Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...– Porozmawiajmy o "Listing Agreement" – czyli kontrakcie na sprzedaż nieruchomości. Może się zdarzyć, że podpiszemy kontrakt na sprzedaż, ale po namyśle chcielibyśmy się z tego wycofać. Czy jest taka możliwość?
Zasadniczo to, o czym będziemy teraz mówić, może dotyczyć również innej umowy, którą czasami podpisujemy. Mam tu na myśli "Buyers Agency Agreement" – czyli umowę zakupu.
Najprostszy sposób unieważnienia każdej umowy to jest coś, co się nazywa "Mutual Agreement" – czyli porozumienie stron w kontrakcie. Każdy kontrakt może być unieważniony bez konsekwencji prawnych, jeśli obie strony się na to zgodzą.
Zdarzają się sytuacje, że obie strony chciałyby unieważnić kontrakt, wówczas podpisuje się dokument nazywany – "Mutual Release". Ten dokument zwalnia obie strony ze wzajemnych roszczeń prawnych, decyduje o ewentualnych kompensacjach finansowych za rozwiązanie kontraktu oraz zwykle zwalnia z odpowiedzialności prawnej osoby trzecie, czyli w tym przypadku agentów real estate.
Jak państwo wiedzą, kontrakty na sprzedaż czy na zakup zawierane są na określony okres. Najczęściej jest to 60-90 dni, rzadko dłużej. Jednak czasami może być to znacznie dłużej. Jeśli współpraca się nie układa, czasami jest lepiej spróbować dojść do porozumienia i rozwiązać kontrakt, zamiast się męczyć. Jak dojść do porozumienia? To często sprawa indywidualnych negocjacji.
Są również inne sytuacje, w których podpisany kontrakt jest nieważny. Wszystkie przykłady omówione w pierwszej części mają tu swoją ważność, ale jest kilka dodatkowych sytuacji, kiedy kontrakt jest nieważny lub może być unieważniony:
1. Kiedy dom jest na przykład własnością dwóch osób, a tylko jedna podpisała kontrakt.
2. Kiedy po podpisaniu kontraktu przez wszystkich właścicieli – agent zapomniał pozostawić kopii kontraktu.
3. Kiedy na kontrakcie nie ma daty, kiedy kontrakt ma wygasnąć – czyli tzw. expire date.
Oczywiście nie zawsze w przypadku powyżej omówionych sytuacji umowę się unieważnia. Jesteśmy tylko ludźmi i nikt nie jest idealny. Czasami kontrakt nie zostanie pozostawiony poprzez pośpiech. Jeśli obie strony akceptują pomyłkę – wszystko może być naprawione.
– Słyszałam ostatnio o sytuacji, w której umowa kupna i sprzedaży nieruchomości okazała się nieważna i transakcja nie została zakończona. W jakich przypadkach może się to zdarzyć?
Kupno lub sprzedaż nieruchomości zawsze wiąże się z podpisywaniem prawnego kontraktu. W związku z tym obowiązują tu normalne zasady prawa kontraktowego, które precyzują, kiedy umowa jest nieważna lub może zostać unieważniona.
Umowa zawarta przez osobę niezdolną do zawarcia kontraktu.
Za takie osoby uważa się te, które są pod wpływem alkoholu, narkotyków lub silnych lekarstw wpływających na możliwość trzeźwej oceny sytuacji. Umowa taka może być unieważniona przez osobę, natychmiast jak odzyskała ona trzeźwość oceny sytuacji. By unieważnić umowę, osoba, która ją unieważnia, musi udowodnić, że była pod wpływem takich środków, a druga strona kontraktu była świadoma tej sytuacji. Czasami takie udowodnienie nie jest proste.
Umowa zawarta z osobą niepełnoletnią.
W Ontario jako wiek, w którym można zawierać legalną umowę prawną, przyjęto 19 lat. Oznacza to w praktyce, że osoba, która nie ma skończonych 19 lat, a chciałaby się wycofać z zawartego kontraktu, ma na to dużą szansę. Natomiast jeśli przeciwna strona kontraktu jest pełnoletnia, to ta strona jest legalnie zobowiązana zawartym kontraktem.
Są jednak przypadki, w których umowa z osobą niepełnoletnią może być uznana za wiążącą. Ma to miejsce, kiedy osoba, która zawarła umowę jako niepełnoletnia, potwierdzi ważność umowy po uzyskaniu pełnoletności.
Umowa zawarta z osobą nieznającą języka angielskiego lub będącą analfabetą.
Osoby, które nie umieją czytać lub nie znają oficjalnego języka, mają prawo prosić o przeczytanie umowy lub jej tłumaczenie. Natomiast jeśli tłumaczący lub czytający umowę wprowadzi swoich klientów świadomie w błąd – kontrakt taki można unieważnić. Jeśli umowa jest znana osobie podpisującej nawet tylko w pryncypiach, nadal jest ona obowiązująca.
Umowa podpisana z nieistniejącymi firmami lub takimi firmami, które nie mają osobowości prawnej.
Jeśli zawiera się kontrakt z firmą, należy sprawdzić, czy ma ona osobowość prawną a osoba podpisująca kontrakt w imieniu firmy ma do tego prawo.
Umowa podpisana w imieniu właścicieli nieruchomości przez osobę prywatną nieposiadającą uprawnienia do podpisywania umowy.
Zdarza się, że właściciel nieruchomości jest na przykład poza krajem i pozostawia dokument nazywany "Power of Attorney" dla swojego reprezentanta, który w jego imieniu egzekwuje kontrakt. Jest to zupełnie legalne i często spotykane.
Natomiast zdarzały się przypadki, że lokatorzy pod dłuższą nieobecność właścicieli, próbowali sprzedać nieruchomość, w której mieszkali, by zagarnąć pieniądze. Jest to oczywiście objęte kodeksem karnym i taka umowa może być łatwo obalona, pod warunkiem że nie jest za późno!
Na szczęście są to rzadkie przypadki, ale warto być ostrożnym i w przypadkach wątpliwych starać się być przygotowanym na niespodzianki.
Maciek Czapliński
Szlakami bobra: W krainie ametystu
Napisane przez Joanna Wasilewska, Andrzej JasińskiDawno, dawno temu, wódz Odżibuejów otrzymawszy wiadomość o nieuchronnym ataku odwiecznych wrogów, plemienia Siuksów, przedstawił swej córce, Green Mantle, dramatyczny plan uratowania szczepu. Green Mantle niby pomyłkowo dotarła do obozu Siuksów nad rzeką Kaministiquia i udając zagubioną, błagała o życie, w zamian za to obiecując doprowadzenie do obozu ojca. Usiadła na dziobie canoe i poprowadziła Siuksów wprost na wodospad Kakabeka na śmierć, kosztem życia ocalając członków własnego plemienia. Podobno wpatrując się intensywnie mgiełkę wodną unoszącą się nad wodospadem, można zobaczyć jej postać na skale ze zerodowanego łupku rozdzielającej wodę na dwa nurty. Stoimy przy 40-metrowym Kakabeka Falls, którym ciemne, brunatno-żółte wody rzeki Kaministiquia spadają z hukiem w wielki wąwóz, powstały z wód topniejącego lodowca, w dalszą drogę do Jeziora Górnego. Nie na darmo Indianie nazywali go Grzmiącą Wodą (inne źródła podają, że Kakabeka oznacza wodospad nad klifami).
Wpatrujemy się w mgłę, ale Green Mantle nie udaje nam się dojrzeć. Jako życiowym optymistom, bardziej podoba nam się wersja legendy, w której dziewczynie udało się wyskoczyć z canoe i dopłynąć do brzegu. Legendy różnych kultur mogą mieć wiele wspólnego, przecież ta od razu kojarzy się z historią naszej polskiej Wandy, co nie chciała Niemca i rzuciła się w nurty Wisły. Ten najwyższy wodospad w północnym Ontario przez setki lat stanowił wyzwanie dla Indian, europejskich odkrywców (pierwszym odnotowanym białym człowiekiem, który tu dotarł w 1688 roku, był Pierre-Jacques Paten de Noyan), potem żołnierzy, misjonarzy i podążających za nimi osadników, którzy musieli przenosić łodzie prawie półtora kilometra w górę rzeki, stanowiącej główną drogę na północny zachód Kanady.
http://www.goniec24.com/goniec-turystyka/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=7126#sigProIdc35f0bb549
Kakabeka, z powodu swej wielkości i łatwości dostępu nazywana Niagarą Północy, stanowi serce parku o tej samie nazwie o powierzchni 5 kilometrów kwadratowych.
Można tu kempingować, jest 17 km szlaków, także wzdłuż malowniczego wąwozu poniżej wodospadu, otwartych również zimą dla narciarzy na biegówkach. Odwiedzając park, nie spodziewajmy się dzikiego miejsca i spokoju. Kakabeka położona jest tuż przy Autostradzie Transkanadyjskiej, stanowi centralny punkt we wszystkich przewodnikach po okolicy, a sam wodospad otoczony jest ze wszystkich stron mostkami i platformami widokowymi, na których kłębią się codziennie tłumy ludzi.
Położony niedaleko za miastem Thunder Bay wodospad Kakabeka był najdalszym punktem na zachód naszej podróży, wracamy do Thunder Bay, na którego zwiedzanie za każdym razem brakuje nam czasu. Tym razem postanawiamy choć przejechać przez miasto, największe po Sudbury na północy Ontario, i zajrzeć do portu. Miasto ma około 110 tys. mieszkańców, jego początki sięgają XVII w., kiedy przybyli tu francuscy handlarze futer. Thunder Bay jest miastem portowym, to port był siłą napędową jego rozwoju, to stąd płynęły statki z ziarnem, surowcami, drewnem z zachodniej Kanady do USA i przez Wielkie Jeziora i Rzekę Św. Wawrzyńca na wschodnie wybrzeże i do Europy. Po wybudowaniu trasy kolejowej w porcie powstały wielkie elewatory zbożowe. Lata świetności miasta to czasy I w.św. Uwieczniamy na zdjęciu budynek głównej stacji kolejowej, wtedy jeszcze w mieście o nazwie Port Arthur, bo Thunder Bay powstało z połączenia Port Arthur właśnie i Fort Williams, dwóch największych portów zbożowych na świecie, a jego dzisiejsza nazwa została wyłoniona w drodze referendum dopiero w 1970 roku. To na tej stacji wysiadali imigranci, między innymi Polacy, których sporo tu do dziś. Fotografujemy też tzw. Pagodę, najstarszy nieprzerwanie działający punkt informacji turystycznej w Kanadzie. Od jakiegoś czasu przemysł w mieście podupada, tak jak w całej Ameryce. W Port Arthur jeszcze toczy się jakieś życie, cumują prywatne żaglówki, jest wielu turystów.
Jedziemy do przemysłowych nabrzeży, gdzieniegdzie zardzewiałe statki na lądzie, opustoszałe elewatory, puste doki, nieczynne zakłady przemysłowe - nabrzeże duchów. Na moście nad Kaministiquia River, z którą spotykamy się ponownie, przepiękne metalowe rzeźby ryb, mało kto je ogląda, bo na terenach ofiarowanych miastu przez bankrutujące firmy utworzono słabo dostępny rezerwat. Na tle fabrycznych ruin sarna, dokarmiana jabłkami, jakby symbol, dzika przyroda obejmuje ziemię ponownie we władanie. Na horyzoncie na Jeziorze Górnym zamglony Śpiący Olbrzym, jakby czekał na czas, kiedy pełen pychy biały człowiek dokona samozagłady swej cywilizacji.
Na przedmieściach większość ludzi na ulicach to Indianie, obserwujemy scenę brutalnego aresztowania jednego przez policję, to samo w innym miejscu widzieli Edyta i Tomek, nie jest to więc widok niezwykły. Dziesięć lat temu w centrum wczesnym rankiem mijaliśmy leżących na chodnikach kompletnie pijanych Indian, mężczyzn i kobiety, widok niewymownie przykry. Za to w centrum nie widać kryzysu, życie zdaje się kwitnąć, kościoły, eleganckie sklepy, zadbane ładne domki, wielu ludzi na ulicach. To wszystko jakby zaprzeczało wieszczonej powolnej śmierci miasta.
Wyjeżdżamy ponownie na Trans-Canada Highway, tym razem na wschód. Ten odcinek autostrady nazwano Courage Highway na cześć młodego człowieka Terry'ego Foxa, lekkoatlety. Terry Fox jest postacią znaną każdemu Kanadyjczykowi, o jego heroicznej postawie zrobienia czegoś dla innych w obliczu śmierci, uczą w szkołach dzieci, co roku odbywają się maratony jego imienia gromadzące tysiące uczestników. Terry Fox, chory na raka, postanowił zebrać pieniądze na badania i walkę z tą chorobą. W St. John's w Nowej Fundlandii rozpoczął Maraton Nadziei przez cały kraj w stronę zachodniego wybrzeża. Biegł 153 dni, pokonał 5373 kilometry, a wszystko na jednej nodze i protezie, bo choroba pozbawiła go drugiej kończyny. Choroba i śmierć pokonały Terry'ego Foxa niedaleko przed Thunder Bay, w tym miejscu uhonorowano go pomnikiem.
Z Thunder Bay do naszego celu, Parku Narodowego Pukaskwa, mamy ponad 300 kilometrów. Po drodze postanawiamy jeszcze zobaczyć tyle, na ile czas pozwoli. Pierwsza atrakcja to kopalnia ametystów kilka kilometrów na północ od drogi. Ametysty w okolicach półwyspu Sibley nad Jeziorem Górnym są wszędzie. Amethyst Mine Panorama jest najbogatszym złożem w Kanadzie. Odkryta w 1955 roku w czasie budowy drogi do wieży przeciwpożarowej, rozpoczęła wydobycie w 1960 roku i czynna jest do dzisiaj. Prowadzi produkcję od wydobycia, klasyfikacji, szlifu, do sprzedaży już w postaci biżuterii. Reklamuje się, że posiada kwarcyty w najpiękniejszych barwach purpurowo-fioletowych i o największej przezroczystości, co demonstruje pani w sklepiku przy wejściu, podświetlając latarką ametysty, można tu też kupić gotowe wyroby. Pani równie chętnie służy jako przewodnik. Przy sklepiku jest też piękna wystawa olbrzymich brył skrystalizowanych minerałów, nie tylko w fiolecie. Zaraz za nią wyrobisko, gdzie nadal prowadzi się prawie ręczne wydobycie, i hałda skalnych odpadów. Piszemy odpadów, bo raczej nikt tam nie znajdzie żadnych rarytasów, chociaż ziemia usłana fioletem. Mimo to wszyscy mają przednią zabawę, nie tylko dzieci, łażąc z kubełkami i grzebiąc z zapałem metalowymi prętami w gruzowisku, okazy widziane w sklepiku podniecają wyobraźnię. Potem nie mniej ważne jest płukanie zdobyczy przy stole w wodzie, żeby wybrać najpiękniejsze sztuki. Wejście kosztuje 20 dolarów, każdy znaleziony funt ametystu, zazwyczaj przyklejonego do skały, jest liczony dodatkowo, dlatego pod pozorem zagrożenia skaleczeniem nie wolno odłupywać znalezionego kamienia od skały. Wzdłuż autostrady jest mnóstwo sklepików z o wiele tańszą biżuterią, przy prywatnych domach ludzie wystawiają na sprzedaż swoje zdobycze, bo na własną rękę dziubią w skale, dlatego kopalnia prowadzi agresywny marketing. Jednym z reklamowych chwytów jest stworzona na potrzeby kopalni legenda połączona z indiańską historią o Nanabuszu zamieszczona w ulotce, którą warto przytoczyć, bo wymagała niemałej wyobraźni lub poczucia humoru od autora. Według niej, okazuje się, że Nanabusz nie tylko strzegł srebra, ale także szlachetnych kamieni. Miliony lat wcześniej bożek wina Bachus, zły na ludzi, zawołał tygrysa ludożercę, żeby za karę zeżarł pierwszego napotkanego człowieka. Piękna księżniczka o imieniu Ametyst podróżowała z wybrzeża Jeziora Górnego do świątyni Diany na wzgórzu, słysząc bestię, a nie mogąc znaleźć canoe nad Elbow Lake, gdzie znajduje się kopalnia, schowała się do kryształowej jaskini. Bogini Diana, słysząc modlitwy księżniczki Ametyst o ocalenie, zamurowała jaskinię. Bachus, zawstydzony, wylał czerwone wino na jaskinię, barwiąc kryształy na fioletowo.
Rozbrojeni obecnością tylu bogów na raz w tak niewielkim miejscu, kupujemy spory kawałek skały z ametystami na pamiątkę, ale pomijając aspekty marketingowe, z dzieciakami warto tu przyjechać, bo to i zabawa, i kawałek kanadyjskiej historii, i spora porcja wiedzy o geologii.
Niedaleko jest jeszcze jedno miejsce, które obowiązkowo trzeba zobaczyć. To trzykilometrowy Ouimet Canyon, kilkanaście kilometrów na północ od autostrady. Nie zabiera to więcej niż pół godziny, bo park prowincyjny udostępnia do zwiedzania zaledwie ułamek tego cuda. Na brzeg kanionu prowadzą drewniane mostki, kładka, z platform można oglądać kanion stumetrowej głębokości, szerokości 150 metrów, jak powstała ta wielka szczelina, nie wiadomo, jest kilka teorii, ale widok zapiera dech w piersiach. Dno kanionu to rzeczywistość z innego świata, powietrze lodowate przez cały rok, wilgoć i krótkie okresy słońca spowodowały, że przetrwała tam arktyczna roślinność, którą znaleźć można tysiąc kilometrów na północ od tego miejsca. W celu jej ochrony schodzenie w dół kanionu jest zabronione. Wzdłuż zbocza prowadzi kilometrowa zaledwie trasa z pięknym widokiem na północ na uformowany w pionowe kolumny diabaz tworzący przedziwne figury, a na południu widać Jezioro Górne.
Kilka kilometrów od Ouimet kolejna miejscowa atrakcja, firma Eagle Canyon Adventures oferuje przejście, jak się reklamuje, najdłuższym w Kanadzie, 182-metrowym mostem podwieszonym nad kilkudziesięciometrowym kanionem. Ta przyjemność kosztuje 20 dolarów, a za 40 dodatkowych dolarów można przeżyć 60 sekund grozy i zjechać na linie na specjalnym urządzeniu również najszybszym zjazdem w Kanadzie – 72 km na godzinę, i najdłuższym – prawie kilometrowym, jak twierdzi firma. Edyta z Tomkiem fundują tę przyjemność Patrykowi, my rezygnujemy, życie i tak dostarcza wystarczająco emocji.
Robimy na autostradzie krótki odpoczynek na stopie dla ciężarówek, kierowcy tirów to sikhowie w turbanach, Hindusi i Arabowie, w tym azjatyckim pejzażu niespodziewany polski akcent. Na parkingu wymalowany ręcznie w kwiatki hipisowski busik z lat 70. ubiegłego wieku z napisem Nikaragua i Gwatemala. Właściciele przesympatyczni, zagadują, opowiadają o podróży przez Kanadę. Jeden Indianin, co do tego nie ma wątpliwości, wygląda, jakby właśnie wyszedł z dżungli, drugi z bardziej europejskimi rysami, jaśniejsza cera, pewnie z domieszką krwi hiszpańskiej. Okazuje się, że to potomek Polaków. Mówi, że babka miała na nazwisko Węgierski, i o dziwo nawet wymawia przy tym ę. Niepasującą do nich i o wiele młodszą prześliczną dziewczynę o orientalnej twarzy przedstawia jako pochodzącą z Azerbejdżanu, ta poprawia, że jest Ormianką, ale widać, że dla niego to żadna różnica. Co połączyło tę niezwykłą trójkę? Chcielibyśmy wiedzieć, ale na dłuższe rozmowy nie mamy czasu. Zatrzymujemy się jeszcze w indiańskim rezerwacie tuż przy autostradzie, skuszeni reklamą wędzonych ryb. Rezerwat nietypowo porządny, spore domy, Indianin – Andrzej długo puka do drzwi, usiłując oderwać go od laptopa, widać to przez okno – ma bogatą ofertę, różne gatunki ryb i stopień uwędzenia do wyboru.
Dojeżdżamy przed nocą do Parku Narodowego Pukaskwa z nadzieją, że ryba nie zwabi wszystkich niedźwiedzi z okolicy.
Joanna Wasilewska/Andrzej Jasiński
Różne są metody załapania się na status stałego rezydenta Kanady. Są metody proste i bardziej pokrętne, legalne, nielegalne i będące na pograniczu legalności. Jedne są autentyczne, a inne z całą bezwzględnością wykorzystują słabości kanadyjskiego systemu prawnego.
Weźmy na pierwszy ogień sprawę wyznań. Kanada jest czuła na wszelkie przejawy dyskryminacji religijnej. Wprawdzie w tym kraju jeszcze do niedawna dominowali anglosascy protestanci (różnej maści), ale stracili oni już swoje dawne wpływy, przynajmniej w polityce imigracyjnej. Najbardziej kuriozalna jest imigracja z Indii: Hindusi psioczą na sikhów i odwrotnie, a dwie te grupy na muzułmanów i też odwrotnie. Wszyscy więc oni mają łatwą drogę uzyskania prawa stałego pobytu w Kanadzie.
Pani na przystanku autobusowym sprawdza rozkład i pyta: "przepraszam, czy pani widziała, żeby trzydziestka już jechała?". Ruszam się troszkę, żeby lepiej widzieć rozkład, i sama patrzę się w stronę autobusu, żeby sprawdzić, czy może nie jedzie. Jeszcze nie. "Przepraszam, czy pani widziała, żeby trzydziestka już przyjechała?" pyta się pani znowu, więcej zdenerwowana tym razem. Zamyślona patrzę się na buty i myślę, jaki mogę sobie zrobić obiad z jabłka, płatków i Nutelli. Nagle zauważam kogoś przede mną. Podnoszę wzrok. Oj, ona chyba do mnie mówiła...
***
Jedna z pierwszych rzeczy, jakiej się obcokrajowcy uczą w Korei, to to, żeby nie słuchać rozmów dookoła nas. Czasem się słucha, można bardzo dużo nowych słów albo zwrotów się tak nauczyć, ale to nie jest tak, jak się słucha znajomego. Jeśli chcę czytać w metrze, to nie muszę wkładać słuchawek i nastawić głośno muzyki, mogę się zwyczajnie wyłączyć z tego, co się dzieje dookoła. Gdzieś to wszystko słyszę, ale nie rejestruję, do mnie na pewno nikt nie mówi.
Witamy dzisiaj na łamach Gońca ojca Krzysztofa Zielendę, oblata Maryi Niepokalanej, który od grudnia ubiegłego roku gościł w parafii św. Maksymiliana Kolbe w Mississaudze.
Ojciec Krzysztof przybył do nas aż z Kamerunu, gdzie pracował jako misjonarz. Dlaczego mówimy o misjonarskiej pracy ojca Krzysztofa w czasie przeszłym, wyjaśnimy na końcu naszej rozmowy.
http://www.goniec24.com/goniec-turystyka/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=7126#sigProId0335b9de75
Wojciech Porowski: Ojcze Krzysztofie, ile lat spędził Ojciec w Kamerunie i dlaczego właśnie tam?
o. Krzysztof Zielenda: Przybyłem tu, do Mississaugi, po 20 latach pracy w Kamerunie. Liczę tylko te lata, które naprawdę spędziłem na ziemi kameruńskiej, gdyż w czasie mojej pracy misyjnej były jeszcze trzy lata studiów doktoranckich.
Dlaczego właśnie w Kamerunie? To chyba z Opatrzności Bożej, bo trudno mówić o przypadkach, kiedy się jest człowiekiem wierzącym. Po ukończeniu studiów teologicznych w Rzymie, ponieważ nie miałem jeszcze wieku kanonicznego, który był wymagany do otrzymania święceń kapłańskich, przełożeni zaproponowali mi dwuletni staż diakonalny właśnie w Kamerunie. Po dwóch latach pracy jako diakon odkryłem w sobie powołanie do pracy misyjnej w tym kraju. Byłem nim zauroczony, nie tylko kulturami, które tam spotkałem, ale również poświęceniem i metodą pracy misyjnej, jaka była właściwa oblatom w Kamerunie. Tak więc początkowo wybór kraju misyjnego nie był mój, a raczej propozycją przełożonych. Po święceniach kapłańskich otrzymałem moją obediencję i od tej pory należę do prowincji w Kamerunie.
Kanadyjskie studia są bardzo atrakcyjne na międzynarodowym rynku pracy. Osoby wykształcone w Kanadzie są poszukiwanymi pracownikami, mówią płynnie po angielsku i ich dyplom jest konkurencyjny w kraju pochodzenia. Warto także wiedzieć, że obecnie kanadyjskie studia umożliwiają otrzymanie wizy pracowniczej, a następnie pobytu stałego, ale pod warunkiem, że wybierze się odpowiednią szkołę i program. Wiele instytucji edukacyjnych nie kwalifikuje się. Należy także znać kryteria programu rezydenckiego.
Dlaczego warto studiować w Kanadzie na poziomie studium zawodowego lub uniwersytetu?
– NIE MA OGRANICZENIA WIEKOWEGO,
– KOSZTY UTRZYMANIA STUDENTA W KANADZIE MOGĄ BYĆ TAŃSZE W PORÓWNANIU Z INNYMI KRAJAMI ZACHODNIMI,
– KANDYDAT NIE MUSI TAKŻE POSŁUGIWAĆ SIĘ JĘZYKIEM ANGIELSKIM LUB FRANCUSKIM PŁYNNIE, BY PRZYJECHAĆ NA STUDIA,
– STUDENT MOŻE PRZYJECHAĆ Z RODZINĄ, dzieci mogą uczęszczać do szkoły bez opłat, współmałżonkowie lub konkubenci otrzymują OTWARTE prawo pracy i JUŻ PO ROKU MOGĄ WYSTĄPIĆ O POBYT DLA CAŁEJ RODZINY, co jest wielkim bonusem i przywilejem danym przez rząd Kanady. Mogą wtedy także utrzymać studenta, ewentualnie rodzinę w Kanadzie. Prawo zmieniło się na korzyść w 2013 roku. W dodatku pracujący współmałżonek albo zapłaci mniej podatku, albo otrzyma zwroty podatkowe, co praktycznie zmniejsza wydatek za studia.
Kanadyjskie dyplomy są uznawane w wielu krajach świata, są konkurencyjne i atrakcyjne. Kanada posiada jeden z najlepszych systemów edukacyjnych na świecie. Nauczyciele są bardzo pomocni i przyjaźni, a nauka staje się przyjemnością. Nie jest ona aż tak stresująca jak w Polsce, przynajmniej za moich czasów...
Wielu kanadyjskich absolwentów znajduje zatrudnienie nie tylko w Kanadzie, ale także w Europie, USA i firmach międzynarodowych.
Osoby, które emigrują po studiach w Kanadzie, posiadają atrakcyjne zarobki, nie mają problemów uzyskania licencji zawodowych, odnoszą duże sukcesy, łatwo integrują się.
Wielu imigrantów bez kanadyjskiej edukacji całe życie pracuje fizycznie, pomimo że posiadają dobre zawody lub wyższe wykształcenie z Polski i innych krajów. Warto zatem zainwestować w siebie i swoją przyszłość. Inwestycja najczęściej kończy się otrzymaniem pobytu stałego, więc podwójnie się opłaca.
Nieodpowiedni wybór szkoły/uczelni oraz programu może zaprzepaścić szanse na otrzymanie prawa pracy i stałej rezydencji w Kanadzie. Niedawno zgłosiła się do mnie młoda kobieta, która ukończyła w Kanadzie studia (college).Ważne jest, by wybrać akredytowaną – uznawaną przez urząd imigracyjny w programie CEC instytucję edukacyjną i odpowiedni, spełniający wymogi prawne program.
Izabela Embalo
licencjonowany doradca imigracyjny
konsultant edukacyjny
OSOBY ZAINTERESOWANE TEMATEM WIZ STUDENCKICH I PRACOWNICZYCH ORAZ POBYTEM STAŁYM PROSZĘ O KONTAKT Z NASZYM BIUREM:
TEL. 416 515 2022 e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
dwie lokalizacje biura (Toronto i Etobicoke)
Więcej przydatnych informacji
na temat prawa imigracyjnego można znaleźć na naszej stronie: www.emigracjakanada.net
Z marszu w nową sesję - "Goniec" rozmawia z posłem Władysławem Lizoniem
Napisane przez akZachęcam wszystkich do tego, żeby się nie bać wypowiadać opinii i informować o swoich opiniach i żądaniach swoich posłów...
Goniec: Jak minęły wakacje? Pan różne rzeczy robił, maszerował z wojskiem, biegał Pan niedawno też... Parlament nie wrócił o czasie z wakacji, więc chciałem zacząć, jak wakacje, a dwa, dlaczego tak się stało, że "wakacje" poselskie – w cudzysłowie, bo posłowie robią różne inne rzeczy – były dłuższe?
Poseł Władysław Lizoń: Przerwa się zaczęła w trzeciej dekadzie czerwca. Myślę, że większość ludzi wie, że uczestniczyłem w dorocznym marszu w Holandii, poświęconym pamięci tych, którzy tam walczyli i polegli. Dla mnie to było podwójne, bo byłem złożyć wieńce i pokłonić się i kanadyjskim, i polskim żołnierzom, którzy tam polegli. Oczywiście też tym weteranom, którzy tam walczyli i przeżyli. Tak że to była taka bardzo emocjonalna część tego marszu.
Przegląd tygodnia. Piątek, 18 października 2013
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakZ korzyścią dla polonijnych firm!
Ottawa
Po czterech latach negocjacji Kanadzie udało się w końcu wypracować porozumienie z Unią Europejską w sprawie wymiany handlowej. Oficjalne postanowienia porozumienia o wolnym handlu mają być przedstawione w piątek.
W czwartek premier Stephen Harper udał się do Brukseli, gdzie spotka się z szefem komisji europejskiej José Manuelem Barroso, by ostatecznie zakończyć negocjacje.
Momentem przełomowym była zgoda Kanady na podwojenie kwot na import sera z Unii Europejskiej w zamian za większe otwarcie rynku europejskiego na naszą wołowinę i wieprzowinę.
Z postanowień nie są zbyt zadowolone organizacje reprezentujące farmerów zajmujących się produkcją mleczną. Po podpisaniu porozumienia UE będzie miała bowiem wyłączny dostęp do 32 proc. kanadyjskiego rynku serów wyższej jakości. Do Kanady trafi rocznie 13 500 ton sera z Europy. Rząd twierdzi jednak, że będzie wspierał rodzimą produkcję i chronił produkcję mleka, jaj i drobiu.
Zwiększenie eksportu wołowiny i wieprzowiny ma przynieść Kanadzie roczne wpływy rzędu miliarda dolarów. Do tego dochodzi 300 milionów z eksportu innych produktów żywnościowych, takich jak zboża, żywność przetworzona czy syrop klonowy. Producenci mięsa będą musieli wdrożyć jednak produkcję bez stosowania hormonów, tak aby sprostać standardom europejskim. Jeśli się to uda, Unia Europejska stanie się największym odbiorcą kanadyjskiej wołowiny i jednym z pięciu największych rynków zbytu dla wieprzowiny.
Podjęto też ustalenia dotyczące ochrony patentowej leków. Wytwórcy leków generycznych będą musieli poczekać z wypuszczeniem tańszych odpowiedników markowych medykamentów do dwóch lat, co ma kosztować pacjentów i rządy prowincji ponad milion dolarów rocznie.
Ustalono też nowe kwoty na import samochodów z Europy. Poza tym europejskie przedsiębiorstwa będą mogły startować do niektórych przetargów rządowych i podpisywać kontrakty z władzami miast i prowincji.
Generalnie porozumienie z Unią Europejską jest popierane przez społeczeństwo. Dlatego stanie się flagowym osiągnięciem rządu Harpera i będzie wykorzystane do promowania konserwatystów podczas najbliższych wyborów parlamentarnych.
Teraz umowa musi być jeszcze ratyfikowana przez wszystkich członków Unii i prowincje kanadyjskie (tam gdzie ich zgoda jest niezbędna). Szacuje się, że proces ten potrwa dodatkowe dwa lata.
Budżety bez deficytu na mocy prawa?
Ottawa
Posłowie federalni i senatorowie w końcu wracają po wakacjach do pracy. Po przełożeniu na późniejszy termin została otwarta w środę nowa sesja parlamentu. Rozpoczęła się uroczystym przemówieniem zawierającym zestawienie zadań, które stoją przed rządem w ciągu najbliższych dwóch lat. Mowę tronową tradycyjnie odczytał gubernator generalny Kanady David Johnston.
Rząd obiecał więc wprowadzenie przepisów nakazujących zatwierdzanie tylko takich budżetów, które się bilansują. Dotyczy to czasu "normalnego funkcjonowania gospodarki".
Ma to się przyczynić do zmian w sposobie wydatkowania pieniędzy. Już przyszłoroczny budżet ma się bilansować, a w roku 2017 Kanada ma powrócić do stosunku zadłużenia do PKB sprzed recesji. Prowincje mają swoje wytyczne w tej materii, ale zdaniem krytyków często są one łamane.
W założeniach znalazła się też obietnica zmiany przepisów dotyczących sprzedaży alkoholi. Coraz więcej popularności zyskuje propozycja dozwolenia handlu alkoholami różnego rodzaju między prowincjami.
W mowie tylko krótko wspomniano o Senacie, chociaż w sali tej izby parlamentu odbyło się otwarcie sesji. Johnston powiedział, że obecna sytuacja wymaga reformy lub likwidacji Senatu. Z taką decyzją należy jednak poczekać na wyrok Sądu Najwyższego.
Wśród nowych obietnic znalazły się: 70 miliardów na infrastrukturę miejską, w tym fundusze na budowę metra w Toronto i remonty mostu Champlaina w Montrealu; zniesienie opłat za wystawianie faktur papierowych zamiast elektronicznych, rozszerzenie zakresu bezpłatnych usług bankowych i walka z wysokooprocentowanymi pożyczkami krótkoterminowymi, nowa strategia rozwoju nauki i techniki.
Rząd ma też uruchomić nowy program pomocy przedsiębiorcom, którzy chcą wchodzić na rynki zagraniczne.
Gubernator nie wspomniał jednak o ustawie chroniącej pasażerów linii lotniczych przed praktyką sprzedawania większej liczby biletów i odsyłania pasażerów na późniejsze loty. Nie było też bezpośredniego odniesienia do katastrofy kolejowej w Lac-Megantic. Są jednak plany wprowadzenia dodatkowych obowiązkowych ubezpieczeń dla przewoźników kolejowych i morskich, aby zagwarantować ich wypłacalność w razie wypadku. Rząd chce się też zająć problemem transportu niebezpiecznych towarów.
Na pewno wiele osób ucieszyło się z zapewnień o podjęciu działań mających na celu położenie kresu cenowej dyskryminacji Kanadyjczyków i zrównanie poziomu cen w naszym kraju i Stanach Zjednoczonych. Nie wiadomo jednak, jakie konkretnie kroki będą planowane.
Na korzyść konsumentów będzie działało też wprowadzenie obowiązkowego informowania o prowizjach pobieranych podczas płatności kartą kredytową i debetową. Nie wspomniano jednak o opłatach, które musza płacić handlowcy, gdy przyjmują karty typu premium.
Zmiany mają przyjść w sektorze telekomunikacyjnym. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, doczekamy się obniżek opłat za połączenia roamingowe w ramach Kanady, wprowadzenia niezależnego wyboru kanałów telewizyjnych i polepszenia dostępu do szerokopasmowego Internetu na terenach rolniczych.
Zmianie mają ulec zapisy dotyczące etykiet i opakowań żywności. W tej sprawie planowane są jeszcze konsultacje społeczne. Ulotki dołączane do leków też mają być poprawione – mają być pisane prostym językiem i zawsze jasno podawać informacje o działaniach ubocznych.
Rząd chce też wprowadzenia reformy edukacji wśród Indian i Eskimosów i zamierza kontynuować rozmowy z przedstawicielami ludności rdzennej na ten temat. Gubernator nie odniósł się jednak do rozpoczęcia ogólnonarodowego śledztwa w sprawie zaginionych i zamordowanych indiańskich kobiet, chociaż wspomniał, że rząd ponowi swoje działania.
Ponowiono zapewnienia o uchwaleniu ustawy dotyczącej kar za zanieczyszczanie środowiska i zmniejszeniu emisji przez sektor naftowy i gazowy. Tę drugą regulację rząd obiecuje już od 2006 roku.
Mają być też wprowadzone przepisy zakazujące znęcania się poprzez publikację kompromitujących zdjęć w Internecie (ciberbullying).
Osoby oskarżone o wykorzystywanie seksualne dzieci nie będą mogły otrzymywać jednego wyroku za kilka przestępstw, a skazanym za najcięższe przestępstwa nie będzie łatwo opuścić murów więzienia.
Ukarani mają być też wszyscy, którzy podniosą rękę na psy policyjne.
Polepszy się też egzekwowanie prawa dotyczącego prostytucji.
Podczas mowy gubernator powrócił też do takich tematów, jak: uruchomienie Canada Job Grant, w ramach którego fundusze przekazywane są już do poszczególnych prowincji i który budzi pewien sprzeciw ze strony władz regionalnych, szkolenia dla ludności rdzennej, ułatwienie adopcji dzieci, wprowadzenie programu pomocowego dla regionów dotkniętych skutkami klęsk żywiołowych czy wprowadzenie nowych zasad bezpieczeństwa, do których będą musieli stosować się operatorzy rurociągów.
Być może niedługo też będzie można dojechać do Oceanu Arktycznego autostradą Dempster, która ma być przedłużona od Inuvik do Tuktoyaktuk w Terytoriach Północno-Zachodnich.
Zdecydowano, że Malala Yousafzai, która przeżyła próbę zabójstwa z rąk talibów, otrzyma honorowe obywatelstwo.
Zapowiadają się też zmiany w systemie głosowania, tak by uczynić go bardziej spójnym. Rząd obiecuje też zrobić porządek ze swoim wewnętrznym systemem poczty elektronicznej. Chodzi o scalenie obecnie funkcjonujących 63 rozwiązań.
Montreal
Naukowcy z Uniwersytetu McMaster stosują nowe podejście w opracowywaniu antybiotyków. Obserwują rozwój bakterii w środowisku ubogim w składniki odżywcze, które ma być bardziej podobne do organizmu ludzkiego podczas infekcji. Normalnie bakterie chorobotwórcze w laboratorium mają pożywienia pod dostatkiem. W takich warunkach były dotąd hodowane podczas badań nad antybiotykami i takie jest konwencjonalne podejście – że należy dążyć do zwalczenia bakterii w najlepszych możliwych warunkach dla ich namnażania i rozwoju. Wyniki badań zespołu z McMaster, który starał się jak najwierniej odtworzyć warunki panujące w organizmie człowieka, zostały opublikowane w internetowym wydaniu "Nature Chemical Biology" w niedzielę. Naukowcy dostarczali bakteriom ograniczoną ilość witamin i aminokwasów, zmuszając je w ten sposób do syntezy swoich własnych związków. Następnie starano się znaleźć takie związki chemiczne, które zablokują procesy syntezy składników odżywczych. Spośród 30 000 związków wybrano 71, które są aktywne w środowiskach ubogich w składniki odżywcze. Do badań wyłonione zostały trzy. Następnym krokiem ma być stwierdzenie, czy te substancje mogą być składnikami nowych antybiotyków.
Vancouver
W zeszłą sobotę na całym świecie odbyło się ponad 400 demonstracji przeciwko żywności modyfikowanej genetycznie i wielkim firmom produkującym tego rodzaju żywność. Grupa "Occupy Monsanto" skoncentrowała się na gigancie Monsanto – światowym liderze w produkcji nasion modyfikowanych genetycznie. Monsanto podaje, że pomaga farmerom zwiększyć zbiory, chroniąc jednocześnie środowisko – nie wiąże się to bowiem z większym zużyciem wody czy energii elektrycznej. Protesty miały miejsce m.in. w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, w Europie, Australii, Brazylii, Kolumbii i RPA. W Vancouverze 400 osób przeszło ulicami miasta, nawołując do podjęcia edukacji w zakresie GMO na własną rękę i samodzielnego podniesienia swojej świadomości w zakresie żywienia. Grupy z Toronto postulowały wprowadzenie oznaczeń na etykietach wszystkich produktów zawierających składniki genetycznie zmodyfikowane. W ten sposób konsumenci mogliby dokonywać świadomego wyboru. Celem inżynierii genetycznej tworzącej GMO jest opracowywanie takich organizmów, które będą odporne na choroby, dzięki czemu nie trzeba będzie stosować środków ochrony roślin. Modyfikacje genetyczne najczęściej polegają na zastępowaniu pewnych fragmentów DNA innymi, pochodzącymi z innych organizmów. W ten sposób powstają rośliny bardziej trwałe, o wyższej wartości odżywczej czy rosnące szybciej. Wiele osób zastawia się jednak, czy jest to potrzebne i bezpieczne. Health Canada niby wymaga od producentów oceny bezpieczeństwa żywności zawierającej GMO. Na swojej stronie internetowej agencja podaje, że spożycie GMO jest bezpieczne. Większość żywności produkowanej w Kanadzie zawiera składniki modyfikowane genetycznie. Kanadyjskie prawo nie wymaga żadnych oznaczeń na etykietach. Informacje o zawartości GMO zostały wprowadzone ponad 10 lat temu w Unii Europejskiej.
St. John's
Royal Newfoundland Constabulary zaleca mieszkańcom Villa Nova Plaza w Conception Bay South dokładne zamykanie drzwi. Policja poszukuje osoby zamieszanej w strzelaninę, podczas której dwie inne osoby poniosły śmierć. Po otrzymaniu zgłoszenia we wtorek około 7.30 wieczorem czasu lokalnego funkcjonariusze zablokowali drogę na odcinku jednego kilometra. Strzały padły właśnie w Villa Nova Plaza. Policja na początku poszukiwała kilku podejrzanych, potem jednak okazało się, że napastnik był jeden. Na razie nie jest znany jego rysopis. W czasie zajścia na miejscu było wielu świadków. Trwają przesłuchania kolejnych osób. Policja nie ujawnia podejrzeń w odniesieniu do motywu.
Kamouraska, Que.
Właścicielka restauracji, która okresowo serwuje hamburgery z mięsa fok, zamknęła swoją stronę na Facebooku i skontaktowała się z policją, po tym jak została zbombardowania wiadomościami pełnymi nienawiści i gróźb. Perle Morency jest właścicielką baru Cote Est w Kamouraska, około 170 kilometrów na północ od Quebec City. Wrzawę podnieśli aktywiści broniący praw zwierząt. Pierwszym, który zwrócił uwagę na burgera z foki, był turysta z Europy. Zaraz po tym w ciągu 20 minut na Facebooku restauracji pojawiło się 75 krytycznych wiadomości. Ich autorzy oskarżali ogólnie Kanadyjczyków, a w szczególności Morency o znęcanie się nad fokami. Właścicielka baru odpowiada, że osoby, które pisały, nie zdają sobie sprawy, że polowania są właściwie zorganizowane, a populacja fok jest zbyt liczna.
Ottawa
W niedzielę dwójka motocyklistów urządziła sobie wyścigi na autostradzie. Mężczyźni sfilmowali swoje popisy. Brawura kosztowała kierowców 22 236 dolarów i 229 punktów karnych. Policjanci przyznają, że nigdy jeszcze nie wypisali takiej kary. Podczas zatrzymania jeden z motocyklistów próbował ukryć kamerę. Policja odebrała mu ją i zapoznała się z nagraniem. Film pozwolił na postawienie kierowcom kilkudziesięciu zarzutów. Aresztowani motocykliści mają 29 i 26 lat. Zostali zatrzymani po telefonie świadka ich wyczynów niemal przed samym posterunkiem policji w Wakefield, Que., na północ od Gatineau.
W nieruchomościach nadal wzrost
Toronto
Canadian Real Estate Association podaje, że tendencja wzrostowa w sprzedaży domów utrzymała się we wrześniu. Wzrosła też średnia cena domu. Spadek mamy jedynie w liczbie nowych nieruchomości oddanych do użytkowania.
W porównaniu z sierpniem we wrześniu sprzedano o 0,8 proc. domów więcej. Tendencja nie odbiega od średniej wrześniowej sprzedaży na przestrzeni ostatnich 10 lat. Jednak w porównaniu z tym samym miesiącem 2012 roku sprzedano o 18,2 proc. nieruchomości więcej, średnia cena domu wzrosła o 8,8 proc. W ubiegłym miesiącu za dom płacono przeciętnie 385 906 dolarów.
Ekonomiści BMO twierdzą, że powodem wzrostu sprzedaży w porównaniu z zeszłym rokiem mogą być przeprowadzki i migracja społeczeństwa w ramach regionów. Skrajnym przykładem jest tu Vancouver, gdzie sprzedaż wzrosła aż o 64,3 proc. Uważają, że twarde lądowanie rynkowi nieruchomości raczej nie grozi.
Indeks cen MLS odnotował stosunkowo niewielki wzrost o 3,1 proc. Względem sierpnia we wrześniu zmalała liczba nowych nieruchomości na rynku – o 1,4 proc. Spadki odnotowano w Vancouverze, GTA, Fraser Valley, Calgary, London, St. Thomas, Ont., Ottawie i Montrealu. Rynek w dalszym ciągu jest jednak stabilny.
Do tej pory w 2013 roku sprzedano około 340 980 domów. W porównaniu z pierwszymi trzema kwartałami ubiegłego roku jest to o 1,8 proc. mniej.
Algi w Erie kwitną bez umiaru
Toronto
Naukowcy z International Joint Commission mówią, że zakwit alg w jeziorze Erie staje się trudny do opanowania. Zakwit jest spowodowany zwiększonym poziomem fosforu w wodzie. Fosfor jest stosowany jako składnik nawozów i produktów codziennego użytku, takich jak szampony czy pasty do zębów. Przedostaje się do wody na różne sposoby.
Sytuacją jeziora zajmuje się zespół Lake Erie Ecosystem Priority wydzielony w ramach International Joint Commission. Naukowcy zwracają uwagę, że ze względu na dużą liczbę silnych burz w tym roku duża ilość fosforu dostała się przez glebę do jeziora.
Zakwit następuje zwykle w miesiącach letnich, głównie w sierpniu. Jednak ostatnio w Ohio z powodu alg wydano dwudniowy zakaz spożywania wody z kranu. Objęto nim około 2000 osób. Wodę doprowadzono do mieszkań z innego źródła.
Najgorzej do tej pory było w 2011 roku, kiedy cała zachodnia część zbiornika była zielona od alg.
Wodę z Wielkich Jezior pije 30 milionów ludzi. Jeziora stanowią 20 proc. światowych zasobów wody pitnej. Poza tym wielu turystów wypoczywa nad jeziorami, przez co problem dotyka też gospodarki. Za stan wody odpowiadają jednak nie tylko rolnicy, którzy nawożą pola. Równie odpowiedzialni są mieszkańcy nawożący trawniki czy właściciele pól golfowych. Aby ograniczyć poziom fosforu w wodzie, Essex Region Conservation Authority wprowadziło programy, w ramach których można ubiegać się o finansowanie innych sposobów użyźniania gruntów. Skorzystało z nich około 100 farmerów.
Radny ma pretensje do burmistrza
Toronto
Radny okręgu 43 Paul Ainslie zapowiedział we wtorek rano, że planuje złożyć formalną skargę przeciwko burmistrzowi Fordowi. Po głosowaniu nad budową metra w Scarborough, w piątek wieczorem, mieszkańcy okręgu wyborczego Ainslie'a odbierali telefony z nagraniem wiadomości od burmistrza, który napiętnował postawę radnego.
Podczas nagrania Ford mówił, że nieszczęśliwie Ainslie był jedynym radnym ze Scarborough, który głosował przeciwko wydłużeniu linii metra i sprzeciwił się wytycznym burmistrza. Zapewniał, że miasto będzie kontynuować pracę, by mimo wszystko spełnić oczekiwania wyborców.
Tego dnia Paul Ainslie zrezygnował z zasiadania w komitecie wykonawczym miasta.
Radny zapowiedział, że zamierza walczyć z kłamstwami i tyranią burmistrza. Jego zdaniem, już najwyższy czas, by mówić wyborcom prawdę. Telefony nazwał "rażącym aktem politycznego bandytyzmu". Uważa, że Ford znalazł sobie kozła ofiarnego, którego chce obarczyć winą za swoje niepowodzenia i zatuszować fakt niedotrzymania obietnic wyborczych, w których zapewniał, że nie podniesie podatków. Ainslie dodaje, że się nie boi.
Sprzeciw radnego wobec planu budowy metra został tak przedstawiony, jakby dotyczył całego pomysłu. Ainslie w rzeczywistości nie zgodził się na podwyżkę podatku, która miałaby pokryć koszt inwestycji.
Burmistrz uważa, że nie robi nic złego. Jego zdaniem, jest to tylko sposób informowania mieszkańców o tym, jak będą wydawane ich pieniądze. Do tego został w końcu wybrany. Nie ma nic do ukrycia i nie rozumie, o co właściwie chodzi radnemu. Ainslie powinien powiedzieć swoim wyborcom, jak głosował, a jeśli tego nie zrobił, to został wyręczony przez Forda.
Brat burmistrza, radny Doug Ford, popiera brata i dodaje, że nagrania nie zawierały żadnych kłamstw, tylko suche fakty.
Na drogach nie było źle!
Toronto
Po akcji prowadzonej podczas Święta Dziękczynienia policja podaje, że najczęściej popełniane wykroczenia dotyczyły tradycyjnie przekraczania dozwolonej prędkości, niebezpiecznej jazdy, braku uwagi kierowców podczas prowadzenia pojazdu i nieużywania pasów bezpieczeństwa.
Podczas długiego weekendu w ramach "Operation Impact" wystawiono 9000 mandatów, z tego 4500 mandatów za nadmierną prędkość.
Jest jednak nieco lepiej niż w zeszłym roku. Bez pasów jeździły 634 osoby, rok temu – 987. Zatrzymano 204 nieuważnych kierowców, w zeszłym roku było ich 278. Wystawiono 79 mandatów za niebezpieczną jazdę, w 2012 – 86.
Trzy osoby zginęły na drogach. Dwie ofiary to dzieci potrącone przez ciężarówkę w piątek w Parry Sound. W zeszłym roku ofiar śmiertelnych było osiem.
Policja uważa więc tę statystykę za pewien sukces i dodaje, że być może kierowcy wreszcie wzięli sobie do serca przestrogi.
Peel
Zgodnie z raportem Peel Regional Police po raz pierwszy od 10 lat mamy spadek przemocy domowej w Brampton i Mississaudze. W 2012 roku liczba przypadków zmalała o 2,75 proc. w stosunku do roku wcześniejszego, podaje Domestic Violence Unit. Policja przypisuje ten sukces prowadzeniu polityki zakładającej zero tolerancji dla osób stosujących przemoc wobec członków rodziny. Wdrożono też program Partner Assault Response Service (PARS), w ramach którego udzielana jest pomoc osobom po raz pierwszy skazanym za przestępstwa związane ze stosowaniem przemocy domowej. Czyli stosowane jest podejście całościowe, obejmujące z jednej strony natychmiastowe działanie, a z drugiej – próby pomocy przestępcom. W ostatnich latach policja regionu Peel odpowiedziała na następującą liczbę wezwań w związku z przemocą domową: 2009 – 13 338, 2010 – 14 113, 2011 – 14 516, 2012 – 14 116. Spośród wszystkich zgłoszeń z 2012 roku 2007 przypadków skończyło się postawieniem zarzutów, które dotyczyły przemocy w byłych i obecnych związkach małżeńskich, partnerskich, tej samej i różnej płci oraz par niezwiązanych formalnie. Rok wcześniej do sądu skierowano 2042 sprawy (czyli w 2012 było to o 1,74 proc. przypadków mniej). Kolejne 6492 sprawy (0,79 proc. mniej niż w 2011 r.) uznano za kłótnie domowe i zrezygnowano ze stawiania ich uczestników w stan oskarżenia. Pozostałe 5617 przypadków było sporami par nieformalnych, które nie mieszkały razem. Domestic Violence Unit regionu Peel prowadzi szkolenia dla policjantów na temat sposobów postępowania w sprawach dotyczących przemocy domowej. W każdym oddziale policji zostało utworzone pełnoetatowe stanowisko koordynatora ds. przemocy w rodzinie.
Toronto
Nowa klinika w Toronto dla transseksualnej młodzieży czeka na pierwszych pacjentów. Klinikę otwarto przy szpitalu Sick Kids i zdaniem jej władz, ma wypełnić istotne braki w opiece nad nastolatkami z zaburzeniami identyfikacji płciowej. Lekarze z Sick Kids mówią, że zaburzenia te są stosunkowo rzadkie, jednak ze względu na nagłośnienie problemu oraz rosnącą akceptację społeczną coraz więcej nastolatków określa się jako osoby transseksualne. W Toronto istnieją już dwie kliniki zdrowia psychicznego, które zajmują się diagnozowaniem transseksualizmu, ta w Sick Kids jest jednak pierwszą powołaną do sprawowania opieki nad młodzieżą. Pacjenci zgłaszający się do niej będą mogli liczyć nie tylko na porady z wielu dziedzin medycyny, lecz także w niektórych przypadkach otrzymają leki hormonalne powstrzymujące zmiany zachodzące w młodym organizmie podczas procesu dojrzewania.
Toronto
Policja przestrzega osoby starsze przed oszustami wyłudzającymi pieniądze metodą "na wnuka". Oszuści dzwonią do seniorów i podają się za ich wnuki. Mówią, że mają kłopoty i potrzebują wsparcia finansowego, przeważnie rzędu kilku tysięcy dolarów. Historie są najróżniejsze, od wypadku samochodowego po zamknięcie w areszcie i potrzebę wpłacenia kaucji. Dzwoniący prosi też "babcię" czy "dziadka", by nie mówili innym członkom rodziny o tej trudnej sytuacji, by nie wywoływać problemów rodzinnych. Po tym następuje instrukcja, jak należy przekazać pieniądze, gdzie je przesłać. Niestety wielu seniorów daje się nabrać na takie historie. Oszuści są często przygotowani na ewentualne pytania uwierzytelniające – szukają wcześniej informacji o wnuku, pod którego się podszywają, np. w mediach społecznościowych. Policja zaleca kontaktowanie się z innymi członkami rodziny, jeśli istnieją podejrzenia oszustwa. Zawsze można też zapytać rozmówcę o informacje dotyczące rodziny, które nie są powszechnie znane.
Sarnia
Osoby pracujące w Federal Building zostały ewakuowane, po tym jak we wtorek pracownicy Canada Post odkryli paczkę zawierającą odbezpieczone granaty. Pracownicy poczty natychmiast skontaktowali się z policją. Na miejsce wezwano jednostkę saperów z pobliskiego London. Poczta zajmuje większość budynku federalnego, mieszczą się w nim jednak także inne biura służb publicznych i urzędy. Policja zablokowała ruch w pobliżu budynku około godziny 10. Wszystko wróciło do normy tuż po południu. Funkcjonariusze nie podają, do kogo wybuchowa paczka była adresowana ani gdzie dokładnie została znaleziona.
Mississauga
Według ankiety przeprowadzonej przez Royal LePage w porównaniu z tym samym czasem w zeszłym roku ceny domów parterowych i piętrowych wzrosły. Wśród condominiów zaobserwowano z kolei spadek. Średnia cena wolno stojącego domu typu bungalow to obecnie 490 000 dolarów, to o 4,5 proc. więcej niż przed rokiem. Za standardowy dom piętrowy trzeba średnio zapłacić 462 500 dol. Menedżerowie z Royal LePage spodziewają się, że zainteresowanie obydwoma typami domów będzie się utrzymywało, a zatem i ceny będą systematycznie rosły. Koszt standardowego condominium to obecnie 280 000 dol. Ceny spadły więc o 3,1 proc. w stosunku do ubiegłego roku. Zdaniem analityków, jest to konsekwencja dużej ilości tego rodzaju mieszkań na rynku. Klienci nie muszą się więc spieszyć z kupnem, co osłabia rynek. Póki co w tym roku ogólnie sprzedano też nieco mniej domów niż w tym samym okresie w 2012. Zdaniem brokerów, klienci są coraz bardziej świadomi tendencji cenowych i najczęściej nie chcą przepłacać.
Raj dla ryb, raj dla dzieci!
Toronto
Po trzech latach budowy otwarto wreszcie przy Bay Street trzypoziomowe Ripley's Aquarium of Canada. Koszty wyniosły ostatecznie do 130 milionów dolarów. Atrakcja – największa tego typu w kraju – mieści 13 000 zwierząt z 450 gatunków w prawie sześciu milionach litrów wody.
Przez Internet sprzedano już ponad 10 000 biletów. Akwarium ma być szczególnie atrakcyjną ofertą dla rodzin z dziećmi. Odwiedzający mogą dotykać niektórych zwierząt, a nawet podpatrywać rekiny podczas nocnych obserwacji wykonywanych spod dna ich akwarium. Wybudowano też ruchomy chodnik i wielki tunel obserwacyjny. A do tego wszystkiego dołączono bogaty interaktywny audiowizualny materiał edukacyjny.
W uroczystości otwarcia wzięli udział burmistrz Rob Ford i minister turystyki Michael Chan. W akwarium powstanie 600 nowych miejsc pracy. Szacuje się, że rocznie przyniesie dochód rzędu 50 milionów dolarów, a odwiedzi je ponad dwa miliony osób.
Akwarium jest otwarte codziennie od 9 rano do 9 wieczorem. Ceny biletów: dorośli – 30 dol., seniorzy i młodzież (60/13 l.) – 20 dol., dzieci (3-5 l.) – 10 dol. Zdaniem burmistrza trochę drogo, ale ciągle w zasięgu możliwości.
Gruźlica w torontońskich szkołach
Toronto
Toronto Public Health potwierdza, że u jednego z uczniów Chaminade College School w North York stwierdzono gruźlicę. Katolickie liceum dla chłopców mieści się przy 490 Queens Dr., niedaleko Jane Street i Lawrence Avenue West.
Uczeń przebywa w domu i leczenie przebiega prawidłowo. W szkole generalnie nie ma zagrożenia. Narażone na zachorowanie mogą być tylko osoby, które często i długo przebywały w towarzystwie chorego chłopaka. Podobno nie ma żadnego związku między tym zachorowaniem a przypadkiem gruźlicy z zeszłego miesiąca w Mary Ward Catholic Secondary School w Scarborough.
Objawy gruźlicy to: kaszel trwający dłużej niż dwa tygodnie, szczególnie jeśli odkrztuszana wydzielina zawiera krew, spadek masy ciała, wzmożona potliwość w nocy, utrata apetytu.
Błąd w policyjnej sztuce?
Toronto
Rusza śledztwo w sprawie trzech osób, które zostały zastrzelone z ręki policjantów w podobnych okolicznościach na przestrzeni ostatnich trzech lat. Wszystkie trzy ofiary zostały uznane za niepełne władz umysłowych, gdy zbliżały się do funkcjonariusza, trzymając ostre narzędzie.
Śledztwo ma zwrócić uwagę na używanie siły przez policjantów i sposób postępowania z osobami uznanymi za chore psychicznie.
Michael Eligon (29 l.) zginął w 2012 roku, po tym jak uciekł ze szpitala w szpitalnym ubraniu uzbrojony w dwie pary nożyczek. Reyal Jardine-Douglas (25 l.) został zastrzelony w sierpniu 2010 roku, gdy w autobusie wyciągnął nóż z torby i zaczął zbliżać się do policjanta, który był w pojeździe.
Natomiast Sylvia Klibingaitis (52 l.) sama zadzwoniła na 911 w październiku 2011. Powiedziała, że zamierza popełnić przestępstwo. Gdy policja przyjechała na miejsce wezwania, kobieta zagroziła im nożem.
Dochodzenie ma potrwać osiem tygodni. Przesłuchanych będzie ponad 50 świadków. Sędziowie mają opracować rekomendacje, jak przeciwdziałać kolejnym tego typu przypadkom. Celem śledztwa nie jest jednak szukanie winnych.
Mississauga nie zgodziła się na krematorium
Mississauga
Władze miasta w Mississaudze nie wydały zgody na budowę krematorium, o którą występował Benisasia Funeral Home z Malton. Wymieniono szereg powodów odmowy, zwrócono m.in. uwagę, że budowa krematorium nie poprawi jakości życia mieszkańców tamtej okolicy, a także nie współgra z założeniami planu zagospodarowania przestrzeni dla Malton. Lokalizacja krematorium byłaby niezgodna z przyjętymi na początku roku przepisami, które określają, że minimalna odległość tego typu zakładów od budynków mieszkalnych musi wynosić 300 metrów. W tym wypadku w dwóch kierunkach wynosiłaby około 70 metrów. W pobliżu domu pogrzebowego znajduje się 250 domów.
Właściciele Benisasia odwołali się do Ontario Municipal Board – przedmiotem apelacji jest zarówno przepis o 300-metrowej strefie, jak i plan zagospodarowania przestrzeni. Póki co nie wyznaczono terminu rozpatrzenia sprawy.
Pomysłowi sprzeciwia się też grupa Concerned Citizens of Malton. Jej członkowie zwracają uwagę na aspekty ochrony środowiska i czystości powietrza.
W Mississaudze znajdują się dwa krematoria – Assumption Cemetery and Crematorium przy Tomken Rd. oraz St. John's Cemetery and Crematorium przy Dundas St. E.
Prowincja dofinansuje wyścigi konne
Queen's Park
Zgodnie z rekomendacjami panelu doradczego Horse Racing Industry Transition władze prowincji postanowiły przeznaczyć 400 milionów dolarów na przemysł związany z wyścigami konnymi. Program ruszy w kwietniu przyszłego roku i potrwa do końca marca 2019. Premier Wynne ogłosiła nowy program na torze wyścigów Grand River w Elorze.
Wcześniej funkcjonował program Slots at Racetracks, który został odwołany w ubiegłym roku. W ramach nowego programu przekazywane kwoty będą o połowę mniejsze. Zyski prowincji z wyścigów konnych od 1998 roku wyniosły 3,7 miliarda dolarów.
Za przyznawanie funduszy publicznych będzie odpowiedzialna nowo powołana organizacja Ontario Live Racing. W pierwszym roku zostanie przekazanych 80 milionów dolarów.
Osiem głównym torów ma stworzyć porozumienie i działać tak, by konkurować na arenie międzynarodowej. Są to tory Woodbine, Mohawk, Western Fair, Flamboro Downs, Georgian Downs, Grand River, Hanover i Clinton. Właśnie taka unia ma otrzymać najwięcej środków, niektóre źródła podają, że nawet do 90 proc. Na terenach, gdzie znajduje się osiem wybranych torów, wyścigi cieszą się największa popularnością.
Pozostałe fundusze będą wsparciem działania mniejszych, lokalnych aren.
Jedyny konkurent Woodbine, historyczny Fort Erie, nie został uznany za tor działający w pełnym wymiarze godzin. Na 116-letni tor konie są tylko dowożone na czas wyścigów, nie przebywają tam stale. Tymczasem właśnie utrzymywanie zwierząt sprawia, że koszty wyścigów są tak wysokie.
W Peel maleje przestępczość wśród młodych
Peel
Policja regionu Peel podaje, że rok 2012 był czwartym z rzędu, kiedy spadła liczba przestępstw związanych z użyciem przemocy przez młodzież do lat 18. Po raz drugi spadła ogólna liczba przestępstw, o które zostali oskarżeni nieletni.
Według statystyk policyjnych, liczba przestępstw wśród nieletnich w 2012 roku spadła o 9,1 proc., z tego o 12,2 proc. mniej było przypadków użycia przemocy (w porównaniu z rokiem 2008 liczba ta spadła nawet o 27 proc.).
Łącznie w ubiegłym roku 2451 osób usłyszało zarzuty na mocy Youth Criminal Justice Act (YCJA). To o 244 mniej niż w 2011 i o 611 (20 proc.) mniej niż w 2010. Według YCJA, za osobę młodocianą uważa się nastolatków w wieku od 12 do 17 lat.
330 młodych ludzi zostało oskarżonych o rabunek, 368 o napaść, a 69 o zastraszanie. Ogólnie 801 osób usłyszało zarzuty o naruszenie własności, w tym 199 o kradzież mienia o wartości poniżej 5000 dol. (kradzieże sklepowe), 179 o włamanie, 120 o wyrządzenie szkody, a 114 o kradzieże mienia o wartości do 5000 dolarów inne niż sklepowe.
W Brampton i Mississaudze w 2012 roku mieszkały 104 634 osoby w tym wieku (o 0,6 proc. mniej niż rok wcześniej), co stanowiło 8,3 proc. populacji tych miast.
Jedyne co się nie zmieniło, to liczba osób skazanych z powodu przestępstw drogowych. Zarówno w 2011, jak i w 2012 roku było to 18 nastolatków.
Wzrosła z kolei liczba przestępstw narkotykowych. W zeszłym roku popełniły je 292 osoby, czyli o 21,2 proc. więcej niż rok wcześniej.
Nie wszyscy młodociani przestępcy usłyszeli jednak oskarżenia. 489 dano drugą szansę i skierowano do Associated Youth Services of Peel.
Z Rogersem jak w Kafce
Toronto
Mieszkaniec Ontario przez trzy lata walczył z Rogersem o wyjaśnienie sprawy rachunku, który zrujnował jego historię kredytową, mimo że mężczyzna nigdy nie był klientem sieci. Dave Johnson, 61 l., z Pembroke, Ont., otrzymał rachunek z agencji działającej na zlecenie Rogers Wireless, na którym było jasno napisane, że zalega z zapłaceniem 5400 dolarów. Johnson zadzwonił do wystawcy rachunku i wydawało mu się, że wszystko naprostował. Wytłumaczył, że nigdy nie miał telefonu komórkowego w tej sieci i pracownicy agencji stwierdzili, że dalej zajmą się sprawą.
Okazało się, że jednak się nie zajęli. A Jonhsonowi odmówiono wydania kilku kart kredytowych. Nie mógł też podpisać pożyczki hipotecznej swojego syna, ponieważ nie miał dobrej historii kredytowej. Nie mógł też skorzystać z kapitału ulokowanego w swoim domu, który był już spłacony.
Zaczął działać sam. Okazało się, że jest jeszcze jeden David Johnson, który także błędnie dostał ten sam rachunek i ma podobne problemy. Stąd nasunął mu się prosty wniosek, że firma nie szuka rzeczywistego klienta, tylko na chybił-trafił wysyła faktury do osób o danym nazwisku.
W podobnej sytuacji znalazła się Deborah Bruneteau z Winnipegu. Kobieta otrzymała wezwanie do zapłacenia 2600 dolarów zaległego rachunku za swojego ojca Williama Spence'a, który nigdy nie podpisywał umowy z Rogersem, a do tego od dwóch lat nie żył. Bruneteau mówi, że Rogers powinien wziąć odpowiedzialność za działania agencji, które wynajmuje. Okazuje się bowiem, że ich błędy mogą zrujnować czyjeś życie. A przypadków tego rodzaju jest wiele.
Rogers w wydanym oświadczeniu stwierdził, że "system generalnie działa dobrze", a winę za błędy ponosi agencja zajmująca się pobieraniem opłat i wystawianiem rachunków. Przypadek Davida Johnsona został wyjaśniony, a jego historia kredytowa – naprawiona. W sprawie Bruneteau prace wciąż trwają.
Ścigany Wu nadal boruje
Vancouver
Nielegalny dentysta skazany na trzy miesiące więzienia za niezastosowanie się do wyroku sądu zakazującego kontynuowania praktyki. Tung Sheng (David) Wu przyjmował pacjentów w jednej z sypialni swojego domu w Burnaby, która została przerobiona na prowizoryczny gabinet, używał niesprawdzonego sprzętu, a zabiegi przeprowadzał w warunkach dalekich od standardów sanitarnych.
Postępowanie w jego sprawie wszczęto w maju tego roku. College of Dental Surgeons wydał zalecenie dla setek pacjentów Wu, aby przebadali się pod kątem wirusowego zapalenia wątroby i HIV. Na razie jednak nie wiadomo o przypadkach zakażeń czy powikłań.
Wu już wcześniej otrzymał nakaz zaprzestania leczenia. W 2003 roku sąd wydał wyrok przeciwko dentyście bez licencji. College of Dental Surgeons zwrócił się do sądu z wnioskiem o ponowne rozpatrzenie sprawy Wu, jako że ten nie zamknął gabinetu.
Tym razem sąd wydał wyrok podczas nieobecności oskarżonego. Skazał go na trzy miesiące więzienia. Wu został też obciążony kosztami sprawy i kosztami poniesionymi przez college – razem 140 000 dol.
Dentysta na razie skutecznie się ukrywa. Wydano za nim nakaz aresztowania, wyznaczono też nagrodę w wysokości 2000 dolarów. College of Dental Surgeons twierdzi jednak, że poszukiwany ukrywa się gdzieś w Vancouverze.
Nie wiadomo jednak, czy nawet w razie zatrzymania i osadzenia Wu w więzieniu uda się odzyskać zasądzone pieniądze. W tej sprawie najważniejsze jest jednak zdrowie publiczne.
Dziewice chcą to mieć na papierze
Montreal
Izba lekarska wydała ostrzeżenie przed wykonywaniem testów na dziewictwo – jest to praktyka stosowana przez niektóre społeczności wobec panny młodej i sprawa honoru rodziny. Takie badania ginekologiczne są jednak w sprzeczności z etyką lekarską, łamiąc m.in. prawo do poufności, powiedział Charles Bernard, dyrektor College des médecins. Jego zdaniem, testy naruszają godność kobiety, są odrażające, a obiektywnie nie mają znaczenia.
Szkoła wypowiedziała się w związku ze studium w sprawie badań dziewictwa opracowanym przez dwóch specjalistów od etyki z Université de Montréal.
Studium wykonano po tym, jak w ciągu ostatnich 18 miesięcy pięć rodzin zwróciło się do lekarzy lub pielęgniarek z prośbą o przeprowadzenie badania.
W jednym przypadku dwudziestokilkuletnia kobieta podczas innego badania poprosiła pielęgniarkę o sprawdzenie, czy jej błona dziewicza jest nietknięta. Dwa tygodnie wcześniej etycy odebrali telefon w sprawie nastolatki, która została zmuszona do wykonania testu. Dziewczyna rozmawiała o nim ze szkolną pielęgniarką, która stwierdziła, że w Quebecu takich badań się nie wykonuje. Potem jednak rodzina dziewczyny zmusiła ją do wizyty w klinice. Niektórzy lekarze przyznali, że pozorują wykonywanie testu dla zachowania honoru młodych kobiet.
Praktyka jest jednak tematem tabu i nie wiadomo, jaka może być skala problemu.
Naciągaczy nie brakuje
Vancouver
Michelle Chapman z Surrey, B.C., już niemal zapomniała o lekkiej stłuczce samochodowej, którą spowodowała w czerwcu. Na samochodach nie było widać praktycznie żadnych uszkodzeń. Dlatego zdziwiła się, gdy w zeszłym miesiącu otrzymała pismo z Insurance Corporation of British Columbia mówiące o przyznaniu odszkodowania w wysokości 4800 dolarów kierowcy drugiego samochodu. Jeszcze bardziej zdziwiła się, gdy zapoznała się z powodem roszczenia.
Otóż podczas stłuczki pasażer drugiego pojazdu rozlał w kabinie mleko, które podawał dziecku siedzącemu z tyłu. Zapach, który pozostał po tym incydencie, spowodował, że samochód uznano za zniszczony, a Chapman obarczono winą za to.
Do wypadku doszło w czerwcu. Chapman zatrzymała się na skrzyżowaniu za dodge'em dakotą swoim chryslerem sebringiem. Gdy dodge wjechał na skrzyżowanie, kobieta ruszyła także. Ten jednak nagle zahamował, na co Chapman nie zdążyła w porę zareagować.
U niej po stłuczce pozostała tylko rysa na osłonie tablicy rejestracyjnej. Na drugim pojeździe praktycznie nie było śladu. Insurance Corporation of British Columbia sprawdziła samochody po miesiącu i oszacowała straty u Chapman na 60 dolarów, w drugim samochodzie – na 400. Już to wydało się kobiecie dziwne. Potem jednak otrzymała telefon, że właściciele trucka będą chcieli wycofać swój samochód z użytkowania. W tej sytuacji Chapman może zapłacić drugiemu kierowcy odszkodowanie lub zostaną podniesione jej składki na ubezpieczenie.
Firma ubezpieczeniowa nie jest jednak zaskoczona roszczeniem. Niektórych zapachów nie sposób usunąć nawet profesjonalnie. Rzecznik prasowy ICBC przyznał, że podobne decyzje wydawane były w przypadku innych płynów, więc rozlane mleko w gorący czerwcowy dzień bynajmniej go nie dziwi.
Johnston w Kraju Smoka
Pekin
Gubernator generalny Kanady David Johnston udał się z pierwszą oficjalną wizytą do Chin. Wyleciał w środę po otwarciu sesji parlamentu. Wcześniej odwiedził Chiny kilkanaście razy, miało to jednak miejsce przed powołaniem go na urząd gubernatora. Teraz zdecydował się, żeby odnowić kontakty gospodarcze między dwoma krajami – rząd obawia się, że chińskich inwestycji w Kanadzie jest coraz mniej.
Wizyta Johnstona była poprzedzona rozmowami prowadzonymi z rządem chińskim przez ministra handlu Eda Fasta. Po gubernatorze natomiast do Azji wybiera się delegacja, w skład której wejdą ministrowie spraw zagranicznych John Baird i zasobów naturalnych Joe Oliver.
Johnston ma się spotkać z nowymi przywódcami Chin, w tym z prezydentem Xi Jinpingiem i premierem Li Keqiangiem.
Kilka dni po przyjeździe weźmie udział w dorocznym generalnym posiedzeniu kanadyjsko-chińskiej rady biznesu, które odbędzie się w Pekinie.
Głównymi tematami mają być inwestycje i energetyka. Wiadomo, że Chiny są zainteresowane eksploatacją kanadyjskich złóż.
Kanada tymczasem wysyła niejasne sygnały wskazujące na dystansowanie się od inwestycji chińskich przedsiębiorstw państwowych (lub z częściowym udziałem skarbu państwa). Nowe prawo skutecznie odstrasza zagranicznych inwestorów. W sektorze naftowym i gazowym jak dotąd w tym roku Chiny zainwestowały w Kanadzie 2 miliardy dolarów – dla porównania w tym samym okresie w roku ubiegłym wartość inwestycji wyniosła 27 miliardów.
Wartość przejętych lub połączonych przedsiębiorstw w tym roku wyniosła 8 miliardów, w zeszłym – 66 miliardów. Rząd opóźniał wydanie decyzji o przejęciach kanadyjskich firm przez chińską CNOOC i malezyjskiego Petronasa.
Jonhston chce też zwrócić uwagę na kontakty w dziedzinie edukacji. Jest to temat szczególnie mu bliski, jako że trzy z jego córek studiowały w Chinach. Obecnie na kanadyjskich uniwersytetach studiuje 84 000 chińskich studentów. Gubernator chce, by ta liczba wzrosła w ciągu pięciu lat do 100 000.
Współpraca między państwami trwa od ponad 40 lat. Zdaniem Johnstona, nadchodzi czas poważnych zmian. Minister Olivier dodał, że jeśli chcemy działać długoterminowo, musimy dbać o utrzymanie dialogu, składać regularne wizyty.
Minister Baird przywołał z kolei niepopularny w Chinach temat – zapowiedział, że podczas swojej podróży chce promować prawa człowieka i wolność wyznania.
Marynarka musi wybrać
Ottawa
Kanadyjska marynarka wojenna podjęła decyzję o wycofaniu przestarzałych statków dostawczych. Nowe wejdą do użytku jednak dopiero po 18 miesiącach od wycofania. Tak długa przerwa jest skutkiem polityki prowadzonej przez rząd federalny względem przemysłu stoczniowego. W jednej ze stoczni, gdzie budowane są statki, w danym czasie może być prowadzony tylko jeden duży projekt. Trzeba było więc wybrać między projektami zastąpienia statków dostawczych z lat 60. i lodołamaczy Louis St. Laurent używanych przez straż graniczną.
Projekt nowych jednostek bazuje na niemieckiej konstrukcji. Budowa okrętów rozpocznie się pod koniec 2016 roku, statki mają wejść do użytku w lata 2019–20, czyli prawie dwa lata później niż prognozowano w ostatnim budżecie federalnym. Oznacza to też, że podczas operacji morskich kanadyjskie okręty wojenne przez ten czas będą musiały liczyć na dostawy paliwa i amunicji wykonywane przez jednostki sprzymierzone. Podobno nie jest to nic niezwykłego – taka sytuacja miała już miejsce podczas remontów HMCS "Preserver" i HMCS "Protecteur".
Tym samym lodołamacze muszą poczekać na wymianę do 2021–22 roku. W tym czasie prognozowane koszty napraw i utrzymania zdatności mogą sięgnąć 55 milionów dolarów. Straż graniczna mówi, że na szczęście do tej pory inwestowała w statki, które są w całkiem niezłym stanie i mogą posłużyć kolejne 10 lat.
Już w 2011 roku było wiadomo, że stocznia SeaSpan Shipyards w Vancouverze będzie miała kłopoty z dwoma dużymi projektami. Od tamtego czasu zastanawiano się nad rozwiązaniem problemu.
Rozważano zakup lodołamaczy od stoczni zagranicznych. Okazuje się nawet, że w ten sposób straż graniczna miałaby nowe statki nie tylko szybciej, ale też po niższej cenie – o około 10 proc. Rząd podobno jednak dokładnie analizował koszty pracy i zdecydował o wsparciu krajowego przemysłu.
W 2008 roku rząd premiera Harpera zdecydował o ponownym rozpoczęciu procedur przetargowych dla marynarki wojennej. Przerwano wtedy prace rozpoczęte przez liberałów. Oferty złożone w pierwszej rundzie nowego przetargu opiewały na kwoty znaczenie przewyższające budżet.
Według ostatniego raportu parlamentarnej komisji budżetowej, gdyby nie przerwano przetargu Joint Support Ship w 2008 roku, marynarka wojenna już korzystałaby z nowych okrętów, co więcej – dostarczonych po niższej cenie niż ostatecznie zakontraktowana.
EKRAN PO RAZ PIĄTY!
Napisane przez Aleksandra Beer i Marta PozniakowskiJuż po raz piąty odbędzie się EKRAN Toronto Polish Film Festival. Między 13 a 17 listopada w Toronto i Mississaudze będzie można zobaczyć polskie filmy fabularne i dokumentalne.
Co roku organizatorzy Festiwalu starają się zaprezentować najciekawsze polskie produkcje, pokazywane i nagradzane na wielu festiwalach krajowych i międzynarodowych. Festiwal cieszy się coraz większym zainteresowaniem zarówno wśród kanadyjskiej Polonii, jak i młodych Kanadyjczyków ciekawych tego, co dzieje się we wschodnioeuropejskim kinie. Festiwal jest objęty honorowym patronatem Konsulatu Generalnego RP.