PO PIERWSZE, IMPONDERABILIA
Życie to nieustanna wspinaczka na górę problemów, ale nie istnieje żadna cudowna droga prowadząca do odrodzenia Polski i wiodąca Polaków ku rozumności, inna od tej, którą tak sprawnie ujął swoim piórem Zbigniew Herbert: "należy odbudowywać imponderabilia".
Wytrzebienie Polskości w Polakach oraz przerobienie narodu w pozbawione właściwości plemię, w zwyrodniałą grupę etniczną, czy wreszcie w egoistyczne, doszczętnie zatomizowane zbiorowisko tak zwanych "Unioeuropejczyków" (cokolwiek na danym etapie uniorozwoju miałoby to oznaczać; ostatnio oznacza na przykład bezmyślne stado gamoni, bezmyślnie akceptujących kolejną z niemieckich wizji Europy), więc wytrzebienie Polskości w Polakach niemożliwe jest bez wcześniejszego zdegradowania i przenicowania polskiej tożsamości, a przynajmniej bez wiodącego do jej degradacji poważnego nadszarpnięcia tejże tożsamości. Z kolei ów zamysł nie ma szans powodzenia bez uprzedniego wykorzenienia tradycji narodowej i religijnej narodu. To są sprawy dostatecznie znane.
CZYM JEST POLSKOŚĆ
I to jest właśnie przyczyna szczególnego wzmożenia u nadzorców polskich umysłów. Stąd takie zdeterminowanie w ich szeregach. Stąd podejmowany przez nich trud, byśmy przestali rozumieć, na czym polega jeden z fundamentalnych mechanizmów tworzenia i podtrzymywania więzi we wspólnocie, mianowicie umiejętność odróżniania "swoich" od "obcych". Bo nasi wrogowie – tak polityczni, jak kulturowi – mają do perfekcji opanowany zarówno sam mechanizm, jak i jego rozumienie.
Wszelako na pohybel z nimi i ich projekcjami, i niech piekło ich pochłonie. My przypomnijmy sobie, na czym polega Polskość. Ta pisana dużą literą.
Otóż Polskość to szacunek dla ludzi, na ramionach których stoimy. To wstręt do tych, którzy szydzą z wartości ważnych dla naszych kulturowych poprzedników. To dbałość o najstarszych i troska o najmłodszych współobywateli. To pamięć o grobach, wiedza o przeszłości, która nas ukształtowała, wreszcie ambicje i cele, jakie przed sobą stawiamy.
I teraz: gdy powyższego zaczyna brakować, gdy zanikają więzi, wspólnota rozpada się, a grupowa tożsamość doznaje uszczerbku. Wówczas niemożliwe staje się już osiągnięcie pełnej identyfikacji z grupą. Nie tylko rozpoczyna się proces – z perspektywy społeczności proces gnilny – kwestionowania ogólnie obowiązujących do niedawna wartości wbudowanych w podstawę aksjologiczną narodu, ale nawet kwestionowania ogólnie przyjętych zasad postępowania w danej społeczności. Potem sens i znaczenie traci grupowa lojalność. Efektem jest utrata bezpieczeństwa. Najpierw świat coraz szybciej "wyłazi" nam z ram uporządkowania i trwałości. Następnie w naszym postrzeganiu świata dominować zaczyna chaos i poczucie niepewności. Wkrótce następuje totalne pomieszanie pojęć oraz szerząca się niczym pożar buszu nieumiejętność wartościowania ludzkich postępków. W końcu naród stacza się w nicość.
KUSZĄCE PROTEZY
Dlatego Polacy muszą wiedzieć, jakie tradycje chcą kontynuować, a jakie odrzucają i z jakich powodów. Kim chcą być. Co Polakowi wolno, a czego winien się wystrzegać i dlaczego. Co jest dla polskości dobre, a jakie postawy należałoby piętnować. Jak wychowywać naszych następców i jakie wpajać im normy. Bez podobnych wskazówek każdy człowiek o zaburzonej tożsamości wcześniej czy później zacznie absorbować protezy tożsamościowe, wciskane mu do głowy via kłamliwe z definicji przekaziory. Protezy kuszące, pełne zdradliwego blichtru, plombującego luki w poczuciu własnej wartości.
Póki co, sytuacja wygląda obecnie w ten sposób, że wyzuci ze wspólnego słownika pojęć i emocji kształtujących podstawę aksjologiczną funkcjonowania narodu, nie potrafimy zbudować spójnej wizji narodowej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Tymczasem bez nakreślenia precyzyjnego obrazu dobra i zła, prawa i bezprawia, źródeł, z których wychodzimy, oraz celów, do których razem chcemy zmierzać (celów w każdym wymiarze naszej egzystencji: społecznym, religijnym i prawnym) oraz bez nazwania środków umożliwiających realizację tychże celów, naród rozpada się na ludzi tworzących bezmyślny, otumaniony tłum, rozpierzchający się we wszystkie strony pod lada pretekstem i poddający manipulacji równie łatwo co kilkuletnie dziecko. I jak kilkuletnie dziecko za kolorowym dropsem, ów tłum pełza, starając się schwytać ochłapy, ciskane ze stołu możnych tego świata.
Takie niezidentyfikowane kulturowo zbiorowisko ku niczemu świadomie nie dąży, taką gromadę prowadzić można w dowolnym obranym kierunku. I właśnie taki los czeka Polskę i Polaków, o ile szybko nie przyjdzie opamiętanie.
***
Ludzie rozumni powiadają, że współczesna Rzeczpospolita "jest jak musująca pastylka wrzucona do szklanki z ciepłą wodą" (Gabriel Maciejewski). Nie ma wątpliwości, że można z tym poglądem polemizować wyłącznie z pozycji człowieka obrażonego na rzeczywistość i odwróconego doń plecami.
Przeto tę szklankę goryczy uwarzoną nam przez nieprzyjaciół należy wypić do dna, po czym przestać negocjować z diabłem na temat jakiegokolwiek rozwiązania czegokolwiek. Dopiero wtedy uda się nam zbudować coś trwalszego niż byle pastylka – gdy sami dla siebie zaczerpniemy ze źródła Polskości. Stamtąd, gdzie bije serce naszej tożsamości.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Widnokręgi: Okrucieństwo
Ludzie rozumni powtarzają: nie ma takiego zła, którego rząd nie zechciałby uczynić obywatelom, gdy zacznie mu brakować pieniędzy. Najlepszym dowodem nadwiślańskie przedsięwzięcie, przebiegle zatytułowane "reforma emerytalna", autorstwa rządowej sitwy.
Ludzie, którym słoń nastąpił na uszy, niekoniecznie czynią krzywdę swoim bliźnim. Tak naprawdę skrzywdzić nas mogą wyłącznie ci, którym diabeł walcem rozjechał sumienia. Taka jest widać parlamentarna większość, pod dyktando tuskopolaków nowelizująca ustawę o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Nowelizująca nie tylko wbrew woli wyrażonej przez znaczący statystycznie odsetek polskich obywateli, ale i w sposób urągający zdrowemu rozsądkowi oraz przyzwoitości. Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK: "Prezentując swą pogardę dla ludu w iście wschodnim stylu, dopchnięto ustawę o podniesieniu wieku emerytalnego do 67 lat, nawet nie tyle kolanem, co buciorem".
GUSTOWNY CAŁUN
Swoją drogą, rządowym biurokratom czy parlamentarzystom nie ma się co dziwić. Sami mają na siebie harować? Przy tak lichych uposażeniach, a coraz obfitszych wymaganiach? Przy tych stadach krewnych i rozrastającej się nieprzytomnie trzodzie znajomych, którym przecież też trzeba dać zarobić nieco publicznego grosza? Niechaj więc na pensje nadzorców pracują inni, choćby do śmierci. Potem w majestacie bandyckiego prawa odłożone przez nich pieniądze przywłaszczy się, zmęczone zwłoki zutylizuje – i pozamiatane.
Ustawa, o której mowa, podwyższa wiek emerytalny do 67. roku życia i zrównuje go dla kobiet i mężczyzn. Począwszy od 2013 r. wiek emerytalny obowiązujący obecnie będzie wzrastał o trzy miesiące każdego roku. Tak, by mężczyźni przechodzili na emeryturę w wieku 67 lat w 2020 roku, a kobiety w wieku lat 65 w roku 2040. Ciekawostką jest przy tym gustowna firaneczka (firaneczka w samej rzeczy przypominająca kir, woal czy całun), jaką wprowadzane rozwiązania osłania Platforma Obywatelska. Otóż w terminie do końca przyszłego roku minister pracy ma przedstawić Sejmowi program "wspierania zatrudnienia i aktywizacji zawodowej osób powyżej 60. roku życia" (w tym miejscu warto zauważyć i ten niuans, iż poparcia sejmowej większości nie uzyskała propozycja Prawa i Sprawiedliwości, nakazująca rządowi opracowanie takiego programu jeszcze w tym roku).
ROZWIĄZANIE KWESTII POLSKIEJ
Że rządowi chodzi wyłącznie o pozory, więc o typowe mydlenie oczu, dowodzą katastrofalne efekty podobnego programu, przygotowanego przez platformersów dla osób "50+". Mimo wydatkowania na ów program na przestrzeni dwóch lat około 8 mld zł, zatrudnienie w tej grupie wiekowej wzrosło zaledwie o 2 proc. Bezrobocie wśród Polaków w wieku ponad 55 lat jest rekordowe. W grudniu 2011 roku zarejestrowanych było u nas blisko ćwierć miliona takich osób. Co czwarta pozostawała bez pracy więcej niż dwa lata. W rocznikach 50+ przeciętnie zatrudnionych jest zaledwie 37 proc. osób. Tak więc Polacy, którzy po ukończeniu 50 lat stracą pracę, na świadczenia emerytalne będą musieli poczekać nawet kilkanaście lat.
Najwyraźniej rządowi Donalda Tuska chodzi o jedno, mianowicie o radykalne (ostateczne?) rozwiązanie kwestii polskiej. Bo wiadomo, że przeciętny Polak przeżywa w zdrowiu 86 proc. swego życia, a przeciętna Polka 84 proc. Tym samym niewiele osób urodzonych w Polsce w latach 1950-2000, ma szansę dożyć emerytur. Tym bardziej w chorobie, na szpitalnych łóżkach. Mało tego, proplatformerscy "eksperci" przekonują, że wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat uzasadnione jest wydłużeniem przeciętnego trwania życia kobiet do 80,5 lat, zaś mężczyzn do 71,5 lat. Niestety, nikt z nich nie dodaje, iż prognozowane parametry być może osiągną dzieci urodzone dopiero w... 2010 roku. Z danych GUS wynika wprost, iż mężczyźni urodzeni na początku lat 50. będą żyli 58 lat, a kobiety urodzone w tym czasie 64 lata. Zaś mężczyźni urodzeni na początku lat 90. dożyją przeciętnie 66. roku, a kobiety 75.
EMERYCIE, ŻYJ KRÓTKO
Tak czy inaczej, ludzie płacący składki przez cztery czy pięć dekad, albo nigdy nie będą mogli skorzystać z owoców swojej pracy, albo będą się nimi cieszyć, na szpitalnych łóżkach oczekując na eutanazję. Mamy jak najwcześniej zaczynać pracę zawodową, w jej trakcie bez protestów pozwalać łupić się do gołej skóry, a następnie jak najpóźniej tę harówkę kończyć – zaraz potem masowo kładąc się do trumien. Być może ta świadomość jest okolicznością wzbudzającą największą niechęć zarówno do zmian tak bezwzględnie zadekretowanych przez aktualny rząd, jak i do samego rządu.
"Żeby emerytura była godziwa, no to niestety – mówmy o przykrych rzeczach, ale jest to konieczne – przejście na emeryturę musi być na tyle późne, żeby oczekiwana przeciętna długość życia nie była bardzo długa" – obwieszczają tymczasem rządowe usta językiem rodzimego nadzorcy deficytu budżetowego, przez niektórych nadal nie wiedzieć czemu uważanego za polskiego ministra finansów. Ale dane statystyczne pokazują wyraźnie, iż rządzącym wcale nie chodzi o emerytury wyższe, a jedynie o krótsze. Dla porównania: statystyczny Francuz żyje na emeryturze 15 lat. Szwed lat 13. Holender, Hiszpan i Grek – 12. Austriak, Niemiec, Anglik, Fin oraz Portugalczyk – 10. Tymczasem Polak "cieszy się" emeryturą zaledwie cztery lata. A i tak przez cały ten okres licząc na pomoc finansową rodziny albo pożyczając pieniądze w bankach. Nie po to, by podróżować po świecie, ale by końcówce życia nadać przynajmniej podstawową jakość.
Aby ocenić prawdziwe intencje ludzi "prowadzących" zza kulis Donalda Tuska i ferajnę jego totumfackich, człowiekowi rozumnemu żadne inne dane nie są już do niczego potrzebne. Wystarczy tego również po to, by należycie ocenić zachowanie i wybory tuskopolaków. Pora najwyższa na rozliczenia.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Krzysztof Ligęza: Widnokręgi
Skaleczeni złem
Amerykański Żyd polskiego pochodzenia, znakomity pisarz, noblista, Isaac Bashevis Singer, na łamach jednej ze swoich książek zauważył: "Kombinacja rzeźni, burdelu i domu wariatów – oto czym naprawdę jest świat".
Aby powyższe potwierdzić, Pol-ka czy Polak świata wcale przemierzać nie muszą. Wystarczy, by rozejrzeli się po własnym państwie, w którym robi im dobrze cała fura uczciwych ludzi. A może nawet dwie fury. Czyli cała platforma, zwana dla zmylenia ludzi inteligentnych acz zabieganych – Platformą Obywatelską.
Chyba najlepiej mają dziś w Polsce potencjalni pacjenci szpitali. Choćby ci w stanach zagrażających życiu, którym nasz tak znakomicie zreformowany system tak zwanej ochrony zdrowia pozwala poczekać dzień czy dwa na szpitalnych korytarzach na wolne łóżka na oddziałach. Taki potencjalny pacjent, z konieczności dożywiany przez rodziny (bo kontrakty zawierane przez placówki z Narodowym Funduszem Zdrowia nie przewidują żywienia przyszłych pacjentów w trakcie pobytu na oddziałach zwanych ratunkowymi), ma czas zastanowić się, czy mimo wszystko nie wolałby chorować i umierać w domu. W domu przynajmniej nie ryzykuje, że szpital odmówi mu prowadzenia terapii, jak to już zdarzało się w naszym najlepiej na świecie zreformowanym systemie.
Krzysztof Ligęza: Gotowa koncepcja
Ernst Kretschmer, niemiecki teolog, filozof i lekarz psychiatra, prezes Powszechnego Towarzystwa Psychoterapii, tuż przed złożeniem dymisji powiedział: "Zabawne rzeczy dzieją się z psychopatami. W normalnych czasach wydajemy o nich opinie. W czasach politycznie niespokojnych to oni nami rządzą".
Był rok 1933. Wkrótce Stary Kontynent eksplodował, podpalony przez spółkę szaleńca z Berlina i kata z Moskwy, a wraz z nim eksplodowała cała ówczesna rzeczywistość białego człowieka. Od tamtej pory entropia Wszechświata znacznie wezbrała, zaś wariatów przybyło nam proporcjonalnie do rosnącego zamętu. Nie dziwota zatem, że samego szaleństwa daje się zauważyć dookoła nas coraz więcej
Szaleństwa więcej, za to przyzwoitości i uczciwości coraz mniej. Tymczasem odwracając się plecami do przyzwoitości, w try miga traci się człowieczeństwo. Odnosząc tę regułę do władzy państwowej, można powiedzieć, że bez uczciwej władzy państwo niezwykle łatwo traci suwerenność.
TO, CO MYŚLIMY
W powyższym kontekście ludzie rozumni za największy problem naszych czasów słusznie uznają rządzących. A precyzyjniej – fakt, że rządzący dużo bardziej przejmują się dziś emocjami i uczuciami, niewspółmiernie do ich faktycznej roli marginalizując myśli i idee. "Myśli i idee, to mnie interesuje!" – powiada w kontrapunkcie podobnych postaw Meryl Streep, odtwarzająca postać Margaret Thatcher w filmie Phyllida Lloyda "Żelazna Dama". Po czym wyjaśnia: "Uważaj na myśli, bo stają się słowami. Uważaj na słowa, bo stają się działaniem. Uważaj na działania, bo stają się zwyczajami. Uważaj na zwyczaje, bo stanowią o charakterze. I uważaj na charakter, bo staje się twoim przeznaczeniem. Stajemy się tym, co myślimy".
O, to, to. A o czym myślał – myśli – będzie myślał, Donald Tusk? Jako szef rządu i człowiek szczerze zatroskany o kondycję Rzeczypospolitej, ostatnio niechybnie intensywnie myślał o likwidacji kilkuset posterunków policji i o tym, ile czasu mieszkańcy terenów wiejskich będą musieli czekać na ewentualną interwencję. Wcześniej pomyślał o likwidacji sądów i szkół, a jeszcze wcześniej o likwidacji paru gałęzi przemysłu, istotnych dla bytu i rozwoju państwa. Bez wątpienia premier myśli też o pnących się w górę cenach i równie szybko rosnącym bezrobociu. O rozłożonym na obie łopatki systemie ochrony zdrowia i bałaganie ze specyfikami stosowanymi w terapii nowotworów. O tym, że na sto tysięcy mieszkańców mamy w kraju dwustu lekarzy (w Czechach i Austrii ponad trzystu, w Belgii niemal czterystu, we Włoszech prawie sześciuset). I o tym, że Polacy zaciągają kredyty na wykupienie niezbędnych lekarstw. I o tym jeszcze, że między ujściem Świny a szczytem Rozsypańca na zakażenia szpitalne umiera dwa razy więcej osób niż ginie w wypadkach samochodowych. O najdroższych na świecie stadionach piłkarskich. O rozpadającej się infrastrukturze kolejowej, w tym zwłaszcza o semaforach nakazujących maszynistom jednocześnie "jedź" i "stój". O koniecznych remontach jeszcze nie oddanych do użytku autostrad. Wreszcie nasz ukochany Donald Tusk myśli o oszczędnościach budżetowych możliwych do uzyskania dzięki ograniczeniu czasu pobierania przez Polaków emerytur, a nikt przytomny nie żywi chyba wątpliwości, że w stosownym czasie premier starannie przemyślał efekty oraz rzetelność prowadzonego przez Rosjan śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej.
DEFICYT ROZUMNOŚCI
Obiektywnie ważąc problem, premier należycie dbający o stan państwa i bezpieczeństwo obywateli, o tylu rzeczach powinien nieustannie myśleć, że na jakiekolwiek sensowne działanie najwyraźniej czasu już mu nie wystarcza. Zwłaszcza gdy od czasu do czasu trzeba jeszcze dla utrzymania kondycji psychicznej koniecznie "haratnąć w gałę" z partyjnymi kumplami.
Mówiąc bez ogródek: nie ma jak dobrze wymyślona koncepcja, kręcąca się wokół myślenia. Taka koncepcja przykryje każdy objaw niekompetencji, niechby najbardziej rażącej.
Ale jeśli ktoś całego tego nadwiślańskiego bajzelowiska nie łączy z rządami Platformy Obywatelskiej i nie kojarzy z Donaldem Tuskiem, oznacza to, że albo ma poważny problem z percepcją, albo cierpi na deficyt rozumności. Albo nawet jedno i drugie równocześnie.
I jeszcze uwaga a propos koncepcja. "Milczę, myślę i mam gotową koncepcję" – wyrzucił z siebie Lech Wałęsa w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską. Dużo zdrowia, Panie Prezydencie. I jeszcze więcej milczenia. Czasami naprawdę warto pomilczeć. Historia uczy, że kiedy milczy człowiek zwykle nie mający nic mądrego do powiedzenia, wówczas może on docenić wartość ciszy. A nawet może w tej ciszy usłyszeć coś wartościowego. I wtedy coś wartościowego może w tym człowieku pozostać na zawsze, na zawsze zmieniając jego ogląd świata i stosunek do bliźnich. Czego Lechowi Wałęsie życzyć i wypada, i koniecznie należy.
Weźmy dla przykładu to zdanie Jarosława Kaczyńskiego. Wypisz, wymaluj – koncepcja jak znalazł: "Parę lat w Polsce dobrze funkcjonującego rynku bez przywilejów dla wybranych i korupcji lub ze zredukowaną korupcją i dobrze działającymi sądami, policją i wolnymi mediami, które będą podawały do informacji publicznej wiadomości na temat różnych ludzi, zjawisk i spraw z historii, a te dziś tak czczone, kultowe elity same się posypią".
Zaiste, najwyższa po temu pora.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Cela z telewizorem
Osoba mająca w głowie urządzenie służące do myślenia, a zatem człowiek, któremu media nie przerobiły mózgu na kisiel, nie potrzebuje lornetki, by wyraźnie dostrzec istotę sprawy: współczesna Europa znowu bawi się benzyną i zapałkami.
Ba. Bez większego ryzyka popełnienia błędu można zaryzykować twierdzenie, że z perspektywy przedmieść Lizbony, Madrytu czy Aten (zwłaszcza Aten), Europę właśnie pożera płomień. Tymczasem zapatrzone w Berlin paneuropejskie elity nadal bełkoczą: "Integracja jest dla Europy jedynym rozwiązaniem, ponieważ jedynym rozwiązaniem dla Europy jest integracja" – co człowiek przytomny pojmuje instynktownie: oto "integracja europejska" służy każdemu mieszkańcowi Europy bez wyjątku, pod warunkiem, że jest on Niemcem bądź urzędnikiem biurowym eurokołchozu.
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…