować im za bierność w chwili, kiedy mogli pokazać swoją nadarzającą się ku temu przewagę. Tego wymaga sprawiedliwość.
Janusz Niemczyk