Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...Skorzystaj z programu dla młodych przedsiębiorców
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakOntario
Rząd prowincji chce pomóc młodym przedsiębiorcom, którzy jeszcze się uczą. Rozpoczął się nabór wniosków w ramach Summer Company Program, w ramach którego można odbywać praktyki i otrzymać do 3000 dol. Uczniowie i studenci w wieku od 15 do 29 lat mogą składać wnioski przez internet.
Według danych prowincji swój biznes w zeszłym roku założyło 940 młodych.
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na specjalne potraktowanie z punktu widzenia prawa rodzinnego. Rezydencje małżeńskie traktowane są inaczej w dwóch aspektach: przy podziale majątku i pod względem prawa dostępu i zamieszkania. Z uwagi na specjalne względy, jakimi cieszy się w prawie ontaryjskim rezydencja małżeńska, poświęcę jej cały dzisiejszy artykuł.
Co to jest rezydencja małżeńska?
Najogólniej rzecz biorąc, rezydencja małżeńska to nieruchomość używana przez parę w momencie rozpadu małżeństwa zgodnie z jej normalnym przeznaczeniem. Warto zwrócić uwagę, że używanie nie musi być ciągłe. "Normalne przeznaczenie" pozwala na używanie sezonowe, weekendowe i tym podobne. Tak więc para może mieć więcej niż jedną rezydencję małżeńską. Rezydencją małżeńską może być dom, w którym para mieszka na co dzień (albo nawet dwa domy, w których mieszka), cottage używany latem, chalet używany na narty i np. condominium używane w weekendy.
Ludzie, którzy nie patrzą w oczy (Odc. 8)
Napisane przez Janusz BeynarMama od roku nie pracuje i wyżywa się w gotowaniu pysznych obiadów. Moi rodzice emigranci nigdy nie przestawili się na kuchnie obce i kulinarne wpływy międzynarodowe. Nigdy nie jedli sushi, kebabów czy chińskiego jedzenia. Jeśli chodzi o emigrację kulinarną, to najdalej udało im się dotrzeć do niemieckiego sznycla albo do włoskiego spaghetti, a i to niezbyt często. Po takich przygodach z radością wracają do domowego bigosu, schabowego i zupy ogórkowej. Zajeżdżając przed niewielki dom, w którym spędziłem moje nastoletnie życie, próbuję po zapachu rozpoznać dzisiejsze danie obiadowe. Mam nadzieję, że moja niezapowiedziana wizyta nie sprawi im kłopotu. Ryba… smażona ryba w cieście piwnym. Na sto procent, bez pomyłki.
– Jesteś wcześniej? – krzyknęła z kuchni mama przekonana, że to ojciec wraca z pracy. – Nie ma korka czy co?
– Jest, i to jaki! – odkrzyknąłem od drzwi.
– Darek? – Mama wybiegła na korytarz.
– Derek, mamo… Derek – zawsze przekomarzamy się o moje zmienione imię.
– Derek berek – ze śmiechem uściskaliśmy się serdecznie.
Twardy jak stal Niezwykła historia Arka Bieniawskiego
Napisane przez Andrzej KumorAndrzej Kumor: Jak to się u Ciebie zaczęło?
Arek Bieniawski: Zaczęło się tak... Grałem w polonijnych klubach w piłkę nożną do 50. roku, bo po AWF-ie jestem.
– 50. roku życia?
– Tak. I zaczęło kolano szwankować, wytarła się trochę chrząstka.. postanowiłem, że znajdę sobie zastępczy sport, który będę uprawiał. W zimie parę kilometrów zawsze robiłem na biegówkach z żoną i psem. To jest mniejsze obciążenie na stawy, a najlepszy workout, jaki może być, styl cross country. Polecam wszystkim.
Poszedłem do pana doktora w Burlington, który mi powiedział: no cóż, możemy wymienić kolano.
Ja mówię: świetnie, panie doktorze, ale dziękuję. Może ja postoję i zrobię coś innego... Poznałem kolegę, który już robił długie dystanse i namówił mnie: chodź spróbujesz, masz wytrzymałość.
Kiedy tsunami uderzy z całą siłą, niszczy i zabija wszystko co na drodze. Zwykły wiatr strąca z drzew liście i suche gałązki, a w porywie może zerwać z głowy kapelusz. Ale są też pośrednie fazy niszczących zjawisk przyrody.
Podobnie ma się z migracją ludności. Z Kosowa uciekła, z obawy przed atakami muzułmanów, prawie cała ludność pochodzenia serbskiego, tak więc pozostali tam prawie wyłącznie Albańczycy, którzy chcą w pełni zawładnąć tą serbską prowincją. Obecna kanadyjska polityka imigracyjna powoduje, że w dużych miastach, jak Toronto czy Vancouver, systematycznie powiększają się getta azjatyckie.
Weźmy jednak pod lupę sprawę, wydaje się, marginalną: problem przemieszczania się z Europy do Kanady Cyganów. Sami siebie nazywają "Roma", bo mają świadomość, że z nazwą ich plemienia, w różnych językach (Cygojne, Gypsy), wiążą się złe skojarzenia. W języku polskim na przykład powstał czasownik "cyganić", co znaczy tyle co "kłamać, oszukiwać". Ale głównie wytworzył się, po wielowiekowym obcowaniu z Cyganami, w wielu krajach europejskich stereotyp Cygana złodzieja.
Road rage to głównie sprawa wiosny - "Bez nerw"
Napisał Andrzej KumorWprawdzie zima wciąż wydaje się pysznić całą swą krasą, to jednak widać pierwsze oznaki nadchodzącej zmiany.
Przede wszystkim znacząco wydłużył się dzień i nawet gdy są mrozy, to operujące ostro słońce potrafi nadtopić to i owo.
Wraz z wiosną nadchodzi czas zdziczenia drogowego. Gdy hormony zagrają, gdy trawka się zieleni i ptaszki zaczynają rzępolić, to człowiekowi chce się żyć, a przez to – paradoksalnie – szybciej i ostrzej jeździć. Paradoksalnie, bo tego rodzaju jazda szybko może nas doprowadzić do grobu. Co poradzić, takie są siły natury. Stąd na wiosnę po raz kolejny powtarzam, niczym Wujek Dobra Rada – obywatelu, wyluzuj się! Jeśli obok Ciebie ktoś ciśnie gaz i obroty – daj mu jechać, daj mu "wygrać", usuń się, zwolnij lub przyspiesz, żeby zachować większy dystans.
Gdy po okresie zimowego kurczowego trzymania kierownicy zaczynamy bardziej dynamicznie prowadzić się na drodze, wracają stare problemy – co zrobić z ludźmi, którzy blokują lewy pas na autostradzie, jak się zachować wobec trąbiących i migających nam światłami za zbytnie ociąganie się na drodze?
Road rage to głównie sprawa wiosny.
Cóż, dobrych obyczajów pewnie różnych debili drogowych nie nauczymy, więc warto sobie dać na wstrzymanie, nie denerwować się...
Jedzie taki 100 km/h lewym pasem po 401 – spokojnie, odpuśćmy mu, nie siadajmy na zderzak, nie ubędzie nas. Zawsze sobie tłumaczę, że każdy ma swój zły dzień, więc nie ma co wymagać, by po drogach śmigali rajdowcy wyostrzeni mentalnie jak Sebastien Ogier, większość jeździ poniżej przeciętnej. Wielu tylko w niedziele.
Ale też, gdy trafi się nam w pobliżu ktoś wypakowany testosteronem, spokojnie puśćmy gościa do przodu.
Pisałem już wielokrotnie, że ubolewam nad tutejszą kulturą jazdy i nadal będę nawracał na niemiecką. Naprawdę, w kraju takim jak Kanada powinno się podnieść maksymalną prędkość na niektórych odcinkach autostrad do 130 km/h, jak w Unii Europejskiej, tak by ludzie mogli spokojnie jechać te 140 – 150 km na godzinę. Współczesne samochody są na tyle sprawne i bezpieczne, by tego rodzaju jazdę znosić bez wysiłku. Przy tym podczas egzaminów na prawo jazdy trzeba pakować do głów fundamentalną prawdę, że lewy pas jest do wyprzedzania i niezależnie od tego czy jedziemy z obowiązującą prędkością maksymalną czy powyżej niej, po dokonaniu manewru wyprzedzenia zjeżdżamy na pas prawy.
Tak jest w Niemczech i to zdaje egzamin, ratuje ludziom życie.
Zwiększenie prędkości przelotowej po autostradach poważnie poprawiłoby dystrybucję dochodów w kraju, ponieważ mieszkańcy aglomeracji mogliby na cottage czy do lasu jeździć dalej w tym samym czasie. Sudbury nagle byłoby bliżej Toronto, Ste Sault-Marie z 8 godzin jazdy byłoby oddalone jedynie o 6 itd. itp.
Ciekawie sytuacja rozwija się w Kolumbii Brytyjskiej, gdzie tamtejszy minister komunikacji Todd Stone zapowiedział zwiększenie uprawnień policji w karaniu blokujących lewy pas. Minister jest rozsądny, bo wcześniej już na niektórych odcinkach dróg prowincji zwiększył prędkość maksymalną do 120 km/h.
Niestety, w Ontario rządzą nami jacyś smutni ideolodzy liberalizmu infantylnego, którym tego rodzaju fanaberie przez myśl nie przejdą. Oni tutaj woleliby nas wszystkich przesadzić na rowery – najlepiej dziecięce z bocznymi kółkami.
Tymczasem w Kolumbii Brytyjskiej rząd przeprowadzi kampanię informacyjną, że jazda lewym pasem jest dopuszczalna jedynie podczas manewru wyprzedzania, i jeśli ktoś jedzie lewym pasem ot tak, po prostu, to musi się liczyć z mandatem.
•••
Milowymi krokami nadciągają ferie marcowe w ontaryjskich szkołach i pewnie wielu z nas zdecyduje się po raz kolejny na pokonanie trasy ponad 2 tys. km na Florydę, lub też uzna, że dzieci są wystarczająco dorosłe, by je na taką eskapadę wypuścić.
Przed czym przestrzegać, co radzić?
No właśnie, przede wszystkim zdrowy rozsądek i luz – nie przesadzać z jazdą non stop, odpoczywać, nie spieszyć się.
W Stanach jeździmy tylko o 5 do 8 mil ponad przepis, wiele policji traktuje migrujących Kanadyjczyków jak swoistą dojną krowę i pobiera od nas myto w postaci mandatów za przekroczenie przy takich prędkościach, przy których "swoich" jeszcze nie zatrzymują.
Jeśli jedziemy całą rodziną, warto wykorzystać czas do zobaczenia czegoś ciekawego po drodze i przespanie się; jeśli jedziemy z kolegami i koleżankami, warto zrobić sobie grafik i wymieniać się co trzy godziny – zatrzymując dla rozprostowania kości i do toalety.
No i nie zapominajmy o mapach, nasze dzieci zaczynają całkowicie polegać na telefonach komórkowych i sądzą, że jak mają mapy w smartfonie, to wystarczy, potem jednak okazuje się, że data roaming jest cholernie drogi, a potrzebnych map nie załadowaliśmy w domu i nagle nie wiadomo, gdzie jechać, gdy akurat jakiś objazd wyprowadził nas w pole.
Owszem, smartfony czy GPS-y są bardzo przydatne i jak ktoś może tanio używać ich w USA, to fajnie skorzystać z Google Map, aby sprawdzić natężenie ruchu. Ułatwia to podjęcie decyzji o ewentualnej zmianie marszruty, ominięciu jakiejś aglomeracji etc. Słowem, podczas jazdy trzeba trochę myśleć i nie zachowywać się stadnie.
A dla urozmaicenia drogi...
Moja zasada – w podróży rozmawiamy, żadnego skakania kciukiem po ekranach tabletów, rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa, opowiadamy sobie ostatnie zdarzenia po kolei, mogą być nawet zmyślone. A jak nie ma o czym gadać...
No to trzeba się wspólnie na głos pomodlić! Wszystkim dobrze to zrobi, odświeży umysł, poprawi humor, no a przede wszystkim zapewni opiekę św. Krzysztofa, a może nawet samej Matki Boskiej nad drobinką naszego samochodu.
Szczerze polecam!
Wasz Sobiesław
Zakończenie zimy PKZW 2014/1015
Zakończenie zimy PKZW 2014/1015
W niedzielę, 1 marca 2015 r., odbyły się ostatnie zimowe zawody Polsko-Kanadyjskiego Związku Wędkarskiego.
Miejscem zawodów było Gibson Lake, położone 175 km na północ od Toronto. Nie były to zawody w łowieniu jednego gatunku ryb.
Do klasyfikacji zaliczane były wszystkie gatunki ryb, które wolno łowić zgodnie z ontaryjskim regulaminem sportowego połowu ryb.
Na Gibson Lake występuje: crappie, miętus, okoń, rock bass, sunfish, szczupak i sandacz.
W zawodach udział brało 12 wędkarzy.
Wyniki zawodów:
1. Wojciech Bak
– 2 szczupaki, 3 crappie
– 6,61 kg, 25 + 3* pkt
2. Mariusz Robak
– 2 szczupaki – 3,03 kg, 23 pkt
3. Janusz Kawalec
– 1 szczupak – 1,82 kg, 21 pkt
4. Mirosław Arsiuta
– 2 crappie – 0,42 kg, 19 pkt
*Największa ryba (3 dodatkowe punkty) – Wojciech Bak, szczupak 3,94 kg.
Nagrody wylosowali: Stanisław Zapała – namiot na lód, Wojciech Chańko, Waldemar Weselak, Roman Runo – koszulka. Mariusz Robak przygotował gorącą zupę fasolową z kiełbasą.
Tytuł najlepszego wędkarza zimy zdobył Waldemar Weselak, który po czterech zawodach zimy 2015 zgromadził 75 pkt.
1. Waldemar Weselak 75 pkt
2. Wojciech Bak 74
3. Krzysztof Arsiuta 71
4. Janusz Kawalec 64
5. Mirosław Arsiuta 64
6. Mariusz Robak 51
7. Wojciech Chańko 48
8. Dariusz Hadziewicz 37
9. Roman Runo 33
10. Stanisław Zapała 30
11. Henryk Wywiał 5
11. Roman Mikucewicz 5
11. Marcin Gilas 5
Pierwsze "trójki" zimy 2015
St. John – szczupak, 17 stycznia 2015 r.
1. Krzysztof Arsiuta
2. Mirosław Arsiuta
3. Waldemar Weselak
Binbrook – crappie, 25 stycznia 2015 r.
1. Waldemar Weselak
2. Janusz Kawalec
3. Dariusz Hadziewicz
Lake Simcoe – okoń, 7 lutego 2015 r.
1. Wojciech Bak
2. Roman Runo
3. Waldemar Weselak
http://www.goniec24.com/goniec-turystyka/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=5922#sigProId59079fd5c6
Perchin for MS
225 drużyn wystartuje w sobotę, 7 marca, w 5. jubileuszowych zawodach Perchin for MS.
Drużyna, która uzyska największą wagę 10 okoni, otrzyma 2 tys. dol. w gotówce oraz cenne nagrody rzeczowe.
W 2013 i 2014 zawody wygrywali Polacy: Roman Runo i Janusz Kawalec. W 2012 r. 6. miejsce zajęli Wojciech Bak i Zdzisław Calik.
Po raz pierwszy w historii zawodów Perchin for MS pogoda zapowiada się dobrze. Wędkarze będą jednak mieli do pokonania wyjątkowo grubą pokrywę lodu podczas wiercenia przerębli.
W miejscu, gdzie odbędą się zawody, w pobliżu Sibbald Provincial Park, lód ma grubość 24-30 cali!
Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy (24)
Napisane przez Sergiusz Piasecki"Chłopaki dali drapaka!... Tyle czasu nie będą oczekiwać... Zrozumieli, że stało się jakieś nieszczęście i nie przyjdą tu! Wrócą za granicę... Ależ namęczą się biedacy!... To los!"
– Wyjdź zza stołu! – zwrócił się do mnie wojskowy.
Stanąłem przy ścianie.
– Rozbieraj się!
Zacząłem zdejmować z siebie ubranie. Pozostałem tylko w bieliźnie.
– Zdejmuj wszystko! – krzyknął Makarow.
– Tam kobieta... – powiedziałem.
– A co to ciebie obchodzi!... Nie bój się, ona na takich rzeczach zna się dobrze! – Makarow zachichotał.
Rozebrałem się zupełnie. Zrewidowano mnie dokładnie. Zajrzano w usta, pod pachy, pod stopy; zbadano nawet włosy. Potem zrewidowano moją bieliznę i rzucono mi ją.
Ponad połowa Kanadyjczyków cierpi na różny stopień niedoborów witaminy D. To samo grozi mieszkającym tu Polakom, a winny jest klimat: długa zima z małą ilością słonecznych dni.
Witaminę D produkujemy sami pod wpływem słonecznego światła. Latem dobry cholesterol zgromadzony w skórze wystawiony na promieniowanie ultrafioletowe zmienia się w cholekalcyferol. Później w wątrobie i nerkach ulega dalszej metamorfozie w niezbędną nam do życia postać. Jesienią organizm, przystosowując się do ciemnej zimy, część półproduktów magazynuje. Niestety, zazwyczaj te zapasy są niewystarczające. Konieczne jest ich stałe uzupełnianie. Sposobów – bardzo przyjemnych – jest wiele. Trzeba łapać każdą chwilę ze słońcem w czasie marszu do pracy, na spacerze, wędkowaniu w przeręblach.
http://www.goniec24.com/goniec-turystyka/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=5922#sigProIde568419c64
Dlaczego witamina D jest tak ważna? Bierze udział w wielu procesach, m.in. wchłanianiu wapnia z pokarmów, regulowaniu jego stężenia we krwi. Dbałość o jej codzienne dostawy zwróci się na starość m.in. w postaci mocnych kości, dobrego słuchu, prawidłowej pracy serca, a nawet zmniejszeniu ryzyka zachorowania na raka jelita grubego.
Anna Toott, biolog
Na pytania dotyczące właściwości roślin odpowiem na blogach:
zdrowystragan.blogspot.com,
polskieziola.blogspot.com,
atoott.blogspot.com.
W czwartek, 5 marca, o godzinie 19.00 w Centrum Jana Pawła II odbyła się wielka impreza! Losowanie samochodu dla wszystkich kwalifikujących się klientów Domator Team – czyli Realty Executives Domator Inc.
W imprezie tej biorą udział klienci, którzy zakupili lub sprzedali nieruchomości wraz z Domator Team. Każda transakcja liczy się za jeden los. Tak więc niektórzy z naszych klientów mieli po dwie lub więcej szans wygrania Mercedesa B250, który jest główną nagrodą.
A teraz trochę o historii losowania samochodu od naszej firmy. Jest to 18. edycja. Na początku losowaliśmy Hondę Civic. Obecnie po raz piąty losowaliśmy Mercedesa klasy B. Jesteśmy pierwszą firmą real estate na terenie Ontario, która zaczęła losować samochód dla swoich klientów. Obecnie mamy kilku naśladowców, ale my byliśmy pierwsi.
Samo losowanie ma zawsze charakter bardzo uroczystego obiadu wraz z występami, które umilają wieczór. W tym roku ponownie losowanie odbyło się w Centrum JP II ze względu na większą salę. Poprzednie szesnaście edycji miało miejsce w bardzo z nami zaprzyjaźnionej "Fregacie". W losowaniu pomagają nam często artyści z "Kabaretu pod Bańką". W tym roku Wojtek z Magdą również nam pomogli, z tym że Wojtek też brał udział w losowaniu.
Znakomity obiad został przygotowany przez pana Jan Gromadę, a oprawę muzyczną zapewnił Marek Majewski z czteroosobowym zespołem wirtuozów muzycznych. Ostatnim razem Marek wraz z muzykami dali taki popis, że wszyscy zapomnieli, po co się pojawili na sali, i zrobiła się prawie taneczna impreza!
To, co sobie bardzo cenimy w biznesie, to lojalność i wzajemny szacunek. Jest w końcu na rynku polonijnym bardzo dużo dobrych agentów, a jednak bardzo wielu naszych klientów wraca do nas nie tylko dlatego, że mają szanse na wygranie samochodu. Wracają oni najczęściej dlatego, że my dbamy o ich interes i dbamy o to, by nie kupili kota w worku.
Jak Państwo wiedzą, jestem w biznesie od prawie 24 lat i w tym czasie pomogłem ponad 2500 rodzinom zmienić domy czy mieszkania. To świadczy o zaufaniu.
A propos zaufania, warto powiedzieć, jak odbywa się losowanie, by było ono sprawiedliwe. Dzięki systemowi, który wymyślił Wojtek Gawenda przy pierwszym losowaniu, możemy spokojnie podchodzić do każdego kolejnego, bo po prostu mamy całą salę nadzorującą sam fakt losowania oraz jest ono tak opracowane, by nie było podejrzeń o "ustalanie" wyniku.
Zacznijmy od początku. Wszyscy, którzy kwalifikują się na losowanie, dostają zaproszenia poprzez pocztę. By wziąć udział w losowaniu, muszą oni przyjść na nie z ważnym zaproszeniem lub wysłać przedstawicieli. Następnie, wszystkie losy są osobiście wrzucane do bębna losującego w identycznych kapsułach. Ostatni los może być dodany do bębna losującego o 20.00. Po tym czasie nowe losy nie są akceptowane. Kiedy zaczynamy losowanie, ma ono dwa etapy. Pierwszy etap to losowanie dziewięciu losów finałowych. Te losy bez otwierania przekładane są do szklanego pojemnika. Wszystkie pozostałe losy usuwane są z bębna losującego. Po finałowym etapie losowania, pośród tych losów losujemy bardzo wiele nagród pocieszenia.
Ale wróćmy do losów finałowych. Spośród nich losujemy pierwszy, który jest pierwszym losem odpadającym! I teraz zaczyna się zabawa, bo każdy kolejny los też odpada i losują go kolejni odpadający, czyli w praktyce nikt, kto mógłby coś zamieszać, nie dotyka losu! Ostatni los, który pozostaje w bębnie losującym, jest tym, który wygrywa Mercedesa!
Jak wspomniałem, jest bardzo wiele nagród pocieszenia. Wszyscy z rundy finałowej dostają nagrody, ale również wiele osób spoza tej fazy coś wygrywa.
Tak naprawdę to mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że nawet jeśli któryś z naszych klientów na losowaniu nagrody nie wygra, to i tak na sali będą sami zwycięzcy. Ceny nieruchomości wzrosły od 10 do 20 procent w ciągu ostatnich dwóch lat, czyli każdy i tak " zarobił" równowartość Mercedesa.
Ponieważ artykuł ten jest publikowany tuż po losowaniu, o zwycięzcach i sponsorach będą mogli Państwo przeczytać na mojej stronie www.czaplinski.ca już w piątek.