Wiadomości kanadyjskie
Informacje i wydarzenia
Nasza produkcja aut może spaść prawie o połowę
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakStarszy ekonomista z CIBC, Royce Mendes, prognozuje, że liczba samochodów produkowanych w Kanadzie może spaść w tym roku o prawie 900 000, jeśli Stany Zjednoczone zdecydują się na wprowadzenie 25-procentowych ceł na pojazdy. Zauważa, że niestety prezydent Trump najczęściej dotrzymuje słowa. Poza cłami na gotowe samochody prezydent mówił też o 10-procentowych cłach na części samochodowe.
Mendes szacuje, że w przypadku, gdyby Stany Zjednoczone wprowadziły 25-procentowe cła tylko na samochody importowane z Kanady, nasza produkcja spadłaby o 900 000 sztuk rocznie. Jeśli jednak cła dotyczyłyby wszystkich pojazdów importowanych, należałoby się liczyć ze spadkiem produkcji o ponad 400 000 aut rocznie. Wiadomo, że spadek produkcji oznaczałby także spadek zatrudnienia.
Według Statistics Canada z fabryk w Kanadzie każdego roku wyjeżdżają dwa miliony samochodów. Kanadyjczycy kupują tylko 10 proc. aut wytwarzanych w ich kraju.
Koniec cap-and-trade - pieniądze zostaną u podatników
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakWe wtorek Doug Ford zlikwidował wszystkie programy rządowe, które mieściły się w systemie ograniczania emisji węgla cap-and-trade wprowadzonego przez liberałów i Kathleen Wynne. W ten sposób 2 miliardy dolarów rocznie zostaną w kieszeniach podatników, oświadczył premier. Dodał, że niniejszym spełnia składaną obietnicę i nie będzie finansował „wielkich programów rządowych, które nie mają nic wspólnego z ochroną środowiska”. Te pieniądze należą do ludzi. Powołał się na raport audytora generalnego z 2016 roku, w którym pani audytor Bonnie Lysyk udowodniła, że system cap-and-trade będzie kosztował w latach 2017-20 8 miliardów dolarów, ale nie przyczyni się zbytnio do obniżenia emisji gazów cieplarnianych.
W systemie cap-and-trade podatek węglowy jest schowany w cenach towarów i usług (czyli zamiast dodawać kolejny podatek do cen, podnosi się ceny). Ford podkreślał, że rezygnacja z systemu cap-and-trade przyniesie obniżenie cen paliw i obniżenie rachunków za ogrzewanie domów. Z cap-and-trade był związany Climate Action Plan – plan wydatkowania kwoty 8,3 miliarda dol., które miały stanowić dochód systemu. Liberałowie chcieli przeznaczać te pieniądze m.in. na niektóre projekty z zakresu transportu publicznego i dopłaty do samochodów elektrycznych. Ford powiedział, że jego rząd wywiąże się z umów, które już zostały zawarte.
Premier Trudeau zapowiadał, że narzuci naszej prowincji podatek węglowy neutralny pod względem generowanego dochodu, jeśli Ontario wycofa się z systemu cap-and-trade. Pojawiają się też głosy, że przedsiębiorstwa, które wykupiły kwoty emisji, mogą podać rząd do sądu. Ford twierdzi, że przedsiębiorcy zyskają na tym, że nie będą musieli już więcej płacić za emisję, a do tego prowincja złoży pozew przeciwko rządowi federalnemu.
Bez ropy i węgla na razie się nie da
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakRząd federalny zarzekał się, że zakończy subsydiowanie paliw kopalnych. Brytyjski instytut analiz Overseas Development Institute w swoim najnowszym raporcie udowadnia jednak, że Trudeau i jego ekipie nie będzie łatwo wywiązać się ze składanych obietnic. Obecnie Kanada zajmuje pierwsze miejsce wśród krajów grupy G7 jeśli chodzi o wielkość rządowych subsydiów (traktowaną jako procent PKB) dla przemysłu naftowego i gazowniczego. Nie wszystkie kraje grupy G7 są producentami ropy i gazu, więc autorzy raportu wzięli pod uwagę także wsparcie górnictwa. Na koniec stwierdzili, że cała siódemka stoi przed poważnym wyzwaniem i wycofanie się z wykorzystywania paliw kopalnych nikomu nie przyjdzie łatwo.
Analitycy ocenili poszczególne kraje według siedmiu kryteriów: przejrzystość, obietnice, zakończenie subsydiowania wydobycia paliw kopalnych, wydobycie węgla, produkcja ropy i gazu, zużycie paliw kopalnych oraz udział energetyki opartej na paliwach kopalnych. Kanada i Francja znalazły się na pierwszym miejscu pod względem planu zaprzestania dopłat do wydobycia węgla, a sama Kanada – pierwsze jeśli chodzi o wycofanie się z wspierania energetyki opartej na paliwach kopalnych. Zostaliśmy jednak sklasyfikowani na ostatnim miejscu w kategorii zakończenia wspierania produkcji ropy i gazu.
Autorzy raportu wezwali Kanadę, Wielką Brytanię i Japonię do pracy na przejrzystością systemu subsydiowania. Zwrócili uwagę, że te kraje nie publikują szczegółowych raportów dotyczących dopłat do wydobycia paliw kopalnych. W 2016 roku szacowano, że Kanada wydaje 3,3 miliarda dolarów rocznie na subsydia. W tej kwocie zawierają się federalne ulgi podatkowe o wartości 1,2 miliarda dol. udzielane na projekty rozwojowe związane z wydobyciem ropy i gazu. Do tego dochodzą granty i odpisy podatkowe.
National Energy Board szacuje, że zapotrzebowanie na paliwa kopalne w Kanadzie osiągnie maksimum w 2019 roku. Produkcja ropy będzie rosnąć ze względu na eksport.
Kogo jeszcze stać na mieszkanie w Vancouverze?
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakW Vancouverze mamy do czynienia z kryzysem przystępności mieszkań, piszą analitycy RBC. Przyczyniły się do tego takie czynniki jak ponowny przyspieszony wzrost cen nieruchomości i wzrost oprocentowania kredytów, chociaż ten drugi dotyczy w równym stopniu całego obszaru Kanady. Koszt zakupu domu w Vancouverze w pierwszym kwartale bieżącego roku osiągnął rekordowy poziom 88 proc. dochodu przeciętnego gospodarstwa domowego w tym mieście. Dla porównania w przypadku Toronto wskaźnik ten wynosi 74 proc. (poprawił się w ciągu poprzednich dwóch kwartałów), a średnia krajowa to 48 proc. Poniżej średniej uplasowały się Montreal i Calgary (44 proc.).
Przez ostatnie dwa lata urzędy regulacyjne i rząd Kolumbii Brytyjskiej starały się uspokoić tamtejszy rozdmuchany rynek nieruchomości. Domy były nieco bardzie przystępne przez krótki czas na przełomie 2016 i 2017 roku. Teraz jednak sytuacja wraca do normy. Średnia cena domu w Greater Vancouver osiągnęła rekordowy poziom 1 094 000 dol. w maju bieżącego roku. Analitycy nieustannie powtarzają, że podstawowym problemem Toronto i Vancouveru nie są zagraniczni inwestorzy, ale niedostateczna podaż. Domów i mieszkań jest za mało, a liczba ludności rośnie. Teraz w Vancouverze mówimy o kryzysie, ale w przyszłości będzie jeszcze gorzej, jeśli rząd nie dopuści większej podaży i nie wprowadzi środków ułatwiających deweloperom budowanie, nie tylko kondominiów, lecz także budynków pod wynajem.
Były lider ontaryjskich konserwatystów 40-letni Patrick Brown ubiega się o stanowisko szefa rady regionu Peel. Oficjalnie zgłosił swoją kandydaturę we wtorek 3 lipca. Mówi, że chce wrócić do polityki regionalnej, wierzy we współpracę i bezpartyjność. Nikt nie ma monopolu na dobre pomysły, dodaje.
Brown mieszka wraz ze swoją narzeczoną Genevieve Gualtieri w Lorne Park w Mississaudze. Reprezentował Barrie i Orillię na szczeblu federalnym i prowincyjnym, ale jego rodzina jest związana z regionem Peel. Jego ojciec przez 40 lat pracował tu jako prawnik. Od kilku miesięcy pisze książkę „ Take Down, The Political Assassination of Patrick Brown”, która ma się ukazać w listopadzie.
Anonimowe źródła podają, że po odejściu Browna z partii konserwatywnej polityk spotkał się ze swoim mentorem, byłym premierem Ontario, Billem Davisem. To on miał zachęcać Browna do powrotu.
W zeszłym roku posłowie prowincyjni przyjęli poprawki dopuszczające wybory bezpośrednie przewodniczących rad regionów Peel i York. Do tej pory osoba stojąca na czele rady była nominowana. Wybory bezpośrednie odbywają się już w regionach Halton, Durham i Waterloo.
Póki co Brown ma sześciu konkurentów i jest liderem. Pozostali kandydaci to radny Mississaugi Ron Starr, były kandydat na burmistrza Mississaugi Masood Khan, broker Amir S. Ali, technolog medyczny Ken Looy, menedżer ds. produkcji Vidya Sagar Gautam i menedżer ds. centrum zarządzającego operacjami firmy zajmującej się bezpieczeństwem pożarowym Marcin Huniewicz.
Trudeau odwiedzi kanadyjskich żołnierzy na Łotwie
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakW przyszłym tygodniu premier Trudeau po raz pierwszy pojedzie na Łotwę. Będzie to jednocześnie pierwsza wizyta kanadyjskiego premiera w tym kraju. Trudeau odwiedzi przebywających tam kanadyjskich żołnierzy, po czym uda się do Brukseli na szczyt NATO.
Wojska międzynarodowe NATO stacjonują na Łotwie od czasu aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku. Kanada stoi na czele grupy i jest to największa misja naszych żołnierzy na kontynencie europejskim od ponad 10 lat.
Szczyt NATO zapowiada się burzliwie, a to za sprawą Donalda Trumpa, który wysłał do przywódców kilku krajów sojuszu listy wzywające ich do zwiększenia wydatków na obronność. Pisma od Trumpa otrzymały m.in. Niemcy, Belgia, Norwegia i Kanada. W liście do Trudeau nadanego z datą 19 czerwca Trump pisze o frustracji Amerykanów wywołanej brakiem starań sojuszników o zwiększanie wydatków na obronę i osiągnięcie deklarowanych celów. Dodaje, że USA są coraz mniej chętne do patrzenia przez palce na zaniedbania ze strony innych państw. A Kanada wydając na obronność za mało daje innym zły przykład i pokazuje, że można nie wywiązywać się z obietnic i nic sobie z tego nie robić. Tylko jak to wytłumaczyć amerykańskim obywatelom?, pyta prezydent. Wcześniej Trump groził, że wycofa się z NATO, jeśli kraje członkowskie nie będą płacić tyle, ile powinny.
Kanadyjski rząd federalny w zeszłym roku obiecywał, że w ciągu nadchodzącej dekady zwiększy wydatki na obronność o 70 proc. W dalszym ciągu jednak daleko nam do wywiązania się z obowiązującej kraje NATO stawki 2 proc. PKB. Stany Zjednoczone wydają na obronność kwotę stanowiącą około 4 proc. PKB.
Wielki pożar niedaleko Rattray Marsh
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakWe wtorek tuż po 4 rano przy Waterside Roade, niedaleko Bradley Museum i Rattray Marsh w Mississaudze wybuchł duży pożar. Ogień strawił dom w ostatniej fazie budowy i poważnie uszkodził dwa inne stojące na sąsiednich działkach. Gdy strażacy przybyli na miejsce, cały dom na placu budowy stał w płomieniach. Strażacy potrzebowali ponad dwóch godzin, by opanować ogień. Straty są szacowane na niecałe 2 miliony dolarów. Na szczęście nikt nie został ranny. Przyczyna pożaru nie jest znana.
Rada regulująca pracę konsultantów imigracyjnych to fałszerze i oszuści
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-Augustyniak54-letni konsultant imigracyjny z 12-letnim doświadczeniem, Muhammad Watto, złożył do sądu pozew przeciwko Immigration Consultants of Canada Regulatory Council (ICCRC), która jego zdaniem dopuszcza się oszustw, fałszerstw i łamania praw człowieka. Rada nadzoruje pracę tysięcy konsultantów w całej Kanadzie. Watto od dawna krytykował radę i teraz prosi sąd najwyższy w Ontario, by zlecił wszczęcie formalnego śledztwa przeciwko ICCRC.
Watto twierdzi, że zarząd i pracownicy rady nie pracują w sposób niezgodny z jej regulaminem i misją, a liczą się dla nich tylko ich własne interesy. Do tego fałszują sprawozdania finansowe i dokumenty księgowe, dokumentacja finansowa nie jest odpowiednio zabezpieczona.
Rada oświadczyła, że nie zgadza się z zarzutami. Przypomniała, że Watto grozi kara dyscyplinarna i odebranie licencji.
Rada została utworzona w 2011 roku, by ustalić zasady pracy konsultantów imigracyjnych, wprowadzić licencjonowanie, szkolenia i dyscyplinę. Obecnie nadzoruje pracę ponad 4000 konsultantów. Zarządza nią rada 14 dyrektorów. W ciągu 7 lat miała już pięciu przewodniczących. W zeszłym roku komisja parlamentarna zalecała rządowi federalnemu rozwiązanie rady.
96 godzin czekania na ratunek
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakDla 35-letniej Claire Nalson z Toronto solowa wyprawa na kalifornijską pustynię okazała się walką o życie. Nelson wybrała się 22 maja na popularny 12-kilometrowy szlak Lost Palms Oasis w parku narodowym Joshua Tree. Pustynny park znajduje się 80 kilometrów na wschód od Palm Springs, Calif. O swojej trasie powiedziała tylko pracownikowi parkowego centrum informacyjnego.
Mniej więcej na trzecim kilometrze Nelson zgubiła oznakowany szlak wiodący korytem wyschniętej rzeki i weszła na wzgórze. Z wierzchołka cała okolica wydawała jej się taka sama, pustynna i kamienista. Nie widziała żadnej ścieżki, nie potrafiła wrócić na szlak. Wydawało jej się, że ścieżka mogłaby znajdować się w przesmyku między skałami. Chciała sprawdzić przyczepność skały, by stwierdzić, czy może iść po niej dalej, i wtedy się poślizgnęła. Spadła na ziemię z wysokości 4,5 metra i usłyszała wyraźne chrupnięcie w momencie lądowania na nogach. Pękła jej miednica i kość krzyżowa, a do tego zwichnęła stopę. Wspomina, że nie była w stanie się ruszyć.
Leżała między głazami i chciała dzwonić na 911, ale nie miała zasięgu. Na początku krzyczała z nadzieją, że ktoś ją usłyszy, w końcu szlak był dość mocno uczęszczany. Ale była za daleko, okazało się później że odeszła 2 kilometry od wytyczonej trasy. Po 24 godzinach skończyła jej się woda (miała ze sobą 3 litry) i musiała pić swój mocz. Smarowała się kremem z filtrem i próbowała zrobić sobie schronienie z kapelusz, podkoszulki i pożyczonego kijka trekkingowego. Myślała o rodzinie i przyjaciołach i starała się zachować optymizm.
W końcu 25 maja znaleźli ją pracownicy Riverside County Sheriff's Department. Jej znajomi niepokoili się, że Nalson przestała zamieszczać zdjęcia na instagramie i zadzwonili do jej sąsiada, który znalazł jej samochód zaparkowany przy początku szlaku. Nelson zaczynała chwilami tracić przytomność, gdy usłyszała głosy ekipy poszukiwawczej. Mówi, że gdy została znaleziona, nie mogła nawet płakać, była tak odwodniona.
Została przetransportowana do szpitala regionalnego w Palm Springs, gdzie przeszła operację. Miała ubezpieczenie medyczne, ale nie pokryło wszystkich kosztów leczenia. Prowadzi zbiórkę na GoFundMe, potrzebuje 50 000 dol. Mówi, że jeszcze będzie wędrować samotnie, ale lepiej się przygotuje.
A Toronto woman spent four days and three nights stranded in a California desert after her solo hiking trip turned into a survival mission when she slipped and broke her pelvis.
Ubezpieczalnie przymykają oko na marihuanę
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakW związku z legalizacją marihuany 17 października firmy ubezpieczeniowe przygotowują się do nowej rzeczywistości. Zaczynają patrzeć na młodych ludzi regularnie oddających się konsumpcji marihuany jak na potencjalnych klientów i zmieniają warunki polis, w których marihuana była uznawana za czynnik wysokiego ryzyka, podobnie jak tytoń. Duże firmy ubezpieczeniowe stopniowo, jedna po drugiej, wprowadziły tego typu zmianę, tak by używanie marihuany nie miało dużego wpływu na wysokość składek. Sun Life znalazło się wśród prekursorów obniżenia ryzyka związanego z marihuaną. Zmiany w regulaminach polis wprowadziło już w 2016 roku.
Jeszcze kilka lat temu konsumenci marihuany płacili tyle, ile palacze tytoniu. A palenie tytoniu jest uznawane za jeden z najważniejszych czynników ryzyka. Miesięczne składki dla palaczy są odpowiednio większe. Przykładowo niepalący zdrowy trzydziestokilkulatek za ubezpieczenie na życie płaci 40-50 dol. miesięcznie. Palący – ponad dwa razy tyle.
Pytanie o marihuanę pojawi się na formularzu oceny ryzyka wypełnianym przez aplikanta. Ubezpieczyciele będą zwracać uwagę na to, ile dana osoba pali i czy do tego np. cierpi na depresję. Poza tym prowadzenie samochodu po marihuanie w dalszym ciągu będzie uznawane za wysoce ryzykowne.
Światowa Organizacja Zdrowia przypomina, że używanie marihuany – niezależnie od tego, jak podchodzą do tego firmy ubezpieczeniowe – jest ryzykowne. Może przyczyniać się do rozwoju chorób układu oddechowego, chorób krążeniowych, a także nowotworów. Zaznacza jednak, że do dokładnej oceny ryzyka potrzebne są dalsze badania, a te nie są łatwe, jako że w większości państw narkotyk jest nielegalny.
Dr Harold Kalant z Canadian Centre on Substance Abuse and Addiction uważa, że decyzje firm ubezpieczeniowych są przedwczesne. Problem polega na tym, że tak naprawdę nie ma żadnych wiarygodnych statystyk, na których można by opierać analizę ryzyka. Większość dotychczasowych badań skupiała się na wpływie marihuany na rozwój mózgu młodych ludzi. Tymczasem klienci firm ubezpieczeniowych to w większości „starsi dorośli”. Do tego warto zwrócić uwagę na fakt, że palenie marihuany to w dalszym ciągu palenie, czyli wprowadzanie zanieczyszczeń do płuc. Jest to najmniej zdrowy sposób używania narkotyku. Zdrowsze byłoby jedzenie, ale tego na razie ustawa nie legalizuje.